Cześć,
chciałabym podzielić się z Wami pewną refleksją.
Zastanawiałam się już od dawna czy nie podjąć tego tematu na jakimkolwiek forum.
W porównaniu z moimi znajomymi lub osobami w moim wieku mam wrażenie, że jestem nieudacznikiem, lub kładę sobie kłody pod nogi- to sprawia że strasznie się męczę i nie osiągam tego co chcę.
Bliscy znajomi okreslają mnie jako osobę, która jest szczera i dobra. Chyba ta 'dobroć' doprowadziła wlasnie do takiej sytuacji. Kiedyś byłam mniej asertywna, miła. Jednak po pewnej sytuacji kilka lat temu to się skończyło. Zmieniłam siebie, swoje życie, krag ludzi , w ktorym się obracam i zaczęłam stawiać na siebie, na swoje życie.
W sensie prawdziwym, a nie drugorzędnym.
Mam jednak wrażenie, że jest mi trudniej niż innym znajomym. Dużo moich starych znajomych, z którymi już nie mam kontaktu przepływa przez życie szybko i łatwo. Ciągle imprezują i to ciężko, palą, załatwiają sobie zlecenia, pracę. Ja tak nie umiem, nie potrafię. Od skończenia 25 lat skupiłam się na sobie, nie potrzebuję 20 osób nad sobą, a 2-3 najbliższe. Nie chodzi mi o ilość a o jakość.
A jednak widze, że i tak 'przegrywam'. Przegrywam jeśli chodzi o kręgi towarzyskie i zawodowe. Z powodu tego, że nie jestem tak wyluzowana często się denerwuję, mam innych znajomych, którzy może bardziej poważnie jak ja podchodzą do życia. To wpływa też na pracę- przejmuję się pracą, mam ogólnie dość poważny zawód.
Tamci starzy znajomi, mają inne zawody. Lżejsze, mam wrażenie , że są od siebie zależni. Że ten załatwi coś tamtemu, za coś, ten pospotyka się z tą za coś, za to aby jej coś załatwić.
A ja nie- do wszystkiego doszłam cięzką pracą. I zastanawiam się czy całe życie nie popełniam jakiś błędów.
Od podstawówki byłam uczona o tym, aby na siebie pracować. Oczywisćie przyjmowąć pomoc od innych, ale aby zawsze być niezaleznym. Niezależność = wolność.
Pamiętam, że kilka lat temu kiedy spotykałam się z tamtymi 'imprezowymi' ludźmi widziałam, że każdy sobie za coś pomaga, każdy jest od siebie zalezżny. Im to niby odpowiadało, ale nie mieli wlasnie tej wolności. Nie chodzi mi o pomaganie za ustną radę, ale za bardziej poważne rzeczy.
Wszyscy pokazują się na fb, podróżują, zwiedzają świat. ci sami ludzie im komentują zdjęcia. Pracują w firmach swoich znajomych, ciągle te same kręgi.
Pokazują swój świat - lekki, zabawny, pelen imprezowania, ale także i pracy.
Wydaje mi się, że jest to iluzja.
Kiedys chciałam byc taka, teraz cieszę się, że poszłam swoją ścieżką.
Co o tym sądzicie, uwazacie, ze pod przykrywką lekkiego, zabawowego zycia jest powazne, często uzaleznione życie od innych ludzi? ( pieniądze, inne uzaleznienia, zobowiązania)?
Myslicie, że to o czym oni mówią to iluzja?
Ja cieszę się, że wysżłam z tego kręgu już dawno. Ale jest mi cięzko, bo nikt mi nic nie załatwia. Większość rzeczy (90%) w moim życiu osiągnęłam sama. Nigdy nie byłam od nikogo biznesowo czy personalnie zależna. Boję się tego. Boję się, jakiegoś fatum , że jakiś smród będzie się za mną ciągnął .
CO o tym sądzicie?
Mam wrażenie, ze całe ich życie, praca, znajomosci to iluzja, podkolorowanie- a w rzeczywistości sami są bardziej zestresowani niż ja.