Mój związek chyli sie ku upadkowi, ale zaczęłam sie zastanawiać czy mężczyzna którego kocham, nie ma problemów...może powinnam mu pomóc, moze zamiast poddawać się walczyć, moze czego snie rozumiem
Postaram sie po krótce o nim opowiedzieć. Miał nieciekawe dzieciństwo, trudny ojciec, wreszcie został tylko z mamą. Jest dorosły i mieszka z nia, utrzymuje ja ale z racji wykonywanego zawodu który zmusza go do ciagłych wyjazdow nic w tym dziwnego, wiecej go nie ma w domu niz jest wiec nie było sensu aby wynjmowałmieszkanie sam,do tej pory rozumiem, ale im dalej ta relacja jest bardzeij pogmatwana. Ma silny zwiazek z matka i choć niejest typowym maminsynkiem niedorajdą to cos z tego maminsynka ma. Denerwuje sie na nia na kazdym kroku, kłoci sie z nia,, mói ze go meczy, nie moze z nia mieszkać, a biega z nią ciagle, wszedzie ja z soba zabiera, jedzi z nia na wycieczki, do sklepu, zabiera do znajomych, brakowało jeszcze zeby do mnie przyjedzł z nia. Byłam z tym człowiekiem szesc lat i przygladałam sie temu z boku, ale wydawąło mi sie ze przesadzam, ze normalka, ze dobrz ze szanuje matkę, znaczy ze mnie tez bedzie. Nic bardzej mylnego, tu zaczyna sie mój zwiazek z nim, rozstawalismy sie dwa razy juz, za kadym razem mała kłotnia przeradzała sie do roli wojny i skruszonych kopii, wczesniej to ja byłam ta która wyciagała rece do pojednania i czekała, potem on niby przepraszał ... w tych kłtniach jak i w tej aktualnej wazne jest to ze on potrafi zmeinic sie z dnia na dzien, z godziny na godzine, wszytko jest ok, a za chwile zmiana o 180 stopni i juz nie jestesmy razem, dlaczego? poprzednio powiedzł mi ze przytyłam i juz mnie nie chce, choc wieczór wczesneij zapewniał ze kocha i własnie kupuje auto dla nas, takie drobnostki ale pokazuja te zmiane. Tym razem to wogole nei wiem, pokłocilismy sie co prawda o to ze nagle zmienił zdanie codo wspolnego zamieszkania, bez powodu stwierdził ze ceny mieszkan za wysokie, pomomo ze nzał tutejszy tryek bo sam szukał ogłoszen i mi je podsyłał, zarzuciłąm mu wtedy ze dzieckiem jest oi zadnej decyzji niepotraf ipodjac, ale pojednalismy sie troche, odłozyłam trudna rozmowe do czasu jego powrotu, odzywął sie codiznnie sam. Kiedy nei odezwał sie jeden dzien to ja sie do neigo odezwałam, na co on na mnei naskoczył, czemu wogole ja sie odzywałm, czemu mu dupe zawracam itd i juz koniec, zero kontaktu. Ponownie odezwałam sie kiedy zmarł młody tata mojej kolezanki po dwóch tygodniach bo poczułam ze musze powiedziec wszytkich których kocham ze ich kocham bo nie wiem co sie stanie nastepnego dnia, znowu na mnie naskoczył. Nie napsał mi nawet zyczen na urodziny. O co tu chodzi wogole, jakby miał jakies rozdwojenie jazni, bo najpierw mnie beszta nastepnego dnia wysyła mi jakies filmiki na mesnegerze ( no chyba ze ona miałay mnie upokorzyc) Szesc lat przezyłam z tym czlowiekiem, ciezko mi zniego zerezygnowac bo czuje ze ja to on a on to ja, zbyt jest mi bliski, ale po pierwsze nei wiem czy wina jest moja czy jego, jak wogole walczyc o te miłosc jak to wszytko poukłądać, co zrobic. czy da sie zyc z takim człowiekiem?