Czy to zaburzenie - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Czy to zaburzenie

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 14 ]

Temat: Czy to zaburzenie

Mój związek chyli sie ku upadkowi, ale zaczęłam sie zastanawiać czy mężczyzna którego kocham, nie ma problemów...może powinnam mu pomóc, moze zamiast poddawać się walczyć, moze czego snie rozumiem

Postaram sie po krótce o  nim opowiedzieć. Miał nieciekawe dzieciństwo, trudny ojciec, wreszcie został tylko z mamą. Jest dorosły i mieszka z nia, utrzymuje ja ale z racji wykonywanego zawodu który zmusza go do ciagłych wyjazdow nic w tym dziwnego, wiecej go nie ma w domu niz jest wiec nie było sensu aby wynjmowałmieszkanie sam,do tej pory rozumiem, ale im dalej ta relacja jest bardzeij pogmatwana. Ma silny zwiazek z matka i choć niejest typowym maminsynkiem niedorajdą to cos z tego maminsynka ma. Denerwuje sie na nia na kazdym kroku, kłoci sie z nia,, mói ze go meczy, nie moze z nia mieszkać, a biega z nią ciagle, wszedzie ja z soba zabiera, jedzi z nia na wycieczki, do sklepu, zabiera do znajomych, brakowało jeszcze zeby do mnie  przyjedzł z nia. Byłam z tym człowiekiem szesc lat i przygladałam sie temu z boku, ale wydawąło mi sie ze przesadzam, ze normalka, ze dobrz  ze szanuje matkę, znaczy ze mnie tez bedzie. Nic bardzej mylnego, tu zaczyna sie mój zwiazek z nim, rozstawalismy sie dwa razy juz, za kadym razem mała kłotnia przeradzała sie do roli wojny i skruszonych kopii, wczesniej to ja byłam ta która wyciagała rece do pojednania i czekała, potem on niby przepraszał ... w tych kłtniach jak  i w tej aktualnej wazne jest to ze on potrafi zmeinic sie z dnia na dzien, z godziny na godzine, wszytko jest ok, a za chwile zmiana o 180 stopni i juz nie jestesmy razem, dlaczego? poprzednio powiedzł mi ze przytyłam i juz mnie nie chce, choc wieczór wczesneij zapewniał ze kocha  i własnie kupuje auto dla nas, takie drobnostki ale pokazuja te zmiane. Tym razem to wogole nei wiem, pokłocilismy sie co prawda o to ze nagle zmienił zdanie codo wspolnego zamieszkania, bez powodu stwierdził ze ceny mieszkan za wysokie, pomomo ze nzał tutejszy tryek bo sam szukał ogłoszen i mi je podsyłał, zarzuciłąm mu wtedy ze dzieckiem jest oi zadnej decyzji niepotraf ipodjac, ale pojednalismy sie troche, odłozyłam trudna rozmowe do czasu jego powrotu, odzywął sie codiznnie sam. Kiedy nei odezwał sie jeden dzien to ja sie do neigo odezwałam, na co on na mnei naskoczył, czemu wogole ja sie odzywałm, czemu mu dupe zawracam itd i juz koniec, zero kontaktu. Ponownie odezwałam sie kiedy zmarł młody tata mojej kolezanki po dwóch tygodniach bo poczułam ze musze powiedziec wszytkich których kocham ze ich kocham bo nie wiem co sie stanie nastepnego dnia, znowu na mnie naskoczył. Nie napsał mi nawet zyczen na urodziny. O co tu chodzi wogole, jakby miał jakies rozdwojenie jazni, bo najpierw mnie beszta nastepnego dnia wysyła mi jakies filmiki na mesnegerze ( no chyba ze ona miałay mnie upokorzyc) Szesc lat przezyłam z tym czlowiekiem, ciezko mi zniego zerezygnowac bo czuje ze ja to on a on to ja, zbyt jest mi bliski, ale po pierwsze nei wiem czy wina jest moja czy jego, jak wogole walczyc o te miłosc jak to wszytko poukłądać, co zrobic. czy da sie zyc z takim człowiekiem?

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Czy to zaburzenie

Jeśli te zachowania zaczęły się nagle, to pierwsze, co by mi przyszło do głowy, to zrobienie mu wszystkich badań, morfologia, mocz, hormony etc etc. Może coś się dzieje złego ze zdrowiem.

Jeśli nie, rozważyłabym wizytę u psychiatry.
Na jego miejscu, oczywiście. Ale możliwe, że on nic złego w swoim zachowaniu nie widzi. Może pogadaj z jego matką?

3

Odp: Czy to zaburzenie
Cyngli napisał/a:

Jeśli te zachowania zaczęły się nagle, to pierwsze, co by mi przyszło do głowy, to zrobienie mu wszystkich badań, morfologia, mocz, hormony etc etc. Może coś się dzieje złego ze zdrowiem.

Jeśli nie, rozważyłabym wizytę u psychiatry.
Na jego miejscu, oczywiście. Ale możliwe, że on nic złego w swoim zachowaniu nie widzi. Może pogadaj z jego matką?

On jest marynarzem, więc musi systematycznie wykonywać wszystkie badania, bez tego nie zamustrują go na kolejny rejs. Nie sądzę też, że z własnej, nieprzymuszonej woli zechce wybrać się do psychiatry.
poganka30 przeczytałam Twoje poprzednie posty, wydaje się, że nic między Wami nie zmienia się na lepsze. Zapętliłaś się w związku, który, niestety nie rokuje dobrze na przyszłość. Przeszłość i terażniejszość także przynoszą Ci wiele bólu. On nie chce zamieszkać z Tobą, nie chce formalizować związku, jego związek z matką, którą ma zresztą na utrzymaniu, jest delikatnie mówiąc, toksyczny, jego stosunek do Ciebie nosi znamiona przemocy psychicznej - uzależniłaś się od niego.
Naprawdę wierzysz, że on się zmieni? Może zacznij od zmian w sobie, skorzystaj z terapii, która uwolni Cię od niszczącego Cię uczucie do niego.
Moim zdaniem, tracisz czas.

4

Odp: Czy to zaburzenie

Tak jest badany regularnie,i nie nie pójdzie do psychologa...Ja  po ostatnim rozstaniu niestety trafiłam do psychiatry, i te wizyty plus farmakologia mi pomogły... wtedy. Teraz tez myślę o terapii i najpewniej skorzytam, tym  razem jednak wyglada to inaczej... Ja nie wierze ze sie zmieni, ale nie iwem jak poradzić sobiebez niego. tak jeste, uzależniona, mam wrazenie ze to ona stanowił o mojej wartosci, mam wrazenie że ta sytuacja to troche jak syndrom sztokholmski. Czuje sie jak ostatnia niedorajda i boje sie przyszłosci, samotnosci i tesknoty... dlatego potrzebna mi terapia, ale to wspaniały człowiek, oprócz jego schiz było tez sporo dobrego czasu razem spedzonego, jakma z tego zrezygnowac. Nie wiem jak wyrwac go z relacji z mama, bo róznież moim zdaniem jst toksyczna, wydaje mis ie ze on boi sie ja zostawic, albo cos chce jej zaw szelka cene wynagrodzic, odgradza siebie ia ja od swiata, i ciagle chce pokazac jacy sa oboje idealni.
Mysle ze chciałby mna kierowac i dopoki mu pozwalałam był spokój,ale ja wiem ze tak sie nei da zyc, nie moge zyc pod dyktando jego a z czase m moze i jego matki
Tylko wiem że go kocham, i nie moge uwierzyć ze moze zrezygnowac ze mnie dla takiej chyba troche autonomii, wygodnego zycia które sobie wypracował, wrescie po latach ciezkiej pracy, czasami mysle tez ze on boi sie brac na sebie odpowiedzalnosc za mnie. Taki twardy człowiem ale chwilami mysle ze boi sie bardziej niz ja

5

Odp: Czy to zaburzenie

Problem z tym facetem jest taki, że aby doświadczyć momentów, w których jest najlepszy, musisz też odczuć chwile gdy jest najgorszy. Można powiedzieć, że za te najlepsze momenty płacisz właśnie taka cenę.
Sama sobie musisz odpowiedzieć, czy jest to tego warte.
To prosty bilans. Czy miłe chwile rekompensują Ci ten rollercoaster?
Odpowiedź jest w Tobie, a nie tu na forum.

Moja prywatna opinia: facet jako marynarz może mieć predyspozycje do lęku przed bliskością. Może się zbliżać i oddalać i to się nigdy nie skończy. Nie oceniam go tylko po zawodzie.
W tym wypadku wygląda on na kogoś, kto nie potrafi wytrwać konsekwentnie w pozytywnych emocjach. Szuka pretekstow i odbicia od Ciebie aby móc się oddalić. A potem wraca.
Zawód który wykonuje ułatwia mu to, może nie tylko oddalać się emocjonalnie ale i fizycznie.

Przemyśl to.

6

Odp: Czy to zaburzenie

Pan marynarz chyba nie za bardzo ma ochotę na stabilizację zyciowa. Może nie jest na to gotowy i dlatego ucieka od Ciebie bo wie ze Ty tego chcesz.  Boi sie problemów zycia codzinennego, moze jest niedojrzały emocjonalnie i jak przyszły powazne rozmowy to uciekl

7 Ostatnio edytowany przez Jovanna (2018-05-28 12:07:21)

Odp: Czy to zaburzenie

Byłam w podobnej sytuacji przez 6 lat :-)
Uważam, że tak jest to zaburzenie. Ale nie takie, z którym mogłabyś mu pomoc. Jedni dążą do zgody, a inni szukają dramy i czerpią chorą satysfakcje zagłębiając się w swoich problemach i urazach do złego świta. Porownanie może nie trafne, ale moim zdaniem taka niestabilność emocjonalna jest podobna do sadyzmu - nie oduczysz sadysty czerpania przyjemności ze swojego odchyłu. Moj ex tłumaczył mi to tak, że wszystko jest dobrze i nagle dopadają go pesymistyczne myśli, przypominają się urazy, jakieś nasze kłotnie, które bardzo zabolały jego ego (a bolało go ego nawet kiedy byłam miła i opiekuńcza). Przez takie rzeczy on dostawał blokady. Jest zimny. Kocha, ale jest chłodny. Moim zdaniem to nic nie warte tłumaczenie. Będąc z nim w zwiazku do glowy mi nie przyszlo, ze to wszystko bylo dokladnie przemyslane. Jestem ladna, zaczepiaja mnie faceci - wiec nalezy obnizyc moje poczucie wartosci: "jestes brzydka, gruba, zle sie ubierasz, kiedys bylas bardziej seksi". Probowal trzymac mnie w ciaglym poczuciu winy, tak aby to on byl "losem na loterii, ktory wygralam". Potrzebowal tez bardzo duzo mojej uwagi. Wymyslal problemy, ktore w danym momencid nie byly faktycznie problemem np. Umierala mi babcia, nie mialam dla niego czasu, gdy sie widzielismy plakal i histeryzowal ze jego dziadkowie sa starzy i niedlugo umra. Jego dziadkowie sa mlodzi i do dzisiaj czuja sie dobrze. Potrzebowalam albo wsparcia, albo swietego spokoju. Ale on walczyl o uwage. Egoistycznie. Zalezalo mu, by byc tym najbiedniejszym. W klotniach czesto wmawial mi moja wine. Dostrzeglam to po czasie, ze specjalnie obkreca kota ogonem. Przy rozstaniu dowiedzialam sie, ze robil to z premedytacja. Czul sie winny, wiec nie chcial byc jeszcze bardziej winny w moich oczach. (Tak mi powiedzial na koniec, czyli dla niego bylo wazne to kto jest winny, a nie to, by sie pogodzic i zyc se soba dobrze i szczerze).Jak to pisze to uswiadamiam sobie jaki to byl pokrecony, toksyczny czlowiek :-) uwazaj na takie rzeczy. Nie idealizuj go. Nie wmawiaj swojej winy. Nie jestes sama w zwiazku. On tez na niego pracuje. Tez bierze odpowiedzialnosc. Nie dba o twoje nerwy i klimat w zwiazku jak nalezy. Nie pptrafi sie godzic. Dazy do klotni i problemow. Tego by czuc sie poszkodowany. Wrecz czynnie pracuje na to, by zwiazek sie rozpadl. Moj ex te same problemy przeniosl na inne zwiazki. Az mi szkoda tych dziewczyn, bo robi im to samo co mi. Zadbaj o siebie, bo on tego nie zrobi. Znajdz osobe, ktora bedzie szukac zgody i dobrej relacji z Toba. Ja sobie zrobilam tylko krzywde bedac z nim. Zszargalam sobie nerwy. Wlozylam za duzo wysilku. Wzielam na siebie zbyt duzo odpowiedzialnosci. A tą możemy wziąć tylko za siebie. Nigdy za drugiego człowieka. Lepiej uczyc sie na czyichs bledach, niz wlasnych. Badz silna. Kochaj siebie sama. Bo twoj facet ciebie nie kocha. Najbardziej na swiecie ubostwia siebie. Pozniej mamusie. A na szarym koncu ciebie, bo wygodnie z kims byc. To tylko chlodna kalkulacja.

8

Odp: Czy to zaburzenie

To taki stanowczy i dorosły człowiek...- przynajmniej taki obraz siebie chce stworzyć i ja w to uwierzyłam, w takim człwoieku sie zakochałam,  odpowiedzialnym, zdecydowanym ale tez kochajacym i zyczliwym,jednak w tej chwili wiem ze cos tu jest nie tak, ze jego odpowiedzialność za mnie i dorosłość kończą sei na deklaracjach tylko, ze nic nie rudszamy sie do przodu oprócz rozmów, zapewnien i obietnic, i juz nie wiem nawet kogo to wina, moze moje, bo nie da sie mnie kochac na tyle żeby skoczyc ze mna na głęboka wode, albo dlatego ze za duzo oczekuję, zbyt wiele wymagam. Wydawało mi sie ze po tylu latach podjecie konkretnych decyzji nie powinno byc problemem, wiecej w takim wieku bo ja mam juz 32 lata on za kilak miesiecy bedzie miał 36.

Nie moge sie opedzic od uczucia ze to moja wina, zawsze mnie w takie wpedzał, zawsze sie obrazał i postepował w tych kłotniach tak jakbym to ja była winna, a ja skołowana, bo tak dobitnie to pokazywał, nie wiedzialm juz wreszcie kto zawinił.

Mam też wrazenie ze zawsze cos było nie tak, a to za gruba - to schudłam, a to włosy nie te, to zmieniłam, a to glupia decyzja to podjełam taka jaka on chciał, robiłam dla niegow szytko, i całe swoje zycie planowąam pod niego, gorzko teraz za to płace. Czuje jakby on zabrał mi zycie, najlepsze lata mineły, a serce zajete i okaleczone i nie da sie go ponownie wypełnic, bo nawet gdybym bardzo sie starała, cos tam bedzie uciekac jak z przebitej opony.

Czytam tu wiele watków, wszytkie historie sa podobne a jednak zawsze ma sie wtrazenie ze moja jest ta jedyna i ze mojego serca nie da sie wyleczyc.
Nie mma szklanej kuli, ale czuje co bedzie, bede o nim myslec choc wcale nie bede tego chciała, nie bede szukac nikogo innego a przeciez zaden królewicz nie zapuka mi do drzwi> nigdy nie miałam powodzenia, choc ludzie móia ze jestem ładna, byc moze nie mam tego czegos. Generalnie BOJE SIE, ze to juz zawsze bedzie tak bolec.
Widze w sobie z miane, poprzednio ciagle płakałam, teraz czasmi potrafie przeopłakać cały dizen, ale głownie to czuje straszna pustke i rezygnację, to chyba gorsze od rozpaczy, bo w rozpaczy człowiek sie wypłakał i poszedł zspac ze zmeczenia, tutaj nie ma ukojenia od tych mysli, ten człowiek ciegle siedz mi w głowie i pewnosc ze nie umiem bez niego zyc..
Korzystam z kazdej zaczytanej w necie rady, chodzena siłkownie na basen, na rower, do kina,  sotykam sie z e znajomymi, na siłe to wszytko, ale cigle sie mecze w głowie mam tylko to zeby pojsc połozyc sie i patrzec  w sufit, ze niemam siły i jestem zmeczona
Stałam sie wrakiem człowieka, nie prosze go o powrót i tez sama nei wim co bym zrobiłą gdyby chcial sie godzic, ale tez nie umiem bez niego zyc
Czy to wszytko mozliwe?

9 Ostatnio edytowany przez Jovanna (2018-05-29 10:36:14)

Odp: Czy to zaburzenie
poganka30 napisał/a:

To taki stanowczy i dorosły człowiek...- przynajmniej taki obraz siebie chce stworzyć i ja w to uwierzyłam, w takim człwoieku sie zakochałam,  odpowiedzialnym, zdecydowanym ale tez kochajacym i zyczliwym,jednak w tej chwili wiem ze cos tu jest nie tak, ze jego odpowiedzialność za mnie i dorosłość kończą sei na deklaracjach tylko, ze nic nie rudszamy sie do przodu oprócz rozmów, zapewnien i obietnic, i juz nie wiem nawet kogo to wina, moze moje, bo nie da sie mnie kochac na tyle żeby skoczyc ze mna na głęboka wode, albo dlatego ze za duzo oczekuję, zbyt wiele wymagam. Wydawało mi sie ze po tylu latach podjecie konkretnych decyzji nie powinno byc problemem, wiecej w takim wieku bo ja mam juz 32 lata on za kilak miesiecy bedzie miał 36.

Nie moge sie opedzic od uczucia ze to moja wina, zawsze mnie w takie wpedzał, zawsze sie obrazał i postepował w tych kłotniach tak jakbym to ja była winna, a ja skołowana, bo tak dobitnie to pokazywał, nie wiedzialm juz wreszcie kto zawinił.

Mam też wrazenie ze zawsze cos było nie tak, a to za gruba - to schudłam, a to włosy nie te, to zmieniłam, a to glupia decyzja to podjełam taka jaka on chciał, robiłam dla niegow szytko, i całe swoje zycie planowąam pod niego, gorzko teraz za to płace. Czuje jakby on zabrał mi zycie, najlepsze lata mineły, a serce zajete i okaleczone i nie da sie go ponownie wypełnic, bo nawet gdybym bardzo sie starała, cos tam bedzie uciekac jak z przebitej opony.

Czytam tu wiele watków, wszytkie historie sa podobne a jednak zawsze ma sie wtrazenie ze moja jest ta jedyna i ze mojego serca nie da sie wyleczyc.
Nie mma szklanej kuli, ale czuje co bedzie, bede o nim myslec choc wcale nie bede tego chciała, nie bede szukac nikogo innego a przeciez zaden królewicz nie zapuka mi do drzwi> nigdy nie miałam powodzenia, choc ludzie móia ze jestem ładna, byc moze nie mam tego czegos. Generalnie BOJE SIE, ze to juz zawsze bedzie tak bolec.
Widze w sobie z miane, poprzednio ciagle płakałam, teraz czasmi potrafie przeopłakać cały dizen, ale głownie to czuje straszna pustke i rezygnację, to chyba gorsze od rozpaczy, bo w rozpaczy człowiek sie wypłakał i poszedł zspac ze zmeczenia, tutaj nie ma ukojenia od tych mysli, ten człowiek ciegle siedz mi w głowie i pewnosc ze nie umiem bez niego zyc..
Korzystam z kazdej zaczytanej w necie rady, chodzena siłkownie na basen, na rower, do kina,  sotykam sie z e znajomymi, na siłe to wszytko, ale cigle sie mecze w głowie mam tylko to zeby pojsc połozyc sie i patrzec  w sufit, ze niemam siły i jestem zmeczona
Stałam sie wrakiem człowieka, nie prosze go o powrót i tez sama nei wim co bym zrobiłą gdyby chcial sie godzic, ale tez nie umiem bez niego zyc
Czy to wszytko mozliwe?

O matko! Ale on Cie za przeproszeniem upupił. To jest dokładnie to, o czym pisałam. Zniszczył Twoja pewność siebie krok po kroku. Pozwoliłaś pozbawić się podstawowych praw człowieka, nawet takich jak samodzielne decydowanie o sobie. Boisz sie żyć sama, tak cie uzależnił. Twój podstawowy błąd jest taki, że zatraciłaś siebie. Zrezygnowałaś z własnego zdania, żeby Pan był zadowolony. Pomyśl. Sama wolisz zdecydowanych facetów. Uważasz, że robiąc jak on chce zyskujesz pociagajacy charakter? Nie rob z siebie mimozy. Faceci lubia, gdy kobiety czasem stawiaja na swoim. A przede wszystkim z wlasnym zdaniem. Na takie osoby mozna liczyc, ze w razie co przejma stery. Nawet silni ludzie lubia widziec w swoim partnerze wsparcie. Czuc ze w razie gdyby sie posypali jest obok nich silna osoba, ktora to posklada. Tak czy siak on cie urabial krok po kroku. A ty na to pozwolilas. Dostalas tyle postow, sama piszesz co on robi i jak sie zachowuje. Widzisz przeciez jak jest. Dlaczego wciaz bierzesz odpowiedzialnosc za to co on robi? Widzisz, ze cie urabia, a wciaz w to brniesz. Az tak czujesz sie bezwartosciowa? Wygralas los na loterii co? xD o tym tez pisalam. Wez sie w garsc i przestan uzalac. Obwiniasz sie o rzeczy, na ktore nie masz wplywu - zamiast zajac sie soba. Jezeli cale Twoje szczescie jest uzaleznione od tego czlowieka, nie potrafisz samodzielnie funkcjonowac, bycie z nim jest cala Twoja wartoscia to wspolczuje. Nie rozumiem dlaczego dla Ciebie jego zdanie jest wiecej warte, niż Twoje wlasne. Na Twoim miejscu zamiast siedziec i plakac lub rozmyslac o nim (czyli dalej brnac w to uzaleznienie myslenia o nim) pracowalabym nad pewnoscia siebie. Nawet u psychologa. Sa kumaci wiedzieliby jak Ci pomoc. Tak sie zezlilam, ze najchetniej bym ci kopa zapalila big_smile za takie myslenie! Sama stawiasz sie w roli przegranej w zwiazku. To jak Twoj facet ma cie w nim widziec? Jako dobra partie? Nie wydaje mi sie. Wiec podsumowujac - najpierw napraw siebie, pozniej swoje 50% zwiazku. Jesli on nie zadba o drugie 50% odejdz. Szanuj sie. Bo kurcze jestes czlowiekiem. I to Ci sie nalezy. Zeby Twoje zdanie tez bylo szanowane. I masz do niego prawo. Jesli sama sie nie szanujesz to tak mozna Cie traktowac. Nie stawiasz wymagan. On nie musi sie dla ciebie starac, bo wystarczy ze jest. Wystarczy, ze pusci focha, wiec caly czas on jest gora. Jest Ciebie pewny, bo widzi ze bez niego nie potrafisz zyc. Nie dajesz mu motywacji, zeby o Ciebie walczyl. Bo sama o siebie nie walczysz. On nie zawsze ma racje. Zrozum. I przestan tak  go analizowac, bo sama sie sypiesz i zatracasz osobowosc. A on nie skrzynka zlota. Jest takim samym czlowiekiem jak Ty. Jesli sama go staeiasz na piedestale, a siebie nisko to i on sam bedzie sie czul jak bozyszcze tlumu i zastanawial, dlaczego z Toba jest.

10 Ostatnio edytowany przez josz (2018-05-29 14:02:31)

Odp: Czy to zaburzenie

poganka30, jak wilele zakochanych i niestety zaślepionych osób, popełniłaś sporo błędów, w efekcie czego jesteś nieszczęśliwa i masz poczucie zmarnowanego czasu.
To nie "w tej chwili " uświdomiłaś sobie, że "coś jest nie tak", wiesz to od dawna.

poganka30 napisał/a:

To taki stanowczy i dorosły człowiek...- przynajmniej taki obraz siebie chce stworzyć i ja w to uwierzyłam, w takim człwoieku sie zakochałam,  odpowiedzialnym, zdecydowanym ale tez kochajacym i zyczliwym,jednak w tej chwili wiem ze cos tu jest nie tak, ze jego odpowiedzialność za mnie i dorosłość kończą sei na deklaracjach tylko, ze nic nie rudszamy sie do przodu oprócz rozmów, zapewnien i obietnic, i juz nie wiem nawet kogo to wina, moze moje, bo nie da sie mnie kochac na tyle żeby skoczyc ze mna na głęboka wode, albo dlatego ze za duzo oczekuję, zbyt wiele wymagam. Wydawało mi sie ze po tylu latach podjecie konkretnych decyzji nie powinno byc problemem, wiecej w takim wieku bo ja mam juz 32 lata on za kilak miesiecy bedzie miał 36.

Nie moge sie opedzic od uczucia ze to moja wina, zawsze mnie w takie wpedzał, zawsze sie obrazał i postepował w tych kłotniach tak jakbym to ja była winna, a ja skołowana, bo tak dobitnie to pokazywał, nie wiedzialm juz wreszcie kto zawinił.

Mam też wrazenie ze zawsze cos było nie tak, a to za gruba - to schudłam, a to włosy nie te, to zmieniłam, a to glupia decyzja to podjełam taka jaka on chciał, robiłam dla niegow szytko, i całe swoje zycie planowąam pod niego, gorzko teraz za to płace. Czuje jakby on zabrał mi zycie, najlepsze lata mineły, a serce zajete i okaleczone i nie da sie go ponownie wypełnic, bo nawet gdybym bardzo sie starała, cos tam bedzie uciekac jak z przebitej opony.

Od początku przymykałaś oko i nie chciałaś uświadomić sobie faktu, że po prostu mu nie pasujesz. Stąd ta ciągła jego krytyka i próby zmieniania Cię w kogoś, kim nie jesteś.
Tkwisz w przechodzonym związku, gdzie ewentualne plany na przyszłe, wspólne życie (o ile takie były) pozostały tylko niespełnionymi obietnicami. Godziłaś się na jego odrzucanie Cie, obrażanie się, wpędzanie w poczucie winy, tak nie zachowuje się człowiek, który kocha, a zwłaszcza marynarz, który długi czas przebywa w rozłące z najbliższymi.
Kochasz wyobrażenie o nim, a rzeczywistość bardzo odstaje od tego wyobrażenia. W każdym związku sa piękne chwile i te mniej piękne, ale jak napisała Ci Jovanna, wszystko zależy od jakości i równowagi.
Przed Tobą decyzja, czy nadal będziesz się oszukiwać, czekać  i walczyć o człowieka, któremu na Tobie nie zależy, czy pójdziesz w swoja stronę, wyleczysz się z uczucia do niego i zawalczysz o swoje szczęście, byc może z kimś innym.

11 Ostatnio edytowany przez Jovanna (2018-05-29 20:01:38)

Odp: Czy to zaburzenie
poganka30 napisał/a:


Nie mma szklanej kuli, ale czuje co bedzie, bede o nim myslec choc wcale nie bede tego chciała, nie bede szukac nikogo innego a przeciez zaden królewicz nie zapuka mi do drzwi>

Tu jest problem:> Ona nie jest jeszcze gotowa, by odejść. Jest zbyt słaba.  Musi zmarnować jeszcze więcej swoich lat, stać się wrakiem człowieka lub czekać, aż on sam odejdzie zanim kobieta zrozumie, że facet jej nie kocha i sama musi o siebie zadbać. Serdecznie namawiam na psychologa. Tylko nie po to, byś opowiadała mu w jakim toksycznym związku jesteś i jak bardzo chcesz w nim tkwić. Pogadaj z psychologiem o zaniżonym poczuciu wartości. Nad tym powinnaś pracować (nad sobą). Szukać tej siły, by odejść, znać swoją wartość i stać się niezależna emocjonalnie.

12

Odp: Czy to zaburzenie
Jovanna napisał/a:

Jestem ladna, zaczepiaja mnie faceci - wiec nalezy obnizyc moje poczucie wartosci /.../Probowal trzymac mnie w ciaglym poczuciu winy, tak aby to on byl "losem na loterii, ktory wygralam".

Przecież to był manipulant, który z zimna krwią Cię niszczył. Ciężki temat, współczuję, a swoją droga czy on został kiedykolwiek skonsultowany ze specjalistą, jakie to mogło być zaburzenie? I czy to było zaburzenie czy niedojrzałość i/lub zwykły egoizm?

13

Odp: Czy to zaburzenie

Przez ostatni czas starałam sie wywalić z mysli wszytko z nim, nie zamykać ani nie ciagnąc tej sytuacji, po prostu nie pamiętać.. To była jakaś gonitwa czynności codziennych i odpychania od siebie myśli o nim, nie pomogło..
Tak upupił mnie chyba, choc ciezko sie do tego przynać, moze dlatego ze nie mam juz dwudziestu kilku lat tylko trzydzieści kilka, może dlatego ze przeżyłam z nim kawał zycia, właściwie te lata które powinnam naturalnie przeznaczyc na tworzenie i zawiazywanie rodziny, tak jak wiekszosc ludzi w moim wieku, mzoe dlatego ciezko mi sie z tym pogodzić i zrouzmieć...


Sytuacja nadal jest niewyjasniona nieobgadana niezmaknieta, bo nie uznał za stosowne żeby sie spotkac i porozmawiac , po prostu przestał sie odzywać, oani ze mna ie zrywajac ani mne nie zostawiajać. Głowa mi od tego wszytkiego pęka...

Ja wszytko wiem wszytko widze , niby wiem co powinnam zrobić, co powinnam mysleć., ale serce mói swoje, iskad wiedzieć która droga jest odpowiednia/

14

Odp: Czy to zaburzenie
poganka30 napisał/a:

Przez ostatni czas starałam sie wywalić z mysli wszytko z nim, nie zamykać ani nie ciagnąc tej sytuacji, po prostu nie pamiętać.. To była jakaś gonitwa czynności codziennych i odpychania od siebie myśli o nim, nie pomogło..
Tak upupił mnie chyba, choc ciezko sie do tego przynać, moze dlatego ze nie mam juz dwudziestu kilku lat tylko trzydzieści kilka, może dlatego ze przeżyłam z nim kawał zycia, właściwie te lata które powinnam naturalnie przeznaczyc na tworzenie i zawiazywanie rodziny, tak jak wiekszosc ludzi w moim wieku, mzoe dlatego ciezko mi sie z tym pogodzić i zrouzmieć...


Sytuacja nadal jest niewyjasniona nieobgadana niezmaknieta, bo nie uznał za stosowne żeby sie spotkac i porozmawiac , po prostu przestał sie odzywać, oani ze mna ie zrywajac ani mne nie zostawiajać. Głowa mi od tego wszytkiego pęka...

Ja wszytko wiem wszytko widze , niby wiem co powinnam zrobić, co powinnam mysleć., ale serce mói swoje, iskad wiedzieć która droga jest odpowiednia/

Spokojnie, jeszcze się odezwie, wie że czekasz jak piesek pod drzwiami. Tresura działa, ty się zamartwiasz a on robi co mu się podoba.

Posty [ 14 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Czy to zaburzenie

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024