Odróżnijmy zaburzenie popędu u osoby, która kiedyś odczuwała ochotę na seks od osoby z niskim libido od osoby aseksualnej. Trzy różne sprawy. Pierwsza - idziesz i się leczysz, bo można coś z tym zrobić (jeśli chcesz). Druga rzecz - szukasz sposobu na zwiększenie libido (jeśli chcesz), a najlepiej szukasz osoby o podobnych potrzebach seksualnych. Trzecia - to nie jest choroba, szukasz kogoś, kto ma tak jak ty albo kogoś, kto ma potrzeby seksualne, ale umawiacie się, że te będzie zaspokajać gdzie indziej.
Aseksualność to kontinuum, więc podejście zero-jedynkowe jest nie na miejscu. Są osoby, które nie potrzebują seksu, ale go uprawiają, gdy są w związku, ale są też takie osoby aseksualne, które nienawidzą seksu. Są osoby aseksualne, które generalnie na seks nie mają ochoty, ale zdarza im się odczuwać pociąg fizyczny do osoby, z którą są w związku. Może się to zdarzać dowolnie często - od bardzo rzadko do bardzo często. Osoby nie odczuwające ochoty na seks nadal ten seks mogą uprawiać, ale niekoniecznie z tego samego powodu co osoby odczuwające pożądanie.
Aseksualność to nie choroba. Osoby aseksualne też tworzą związki. Tak, nie potrzebują do nich seksu, bliskość budują w inny dowolny sposób. To, że ktoś jest aseksualny, nie znaczy, że jest aromantyczny; tzw. Asy mają potrzeby bliskości, czułości, miłości, odczuwają zakochanie tak jak każdy inny człowiek, ale bez (albo z małym) komponentem pożądania seksualnego.