Witajcie,
Z reguly jestem osoba dosyc logiczna, tak wiec dla mnie jesli kobieta czy mezczyzna zadaje powyzsze pytanie - z reguly oznacza to, ze jemu/jej raczej nie zalezy (przynajmniej nie az tak).
Ale coz, jako, ze i mnie dopadla powyzsza refleksja - prosze o wasza pomoc - tak aby w razie czego mnie otrzezwic.
Spotykam sie z 15 lat starszym facetem od 6 miesiecy. Poznalismy sie w pracy. Zabiegal o mnie - wszyscy wiemy o co chodzi.
Moj problem polega na tym, ze nie czuje Jego uczucia. On jest typem ultra zorganizowanego, solidnego i ulozonego faceta - ja natomiast wrecz przeciwnie (ale to tak w pozytywnym sensie).
Kompletnie nie okazuje mi uczuc - 3 razy powiedzial, ze jestem dla niego wazna.
O tym, ze jestesmy razem dowiedzialam sie na spacerze z psem (po jakis 4 miesiacach) kiedy znajoma znajomej idac znami spytala sie czy jestesmy razem. Ja nie wiedzialam co powiedziec, ale On powiedzial tak. Umowmy sie, ze On liczy nas zwiazek od czasu naszej pierwszej nocy.
Kiedy sie spotykamy on szybciej konczy spotkania - gdyz chodzi wczesnie spac (czyt o 10.00 - rano wstaje do pracy plus ma problemy ze snem). Widzimy sie po pracy do max 9.30 wieczorem - wtedy mnie odwozi, bo jak mowi musi sie wyspac.
W naszej pracy nikt nie wie, ze jestesmy razem wiec przy wszystkich udajemy znajomych - poczatkowo nasza wspolna decyzja - potem juz nic nie mowilam na ten temat.
Seks jest naprawde cudowny - jedyne pole gdzie naprawde nie ma sie do czego przyczepic.
Chodzimy od czasu do czasu na randki- kino, obiady itp - tu tez ok, chodz ostatnio faktycznie duzo pracy.
Nie czuje sie najwazniejsza - tylko jak wpis w kalendarzu.
Rozmawialismy o tym, chcialam to skonczyc ale koniec koncow nic z tego nie wyszlo, bo nie mialam odwagi do konca mowic o wszystkich swoich obawach wzgledem nas.
Dzisiaj wyjechal na kilka dni za granice i spedzilismy mile wieczor w restauracji, a potem poszlismy do niego. Niby bylo fajnie ale peklam i sie poplakalam. Nie pytal dlaczego tylko mnie przytulil. Podejrzewam, ze wyszly ze mnie wszystkie skumulowane emocje....Kiedy sie zegnalismy w aucie powiedzial, ze milo spedzilismy wieczor, i 'buziaczki, zzdzwonimy sie' - myslalam, ze opadna mi rece. Myslalam, ze powie cos w stylu 'bede tesknic, kochanie' a tu prosze... W przyszla Srode wraca i powiedzial ze moglibysmy sie spotkac w Sobote i Niedziele - mieszka 5 min samochodem ode mnie...wiec watpie zeby to byl problem spotkac sie wczesniej.
Ok, to tak w skrocie. Staram sie opisac to wszystko w miare prosto bo nie chce sie rozkleic.
Powiedzcie mi prosze czy przesadzam? Czy nie mam prawa oczekiwac wiecej uczuc? Czuje sie jak mila dziewczyna do towarzystwa, ktora On lubi ale raczej nie jest w niej zakochany...
Z gory dziekuje za odpowiedz