W interakcjach z dziewczynami jestem nieporadny, pełen desperacji i zagubiony. Panicznie boję się kobiet. Im ładniejsza tym odczuwam większy strach.
Kiedy w pobliżu znajdzie się dziewczyna uderza mnie uczucie gorąca. Staję się nerwowy, spięty, a sytuacja w głowie przypomina sklepy za czasów komuny.
Największy niepokój odczuwam przy ładnych, zgrabnych i wysokich dziewczynach. A jeśli do tego mają obcisłe ubrania i mocny makeup, to uginają się mi nogi.
Nie potrafię zrozumieć swych uczuć. Z jednej strony pragnę miłości, romantyzmu i związku. Z drugiej chciałbym podobać się dziewczynom z wyglądu i kręcić z kilkoma.
Mimo 26 lat, nie byłem w żadnym związku. Zazdroszczę innym. Niekiedy wydaje mi się, że jestem dla dziewczyn niewidzialny i szans żadnych nie mam.
Widuję z dziewczynami mniej atrakcyjnych chłopaków ode mnie, lecz i tak nie wierzę, że któraś mogłaby mi dać szansę.
Na każdym kroku zauważam lepiej wyglądającą konkurencję i trudno mi uwierzyć że dziewczyna zdecyduje się na mnie.
Mam dni kiedy wręcz pałam nienawiścią do dziewczyn. Za to, że nie zwracają na mnie uwagi. Że nie są mną zainteresowane.
Przeglądając forum natknąłem się na rady, żeby być wesołym, sympatycznym i uśmiechniętym facetem. Aby podchodzić do dziewczyn z szacunkiem.
Tylko czy to coś da, jeśli mnie uznają za nieatrakcyjnego?
Nawet gdybym pozbył się ogarniającej złości, to i tak to nie zmieni postrzegania mnie przez dziewczyny.
Na koniec dodam, że ze starszymi kobietami rozmowa przychodzi mi łatwo. Wiele razy w sklepie, w pociągu itd nawiązałem rozmowę z kobietami.
Zawsze przyjemnie się rozmawiało i słyszałem pochlebne na swój temat opinie, że wygadany, przesympatyczny, inteligentny, rozsądny, wartościowy.
No i tak jakoś z kobietami w wieku 40 i więcej lat czuję się komfortowo. Jestem przez nie lubiany. A z tymi w moim wieku 18-30, to w ogóle mi nie idzie.
Proszę pomóżcie mi jakoś.