Wiem że nie powinienem tu pisać. To kobiece forum. Wpadłem na nie przypadkiem(Google) i od razu rzucił mi się w oczy wysoki poziom dyskusji, merytoryczny bez bluzgów, wyzwisk(brawo admin). Sporo racjonalnych rzeczowych argumentów również ze strony piszących tu mężczyzn(Gary, Harvey, Tom94).Dlatego pomyślałem że opiszę tu swoją historię bo żywcem nie mam komu się zwierzyć i wyrzucić z siebie tego co w sobie, swoim sercu noszę. Postaram się skracać na ile to możliwe. Przekroczyłem już 35 rok życia i zawsze byłem i będę już na zawsze sam. Z przyczyn ode mnie zupełnie niezależnych .Ale po kolei. Rodziców straciłem jak miałem 6 lat. Zostały po nich strzępy wspomnień i kilka biało-czarnych zdjęć. Nawet sobie nie wyobrażacie jakie spustoszenie powoduje takie życie od najmłodszych lat bez dwóch najważniejszych osób. Jak przestajesz używać dwóch najpiękniejszych słów na świecie „mama” i „tata”. Omal nie trafiłem do domu dziecka ale jednak dziadki zdecydowały się mnie wychować.Niestety w wieku dorastania stało się coś co zdeterminowało że będę sam już do końca mego życia. Pierwsza sprawa to trądzik(właściwie jego konsekwencje) z którym nijak nie dało się wygrać a który do reszty zniszczył moją samoocenę. Nic nie pomagało. Wiecznie coś wyskoczyło na brodzie, nosie, czole, policzkach. Walczyłem z tym gdzieś do 32 roku życia. Wtedy samo z siebie ustało(widocznie zmieniły się proporcje w hormonach tak mi się wydaje).Zostały mi po tej bezskutecznej walce szpecące blizny. Blizny które wpędziły mnie w kompleksy, nieśmiałość w stosunku do kobiet. Druga sprawa która mnie dotknęła to gdzieś pod koniec szkoły średniej (wcześniej było normalnie) zauważyłem że pocę się bardziej niż inni w gorące dni. W upalne to już zupełna katastrofa. W pakiecie z „syfkami” dostałem drugi prezent. Lato i bardzo ciepła wiosna są dla mnie koszmarem. Czoło, plecy, brzuch zalewają mi krople potu wielkości ziaren grochu .Problemem w takie dni jest dobór garderoby. Poszedłem do lekarza(endokrynolog) ale po zrobieniu badań(hormony) powiedział że nie widzi tu anomalii i powodu do interwencji farmakologicznej i że taka moja „uroda” i że muszę nauczyć się z tym żyć. Jego słowa to właściwie wyrok:” Będziesz sam do końca swego żywota”. Aby walczyć z tym problemem kupiłem przez net taki wihajster do jonoforezy:electroantyperspirant (dla ludzi z takim problemem). Oczywiście na mnie to nie działa(podobnie jak reklamowane tabletki), zupełnie jak w przypadku trądziku .Nastrzykiwanie całego ciała botoksem nie wchodzi raczej w grę poza tym jest krótkotrwałe i kosztowne. No więc żyję a raczej wegetuję w samotności. Nigdy nie byłem na randce, nigdy nie trzymałem kobiety za rękę, nie przytulałem, nigdy się nie całowałem. Okres młodości dla wielu najwspanialszy czas zbierania miłosnych doświadczeń to dla mnie pusty okres. Nawet na studniówce nie byłem, żadnym sylwestrze, nigdy na żadnej dyskotece czy klubie. Nie chciałem robić za tło dla innych normalnie wyglądających. Widziałem jak dziewczyny patrzą na innych, uśmiechają się , kokietują , zagadują. Ja zaś jestem dla nich jak na powietrze (trudno im się dziwić nie mam o to pretensji). Taniec z kobietą w ogóle nie wchodzi w grę. Gdyby któraś położyła rękę na moich plecach koszula przykleiła by mi się do pleców ,krople potu z mojego czoła zachlapały by jej sukienkę a ona z ohydą uciekła by z parkietu. Nigdy zatem żadnej nie próbowałem gdzieś zaprosić (jestem realistą) każda marzy o przebojowym przystojniaku który zawróci jej w głowie. Mam tego świadomość. Moja twarz dyskwalifikuje mnie u każdej kobiety. Lasery na likwidację blizn są kosztowne i nie dają 100% gwarancji. Aby przestać być prawiczkiem, aby poznać jak to jest być z kobietą, po przekroczeniu 35 lat wybrałem się do kurtyzany (wiem kobiety tu piszące mnie znienawidzą). Do tamtej pory seks znałem tylko z ekranu komputera bądź TV. W moim przypadku było to jedyne sensowne wyjście i żałuję że tak późno się na to zdecydowałem ale jakoś nie miałem odwagi. Pewnie dlatego że długotrwała samotność odcisnęła trwały ślad na mojej osobowości. A także dlatego że cały czas łudziłem się że może potliwość w gorące dni ustąpi. Nawet ta kurtyzana powiedziała że mam smutne oczy(oczywiście nie przyznałem się że jestem prawiczkiem) i dopytywała dlaczego u niej jestem. Ciężko jest bowiem żyć ze świadomością że miłość kobiety(jakikolwiek związek z nią) to coś co na pewno cię nie spotka .Żyję zatem nie zaznawszy nigdy czułości ze strony kobiety. Czuję się niepełnowartościowy , wybrakowany, jakieś dziwadło które nie wiadomo po co jest na tym świecie. Życie takie jeśli w ogóle można tak nazwać to trwanie na świecie nie ma w ogóle sensu, nic mnie nie cieszy już , nie ciekawi ani dobra książka ani film czy serial( dobrych jest teraz bez liku myślę o amerykańskich serialach) ani zwycięstwa ulubionej drużyny piłkarskiej czy żużlowej. Nie ma we mnie już żadnej radości. Nie wiem dlaczego Bóg pokarał mnie takimi przypadłościami(tą drugą dziwną , rzadką, nieuleczalną) jakby mało mu było zabrać mi rodziców. Kto nie kochał i nie był kochany jak by nie żył wcale. To miłość nadaje sens ludzkiemu istnieniu, daje energię i siłę aby z problemami wziąć się za bary. Widok zakochanych par miażdży mą duszę i serce rozrywa na kawałki. Ich czułości sprawiają mi ból i przypominają mi czego ja nigdy nie będę miał i czego nigdy nie doświadczę. Jak to jest „dostać skrzydeł” poczuć motyle w brzuchu, szybszego bicia serca na widok ukochanej osoby. Być dla kogoś ważnym, troszczyć się o nią. Tak bardzo bym chciał poczuć bicie drugiego serca które biło by dla mnie. Poczuć zapach jej perfum, balsamu do ciała. Znajdować jej włosy na swoich ubraniach, poczuć dotyk czułych delikatnych dłoni. Usłyszeć i samemu mówić te wszystkie słodkie słowa które szepcą do ucha zakochani. Chciałbym patrzeć w jej oczy, trzymać za rękę. Podziwiać jak się zalotnie uśmiecha, jak odgarnia włosy. Chciałbym aby to dla mnie się stroiła, dla mnie malowała oczy, usta. Dla mnie wybierała z szafy najładniejszą sukienkę dla mnie ubierała szpilki. Żeby to mnie wypatrywała przez okno swojego pokoju w dniu kiedy jesteśmy umówieni. Z moim wyglądem i „przypadłością” to wszystko odpada, wszelkie kontakty z kobietami z góry skazane są na niepowodzenie. Rozmyślam jak nadać jakikolwiek sens mojej egzystencji i niewiele przychodzi mi do głowy. Praca-dom-praca-dom codzienny kierat a weekendy……czas randek……..no cóż….pustka. Zresztą teraz już za późno dla mnie, pomijając blizny i pocenie się w gorące dni. Każda kobieta spieprzała by gdzie pieprz rośnie gdyby dowiedziała się że w moim wieku zero kontaktów/związków z płcią przeciwną. To jednak nie jest normalna sytuacja sam muszę przyznać .Jak można się związać z kimś kto nie ma żadnego obycia z kobietami, „nie umie” z nimi rozmawiać(w sensie innym niż zawodowy). Który boi się odrzucenia,(zresztą pewnego na 100%) więc nie podejmuje ryzyka zaproszenia gdziekolwiek. Moje „problemy” i samotność z nich wynikająca to samonakręcająca się spirala istne perpetum mobile. Beznadziejna otchłań pożerająca moje życie.To chyba wszystko, co chciałem napisać, wybaczcie długość moich przemyśleń.
Witaj
Współczuje ci straty rodziców w tak młodym wieku i rozumiem że było i jest ci z tego powodu ciężko, ja sam mam podobną sytuację mimo iż moi rodzice żyją ale istnieją tylko czysto teoretycznie bo w praktyce z każdym problemem i tak musiałem i muszę radzić sobie sam.
Dlatego też z powodu pewnych braków próbowałem znaleźć szczęście w relacjach z kobietami ale niestety nie wyszło a wiesz czemu?
Bo też miałem takie romantyczne wizje i myśli że miłość będzie trwać póki śmierć nie rozłączy jednakże zmartwię cię ale ludzie to nie są romantycy i zazwyczaj związki polegają na zasadzie czerpania wzajemnych korzyści, często to są korzyści materialne czy też czysto chemiczne vide motylki itp. które i tak po pewnym czasie zdychają więc sam wiesz pewnie co się potem stanie.
W naturze człowieka nie leży monogamia więc nie licz na miłość aż do grobowej deski, wszystko ma swój początek i ma swój koniec i im szybciej to sobie uświadomisz tym lepiej bo inaczej niepotrzebnie będziesz się katować psychicznie, jednym słowem życie to nie film romantyczny.
To tyle apropo relacji, jeśli to zignorujesz i mimo tego chcesz usilnie brnąć z nadzieja że może się mylę to doradzić ci mogę jedynie o zadbanie swojego statusu społecznego wówczas jakaś kobieta się znajdzie a ty znajdziesz namiastkę tego czego potrzebujesz.
W każdym razie powodzenia.
Troszeczkę idealizujesz związki, kobieta nie będzie się dla Ciebie stroić codziennie wtedy będzie nosiła dres
Co do tych laserów rozumiem, że nie dają 100% gwarancji ale co ci szkodzi spróbować? Może warto będzie wydać te pieniądze dla swojego psychicznego komfortu ?
Może jak częściowo zejdą poczujesz sie lepiej w swojej skórze ? Na rynku są też dostępne różne zabiegi, które pomagają likwidować pocenie .. może też warto popróbować.
zastanawiam się, czy przyszedłeś na forum, bo chcesz współczucia, czy raczej chcesz jednak popróbować i coś zrobić z tym czasem, który jeszcze do starości ci został? Nie pytam ze złośliwości, pytam serio - niektórzy tu przychodzą wyrazić żal i wtedy wkurzają się na rady, których nie chcą, a inni przychodzą po porady i wkurza ich rozczulanie się nad ich stanem.
Mam wrażenie, że chodzi ci o to pierwsze, bo w drugie nie wierzysz - nie wierzysz w żadne zmiany, więc rad - jakkolwiek celnych i rozsądnych - nie przyjmiesz.
Normalnie nie czytam wątków w tym dziale, ale znajoma dusza dała mi znać, że mnie wspomniałeś, więc przeczytałem twoją historię.
Powiem Ci jaki jest plan... ale Ty i tak w to nie uwierzysz.
Po pierwsze byłeś u prostytutki. Bardzo dobrze. Zrobiłeś dobry pierwszy krok. Ile razy byłeś? Musisz na to przeznaczyć dużo pieniędzy i iść wiele razy, do różnych dziewczyn. To Cię trochę odblokuje. Jak u którejś będzie dobrze, fajnie, miło, bez dystansu to chodź do niej wiele razy aż Ci się znudzi. Poczytaj Garsonierę, poczytaj co kobiety piszą.
Po drugie przeczytaj Grę Straussa, oglądnij film "jonny sopporno real man conference napisy pl".
W końcu poszukaj kobiety... to długa i ciężka praca. Szczerość i otwartość mogą być twoim atutem. Możesz wkleić cały ten swój pierwszy post w profil na Sympatii.
Jeśli chodzi o pocenie się albo blizny po trądziku -- na razie z tym nie walcz. Musisz z tym żyć. Możesz zadbać o swój styl, jak sam nie potrafisz to idź do kogoś kto potrafi -- w końcu pracujesz, nie masz rodziny na utrzymaniu, więc kasa jest. Gdybym miał dużo pieniędzy to w ciemno bym uderzał po pomoc do Szabelskiego.
Nie masz zespołu Downa, nie jesteś upośledzony, jesteś sprawny fizycznie. Możesz powalczyć o swoje szczęście.
Problem z takimi ludźmi jak Ty polega na tym, że oni nie znajdują rozwiązań, tylko problemy. Jeśli ktoś im daje rozwiązania, to oni oceniają te rozwiązania i wskazują na potencjalne nowe problemy. Dlatego nie warto takim ludziom pomagać. Pomaga się tym, którzy pomagają sobie sami.
W całej twojej historii widzę światełko w tunelu... bo trochę sobie pomagasz... poszedłeś do lekarza, poszedłeś do dziewczyny na seks, masz pracę, napisałeś ładnie tutaj na forum, szukasz ajkiegoś rozwiązania. Moja propozycja to droga na skróty. Możesz iść swoją drogą -- życzę Ci powodzenia.
GaryTy dalej swoja spiewke
i co autor cale zycie ma spedzic na prostytutkach?/szukaniu na portalach kobiety-cichodajki na seks za kase? nie tedy droga do szczescia, spelnienia...
i co autor cale zycie ma spedzic na prostytutkach?/szukaniu na portalach kobiety-cichodajki na seks za kase?
Ojej... naprawdę tak napisałem? Aby całe życie chodził na seks za pieniądze?
Masz straszliwie przeidealizowane wyobrażenie o związku, kobietach itd. Ja to znam, bo miałem podobnie. Też bardzo długo byłem sam. Jestem niski, więc choćby z tego powodu dla wielu kobiet byłem i pewnie dalej jestem "niewidzialny". Ale pompując tak niesamowicie swój "balon" fantazji robisz sobie sam krzywdę, bo podświadomie budujesz w głowie mur, który Cię coraz bardziej odgradza od Twoich pragnień. A jak ktoś tu napisał życie to nie film romantyczny. A zwłaszcza im człowiek jest starszy. Ślepo i bez opamiętania to się zakochują nastolatki, 20-latki. Człowiek po 30-ce już zaczyna kalkulować i im dalej z wiekiem, tym bardziej. To jest całkowicie naturalne.
Wcale nie jesteś jako facet spisany na straty. Twoje blizny na twarzy to tak naprawdę bzdet. Jeśli poza tym dbasz o sobie, nie "świecisz" np. dziurami w zębach, brakami w "klawiaturze", brudnymi, nieostrzyżonymi włosami, to wiele kobiet jest w stanie to zaakceptować. Ba, przecież są faceci, którzy z bliznami na twarzy zostali gwiazdami kina np. Tommy Lee Jones, czy Morgan Freemann. Więc to nie jest problem. Paradoksalnie u wielu kobiet pewna "brzydota" potrafi być seksowna Naprawdę.
Z potliwością możliwe, że jest jakiś problem, ale myślę, że tutaj też po prostu musisz się samodyscyplinować. Higiena przede wszystkim. Myślę, że sam pot to nie jest taki problem, a ważne jest, żeby po prostu nie śmierdzieć tym potem. No i musisz się jak najbardziej wyluzować, bo podejrzewam, że tutaj sporą pracę wykonują twoje nerwy, które powodują nadprodukcję potu w sytuacji stresowej jaką jest dla Ciebie np. przebywanie z kobietą, która Ci się podoba.
Myślę, że przydałaby Ci się też dobra psychoterapia i może nawet leczenie antydepresyjne, bo psychicznie zapadasz się jak w ruchomych piaskach. Bardzo potrzebna Ci jakaś stymulacja. Terapia połączona z farmakologią mogłaby być bardzo pomocna.
Nie jesteś absolutnie na straconej pozycji i bez szans na szczęście. Ale dla własnego dobra obniż trochę ten pułap fantazji
Myślę, że traktujesz kobiety jak nieziemskie istoty trochę. aby się z nimi oswoić, musisz ich wiele poznać na zwyczajnej, towarzyskiej stopie.
problemy które masz z fizycznością nie są aż tak nietypowe, możesz coś z nimi zrobić, ale nie warto się na nich skupiać. tak samo jak na tym, że nie byłeś w związku. pięknie opisałeś wizję kobiecości, taką stronę kobiety też mają, a co do włosów... odsyłam do komiksu Yehuda Adi Devira
10 2018-05-10 18:28:27 Ostatnio edytowany przez lilly25 (2018-05-10 18:29:22)
Autorze, z tą twarzą chodzi tylko o blizny po tradziku, czy rysy też?
Myślę że Cię rozumiem, bo mi też byłoby przykro/bardzo przykro gdybym nie mogła choć raz w życiu poznać jak to jest gdy komuś choć trochę na mnie zależy, ale warto pamiętać że ludzie którzy tego zaznali mogą (i zazwyczaj mają) mieć w życiu inne powody do cierpienia - ciężkie choroby, problemy z dziećmi, poniżanie przez innych, ciężka praca za marne pieniądze, brak zdolności etc., więc to nie tak że miłość pomiędzy mężczyzną a kobietą wszystko załatwia. Można będąc przez kogoś kochanym nosić na sercu kamień tak ciężki że fakt bycia darzonym uczuciem nic nie daje.
Każda kobieta spieprzała by gdzie pieprz rośnie gdyby dowiedziała się że w moim wieku zero kontaktów/związków z płcią przeciwną. To jednak nie jest normalna sytuacja sam muszę przyznać.
Na pewno nie każda, przykładowo mi byłoby to akurat całkowicie obojętne gdyby mężczyzna mi się podobał. Prawdą jest natomiast że pewnie wiele by to zraziło, więc musiałbyś mieć szczęście żeby natrafić na taką mniej konwencjonalną.
Jak można się związać z kimś kto nie ma żadnego obycia z kobietami, „nie umie” z nimi rozmawiać(w sensie innym niż zawodowy).
Z kobietą normalnie się rozmawia. Skoro piszesz tu z nami normalnie, to i z kobietą byś umiał, chyba że w obecności istoty płci żeńskiej pojawia się u Ciebie blokada.
Po co tu napisałem? Bo nie mam się komu zwierzyć. Poza tym dobrze jest na daną sytuację spojrzeć z boku zobaczyć ją oczami innych. Wiem że związki i kobiety to nie sam cud, miód, malina(tak może wynikać z tego co napisałem).Jestem dorosły i wiem że to także kłótnie, babskie dąsy, fochy, ciche dni, PMS itp. Mi to jednak nie grozi na pewno. Co do pocenia się nie ma ono podłoża stresowego czy psychicznego(nie drętwieje przy kobietach, mam je w pracy) tylko powoduje je u mnie wysoka temperatura. Śmierdzieć nie śmierdzę na szczęście. Tylko nienawidzę lata a upałów w szczególności wtedy ograniczam aktywność do minimum. W przeciwieństwie do większości ludzi którzy korzystają z życia i pięknej pogody. Wyobrażacie sobie związek z kimś takim jak ja? Nie pójdziemy tam bo… wiadomo. Nie zrobimy tego bo….itd. Żadna kobieta tego nie zaakceptuje. Potencjalna sytuacja z tańcem jest tego doskonałym opisem. Przecież kobiety uwielbiają tańczyć .Jest to wyraz tego że kobieta ci się podoba, pierwszy kontakt fizyczno-erotyczny. Gdyby taniec nie prowadził do intymnych kontaktów z kobietą mężczyźni by tego nie robili. Co do wizyt u kurtyzan. Byłem dotąd tylko raz. Nie telepałem się ze stresu jak „Żyd przy ścianie płaczu”, nie skończyłem w minutę. Kobieta była miła, fajnie się z nią gadało –po wszystkim. Było przyjemnie ale…..brakowało tego „czegoś”. Chyba tego że było to za pieniądze nie dlatego że ją kręcisz, że cię lubi. Wobec tego że związek mi nie grozi. Nie mam już złudzeń. Gary chyba ma racje i trzeba będzie chodzić częściej. Dobre i to. Na bezrybiu i rak ryba. Choć w życiu bym nie przypuszczał że skończę w ten sposób.A pozostała treść życia, czym ją wypełnić? Dziękuję za wasze rady i uwagi, także te mniej życzliwe doceniam je wszystkie.
Diaval, tylko tyle napiszę, że nie poprzestałabym na wizycie tylko u jednego lekarza. Bo bywa i tak,że lekarze są niezgodni w swoim opiniach, a i trochę jeszcze do tego dochodzi lekarzy durniów, którzy w ogóle w niczym nie widzą problemu, i nic nie zapiszą. Więc WALCZ, przynajmniej jeszcze parę razy powalcz.
13 2018-05-10 20:00:24 Ostatnio edytowany przez Monoceros (2018-05-10 20:03:21)
A chcesz coś zmienić, czy raczej "chciałbyś, ale..."?
Płytkie myślenie masz o kobietach, ale w sumie nie znając żadnych kobiet tak może być. Stereotypy i tak dalej, nie? Że każda lubi tańczyć? Gdzie tam. Że szpilki i sukienki? Nie każda to włoży. Że PMS i dąsy? Nie każda to robi. Jestem wyjątkiem xD
Jeśli chcesz coś zmienić, to masz opcje, ale oczywiście pod warunkiem, że masz na to siłę, ochotę, motywację i gotowość do zmierzenia się ze ścianą i drogą pod górę i wieloma przypadkami, że coś pójdzie nie tak.
Pocenie się - przykra rzecz. Też mam z tym problem, nie tak, że mi to całkowicie utrudnia wszelką aktywność, ale są momenty, gdzie wyklinam lato. Prawdopodobnie jest jeszcze parę rzeczy, których możesz spróbować, jakichś specyfików (jest ich teraz mnóstwo na rynku), specjalnych diet, ba, nawet nowych badań, których może te kilka lat temu nie było.
Blizny na twarzy? Miałam kolegę, którego uwielbiałam i chciałam się z nim spotykać i nawet zaprosiłam go na studniówkę (sporo lat temu), i do domu itd. Nic z tego nie wyszło, chyba nie zauważył, że ja z nim flirtuję xD ale pamiętam moje totalne zdziwienie, gdy matka mi powiedziała "dlaczego ty chcesz z nim się spotykać, on jest taki paskudny, i te szpetne czerwone ślady na twarzy po trądziku". A ja autentycznie: "jakie ślady?!" I poważnie, do tamtej chwili, aż mi matka tego nie wytknęła, to ja nawet nie zwróciłam uwagi na to, że to może w JAKIKOLWIEK choćby najmniejszy sposób spowodować, że on mi się mniej będzie podobać. W moim wyobrażeniu o nim te czerwone ślady? W ogóle nie istniały, nie myślałam o nich, nie przeszło mi przez głowę, skąd one i czy bez nich byłoby inaczej.
Mówię ci poważnie. Nie w żartach, nie koloryzuję, nie zmyślam, nie wymyślam historyjki, żebyś poczuł się lepiej. Zresztą, już kiedyś o tej historii pisałam na forum.
Żeby nie było: nie bagatelizuję twojej trudności. Ja ci wierzę, że ty tak to odczuwasz, że tobie jest z tym ciężko, że w ten sposób tego doświadczasz. Czego chcę? Żebyś spojrzał na to z innej strony: nie każda kobieta będzie wymagać potańcówek, nie każda kobieta zwróci uwagę na blizny. A cholera wie, może gdzieś jest tam taka kombinacja, taka wyjątkowa babka, która będzie się wręcz cieszyć, że nie musi nigdzie wychodzić w ciepłe dni, bo tego nienawidzi, i nawet nie zauważy, że jest na twojej twarzy coś, co ci kiedykolwiek utrudniało funkcjonowanie.
14 2018-05-10 21:33:32 Ostatnio edytowany przez annkar (2018-05-10 21:34:03)
Masz wyidealizowaną wizję związków, kobiet... Ale to normalne, gdy brakuje doświadczeń. Skupiasz się na kompleksach - trądzik, pocenie. To, że jakieś cechy nie są obiektywnie atrakcyjne czy pożądane, nie znaczy, że od razu dyskwalifikują całego człowieka. Mój były miał kilka elementów w wyglądzie, które zanim go poznałam powiedziałabym że są dla mnie nieatrakcyjne (i nie tylko dla mnie). A jednak kiedy go poznałam stały się totalnie neutralne, i w ogóle mi nie przeszkadzały. Tak przy okazji - również koszmarnie się pocił w lecie, ale nie robił z tego mega problemu i z perspektywy czasu uważam że było to fajne podejscie. Gdyby marudził jaki to ma wielki problem, to prawdopodobnie bardziej zwracałabym na to uwagę. Poza tym przekonywanie go, że dla mnie to nie problem byłoby na dłuższą metę wkurzające. On akurat maskował to odpowiednim ubraniem (noszeniem podkoszulki, która wchłaniała pot z pleców, a na to koszula).
Nie bagatelizuję twoich problemów. Tylko wydaje mi się, że zajmują nieproporcjonalnie wysokie miejsce w twoim życiu.
Sama mam kompleksy, ale jakoś z wiekiem zaczynam mieć na nie wyjechane:) Moje ciało nie nadaje się na plażę, w zasadzie nawet na seks przy świetle;) Ale kurczę, no jest moje, akceptuję fakt, że nie będzie atrakcyjne na plaży, ale czy to znaczy, że mam się cała wstydzić za siebie?
Mam za duży nos i za duży brzuch, czy któryś facet wymieniłby te cechy jako pożądane? Nie sądzę... ale czy to oznacza, że żaden nie byłby w stanie ich zaakceptować?