Mam poważny problem z ludźmi z mojego otoczenia. W tym roku skończyłem 19 lat i wielkimi krokami zbliżam się do zakończenia 3 klasy technikum.
Najchętniej jednak nie wybrałbym się więcej do szkoły.
Wszystko przez brak akceptacji ze strony rówieśników. Odnoszę wrażenie, że jestem traktowany jako ten gorszy, a inni postrzegają siebie za zdecydowanie lepszych.
Mierzę 167 cm i nie mam z tym problemów. No, jasne, chciałbym mieć tych cm więcej, ale siebie akceptuję. Niemniej, wiele innych osób ma coś do mojego wzrostu.
Opiszę to na przykładach. Koleżanki z klasy zadają bezsensowne pytania - czemu ty taki niski, albo dworują sobie, że prawdziwy facet zaczyna się od 180 i że ze mną żadna z nich się nie chciałaby umówić.
Chłopak jednej dziewczyny z klasy, gdy szli razem za rękę, widząc mnie głupkowato się uśmiechał. Patrzył jak na kogoś gorszego, a ten kpiący uśmieszek potęgował efekt.
Zdziwiło mnie to bardzo, bowiem Marcin obiektywnie jest z wyglądu bardzo przeciętny, nie jest też dobrze zbudowany. Ma jednak ten 180.
Inny chłopak znany mi z widzenia ze szkoły, widząc mnie na ulicy, odwrócił się, powiedział coś towarzyszącemu mu koledze i obaj parsknęli śmiechem.
W szkole szykanował mnie, w sensie popychał jeden typ, wysoki, z 2 metry miał, przypakowany, ale brzydki jak podziurawiona skarpeta. Wiem, że nie powinno się oceniać innych ludzi, jednak on mnie za nic bił, więc mu się należy.
Inny jełop, wysoki z 190, twarz pełna pryszczy, co chwila lubił spoglądać na mnie, mówiąc "jaki ty niski, żal".
A jeszcze inny, brzydki, piegowaty, z oczkami wgłębionymi głęboko, wyjechał do mnie z tekstem "widziałem ciebie jak szedłeś za rękę z dziewczyną, ona ślepa jakaś, nie widzi że nie masz nawet 170?"
Albo w szatni podczas wychowania fizycznego, jeden z innej klasy, rzekł do mnie "nie zgodzę się z tobą, że gta4 było słabsze od san andreas, i co może powiesz mi jeszcze, że jesteś ode mnie wyższy?"
Gdyby nie uważał się za lepszego, nie użyłby argumentu związanego ze wzrostem.
Poza tym, nie rozumiem podejścia tych ludzi. Sami nie są idealni, a wytykają niedogodności innych. Zresztą mi głupio byłoby wytknąć komuś wzrost, nadwagę itp fizyczne mankamenty.
Najbardziej jednak zabolały mnie słowa kolegi Wojtka. On powiedział do mnie, "nie podchodź do tej dziewczyny co pracuje w tym sklepie, bo nie masz u niej szans. Jesteś niski, ledwo wyższy od niej, ja podejdę bo mam większe szanse. Kobiety lubią wysokich"
Oburzyły mnie te słowa, w końcu kolega ma gębę szeroką jakby ktoś przydzwonił mu łopatą, oprócz tego boryka się z nadwagą, a wyznaje mi, że jest ode mnie atrakcyjniejszy.
Latem ubiegłego roku wyjechałem do innego miasta, do pracy. Wynająłem pokój u na pierwszy rzut oka sympatycznej kobiety. Jednak i ona sprawiła mi przykrość. Kiedy zmęczony po pracy wróciłem do opłaconego miejsca, usłyszałem jak ta babka wraz z koleżanką naśmiewa się z mojego wzrostu "myślałam, że będzie wysoki, a to taki maluszek, ciekawe ile wzrostu ma jego ojciec, hahaha"
Nie rozumiem dlaczego innym przeszkadza mój wzrost. Może ktoś podpowie mi jak na obsceniczne zaczepki reagować?