Czuje się niekochana - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Czuje się niekochana

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 25 ]

Temat: Czuje się niekochana

Potrzebuje obiektywnego spojrzenia na sprawę , a z boku wiadomo łatwiej ocenić.
Nie wiem czy świętuje, szukam na siłę problemów czy naprawdę "nie iskrzy".

Mojego faceta poznałam 4 lata temu. Z początku było okej. Po paru tygodniach zdystansował się,  powiało lodem, że tak powiem niby dalej wszystko okej, niby się rozwijało, ale jakiś taki chłodny był,  przestał dawać się ponosić chwili, wiecie jak to na początku znajomości jest...
Ale związek trwał,  dosyć szybko zaszłam w ciążę. Oboje spelnialismy  się jako rodzice. Następnie ruszyliśmy z budową , nadal się rozumielismy dobrze,  rzadko kiedy sie klocilismy i jeśli to o pierdoly. Mały mam rośnie,  plany co do ślubu też są. Ja jestem dobrą partnerką dla niego,  dbam o niego robię mu obiadki kanapki do pracy. On jest dobrym partnerem i ojcem. Pilnuje budowy sam dużo tam robi.  Wychodzimy tylko razem, nie "szlaja" się nie upija nie lata za obcymi babami.
Niby wszystko okej. Ale my nie calujemy sie nie przytulamy sie nie leżymy razem na kanapie nie oglądamy razem wieczorem telewizji nie okazujemy sobie w inny sposób czułości seks jest regularnie niby dobry ale bardziej mechaniczny skupiony na nim. Oralny tak ale tylko dla jego przyjemności. Jak mu się chce to nawet mnie nie "pomizia " w różnych miejscach by i mi sie zachciało tylko daje do informacji i oczekuje żebym działała.  Nie sprawia mi przyjemności też w inny sposób np kwiaty ulubione wino kąpiel masaż czy inne sprawy które wydawały mi aie kiedyś w związku normalne. Ostatnio przeglądałam z jego mamą zdjęcia stare. Była tam też jego była-  jedyna na której mu zależało która kochał i z która miał plany.  Przed nią był raczej taki typ "dupka" za którym panny same sie uganialy.  Zastanawiam się czy sama taką panną się nie stałam.  Tam były zdjęcia gdzie było widać jak on ją kocha byli tam dwa lata razem a oni gdzieś w tle imprezy rodzinnej przytuleni a on wpatrzony  w nią jak w obrazek. Zakuło.  Bo u nas mimo ze z pozoru wszystko w porządku tego brak.
Kocham go z początku więcej inicjowałam starałam się dbałam o bliskość,  sama podchodzilam przytulalam się ale z czasem zrezygnowałam przyzwyczaiłam się. Ale po zobaczeniu tych zdjęć zacZęłam się znowu zastanawiać co jest powodem czy to normalne.  Kiedyś próbowałem  też z nim o tym rozmawiać.  Mówił że  mnie kocha ale czy na pewno.  Wiem że można kochać na pół i wiem że można kochać do szaleństwa. Pytanie czy takie pośrodku to dobry pomysł na całe życie?  Rozstanie było by dla mnie końcem świata. Nigdy nie chciałam rozbitej rodziny dla dziecka. Obiecywalam sobie ciągle walczyć i się starać ale czy w takiej sytuacji warto ? Może miał ktoś podobnie może  macie jakieś rady ? Z góry dziękuję

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Czuje się niekochana

Skoro rozstanie byłoby dla ciebie koncem swiata, to zaakceptuj fakt, że tak spedzisz resztę życia.

3

Odp: Czuje się niekochana

Hmm z tego co piszesz wydaje mi się, że masz fajnego, porządnego faceta. Wziął odpowiedzialność za Ciebie i za dziecko i to mu wystarcza. Fajerwerków nie ma więc pózniej tym bardziej nie będzie. Nie da się nikogo zmusić do gorącego uczucia, nie było tego „kliknięcia” między nim a Tobą a co między nim a byłą ( to ona go zostawiła? ) i zwyczajnie musisz to zaakceptować ( tak naprawdę nie musisz ale chyba odpowiada Ci taka rola skoro tak długo się na to godzisz). Im bardziej się starasz tym bardziej on traktuje Cię przedmiotowo i jego potrzeby są na pierwszym miejscu. Chyba widzisz, że Twoje starania nie przynoszą zamierzonego efektu, nie nosi Cię na rękach i nie kupuje ulubionych lodów żeby Cię uszczęśliwić. Więc może warto odpuścić i skupić się bardziej na sobie niż ciągle komuś nadskakiwać?

4

Odp: Czuje się niekochana
Monika.ak napisał/a:

Z początku było okej. Po paru tygodniach zdystansował się,  powiało lodem, że tak powiem niby dalej wszystko okej, niby się rozwijało, ale jakiś taki chłodny był,  przestał dawać się ponosić chwili, wiecie jak to na początku znajomości jest...
Ale związek trwał,  dosyć szybko zaszłam w ciążę.

Było kiepsko, nie czułaś się kochana, ale walczyłaś i wywalczyłaś zwiazek z nim dzięki ciąży, jednak do miłości nikogo nie zmusisz.

Monika.ak napisał/a:

Przed nią był raczej taki typ "dupka" za którym panny same sie uganialy.  Zastanawiam się czy sama taką panną się nie stałam.

Fakt, że dziewczyny za nim biegały nie czyni go "dupkiem". Obawiam się, że masz rację patrząc krytycznie na swoje zachowanie. Z jakiś przyczyn rozstał się ze swoją wielką miłością, a związał z Toba z rozsądku i z poczucia przyzwoitosci, ze wzgledu na dziecko. Już wiesz, że on potrafi być czuły i kochający, tyle, że do Ciebie tego nie czuje.

Monika.ak napisał/a:

Obiecywalam sobie ciągle walczyć i się starać ale czy w takiej sytuacji warto ? Może miał ktoś podobnie może  macie jakieś rady ? Z góry dziękuję

Jeśli uznałaś, że związek, to ciągła walka, to walcz nadal, jednak jeśli przez 4 lata nie wzbudziłaś w nim namiętności, to raczej marne szanse, żeby nagle odmieniło mu się.

Iceni napisał/a:

Skoro rozstanie byłoby dla ciebie koncem swiata, to zaakceptuj fakt, że tak spedzisz resztę życia.

Dokładnie, będziesz tkwiła w tym związku walcząc z wiatrakami, ewentualnie pogodzisz się z rolą tylko matki jego dziecka.
Polecam Ci ten wątek http://www.netkobiety.pl/t111218.html, tam co prawda sytuacja jest nieco inna, to żona od początku jest oszukiwana przez męża, w Twoim , To Ty oszukujesz się na własne życzenie, a efekt może być własnie taki jak w w/w wątku.

5

Odp: Czuje się niekochana

Pytasz, czy takie ,, pośrodku" jest dobre. Na krótszą metę, może i tak (kto co lubi), ale na lat dziesięć, dwadzieścia? Wykończyło by mnie to, ale tkwienie w takim 'związku' zależy od wytrzymałości osób zaangażowanych w taką relację.
Może być tak, że on kogoś poznać i nawet nie pomyśli o matce swego dziecka.
Może to Ty poznasz kogoś, kto oszaleje na Twoim punkcie i będzie o Cb zabiegał. Zostaniesz z mężem, który ma Cię za kucharkę, sprzątaczkę i niańkę? No, nie wiem.

6

Odp: Czuje się niekochana

Człowiek to nie robot. Nie da się go ustawić, wgrać programu na miłość. Skoro rozstanie byłoby dla Ciebie końcem świata, no to będzie jak jest.

7

Odp: Czuje się niekochana

Witajcie !
Ktoś  pytał co się stało z nim i jego byłą. Niestety zdradziła go z jego kolegą i on ich nadszedł jak leżeli nago w ich łóżku. Z tego co mówił to nawet z nią nigdy na ten temat nie rozmawiał. Po rzeczy przyjechał gdy ta była w pracy i od tamtej pory nie mają najmniejszego kontaktu.

Loulow,
Mówisz im bardziej się staram tym bardziej on traktuje mnie przedmiotowo. I tak i nie. Ja przestałam , że tak powiem żebrać o jego czułość i miłość. Długi czas to robiłam. Ja przytulałam się podczas snu albo podczas gdy wieczorem oglądaliśmy film ja się przytulałam, ja inicjowałam seks,  robiłam jego ulubione Dania, kupowałam ulubione piwo, przyjeżdżałam z ciepłym jedzeniem na budowę,  organizowałam wypady czy z małym czy we dwójkę itd.
Teraz gotuję na co mam czas i ochotę a jak tego brak to kupuje pizzę albo robię kanapki, zamiast do domu jeżdżę często do mojej mamy albo koleżanki z małym,  wracam wieczorem.  Często  jak położę małego zostawiam go z Tatą i umawiamy się z koleżankami. Przestałam inicjowac seks, ochoty też jakby brak,  siadam na drugim końcu  kanapy,  przyzwyczaiłam się do  spania pod osobną kołdrą.  Mam pracę która lubię i życie towarzyskie bez niego. Mamy grupę znajomych z którymi się często spotykamy jeździmy regularnie na urlop. Ale NAS w tym wszystkim jakby brak.

Josz,
Nie zgodzę się z Tobą,  że związek wywalczyłam ciążą. Ciąża mi mniej pasowała jak jemu i ja tym faktem byłam bardziej załamana niż szczęśliwa.

I to nie było tak, że między nami nigdy nic nie było. Jego najlepszy przyjaciel mówił,  że dawno go takiego nie widział i że ma całkiem inne podejście do mnie niż do tych poprzednich. 
To on dbał o to żebym z nim jeździła do znajomych i mogła u niego być   ( wtedy nie miałam samochodu,  musiał mnie codziennie odwozic i zawozic do pracy).  Wtedy  też była namiętność  i bliskość między nami. Po prostu nagle bez znanego mi powodu w tej kwestii nabrał dystansu. Mówię w tej kwestii,  bo cała reszta była tak jak dawniej.

"Dupek" ze względu na to,  że przewijały się panny , zakochiwały się a on bez słowa  się wycofywał , kończył znajomość. Sama zostałam "ostrzeżona " bym sobie spokój dała bo on nie szuka nic na stałe tylko " się bawi "
Zanim  zaszłam w ciążę to już dawno oficjalnie  byliśmy w związku,  więc nie zgodzę się że ciążą wywalczyłam związek. 

Mówiąc obiecywałam sobie walczyć o związek miałam na myśli nie rzucać wszystkiego,  nie szukać lepszego zanim nie spróbuję,  nie porozmawiam.

Wiesz, on jest 10 lat starszy. Ja mam 25 lat i pochodzę sama z rozbitej rodziny gdzie dwie strony zdradzały się nawzajem.  Moja mama do tej pory tkwi w związku jaką ta druga. Ciągle brak wrażeń. Powiedziałam sobie,  że ja będę inna przede wszystkim wtedy kiedy będę miała dziecko. Ile związków się rozpada kiedy rutyna przychodzi,  ile osób ulega adorowaniu i filtrowanie ile osób zdradza. Mi brakowało ciepła rodzinnego domu dlatego nigdy nie chciałam  tego dla mojego dziecka. 

Rozmawiałam o tym z moim tatą. Mówił szukam dziury w całym.  Codzienność zawsze przyjdzie i zamiast szukać niewiadomo czego powinnam być szczęśliwa że wszystko tak dobrze funkcjonuje i że mam zdrowy związek. Mogłabym być z kimś innym i gdy by fascynacja zniknęła mógłby by zacząć się schody i może bym wtedy dostrzegła że poza namiętnościa która kiedyś znika,  nic mnie więcej z tym facetem nie łączy. 

Rozmawiałam na ten temat z moim facetem. W grudniu chciałam odejść. Powiedziałam mu co czuję i co myślę. Że jesteśmy ze sobą ze względu na małego  , że mam wrażenie że mnie nie kocha i nigdy naprawdę nie kochał,  że nie chcę być z kimś przez całe życie tylko ze względu na dziecko, że nie spędzamy w ogóle czasu w dwójkę/ trójkę. Że np w weekend on woli w garażu cały dzień siedzieć zamiast z nami coś zrobić. 
Było widać wtedy że mu nas zależy i że nie chce nas stracić. Obiecał że się zmieni  ale powiedział też ze on z natury taki jest i nigdy nie lubial się szczególniszczególnie "miziac " i całować ale to nie ma nic wspólnego z tym że on mnie nie kocha. 

Wiecie nie wiem co jest dobre a co złe.  Jeden trąbi i osądza kogos kto szuka tej iskry i ma wrażenie że relacja ta jest jedyną i wyjątkowa . Drugi trąbi że to codzienność tak wygląda i strasznie nieodpowiedzialne jest szukanie"  tego czegoś " bo po latach wszędzie jest tak samo.

Druga sprawa jest taka, że i jego rodziców jest dokładnie to samo. Jego mama dba o każdy detal. Robi wszystko dla dzieci i męża, a mąż co prawda docenia mówi o niej dobrze i jest wszystko w porządku.  Jako rodzina trzymają razem ale żeby coś zrobić dla jej przyjemności zabrać gdzieś,  kupić kwiaty, głupia kawę zrobić- tego brak....

8

Odp: Czuje się niekochana

Z tego co piszesz, to raczej taki układ a nie związek. Żyjecie praktycznie obok siebie. Codzienność codziennością, ale odnoszę wrażenie, że między Wami, oprócz dziecka, kompletnie nic nie ma. Brak partnerstwa, Ty nadskakiwałaś, starałaś się a on - wystarczy, że był. Taki jest jego wkład w ten "związek".
Niestety myślę, że Twojemu dziecku i tak też będzie brakować ciepła rodzinnego w tym układzie, który tworzycie.

9

Odp: Czuje się niekochana

Hm trudno mi się skonfrontować z tym wszystkim tak naprawdę. 
Nie chciałabym się też oszukiwać całe życie i nie chciałabym kiedyś usłyszeć że to nie to i że ma inną. 
Mam mieszane uczucia.  Raz myślę, że to nie "TO" a raz że on taki jest. Bo on jest "taki" nie tylko w stosunku do mnie. On jest pomocny zawsze jak trzeba coś zrobić zawieźć przywieźć itd ale jak np urodziny kogoś są czy to jego brata mamy najlepszego przyjaciela to też nie myśli jak komuś można zrobić przyjemność.  Jak i jego dziadka jest/  jesteśmy też ciężko mu się od pracy oderwać  ( mieszkamy w tej samej wsi) na kawę a jak przyjdzie to wypije i ucieka dalej cos robić.  Dziadek czesto je na mieście czy to śniadanie czy obiad,  ile razy mu proponował-  też nie chce. To nie jest typ który w ogóle do kogokolwiek na kawę by przyjechał zawsze tylko w jakieś sprawie jeździ i przy okazji ewentualnie kawy się napije. Jego kuzynka sama mi mówiła że co ja od niego chce ze on się nie nadaje na rodzinę. W weekend np zje z nami śniadanie i ucieka na podwórko/ do garażu coś robić.

Trochę "dobija " mnie wasze zdanie.  Nikt nie napisze spróbuj pogadać albo zrób tak i tak tylko tak od razu się rozstać i jaki to ma być powód?  Że było wszystko okej ale motylow namiętności i szaleństwa zabrakło? 

Mamy małe dziecko dom dopiero postawiliśmy i nie za pieniądze wygrane w totka. Przecież jak ja mu powiem że chcę się rozstać i mu podam powód to sie mnie zapyta czy ze mną wszystko w porządku.

10

Odp: Czuje się niekochana
Monika.ak napisał/a:

Hm trudno mi się skonfrontować z tym wszystkim tak naprawdę. 
Nie chciałabym się też oszukiwać całe życie i nie chciałabym kiedyś usłyszeć że to nie to i że ma inną. 
Mam mieszane uczucia.  Raz myślę, że to nie "TO" a raz że on taki jest. Bo on jest "taki" nie tylko w stosunku do mnie. On jest pomocny zawsze jak trzeba coś zrobić zawieźć przywieźć itd ale jak np urodziny kogoś są czy to jego brata mamy najlepszego przyjaciela to też nie myśli jak komuś można zrobić przyjemność.  Jak i jego dziadka jest/  jesteśmy też ciężko mu się od pracy oderwać  ( mieszkamy w tej samej wsi) na kawę a jak przyjdzie to wypije i ucieka dalej cos robić.  Dziadek czesto je na mieście czy to śniadanie czy obiad,  ile razy mu proponował-  też nie chce. To nie jest typ który w ogóle do kogokolwiek na kawę by przyjechał zawsze tylko w jakieś sprawie jeździ i przy okazji ewentualnie kawy się napije. Jego kuzynka sama mi mówiła że co ja od niego chce ze on się nie nadaje na rodzinę. W weekend np zje z nami śniadanie i ucieka na podwórko/ do garażu coś robić.

Trochę "dobija " mnie wasze zdanie.  Nikt nie napisze spróbuj pogadać albo zrób tak i tak tylko tak od razu się rozstać i jaki to ma być powód?  Że było wszystko okej ale motylow namiętności i szaleństwa zabrakło? 

Mamy małe dziecko dom dopiero postawiliśmy i nie za pieniądze wygrane w totka. Przecież jak ja mu powiem że chcę się rozstać i mu podam powód to sie mnie zapyta czy ze mną wszystko w porządku.

To się nie rozstawaj. Skoro widziałaś jaki jest 4 lata temu i pozostałaś w tym układzie to znaczy, że Ci on pasuje.
Nikt nie poda Ci instrukcji co zrobić, żeby on Cię nagle pokochał albo zmienił swoje zachowanie bo nikt nigdy jeszcze nie zmienił drugiej osoby jeśli ona sama nie dostrzegła takiej potrzeby i nie wykazała chęci, żeby się zmienić. Widocznie jemu jest wygodnie tak jak jest i odpowiada mu takie życie obok siebie a nie razem.

11

Odp: Czuje się niekochana

Nie  chcę instrukcji na to by on mnie pokochał. Chociaż jak mówiłam ciężko mi sobie przemówić że on miałby mnie nie kochać, bo w żadnej z relacji nie jest "wylewny" . A może sobie to tak tłumaczę nie wiem. W każdym bądź razie szkoda że ludzie pierwsze co proponują rozstanie. Nikt nie napisze w stylu przekonaj  się sama daj powód do zazdrości czy wtedy dalej będzie taki obojętny i tolerancyjny itd
Trochę rozczarowana jestem ludźmi tu i tym forum w ogóle.  Nie wiem jakie wy życie prowadzicie ale ja starą panną być nie zamierzam i przede wszystkim nie będę dziecka dobrego ojca pozbywala by co jakiś czas nowych wujkow poznawalo.

Może macie rację może nie. Czas pokaże.  Dziękuję za odpowiedzi!

12

Odp: Czuje się niekochana

Trochę rozczarowana jestem ludźmi tu i tym forum w ogóle.  Nie wiem jakie wy życie prowadzicie ale ja starą panną być nie zamierzam i przede wszystkim nie będę dziecka dobrego ojca pozbywala by co jakiś czas nowych wujkow poznawalo.

Zatem wcale nie szukasz rad. Nikt nie poradzi Ci, żebyś dawała mu powody do zazdrości bo to by była zwykła manipulacja i do niczego dobrego by nie doprowadziła.
Poza tym, takie akcje są po prostu niedojrzałe.
Moim zdaniem, Twoim podstawowym błędem było to, że widząc jego stosunek do Ciebie, pozostałaś w tym związku. To automatycznie oznaczało, że akceptujesz jego podejście.

Trochę "dobija " mnie wasze zdanie.  Nikt nie napisze spróbuj pogadać albo zrób tak i tak tylko tak od razu się rozstać i jaki to ma być powód?  Że było wszystko okej ale motylow namiętności i szaleństwa zabrakło?

To spróbuj z nim pogadać. Ale chyba już próbowałaś i nie przyniosło to takiego skutku jak byś chciała.

13

Odp: Czuje się niekochana
Monika.ak napisał/a:

Wiecie nie wiem co jest dobre a co złe.  Jeden trąbi i osądza kogos kto szuka tej iskry i ma wrażenie że relacja ta jest jedyną i wyjątkowa . Drugi trąbi że to codzienność tak wygląda i strasznie nieodpowiedzialne jest szukanie"  tego czegoś " bo po latach wszędzie jest tak samo.

To może problemem jest to, że nie masz własnej definicji miłości? Najlepiej żeby definicja miłości w parze była do siebie zbliżona.
Może twojemu mężowi wystarczy, gdy zupę doprawiasz miłością, podajesz ją z czułością i życzliwością i dla niego to miłość i tej samej „waluty” używa, gdy coś tam szpachluje w domu albo przykręca, bo towarzyszy temu marzenie o waszym wspólnym szczęściu w tymże domu.
Z drugiej strony rozumiem, że ciężko tobie żyć bez okazywania czułości. Przy okazji dyskusji o przemocowcach i ich związkach, gdy zastanawiałam się, co musiałoby się wydarzyć, żeby moja frustracja osiągnęła taki poziom, w którym miałabym ochotę wszczynać kłótnie, wyzywać i bić wink , to właśnie taka, jaką opisujesz milcząca cisza i brak czułości, który mogłabym odbierać jako obojętność. Bo z pewnością czułabym się wyrolowana i trudno byłoby mi zrozumieć milczącą obojętność partnera, bo niby dlaczego tak się zachowuje skoro mnie kocha. Wybuch byłby aktem desperacji i pokazem bezradności, może ostateczną próbą zwrócenia na siebie uwagi na to, czego mi trzeba.
Zatem dobrze, że uświadamiasz sobie, czego ci brakuje i próbujesz wynegocjować TO dla siebie. Szkoda, że jednak jest problem z wyegzekwowaniem tego, bo w pewnym momencie trzeba albo z tego zrezygnować, albo poszuakać tego tam, gdzie nie będzie stanowiło problemu obdarzanie ciebie tym.

14

Odp: Czuje się niekochana
Iceni napisał/a:

Skoro rozstanie byłoby dla ciebie koncem swiata, to zaakceptuj fakt, że tak spedzisz resztę życia.



Myśle ze tez tak bym to podsumował .

15

Odp: Czuje się niekochana
summerka88 napisał/a:
Monika.ak napisał/a:

Wiecie nie wiem co jest dobre a co złe.  Jeden trąbi i osądza kogos kto szuka tej iskry i ma wrażenie że relacja ta jest jedyną i wyjątkowa . Drugi trąbi że to codzienność tak wygląda i strasznie nieodpowiedzialne jest szukanie"  tego czegoś " bo po latach wszędzie jest tak samo.

To może problemem jest to, że nie masz własnej definicji miłości? Najlepiej żeby definicja miłości w parze była do siebie zbliżona.
Może twojemu mężowi wystarczy, gdy zupę doprawiasz miłością, podajesz ją z czułością i życzliwością i dla niego to miłość i tej samej „waluty” używa, gdy coś tam szpachluje w domu albo przykręca, bo towarzyszy temu marzenie o waszym wspólnym szczęściu w tymże domu.
Z drugiej strony rozumiem, że ciężko tobie żyć bez okazywania czułości. Przy okazji dyskusji o przemocowcach i ich związkach, gdy zastanawiałam się, co musiałoby się wydarzyć, żeby moja frustracja osiągnęła taki poziom, w którym miałabym ochotę wszczynać kłótnie, wyzywać i bić wink , to właśnie taka, jaką opisujesz milcząca cisza i brak czułości, który mogłabym odbierać jako obojętność. Bo z pewnością czułabym się wyrolowana i trudno byłoby mi zrozumieć milczącą obojętność partnera, bo niby dlaczego tak się zachowuje skoro mnie kocha. Wybuch byłby aktem desperacji i pokazem bezradności, może ostateczną próbą zwrócenia na siebie uwagi na to, czego mi trzeba.
Zatem dobrze, że uświadamiasz sobie, czego ci brakuje i próbujesz wynegocjować TO dla siebie. Szkoda, że jednak jest problem z wyegzekwowaniem tego, bo w pewnym momencie trzeba albo z tego zrezygnować, albo poszuakać tego tam, gdzie nie będzie stanowiło problemu obdarzanie ciebie tym.

W punkt.
Nie mam własnej definicji miłości. Ba,  poza malzenstwem babci i dziadka nie ma małżeństwa, które by się w moim otoczeniu utrzymało. Dodając,  że się tłukli wyzywali i bardzo przesadzali z alkoholem. Od dzieciństwa jestem świadkiem patologicznych sytuacji gdzie zdrady były na porządku dziennym i to nie byle jakie zdrady- ciotki  ( siostry mojej mamy)  z moim ojcem na przykład.  W tym jedną nie była nawet pełnoletnia. I parę innych.

Od małego nauczyłam się szybko kłamać i kręcić.  Mojego pierwszego chłopaka zdradzałam przez prawie całe 5 lat.
Zawsze byłam ta " najładniejsza " w klasie i cieszyłam się dużym zainteresowaniem chłopaków później mężczyzn. 
Każdy chciał coś więcej,  każdy zrobiłby by dla mnie wszystko,  dla każdego byłam "największą miłością " . Później wplątałam się w znajomość,  która różniła się od poprzednich.  Trwała kilka lat. Facet niby coś czuł,  niby nie byłam mu obojętna ale miał stały związek . Byłam ta drugą z czym oczywiście się nie mogłam pogodzić.  Byłam zakochana po uszy.  Pierwszy raz bez wzajemności. Byłam święcie przekonana o tym że to ten jedyny.  Po jakimś czasie zerwał ze swoją i mieliśmy okazję by spróbować. Naprawdę się zakochał,  Na rękach mnie nosił zaskakiwał,  nawet terminem w urzędzie stanu cywilnego bo się zenic ze mną chciał bo jestem jedyna i nigdy tak nie czuł.  No ja też nie. Niby miałam to co chciałam ale zaczęłam go poznawać.  Okazało się że to " facet  z przeszłością " jest. Nie dość że w więzieniu siedział za rabunki i ostre pobicie to okazało się że borderline. Na oodziale psychiatrycznym też spędził trochę czasu. Handlował narkotykami  ( koksem)  i sam brał. Przez co w wieku 30 lat miał problemy z sercem jak 80letni dziadek i był już po kilku operacjach.  Jak z nim byłam to niby nie brał ze względu na zdrowie no ale i tak.. dosyć dużo miałam "ALE " jego przyjaciele tacy jak on. Z przeszłością,  więzienie za rabunki,  handel samochodami , narkotykami, pobicia. Nie tylko rozum kazal mi wiać gdzie się działo ale też serce się zdystansowało. Dochodziły jazdy za głupie lajki od znajomych na fejsie i kontrola.  W końcu chciałam się rozstać z czym się w ogóle nie mógł pogodzić. Groził i prosił na przemian a ja zaczęłam się nad sobą samą poważnie zastanawiać co jest ze mną nie tak. 

Po tym incydencie poznałam obecnego partnera. On wie że święta nie byłam ale motywów i całej historii mojej rodziny nie zna. Już mi starczy ze za matkę się wstydzić muszę która u mojego eksa mieszka i romans ze swoim szefem ma czym się szczyci na prawo i lewo.

Nie wiem czemu to pisze. Ale może to znów problem mój,  a nie mojego faceta. Może  to że jestem nauczona sie przeglądać w oczach innych mężczyzn jest powodem dla którego nie mogę się pogodzić z jego brakiem szaleństwa za moją osobą.

Jego była jest moją zmorą. Bo to jedyna kobieta była która kochał.  Ale z opowiadań jego rodziców miała równie tyle swobody co ja jeśli chodzi o jakieś wychodzenie czy kontakt z płcią  męską.  Więc może to nie objaw braku zainteresowania tylko objaw tego ze mi ufa. Nigdy go nie zdradzilam i nie mam takich myśli. Dziecko i pewne doświadczenia pozwoliły mi dorosnąć, zrozumieć pewne sprawy ale to się ciągle odbija w różnych dziedzinach życia.

Bardziej wiem czego nie chcę  a nie czego chcę. Trochę jestem zagubiona trochę niepewna. Mam dużo myśli bo nie chcę zawalić.
Może ja przesadzam.  Najpierw moje studia i praca potem dodatkowo dziecko i budowa. Od samego początku nasz związek jest na pełnych obrotach.  Moze dlatego jest ciężko znaleźć czas i ochotę na czas we dwoje.

16

Odp: Czuje się niekochana
Monika.ak napisał/a:
summerka88 napisał/a:
Monika.ak napisał/a:

Wiecie nie wiem co jest dobre a co złe.  Jeden trąbi i osądza kogos kto szuka tej iskry i ma wrażenie że relacja ta jest jedyną i wyjątkowa . Drugi trąbi że to codzienność tak wygląda i strasznie nieodpowiedzialne jest szukanie"  tego czegoś " bo po latach wszędzie jest tak samo.

To może problemem jest to, że nie masz własnej definicji miłości? Najlepiej żeby definicja miłości w parze była do siebie zbliżona.
Może twojemu mężowi wystarczy, gdy zupę doprawiasz miłością, podajesz ją z czułością i życzliwością i dla niego to miłość i tej samej „waluty” używa, gdy coś tam szpachluje w domu albo przykręca, bo towarzyszy temu marzenie o waszym wspólnym szczęściu w tymże domu.
Z drugiej strony rozumiem, że ciężko tobie żyć bez okazywania czułości. Przy okazji dyskusji o przemocowcach i ich związkach, gdy zastanawiałam się, co musiałoby się wydarzyć, żeby moja frustracja osiągnęła taki poziom, w którym miałabym ochotę wszczynać kłótnie, wyzywać i bić wink , to właśnie taka, jaką opisujesz milcząca cisza i brak czułości, który mogłabym odbierać jako obojętność. Bo z pewnością czułabym się wyrolowana i trudno byłoby mi zrozumieć milczącą obojętność partnera, bo niby dlaczego tak się zachowuje skoro mnie kocha. Wybuch byłby aktem desperacji i pokazem bezradności, może ostateczną próbą zwrócenia na siebie uwagi na to, czego mi trzeba.
Zatem dobrze, że uświadamiasz sobie, czego ci brakuje i próbujesz wynegocjować TO dla siebie. Szkoda, że jednak jest problem z wyegzekwowaniem tego, bo w pewnym momencie trzeba albo z tego zrezygnować, albo poszuakać tego tam, gdzie nie będzie stanowiło problemu obdarzanie ciebie tym.

W punkt.
Nie mam własnej definicji miłości. Ba,  poza malzenstwem babci i dziadka nie ma małżeństwa, które by się w moim otoczeniu utrzymało. Dodając,  że się tłukli wyzywali i bardzo przesadzali z alkoholem. Od dzieciństwa jestem świadkiem patologicznych sytuacji gdzie zdrady były na porządku dziennym i to nie byle jakie zdrady- ciotki  ( siostry mojej mamy)  z moim ojcem na przykład.  W tym jedną nie była nawet pełnoletnia. I parę innych.

Od małego nauczyłam się szybko kłamać i kręcić.  Mojego pierwszego chłopaka zdradzałam przez prawie całe 5 lat.
Zawsze byłam ta " najładniejsza " w klasie i cieszyłam się dużym zainteresowaniem chłopaków później mężczyzn. 
Każdy chciał coś więcej,  każdy zrobiłby by dla mnie wszystko,  dla każdego byłam "największą miłością " . Później wplątałam się w znajomość,  która różniła się od poprzednich.  Trwała kilka lat. Facet niby coś czuł,  niby nie byłam mu obojętna ale miał stały związek . Byłam ta drugą z czym oczywiście się nie mogłam pogodzić.  Byłam zakochana po uszy.  Pierwszy raz bez wzajemności. Byłam święcie przekonana o tym że to ten jedyny.  Po jakimś czasie zerwał ze swoją i mieliśmy okazję by spróbować. Naprawdę się zakochał,  Na rękach mnie nosił zaskakiwał,  nawet terminem w urzędzie stanu cywilnego bo się zenic ze mną chciał bo jestem jedyna i nigdy tak nie czuł.  No ja też nie. Niby miałam to co chciałam ale zaczęłam go poznawać.  Okazało się że to " facet  z przeszłością " jest. Nie dość że w więzieniu siedział za rabunki i ostre pobicie to okazało się że borderline. Na oodziale psychiatrycznym też spędził trochę czasu. Handlował narkotykami  ( koksem)  i sam brał. Przez co w wieku 30 lat miał problemy z sercem jak 80letni dziadek i był już po kilku operacjach.  Jak z nim byłam to niby nie brał ze względu na zdrowie no ale i tak.. dosyć dużo miałam "ALE " jego przyjaciele tacy jak on. Z przeszłością,  więzienie za rabunki,  handel samochodami , narkotykami, pobicia. Nie tylko rozum kazal mi wiać gdzie się działo ale też serce się zdystansowało. Dochodziły jazdy za głupie lajki od znajomych na fejsie i kontrola.  W końcu chciałam się rozstać z czym się w ogóle nie mógł pogodzić. Groził i prosił na przemian a ja zaczęłam się nad sobą samą poważnie zastanawiać co jest ze mną nie tak. 

Po tym incydencie poznałam obecnego partnera. On wie że święta nie byłam ale motywów i całej historii mojej rodziny nie zna. Już mi starczy ze za matkę się wstydzić muszę która u mojego eksa mieszka i romans ze swoim szefem ma czym się szczyci na prawo i lewo.

Nie wiem czemu to pisze. Ale może to znów problem mój,  a nie mojego faceta. Może  to że jestem nauczona sie przeglądać w oczach innych mężczyzn jest powodem dla którego nie mogę się pogodzić z jego brakiem szaleństwa za moją osobą.

Jego była jest moją zmorą. Bo to jedyna kobieta była która kochał.  Ale z opowiadań jego rodziców miała równie tyle swobody co ja jeśli chodzi o jakieś wychodzenie czy kontakt z płcią  męską.  Więc może to nie objaw braku zainteresowania tylko objaw tego ze mi ufa. Nigdy go nie zdradzilam i nie mam takich myśli. Dziecko i pewne doświadczenia pozwoliły mi dorosnąć, zrozumieć pewne sprawy ale to się ciągle odbija w różnych dziedzinach życia.

Bardziej wiem czego nie chcę  a nie czego chcę. Trochę jestem zagubiona trochę niepewna. Mam dużo myśli bo nie chcę zawalić.
Może ja przesadzam.  Najpierw moje studia i praca potem dodatkowo dziecko i budowa. Od samego początku nasz związek jest na pełnych obrotach.  Moze dlatego jest ciężko znaleźć czas i ochotę na czas we dwoje.


Trochę Cię rozumiem dlaczego tak jest a nie inaczej. Wszystko niby masz ale nie masz tego chyba czego Ci naprawdę brakuje czyli bycia kochana na swój sposób. Ciężko ci będzie tkwić w tym na sile ale jak sama z tym nic nie zrobisz to nikt tego nie zrobi .

17

Odp: Czuje się niekochana
Monika.ak napisał/a:

Potrzebuje obiektywnego spojrzenia na sprawę , a z boku wiadomo łatwiej ocenić.
Nie wiem czy świętuje, szukam na siłę problemów czy naprawdę "nie iskrzy".

Mojego faceta poznałam 4 lata temu. Z początku było okej. Po paru tygodniach zdystansował się,  powiało lodem, że tak powiem niby dalej wszystko okej, niby się rozwijało, ale jakiś taki chłodny był,  przestał dawać się ponosić chwili, wiecie jak to na początku znajomości jest...
Ale związek trwał,  dosyć szybko zaszłam w ciążę. Oboje spelnialismy  się jako rodzice. Następnie ruszyliśmy z budową , nadal się rozumielismy dobrze,  rzadko kiedy sie klocilismy i jeśli to o pierdoly. Mały mam rośnie,  plany co do ślubu też są. Ja jestem dobrą partnerką dla niego,  dbam o niego robię mu obiadki kanapki do pracy. On jest dobrym partnerem i ojcem. Pilnuje budowy sam dużo tam robi.  Wychodzimy tylko razem, nie "szlaja" się nie upija nie lata za obcymi babami.
Niby wszystko okej. Ale my nie calujemy sie nie przytulamy sie nie leżymy razem na kanapie nie oglądamy razem wieczorem telewizji nie okazujemy sobie w inny sposób czułości seks jest regularnie niby dobry ale bardziej mechaniczny skupiony na nim. Oralny tak ale tylko dla jego przyjemności. Jak mu się chce to nawet mnie nie "pomizia " w różnych miejscach by i mi sie zachciało tylko daje do informacji i oczekuje żebym działała.  Nie sprawia mi przyjemności też w inny sposób np kwiaty ulubione wino kąpiel masaż czy inne sprawy które wydawały mi aie kiedyś w związku normalne. Ostatnio przeglądałam z jego mamą zdjęcia stare. Była tam też jego była-  jedyna na której mu zależało która kochał i z która miał plany.  Przed nią był raczej taki typ "dupka" za którym panny same sie uganialy.  Zastanawiam się czy sama taką panną się nie stałam.  Tam były zdjęcia gdzie było widać jak on ją kocha byli tam dwa lata razem a oni gdzieś w tle imprezy rodzinnej przytuleni a on wpatrzony  w nią jak w obrazek. Zakuło.  Bo u nas mimo ze z pozoru wszystko w porządku tego brak.
Kocham go z początku więcej inicjowałam starałam się dbałam o bliskość,  sama podchodzilam przytulalam się ale z czasem zrezygnowałam przyzwyczaiłam się. Ale po zobaczeniu tych zdjęć zacZęłam się znowu zastanawiać co jest powodem czy to normalne.  Kiedyś próbowałem  też z nim o tym rozmawiać.  Mówił że  mnie kocha ale czy na pewno.  Wiem że można kochać na pół i wiem że można kochać do szaleństwa. Pytanie czy takie pośrodku to dobry pomysł na całe życie?  Rozstanie było by dla mnie końcem świata. Nigdy nie chciałam rozbitej rodziny dla dziecka. Obiecywalam sobie ciągle walczyć i się starać ale czy w takiej sytuacji warto ? Może miał ktoś podobnie może  macie jakieś rady ? Z góry dziękuję



Już raz próbowałaś z nim o tym porozmawiać, więc teraz spróbuj jeszcze raz,rób to do skutku,aż dojdziecie do jakiegoś porozumienia.Macie dziecko,budujecie wspólny dom czyli wygląda na to, że wszystko jest ok,może on jest przemęczony? - skoro jak piszesz angażuje się w budowę osobiście. Do szczerej rozmowy - niestety - musi dojść i to nie tak z doskoku,musicie usiąść i zrobić to na spokojnie,musisz powiedzieć czego od niego oczekujesz,jak waszą przyszłość widzisz,że brakuje Ci czułości ,przytulania.....  itd......

18

Odp: Czuje się niekochana
Szary80 napisał/a:
Monika.ak napisał/a:
summerka88 napisał/a:

To może problemem jest to, że nie masz własnej definicji miłości? Najlepiej żeby definicja miłości w parze była do siebie zbliżona.
Może twojemu mężowi wystarczy, gdy zupę doprawiasz miłością, podajesz ją z czułością i życzliwością i dla niego to miłość i tej samej „waluty” używa, gdy coś tam szpachluje w domu albo przykręca, bo towarzyszy temu marzenie o waszym wspólnym szczęściu w tymże domu.
Z drugiej strony rozumiem, że ciężko tobie żyć bez okazywania czułości. Przy okazji dyskusji o przemocowcach i ich związkach, gdy zastanawiałam się, co musiałoby się wydarzyć, żeby moja frustracja osiągnęła taki poziom, w którym miałabym ochotę wszczynać kłótnie, wyzywać i bić wink , to właśnie taka, jaką opisujesz milcząca cisza i brak czułości, który mogłabym odbierać jako obojętność. Bo z pewnością czułabym się wyrolowana i trudno byłoby mi zrozumieć milczącą obojętność partnera, bo niby dlaczego tak się zachowuje skoro mnie kocha. Wybuch byłby aktem desperacji i pokazem bezradności, może ostateczną próbą zwrócenia na siebie uwagi na to, czego mi trzeba.
Zatem dobrze, że uświadamiasz sobie, czego ci brakuje i próbujesz wynegocjować TO dla siebie. Szkoda, że jednak jest problem z wyegzekwowaniem tego, bo w pewnym momencie trzeba albo z tego zrezygnować, albo poszuakać tego tam, gdzie nie będzie stanowiło problemu obdarzanie ciebie tym.

W punkt.
Nie mam własnej definicji miłości. Ba,  poza malzenstwem babci i dziadka nie ma małżeństwa, które by się w moim otoczeniu utrzymało. Dodając,  że się tłukli wyzywali i bardzo przesadzali z alkoholem. Od dzieciństwa jestem świadkiem patologicznych sytuacji gdzie zdrady były na porządku dziennym i to nie byle jakie zdrady- ciotki  ( siostry mojej mamy)  z moim ojcem na przykład.  W tym jedną nie była nawet pełnoletnia. I parę innych.

Od małego nauczyłam się szybko kłamać i kręcić.  Mojego pierwszego chłopaka zdradzałam przez prawie całe 5 lat.
Zawsze byłam ta " najładniejsza " w klasie i cieszyłam się dużym zainteresowaniem chłopaków później mężczyzn. 
Każdy chciał coś więcej,  każdy zrobiłby by dla mnie wszystko,  dla każdego byłam "największą miłością " . Później wplątałam się w znajomość,  która różniła się od poprzednich.  Trwała kilka lat. Facet niby coś czuł,  niby nie byłam mu obojętna ale miał stały związek . Byłam ta drugą z czym oczywiście się nie mogłam pogodzić.  Byłam zakochana po uszy.  Pierwszy raz bez wzajemności. Byłam święcie przekonana o tym że to ten jedyny.  Po jakimś czasie zerwał ze swoją i mieliśmy okazję by spróbować. Naprawdę się zakochał,  Na rękach mnie nosił zaskakiwał,  nawet terminem w urzędzie stanu cywilnego bo się zenic ze mną chciał bo jestem jedyna i nigdy tak nie czuł.  No ja też nie. Niby miałam to co chciałam ale zaczęłam go poznawać.  Okazało się że to " facet  z przeszłością " jest. Nie dość że w więzieniu siedział za rabunki i ostre pobicie to okazało się że borderline. Na oodziale psychiatrycznym też spędził trochę czasu. Handlował narkotykami  ( koksem)  i sam brał. Przez co w wieku 30 lat miał problemy z sercem jak 80letni dziadek i był już po kilku operacjach.  Jak z nim byłam to niby nie brał ze względu na zdrowie no ale i tak.. dosyć dużo miałam "ALE " jego przyjaciele tacy jak on. Z przeszłością,  więzienie za rabunki,  handel samochodami , narkotykami, pobicia. Nie tylko rozum kazal mi wiać gdzie się działo ale też serce się zdystansowało. Dochodziły jazdy za głupie lajki od znajomych na fejsie i kontrola.  W końcu chciałam się rozstać z czym się w ogóle nie mógł pogodzić. Groził i prosił na przemian a ja zaczęłam się nad sobą samą poważnie zastanawiać co jest ze mną nie tak. 

Po tym incydencie poznałam obecnego partnera. On wie że święta nie byłam ale motywów i całej historii mojej rodziny nie zna. Już mi starczy ze za matkę się wstydzić muszę która u mojego eksa mieszka i romans ze swoim szefem ma czym się szczyci na prawo i lewo.

Nie wiem czemu to pisze. Ale może to znów problem mój,  a nie mojego faceta. Może  to że jestem nauczona sie przeglądać w oczach innych mężczyzn jest powodem dla którego nie mogę się pogodzić z jego brakiem szaleństwa za moją osobą.

Jego była jest moją zmorą. Bo to jedyna kobieta była która kochał.  Ale z opowiadań jego rodziców miała równie tyle swobody co ja jeśli chodzi o jakieś wychodzenie czy kontakt z płcią  męską.  Więc może to nie objaw braku zainteresowania tylko objaw tego ze mi ufa. Nigdy go nie zdradzilam i nie mam takich myśli. Dziecko i pewne doświadczenia pozwoliły mi dorosnąć, zrozumieć pewne sprawy ale to się ciągle odbija w różnych dziedzinach życia.

Bardziej wiem czego nie chcę  a nie czego chcę. Trochę jestem zagubiona trochę niepewna. Mam dużo myśli bo nie chcę zawalić.
Może ja przesadzam.  Najpierw moje studia i praca potem dodatkowo dziecko i budowa. Od samego początku nasz związek jest na pełnych obrotach.  Moze dlatego jest ciężko znaleźć czas i ochotę na czas we dwoje.


Trochę Cię rozumiem dlaczego tak jest a nie inaczej. Wszystko niby masz ale nie masz tego chyba czego Ci naprawdę brakuje czyli bycia kochana na swój sposób. Ciężko ci będzie tkwić w tym na sile ale jak sama z tym nic nie zrobisz to nikt tego nie zrobi .

Ale co ja mogę zrobić i pytanie czy gonitwa za tym "uczuciem pożądania i namiętności " czy motylami w brzuchu- zwał jak zwał,  znowu mnie nie zaprowadzi na manowce.

19

Odp: Czuje się niekochana
natolinka napisał/a:
Monika.ak napisał/a:

Potrzebuje obiektywnego spojrzenia na sprawę , a z boku wiadomo łatwiej ocenić.
Nie wiem czy świętuje, szukam na siłę problemów czy naprawdę "nie iskrzy".

Mojego faceta poznałam 4 lata temu. Z początku było okej. Po paru tygodniach zdystansował się,  powiało lodem, że tak powiem niby dalej wszystko okej, niby się rozwijało, ale jakiś taki chłodny był,  przestał dawać się ponosić chwili, wiecie jak to na początku znajomości jest...
Ale związek trwał,  dosyć szybko zaszłam w ciążę. Oboje spelnialismy  się jako rodzice. Następnie ruszyliśmy z budową , nadal się rozumielismy dobrze,  rzadko kiedy sie klocilismy i jeśli to o pierdoly. Mały mam rośnie,  plany co do ślubu też są. Ja jestem dobrą partnerką dla niego,  dbam o niego robię mu obiadki kanapki do pracy. On jest dobrym partnerem i ojcem. Pilnuje budowy sam dużo tam robi.  Wychodzimy tylko razem, nie "szlaja" się nie upija nie lata za obcymi babami.
Niby wszystko okej. Ale my nie calujemy sie nie przytulamy sie nie leżymy razem na kanapie nie oglądamy razem wieczorem telewizji nie okazujemy sobie w inny sposób czułości seks jest regularnie niby dobry ale bardziej mechaniczny skupiony na nim. Oralny tak ale tylko dla jego przyjemności. Jak mu się chce to nawet mnie nie "pomizia " w różnych miejscach by i mi sie zachciało tylko daje do informacji i oczekuje żebym działała.  Nie sprawia mi przyjemności też w inny sposób np kwiaty ulubione wino kąpiel masaż czy inne sprawy które wydawały mi aie kiedyś w związku normalne. Ostatnio przeglądałam z jego mamą zdjęcia stare. Była tam też jego była-  jedyna na której mu zależało która kochał i z która miał plany.  Przed nią był raczej taki typ "dupka" za którym panny same sie uganialy.  Zastanawiam się czy sama taką panną się nie stałam.  Tam były zdjęcia gdzie było widać jak on ją kocha byli tam dwa lata razem a oni gdzieś w tle imprezy rodzinnej przytuleni a on wpatrzony  w nią jak w obrazek. Zakuło.  Bo u nas mimo ze z pozoru wszystko w porządku tego brak.
Kocham go z początku więcej inicjowałam starałam się dbałam o bliskość,  sama podchodzilam przytulalam się ale z czasem zrezygnowałam przyzwyczaiłam się. Ale po zobaczeniu tych zdjęć zacZęłam się znowu zastanawiać co jest powodem czy to normalne.  Kiedyś próbowałem  też z nim o tym rozmawiać.  Mówił że  mnie kocha ale czy na pewno.  Wiem że można kochać na pół i wiem że można kochać do szaleństwa. Pytanie czy takie pośrodku to dobry pomysł na całe życie?  Rozstanie było by dla mnie końcem świata. Nigdy nie chciałam rozbitej rodziny dla dziecka. Obiecywalam sobie ciągle walczyć i się starać ale czy w takiej sytuacji warto ? Może miał ktoś podobnie może  macie jakieś rady ? Z góry dziękuję



Już raz próbowałaś z nim o tym porozmawiać, więc teraz spróbuj jeszcze raz,rób to do skutku,aż dojdziecie do jakiegoś porozumienia.Macie dziecko,budujecie wspólny dom czyli wygląda na to, że wszystko jest ok,może on jest przemęczony? - skoro jak piszesz angażuje się w budowę osobiście. Do szczerej rozmowy - niestety - musi dojść i to nie tak z doskoku,musicie usiąść i zrobić to na spokojnie,musisz powiedzieć czego od niego oczekujesz,jak waszą przyszłość widzisz,że brakuje Ci czułości ,przytulania.....  itd......

Dzięki chociaż jedna odpowiedź nie sugerująca rozstania.

Ostatnio zrobił coś w całkiem nie w jego stylu  tongue co środa spotyka się z kumplami w garażu. Jak przychodZi to ja już zazwyczaj śpię  ( ostatnio bardzo wczesnie chodzę spać) . Wybudzil mnie mizianiem,  kochalismy się a po wszystkim powiedział że mnie kocha.  Ma czasem jakieś przeswity ale bardzo bardzo rzadko. Jak ja mu np siadam na kolana to on mnie np odtraca i idzie do dziadka i sie pyta " jak myślisz gdZie mogę  (...) zamontować " . Jak mu marudzę albo docinam to jakby w ogóle sobie  z tego nic nie robił,  jakby on żadnego problemu nie widział. Nie wiem jak mam mu to przestawić żeby da mu do myślenia bo dla niego jest okej a ja wymyślam

20

Odp: Czuje się niekochana
Monika.ak napisał/a:

Jak mu marudzę albo docinam to jakby w ogóle sobie  z tego nic nie robił,  jakby on żadnego problemu nie widział. Nie wiem jak mam mu to przestawić żeby da mu do myślenia bo dla niego jest okej a ja wymyślam

Czyli idziesz „standardowo” I kombinujesz jak tu go przekonać, że powinien stać się taki, żeby mi pasowało?

Przpomniała mi się pewna wypowiedź pasująca do powyższego, poszukam i wrzócę później.

21

Odp: Czuje się niekochana
summerka88 napisał/a:
Monika.ak napisał/a:

Jak mu marudzę albo docinam to jakby w ogóle sobie  z tego nic nie robił,  jakby on żadnego problemu nie widział. Nie wiem jak mam mu to przestawić żeby da mu do myślenia bo dla niego jest okej a ja wymyślam

Czyli idziesz „standardowo” I kombinujesz jak tu go przekonać, że powinien stać się taki, żeby mi pasowało?

Przpomniała mi się pewna wypowiedź pasująca do powyższego, poszukam i wrzócę później.

Cżyli idę "standardowo" i pokazuję mu, że nie wszystko jest dla mnie w porządku...

22

Odp: Czuje się niekochana
Monika.ak napisał/a:
summerka88 napisał/a:
Monika.ak napisał/a:

Jak mu marudzę albo docinam to jakby w ogóle sobie  z tego nic nie robił,  jakby on żadnego problemu nie widział. Nie wiem jak mam mu to przestawić żeby da mu do myślenia bo dla niego jest okej a ja wymyślam

Czyli idziesz „standardowo” I kombinujesz jak tu go przekonać, że powinien stać się taki, żeby mi pasowało?

Przpomniała mi się pewna wypowiedź pasująca do powyższego, poszukam i wrzócę później.

Cżyli idę "standardowo" i pokazuję mu, że nie wszystko jest dla mnie w porządku...


Na początek obiecany cytat:

Andrzej Wiśniewski napisał/a:

U podstaw miłości leżą różne motywy. Ludziom często się myli miłość z tym, że chcą być doceniani i „zaopiekowani”. Albo że dostaną od partnera wszystko to, czego nie dostali w życiu. To jest krucha motywacja do budowania związku, bo partnerzy nie są po to, by spełniali nasze oczekiwania czy zaspokajali nasze potrzeby. To nie jest cel ich życia. Pewna pani powiedziała u mnie w gabinecie do pana, że on nie jest jej potrzebny, by ona żyła, czuła się ważna, ale chce z nim być. On był zszokowany, bo myślał, że ona szykuje rozwód. Bo dla niego kochać kogoś to być potrzebnym, zaspokajać potrzeby, dawać oparcie. Wielu ludzi tak myśli, że kochać kogoś to być jak stacja benzynowa. Jak brakuje paliwa, przyjeżdżam i uzupełniam braki.

Monika, jasne, że masz prawo mówić, tłumaczyć i prosić o to, czego ci trzeba. Chodzi o to, że tobie trudno zrozumieć i zaakceptować to, jaki jest twój mąż i przede wszystkim to, że on ma do tego PRAWO i tylko wy w obecnej konfiguracji nie jesteście dopasowani w zakresie swoich oczekiwań.

23

Odp: Czuje się niekochana
summerka88 napisał/a:
Monika.ak napisał/a:
summerka88 napisał/a:

Czyli idziesz „standardowo” I kombinujesz jak tu go przekonać, że powinien stać się taki, żeby mi pasowało?

Przpomniała mi się pewna wypowiedź pasująca do powyższego, poszukam i wrzócę później.

Cżyli idę "standardowo" i pokazuję mu, że nie wszystko jest dla mnie w porządku...


Na początek obiecany cytat:

Andrzej Wiśniewski napisał/a:

U podstaw miłości leżą różne motywy. Ludziom często się myli miłość z tym, że chcą być doceniani i „zaopiekowani”. Albo że dostaną od partnera wszystko to, czego nie dostali w życiu. To jest krucha motywacja do budowania związku, bo partnerzy nie są po to, by spełniali nasze oczekiwania czy zaspokajali nasze potrzeby. To nie jest cel ich życia. Pewna pani powiedziała u mnie w gabinecie do pana, że on nie jest jej potrzebny, by ona żyła, czuła się ważna, ale chce z nim być. On był zszokowany, bo myślał, że ona szykuje rozwód. Bo dla niego kochać kogoś to być potrzebnym, zaspokajać potrzeby, dawać oparcie. Wielu ludzi tak myśli, że kochać kogoś to być jak stacja benzynowa. Jak brakuje paliwa, przyjeżdżam i uzupełniam braki.

Monika, jasne, że masz prawo mówić, tłumaczyć i prosić o to, czego ci trzeba. Chodzi o to, że tobie trudno zrozumieć i zaakceptować to, jaki jest twój mąż i przede wszystkim to, że on ma do tego PRAWO i tylko wy w obecnej konfiguracji nie jesteście dopasowani w zakresie swoich oczekiwań.

Trafny cytat.
Hm masz bardzo dużo racji ale czy można być dopasowanym w 100% ? Czy by związek przetrwać musi grać wszystko i czy w ogóle jest to możliwe. 
Myślałam że każdy związek ma jakieś "konflikty" i myślałam że można dojść do kompromisu. 
Wydawało mi się że codzienność i brak nudy jest ważny w związku i wspieranie się nawzajem. Sądziłam że fascynacja czy szaleństwo kiedyś maleje albo znika i dlatego skreslilam to z listy priorytetów.  Mam fajnego faceta.  Nie że jest dobry i nudny jak flaki z olejem i jestem z nim dla własnego bezpieczeństwa.
Jest dla mnie interesujący i pociągający. Ma łeb na karku . Fakt nie daje mi znaków że jestem najwspanialsza na świecie i niw zachowuje się tak jakby świata poza mną nie widział.  Ale nie daje też powodów do zazdrości,  nieufności.  Nie ma tajemnic przede mną,  nie zachowuje się dziwnie i podejrzliwie.  A czaiło i czai się na niego dużo bab.  Wie że mógłby gdyby chciał. 
Dręczy mnie że nie widzę w tym potwierdzenia że mnie kocha.  A potrzebuję fajerwerków jak ktoś wyżej napisał. Mam wątpliwości i wiele osób tutaj je podzielilo. Nie wiem co robić ani co myśleć.

24

Odp: Czuje się niekochana
Monika.ak napisał/a:
summerka88 napisał/a:

...

Trafny cytat.
Hm masz bardzo dużo racji ale czy można być dopasowanym w 100% ? Czy by związek przetrwać musi grać wszystko i czy w ogóle jest to możliwe. 
Myślałam że każdy związek ma jakieś "konflikty" i myślałam że można dojść do kompromisu. 
Wydawało mi się że codzienność i brak nudy jest ważny w związku i wspieranie się nawzajem. Sądziłam że fascynacja czy szaleństwo kiedyś maleje albo znika i dlatego skreslilam to z listy priorytetów.  Mam fajnego faceta.  Nie że jest dobry i nudny jak flaki z olejem i jestem z nim dla własnego bezpieczeństwa.
Jest dla mnie interesujący i pociągający. Ma łeb na karku . Fakt nie daje mi znaków że jestem najwspanialsza na świecie i niw zachowuje się tak jakby świata poza mną nie widział.  Ale nie daje też powodów do zazdrości,  nieufności.  Nie ma tajemnic przede mną,  nie zachowuje się dziwnie i podejrzliwie.  A czaiło i czai się na niego dużo bab.  Wie że mógłby gdyby chciał. 
Dręczy mnie że nie widzę w tym potwierdzenia że mnie kocha.  A potrzebuję fajerwerków jak ktoś wyżej napisał. Mam wątpliwości i wiele osób tutaj je podzielilo. Nie wiem co robić ani co myśleć.

Związek to taka kompilacja wzajemnego dopasowania, atrakcyjności i jakości uczucia. Najlepiej gdy wszystko jest na maxa, ale to przecież niemal niemożliwe, żeby dopasowanie było 100%. Przykro mi, że twój partner nie potrafi dać ci wystarczająco dużo czułości i ciepła, żebyś czuła się usatysfakcjonowana. Jednak to nie znaczy, że on ciebie nie kocha, ale oznacza dokładnie to, co napisałaś w tytule swojego wątku. Zresztą jak pokazują twoje dalsze wpisy, to nie do końca tak jest, że czujesz się niekochana. Ty po prostu jesteś spragniona czułości, której gdzieś tam w przeszłości nie dostałaś tyle, ile potrzebowałaś. Od partnera nie powinno się wymagać tego, czego skąpili nam rodzice. Twój mąż po prostu tak ma, że nie wyraża swojej miłości do ciebie w ekspresyjny sposób i dla niego jest to tak samo normalne i naturalne jak dla ciebie pragnienie większej czułości. Ale i tak uważam, że lepiej zrezygnować z projektu zmieniania innych ludzi i zająć się zmianą siebie smile Nie wiem, czy rozumiesz, co mam na myśli, bo dzisiaj mam chyba problem z jasnym przekazywaniem swoich myśli wink

Jesli chciałabyś wdowiedzieć się o dynamice miłości, to polecam książkę mojego ukochanego prof. Wojcieszke „Psychologia miłości”.
Pozdrawiam ciepło smile

Odp: Czuje się niekochana

A ja proponuje zebyscie ustalili z mezem cos drobnego -jakis wspolny drobny rytual. Niewazne co -wazne zeby przynosilo zadowolenie. Chocby i codzienna herbata o 21.00 na 15 minut zeby pogadac jak minal dzien. Taki pierwszy malutki krok.

Posty [ 25 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Czuje się niekochana

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024