Potrzebuje obiektywnego spojrzenia na sprawę , a z boku wiadomo łatwiej ocenić.
Nie wiem czy świętuje, szukam na siłę problemów czy naprawdę "nie iskrzy".
Mojego faceta poznałam 4 lata temu. Z początku było okej. Po paru tygodniach zdystansował się, powiało lodem, że tak powiem niby dalej wszystko okej, niby się rozwijało, ale jakiś taki chłodny był, przestał dawać się ponosić chwili, wiecie jak to na początku znajomości jest...
Ale związek trwał, dosyć szybko zaszłam w ciążę. Oboje spelnialismy się jako rodzice. Następnie ruszyliśmy z budową , nadal się rozumielismy dobrze, rzadko kiedy sie klocilismy i jeśli to o pierdoly. Mały mam rośnie, plany co do ślubu też są. Ja jestem dobrą partnerką dla niego, dbam o niego robię mu obiadki kanapki do pracy. On jest dobrym partnerem i ojcem. Pilnuje budowy sam dużo tam robi. Wychodzimy tylko razem, nie "szlaja" się nie upija nie lata za obcymi babami.
Niby wszystko okej. Ale my nie calujemy sie nie przytulamy sie nie leżymy razem na kanapie nie oglądamy razem wieczorem telewizji nie okazujemy sobie w inny sposób czułości seks jest regularnie niby dobry ale bardziej mechaniczny skupiony na nim. Oralny tak ale tylko dla jego przyjemności. Jak mu się chce to nawet mnie nie "pomizia " w różnych miejscach by i mi sie zachciało tylko daje do informacji i oczekuje żebym działała. Nie sprawia mi przyjemności też w inny sposób np kwiaty ulubione wino kąpiel masaż czy inne sprawy które wydawały mi aie kiedyś w związku normalne. Ostatnio przeglądałam z jego mamą zdjęcia stare. Była tam też jego była- jedyna na której mu zależało która kochał i z która miał plany. Przed nią był raczej taki typ "dupka" za którym panny same sie uganialy. Zastanawiam się czy sama taką panną się nie stałam. Tam były zdjęcia gdzie było widać jak on ją kocha byli tam dwa lata razem a oni gdzieś w tle imprezy rodzinnej przytuleni a on wpatrzony w nią jak w obrazek. Zakuło. Bo u nas mimo ze z pozoru wszystko w porządku tego brak.
Kocham go z początku więcej inicjowałam starałam się dbałam o bliskość, sama podchodzilam przytulalam się ale z czasem zrezygnowałam przyzwyczaiłam się. Ale po zobaczeniu tych zdjęć zacZęłam się znowu zastanawiać co jest powodem czy to normalne. Kiedyś próbowałem też z nim o tym rozmawiać. Mówił że mnie kocha ale czy na pewno. Wiem że można kochać na pół i wiem że można kochać do szaleństwa. Pytanie czy takie pośrodku to dobry pomysł na całe życie? Rozstanie było by dla mnie końcem świata. Nigdy nie chciałam rozbitej rodziny dla dziecka. Obiecywalam sobie ciągle walczyć i się starać ale czy w takiej sytuacji warto ? Może miał ktoś podobnie może macie jakieś rady ? Z góry dziękuję