Cześć,
zarejestrowałem się, bo chcę poznać Waszą niezależną opinię. Każdy głos się przyda , poza tym mogę się trochę wygadać (bo przyjaciół nie chcę za bardzo zanudzać). Dziękuję
Aha - jeśli nie macie czasu, to przejdźcie od czwartego punktu mojej wypowiedzi.
1. Geneza
Od ponad roku pracuję w firmie X. Jest to fajna instytucja dla mężczyzny, bo 85% załogi stanowią kobiety, a 25 letni mężczyzna ma powodzenie i czuje się pewnie.
W pracy mamy messengera (ale nie od fejsa ), gdzie można publikować statusy. Pewnego, listopadowego dnia napisała koleżanka (o 4 lata starsza, ale naprawdę piękna kobieta z humorem i zasadami), bo miałem oryginalny opis. I tak od rozmowy do rozmowy, przenieśliśmy się na fejsa. Ona pierwsza złamała zasadę tzw. trzech dni. Zaczęły się codziennie rozmowy i o dosyć spore, bo zarówno przez fb w pracy i po pracy. Nawet ciągłe pisanie od 7 do 21. Także bardzo intensywnie. Powiem szczerze, że przy poprzedniej dziewczynie aż takiego czegoś nie przeżywałem. Z byłą były tylko 3 godzinne rozmowy przez telefon. Później były 2, 3 imprezy, gdzie tańczyliśmy. Ponadto w pracy chodziliśmy pogadać kilka razy w tygodniu. Takie mini randki. Chociaż zaznaczam, że ja na początku byłem pasywny. Nigdy nie zagaduję na siłę do dziewczyn i ich nie szukam. Staram się zachowywać naturalnie, nienachalnie. No i same przychodzą
2. Pocałunek, mini związek
Przyszedł styczeń. Mieliśmy 2 spotkania na neutralnym gruncie (np. finał WOŚPu), aż nadeszło 3 spotkanie. Umówiła się ze mną w niedzielę, kiedy w poniedziałek mieliśmy na 7 do pracy. Skończyliśmy o 1, był pierwszy pocałunek (po alko). Nie zmieniła się później nasza relacja - częste pisanie, itp. Dwa dni później kiedy mieliśmy czas w pracy zrobiłem test - pocałowała się ze mną w firmowej kuchni, pomimo ryzyka nakrycia. Tydzień później w czasie mojego remontu mieszkania (byłem zajęty od rana do wieczora) sama napisała, czy idziemy na miasto. Na koniec naszego spotkania skończyło się na namiętnym całowaniu. I to solidnym, kilkominutowym. Dwa tygodnie później już był języczek , oczywiście nadal ze sobą pisaliśmy i normalnie rozmawialiśmy. Co więcej pojawiały się sygnały - np. zaczęła zamieszczać emotikony związane z całowaniem, itp. Wcześniej tego nie było. Na teksty o związku, o nas reagowała serduszkiem, itp. No klasyka...
3. Wkrada się rdza...
Na przełomie lutego i marca przyszła jej choroba. Dowiedziała się, że ma chore zatoki i kamienie nerkowe. Przyszło lekkie oziębienie, bo siedziała w domu na zwolnieniu. Oczywiście proponowałem pomoc, pisałem w pracy kiedy leżała w łóżku. Mam dużą dozę cierpliwości, bo moja poprzednia miała ciężką sytuację z ojcem (miał raka) i wtedy było mniej czasu dla nas. W marcu spotkaliśmy się tylko raz, poszliśmy do kina. Oczywiście w pracy jak była to widzieliśmy się, mijaliśmy. W kuchni spotkań było o wiele mniej.
Podczas jednego, intensywnego zjazdu na studiach nie odzywałem się do wieczora. Dla smaczku dodam, że pisała tego dnia do mnie była, ale wyłącznie w nieistotnej sprawie (odzywa się bardzo rzadko, ale mam neutralny do niej stosunek - bo obje rozstaliśmy się w pokoju). Napisałem wieczorem, że idę z kumplami na miasto. Pojawiło się klasyczne "rób co chcesz". Oczywiście zdiagnozowałem to i zaproponowałem, że będę u niej żeby porozmawiać (pisała, że będzie u mamy pomagać w rodzinnej imprezie, jednak wróciła do domu). Napisała, że ma telefon. Dzwoniłem kilka razy, bez skutku. Następnego dnia pisałem, ale było bardzo sucho... Dzwoniłem, nie odbierała. Drugiego dnia napisała sama. Prosiłem, żeby podzieliła się co ma na sercu. "Nie odzywasz się, później krótka relacja co robisz, dla mnie jeszcze nie jest to związek, dopiero się poznajemy". No nie powiem, zabolało mnie to, bo wiele słów padło przez messengera, czy na naszych randkach. Napisałem krótko - musimy pogadać, żeby określić swoje potrzeby. Byłem suchy przez kilka dni, ona była przesadnie miła w niektórych sytuacjach. Przyszły święta, wróciło pisanie, ale bez podtekstów związkowych, trochę erotycznych. Bardziej co robisz, itp. - oczywiście z dwóch stron...
4. Pogadajmy
Spotkaliśmy się w kwietniu na spacerze (ponad trzygodzinnym). Niestety było to przekładane kilka razy przez jej sytuację w pracy (robiła pierwszy dialog techniczny w firmie i dużo ją to kosztowało zdrowia. Były nadgodziny, itp.). Zawsze pamiętała o konkretnej dacie i prosiła o przełożenie. Ja nie przypominałem nic. Na początku "widzenia" nie było żadnego pocałunku, tylko cześć. Rozmawialiśmy normalnie, chwil ciszy nie było. Usiedliśmy nad zalewem, no i pomówmy o nas. "Było za szybko, musimy zwolnić. Ja muszę uporać się z zatokami, Ty masz remont w mieszkaniu, obronę pracy magisterskiej, jak sobie damy z tym radę to wtedy zaczniemy. Jak nam ma wyjść, to wyjdzie". Coś takiego usłyszałem. Ja też podkreślałem, że przez messengera fb nie czuć emocji, trzeba do siebie dzwonić lub się częściej spotykać. Również zapytałem, czy kogoś ma (podtekstowo), wyszło że nie. Później normalnie rozmawialiśmy, na koniec był pocałunek w policzek i przytulenie kilkusekundowe. Po spotkaniu pisała jeszcze przez mesengera, dziękowała za spotkanie.
Ostatnio nawet stwierdziła (jakieś dw tygodnie temu przez fb), że musi wyluzować, bo wkradł się dystans.
5. Jaki finał?
Pod koniec majówki jesteśmy umówieni na tzw. "porwanie". Jeśli chodzi o codzienne rozmowy, to po mniej- więcej po połowie każdy zaczyna pisać. Tylko to jest kilka zdań, nie ma tej intensywności z grudnia, stycznia, czy lutego.
Wszystkiego kochani nie da się opisać, jednak patrząc na początkowe zaangażowanie i taki jego późniejszy spadek (no była choroba i stres w pracy), ale i stabilną sytuację (teraz w sumie jak znajomi piszemy) to pytam się - czy naprawdę coś z tego będzie? Są szanse? Ja szczerze mówiąc nic do stracenia nie mam, ale myślę ciągle o tym. Coś się w głowie zadziało. Była chemia. Równocześnie przez to w ogóle nie patrzę na inne kobiety. Jest to jakiś rodzaj zakochania. Logika mi podpowiada, żeby teraz wystawiać ją trochę na próbę. Dać czas 2-3 miesiące i wtedy sprawę postawić jasno - czy mamy być razem, czy nie... A jak Wy byście zrobili?
Dziękuję za uwagę.