Czy to jest miłość? Pogubiłam się. Pomocy - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Czy to jest miłość? Pogubiłam się. Pomocy

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 5 ]

1

Temat: Czy to jest miłość? Pogubiłam się. Pomocy

Witajcie. Jestem bardzo zagubiona, przestraszona i niewiem jak mam podejsc do mojego zwiazku (jest to moj pierwszy zwiazek). Czy ja jestem winna czy On czy oboje. Historia bedzie podejrzewam dosc dluga.
Z moim facetem jestem juz ponad 3 lata.  Co Co sie dzialo miedzy nami ciezko opisac w kilku zdaniach. Na poczatku to ja przeprowadzilam sie do niego (mieszkal 600km od mojego rodzinnego miasta. Przeprowadzka wiele mnie kosztowala.) On tlumaczyl ze ze wzgledu na dziecko ktore mial z poprzedniego zwiazku nie mogl tego zrobic wiec sie zgodzilam (wszystko wydawalo sie byc piekne). Uzbieralam pieniadze. On mieszkal z matka. Postanowilismy zamieszkac razem. Niewiem dlaczego sie wtedy na to zgodzilam ale za kazdym razem to ja pracowalam i placilam caly czynsz i nas uttzymywalam bo on nie mogl znalezc pracy. Juz ten fakt sprawial ze zaczynaly sie pierwsze sprzeczki. Przyszedl lepszy pomysl (i tu juz nie bylo wazne opuszczenie dziecka na dlugi czas) wyjazd za granice. Nie mialam juz powrotu do domu nie chcialam zostawac z 200zl na miesiac po wydaniu wszystkiego na oplaty wiec zgodzilam sie. Łiii milosc myslalam. Znalezlismy sie w ciezkim polozeniu i znajomy nas zostawil jak tylko wyladowalismy samolotem na obcej nam ziemi ale myslalam pozytywnie. I tu sie Zaczelo. On znalazl prace (na pol etatu) ja narazie nie pracowalam. Widac mu sie go nie podobalo i Sam wcisnal mnie na swoje miejsce a on... zostal w domu pod pretekstem szukania pracy na caly etat (stracilam ta prace bo niestety moje zdrowe Zaczelo sie psuc). Na dlugi czas nie mielismy nic. Udalo mi sie potem znalezc prace ale tylko na 16 godzin. On nagle zaczal robic mi jazdy ze kiedy przyszedl po mnie to ze w pracy bylam Sam na Sam z jakims obcym mezczyzna (on mial 2 nieudane zwiazki i jak tylko popatrzalam na innego faceta dostawal bialej goraczki) nic nie daly tlumaczenia ze facet przyjechac musial bo tego dnia byla skarga na mnie i musial zobaczyc o co chodzi. Nie moglam poinformowac mojego chlopaka bo nie mialam nic na koncie. Podejrzewam akcje i juz w pracy trzesly mi sie rece i plakalam. Nie mylilam sie. Jak on tylko sie denerwowal to juz nie mozna bylo go powstrzymac. Nic nie trafialo. On Sam musial sie uspokoic. Zaczal sie pakowac, mowic ze odchodzi ze tez sie z jakas dxiewczyna tego dnia umowil i wiedzial ze nie lubie jak pali (bardzo mi to przeszkadzalo. Sam tez smrod) wlazl do pokoju z mina zwyciezcy i palil. (Dodam tez ze zanim weszlam w ten zwiazek opowiadalam mu ze balam sie zwiazkow i ogolem mezczyzn bo jako dziecko zostalam wykorzystana nie raz i mialam tez ciezka depresje. Obiecal wspierac. Szczegolnie ze byl on moim pierwszym mezczyzna ktoremu zaufalam) i takie tez oskarzenia w ogole uwazalam za nielogiczne. Jak moglabym zrobic cos takiego?  Nie wyobrazam sobie zdrady. Naprawde ta awantura mnie mocno dobila ale powiedzial potem przepraszam i uwierzylam ze jux wiecej tak nie zrobi (zwalal na strach przed powtorka z poprzednich zwiazkach). Dobijalam sie wieloma rzeczami bo przez ponad rok to ja nas tak naprawde utzymywalam bo on znalazl prace na 9 godzin w tygodniu i zawsze piszczal i stekal jaki on zmeczony (bardzo czesto wychodzil i spal i podpalal po kryjomu papierosy choc obiecal ze zerwie nalog) Bylo mi ciezko bo bardzo czesto w zartach zaczal mi dogryzac i ze miejsce baby jest w kuchni i to ja mam dbac o porzadek. Podzielilismy sie obowiazkami. On uznal ze sprawiedliwie bedzie jak ja zajmie siw kuchnia a on lazienka (tylko zapomnial ze lazienki codziennie myc nie trzeba a w kuchni jednak zawsze jest cos do roboty) prosilam o pomoc i byl zawsze olew. Musialam w koncu zaczac krzyczec i wrecz blagac zeby mi pomogl to wyzywal mniw od wariatek. Ze jestem slaba emocjonalnie plus naprawde zaczelam mocno chorowac mialam powoli wszystkiego dosc. Kiedy zemdlalam czy nie bylam w stanie wstac z lozka to przestal juz reagowac. Na poczatku owszem byl przejety ale potem to juz to bylo tzw "norma". Niewazne ze cierpialam on mial tzw wywalone. Przeprowadzilam sie do stolicy bo chcialam zdobyc lepsza prace i mieszkanie (moja mama musiala uciec z moim mlodszym bratem od ojca ktory zaczal zagrazac ich zyciu). Z moim facetem ustalilismy ze ja za mieszkam z rodzina a on Sam cos wynajmie bo ogolem chcielismy dopiero po slubie zamieszkac razem a nie przed (nie wyszlo). Pierwsza wyjechalam. Znalazlam mieszkanie prace i wciagnelam lubego. Znalazlam mu tez mieszkanie. naprawde sporo wysilku i pieniedzy wydalam byle by byc juz razem w jednym miescie i zeby tez stanal na nogi (bo jeszcze tlumaczylam sobie ze moze sie zalamal chlopak ze nie moze znalezc dobrej pracy i dlatego ciagle awantury). Ale teraz obecnie on wynajmuje w centrum a Ja musze jezdzic do pracy autobusem. Poprawilo sie  oboje mamy dobrze platna prace. Oczywiscie ja place wiecej (licze wszystkie koszty tzw czynsz, rachunki gas prad, oplata biletu miesiecznego i Internet) troche tego jest. Moj luby ma tylko zaplacic za mieszkanie i moze wszystko uzywac do woli bo obojetnie ile nie zuzyje to i tak placi jedna sume. Pracuje na caly etat ja na 3/4 (oczywiscie jest ze mna mama i rozliczamy sie po polowie). I uwaga moj luby niewiem jak on to robi ale nigdy mu nie starcza (pomimo ze wyplate mam tak samo jak on co 2tyg) wiecznie pozycza. Piszczy ze mu nie starczy ze nie ma. Ja przerazona pozyczalam. Ze mieszkamy osobno nie widze go non stop i nie wiem na co on wydaje pieniadze ale postanowilam przygotowywac mu obiady. Codziennie. Plus tez przynosilam kanapki. Nie ma zelazka to zabralam jego koszule zeby wyprac i wyprasowac. Zaszylam guziki kiedy sie oderwaly i naprawde duzo dawalam od siebie. On umial mi przyniesc pijemniki po obiedzie brudne zaschniete i mowic bez zenady "umyjesz w domu u siebie". Raz kupil mI kwiaty. Tak raz od serca. Nie dawno tez kupil ale bylam na niego zla. Przez 3 lata 2 razy tylko mi kupil kwiaty. (Zaznaczalam wiele razy ze nie musi kupowac wystarczy mi list z wyznaniem uczuc i ze takie rzeczy sprawiaja mi radosc) musialam sie upiminac wiec zebrac o taki gest. Czulam sie powoli niekochana. Robilam wszystko a nawet nie potrafil napisac lisciku czy zerwac mlecza po drodze i pokazac ze mu zalezy. Najlepsze bylo z zareczynami. Nigdy ich nie bylo choc slub planowalismy. Poprostu dal pierscionek (bez pudelka bez niczego). Powiedzialam zebysmy jednak zrobili cos super milego romantycznego. Mowilam ze marzy mi sie pamietac ten piekny moment zareczyn. Obiecal ze zrobi cos super (tez Zaznaczalam ze nie musi to byc nic zwiazanego z pieniedzmi. Nawet zabranie do parku mi by wystarczylo). Znow na odwal dal pierscionek. (Przyszedl do mnie do pracy ze slowem "masz") Poplakalam sie. Zabral i obiecal ze zrobi to teraz porzadnie (z tego co widze to calkowicie olal i zapomnial). Pozyczyl bardzo duzo kasy odemnie czego wiele juz nie licze. Upomnialam sie przy ostatnim pozyczaniu ze pieniadze ktore daje chce do zwrotu poniewaz moje okulary sie zniszczyly i koniecznie musze zrobic nowe. Walnal tekst ze "przeciez to wspolne pieniadze wiec on nie rozumie". -.- Jest mi strasznie przykro bo caly czas daje wiele od siebie pokazuje milosc a on jest zimny jak glaz. Tlumaczyl (niewiem czy to byl zart czy na powazne) "wystarczy ze jestem i mowie kocham". Jestem kobieta. Kobiety lubia jak facet tez od czasu do czasu zrobi niespodzianke prawda? Zobaczylam ze przez te 3 lata nawrocila mi sie depresja i czasem po ostrej awanturze chcialam ze soba skonczyc. Naprawde czulam sie zostawiona i opuszczona. Narysowalam jego synka (portret. Lubie malowac) to nagle poczestowal mnie tekstem ze bylo by milo jakbym namalowala dzieciarnie jego bylej. No szok. Po co? Jak tylko chodzilo o to dziecko i proby kontaktu to jak tylko bylo cos nie tak to robil niezle awantury przeklinal krzyczal. Jak tylko przychodzil czas na kontakt i rozmowe z malym wiedzialam ze juz mam dzien z glowy. Jeszcze lepszy numer to okazalo sie ze jego byla powiedziala ze to dziecko nie jest jego. On przez to ze gwaltownie wpadal w szal sprawilo ze tez zrobilam sie gwaltowna. Tez nie siedzialam cicho i nie plakalam ale zaczelam krzyczec i nie raz jak niezla patologia podnioslo sie rece. Naprawde myslalam o samobojstwie. Zawsze stwierdzal ze to bylo szantarzowanie, ale na mojej glowie bylo wszystko. Naprawde wszystko. Gdzie kiedy pytalam o gesty wdziecznosci uznal ze "to nie milosc bo ty oczekujesz czegos w zamian". Serio? Proszac o kwiatki ? Chcialam czuc sie kochana a czuje sie znow jak nic. Z moim mlodszym bratem poznalismy pare milych osob i brat czesto wychodzil to na kebaba to na lodowisko,  to na wypad na miasto i mcdonalds. Jak znajomi probowali wyciagnac mnie zaczynaly sie jazdy (bo o kazdym planowanym spotkaniu informowalam lubego) moglam wyjsc tylko pod warunkiem ze nie bedzie chlopakow. Mam 28 lat chcialam wyjsc z 17letnim bratem i Wyjscie na lodogryf gdzie miala byc mieszana grupa dziewczyn i chlopakow i juz te podejrzenia ktore mnie dobijaly. Ostatnio byla awantura ze jakis facet na mnie sie gapil. To moja wina?  Za to ja nie odpowiadam kto sie gapi no wymiekam. Mecze sie strasznie bo przestalam wychodzic z kimkolwiek. Nawet mialam jazde ze spotkalam sie z Kolezanka i jej mama i ogladalismy do polnocy film (moja sasiadka, 4 pietra nizej mieszkala i juz problem byl ze pozno wracam do domu). Slyszalam ze ja mam byc wyrozumiala kiedy on rzuca palenie bo jest nerwowy ale robienie ze mnie puszczalskiej? Po tym co przeszlam w dziecinstwie i po tym ze przestal sie o mnie starac zlapalam dola. Kiedy byly awantury miedzy nami i chcialam cos wyjasnic to przekrzykiwal mnie przedrzeznial albo nie wysluchal do konca czy tez zozlaczal sie i blokowal moj numer. Chcialam czasem to za konczyc i odejsc. Ale chyba boje sie. Ciagle mnie teraz nazywa manipulantka ze on mowi ze kocha a Ja nie doceniam co on dla mnie robi. Ale on przestal robic. Ostatnio jak umowilam go do mojej fryzjerki i podalam date kazal mi o niej przypominac bo on biedny zapomina. Ale zapisac nie zapisze. Bardzo czesto zapominal ze sie gdzies u mowilismy i zdziwiony ze jestem zla. Najlepsze jest to ze on jak nie pamieta to i tak staral mi sie wmowic ze nic takiego nie mialo miejsca ze ja wymyslam. Z pracy wiele razy zapomnial telefonu. Kazal sobie tez przypominac. Czuje sie jak matka a nie jak przyszla zona. Staralam sie (tak nabralam sie) i nawet chcialam pomoc mu z wydatkami zeby mu starczylo wiec zaczelam tez pytac na co on tak wydaje kase ze mu nie starczy. Wydarl sie ze mu matkuje ze nie mam prawa pytac. Naprawde sie zalamalam bo czuje przeciazenie. Plus znow walcze z depresja bo nie czuje znow swojej wartosci. Niby male rzeczy ale naprawde chcialabym nieupominac sie o "dziekuje". Zablokowal aktualnie moj numer. Od 2 dni nie odzywamy sie. Powiedzialam ze mam dosyc i odejde ale z drugiej strony chyba sie boje odejscia. Nie jestem osoba ktora bedzie szukala kogos innego. 25 lat bylam sama bez nikogo i  latwo jux nikomu nie zaufam. Chcialabym miec kogos ale nie chce czuc sie tak jak teraz. Blagam ktos moze popatrzec na to bez emocji z boku?  Czy ta cala sytuacja jest moja wina?

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Czy to jest miłość? Pogubiłam się. Pomocy

Twojej winy tutaj wogole nie widzę i na twoim miejscu pomyślałbym teraz tylko o sobie. Niech sobie milczy a ty układaj swoje życie na nowo.

3

Odp: Czy to jest miłość? Pogubiłam się. Pomocy

Zapomnialam dodac ciekawy fakt ze wiele moich ubran zostalo u jego matki a ta je sobie porozdawala. Jak prosilam zeby cos z tym zrobil to to olal. Widzac jego olew Sama zaczelam pisac do jego matki i niestety kobieta ta mnie olala tak samo jak jej syn. Nie moge scierpiec tego to teraz a on zwyzywal mnie ze jestem materialistka ze za ciuchami stekam. Obiecal ze chociaz poprosi matke zeby przestala mi moje garnki (nowe i tez na nie troche kasy poszlo) i od roku nie moge sie doprosic. Ale ja jestem materialistka. Naprawde duzo stracilam i przykro mi ze w tym temacie to ja bylam uznana za winna

4 Ostatnio edytowany przez Mordimer (2018-04-28 10:22:04)

Odp: Czy to jest miłość? Pogubiłam się. Pomocy

Skoro ciebie zablokował to się nie narzucaj. Z twojego wpisu wynika, że mu matkowałaś. Związek kobiety i mężczyzny powinien opierać się na partnerstwie a nie ma matkowaniu. Związałaś się z safandułą i nieogarem. Według mnie powinnaś sobie dać spokój.  Wyraźnie widać, że ciągnie ciebie w dół.

5

Odp: Czy to jest miłość? Pogubiłam się. Pomocy

Kiedy dochodzilo do sprzeczek to zawsze ja wyciagalam reke. On tylko raz chcial pierwszy sie pogodzic. Tak to milczy i sie nie odzywa. Widze teraz ze on czuje sie jak Krol bo wie ze wymiekne i wroce to tez sie w ogole nie stara bo niezaleznie czyja byla wina to ja chcialam zgody pierwsza. Chyba sie przyzwyczail. Nie chce ponownie pierwsza wyciagac reki i robic z siebie cierpiacej bo czuje ze caly czas gadam o tym samym a do niego nie dociera.

Posty [ 5 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Czy to jest miłość? Pogubiłam się. Pomocy

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024