Nie wiedziałam gdzie się zwrócić wiec napisze tutaj.
Mój związek trwa 3 lata i tyle samo mieszkamy razem. Na początku było wszystko super, później pojawiły się problemy. Trochę jego lenistwa, trochę mojej zazdrości ale jeszcze bylismy wstanie sobie z ty poradzić. Zareczylismy się znowu bylo dobrze przez jakiś czas. Niestety od roku są same problemy. Walczę o wszystko dla nas, lepsze mieszkanie lepsze życie wszystkie sprawy załatwiam ja sama. Nawet do lekarzy ja zawsze musiałam go umawiać zawozic przywozić wszędzie bo nie ma prawa jazdy. Wiedziałam z kim się wiąże i nie przeszkadzało by mi to tak bardzo gdyby choć trochę się starał. Nigdy nie jest posprzatane nigdy mi nic nie ugotowal na najmniejsze prośby słyszę nie albo po co. Ja chciałam zawsze więcej od życia wiec zaczęło mnie jego lenistwo denerwować. Zaczęłam mu wręcz rozkazywac żeby w końcu coś zrobił to słyszałam głośne wulgaryzm i się obrażał, później czas 24h spedzal na pisaniu z koleżanką z którą się umówił oklamująć mnie ze idzie ze znajomymi tłumacząc później ze byla bym zazdrosna, i miał rację. Zwyzywalam go o kłamstwie on mi zaczął zarzucać ze za bardzo go osaczam a ja wynagalam choć trochę zaangażowania w nasze życie. Wiem ze nie jestem też święta czasem przesadzam, ale kiedy podczas kłótni mnie popchnął na ścianę i kopnął nie wiedziałam czemu byłam w szoku. Oddałam mu w płaczu ale co ja mogłam mu oddać jak nawet sama słoika nie umiem otworzyć. Wiec postanowił mi oddać parę ciosów aż na drugi dzień byłam cała w siniakach . Płakałam on siedział obrażony. I się zaczęło. Spekalam, przeprosiłam go on nigdy mnie nie przeprosił słownie. I od tamtego momentu niestety co większą kłótnia on mnie uderzy kopnie odepchnie rozne formy krzycząc ze jestem wulgaryzm psychiczna żebym wulgaryzm. Ja później płacze całą noc, a ostatecznie .. i tak ja wyciągam rękę na zgodę. Mieszkamy w mieszkaniu mojej mamy, nie raz mówiłam mu żeby się wyniósł a później .. rezygnowalam z tego .. nie wiem czemu nie mam odwagi go zostawić.. dziś pisze bo mnie kopnął tak ze spuchnela mi noga, za to ze go poprosiłam o pomoc on powiedział nie a ja robiąc smutna minę ze nie chce mi pomóc stwierdził że specjalnie tak nim steruje i wtedy dostałam. . Siedzę teraz w pokoju zapałkana, nie wiem co zrobić . Nie umiem zakończyć tego związku, ani też pogodzić się z takim traktowaniem. Trace oddech czuje się uwięziona , byłam u psychologów terapeutów odzyskać pewność siebie zmienić tez moje podejście ale przy nim wciąż wraca zagubienie. Wstyd mi przed rodziną ze jestem taka słaba dlatego nic nie wiedzą. Zawsze byłam radosna i silna i wciąż mnie za taką mają dlatego chowam się za maska przy nich ukrywając moje nieszczęście. Wiem ze tez nie jestem idealna ze czasem za niektóre słowa może i by mi się należało lansko przyslowiowe ale nie od narzeczonego .. nie wiem czy ktoś to przeczyta, czego w ogóle po tym oczekuje. Ale wstyd mi nawet mówić o tym do koleżanek a potrzebowałam w koncu o tym powiedzieć. Ciężko strescic tutaj 3 lata wiec jakby jedna duszyczka się znalazła która się mną zainteresuje na wszystko odpowiem szczerze.
1 2018-04-27 12:56:26 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2018-04-27 13:03:59)
2 2018-04-27 12:58:35 Ostatnio edytowany przez Ola_la (2018-04-27 13:03:01)
Boże dziewczyno, czekasz az tak cie pobije az uszkodzi ci nogi i cie sam zostawi?
Koleżankom nie musisz się tłumaczyć. Twoja mama na to patrzy? Zmuszasz ja do mieszkania z agresywnym leniwym facetem? Czekasz aż ja zacznie bic? Jest u ciebie zameldowany?
Nie wiedziałam gdzie się zwrócić wiec napisze tutaj.
Mój związek trwa 3 lata i tyle samo mieszkamy razem. Na początku było wszystko super, później pojawiły się problemy. Trochę jego lenistwa, trochę mojej zazdrości ale jeszcze bylismy wstanie sobie z ty poradzić. Zareczylismy się znowu bylo dobrze przez jakiś czas. Niestety od roku są same problemy. Walczę o wszystko dla nas, lepsze mieszkanie lepsze życie wszystkie sprawy załatwiam ja sama. Nawet do lekarzy ja zawsze musiałam go umawiać zawozic przywozić wszędzie bo nie ma prawa jazdy. Wiedziałam z kim się wiąże i nie przeszkadzało by mi to tak bardzo gdyby choć trochę się starał. Nigdy nie jest posprzatane nigdy mi nic nie ugotowal na najmniejsze prośby słyszę nie albo po co. Ja chciałam zawsze więcej od życia wiec zaczęło mnie jego lenistwo denerwować. Zaczęłam mu wręcz rozkazywac żeby w końcu coś zrobił to słyszałam głośne wulgaryzm i się obrażał, później czas 24h spedzal na pisaniu z koleżanką z którą się umówił oklamująć mnie ze idzie ze znajomymi tłumacząc później ze byla bym zazdrosna, i miał rację. Zwyzywalam go o kłamstwie on mi zaczął zarzucać ze za bardzo go osaczam a ja wynagalam choć trochę zaangażowania w nasze życie. Wiem ze nie jestem też święta czasem przesadzam, ale kiedy podczas kłótni mnie popchnął na ścianę i kopnął nie wiedziałam czemu byłam w szoku. Oddałam mu w płaczu ale co ja mogłam mu oddać jak nawet sama słoika nie umiem otworzyć. Wiec postanowił mi oddać parę ciosów aż na drugi dzień byłam cała w siniakach . Płakałam on siedział obrażony. I się zaczęło. Spekalam, przeprosiłam go on nigdy mnie nie przeprosił słownie. I od tamtego momentu niestety co większą kłótnia on mnie uderzy kopnie odepchnie rozne formy krzycząc ze jestem wulgaryzm psychiczna żebym wulgaryzm. Ja później płacze całą noc, a ostatecznie .. i tak ja wyciągam rękę na zgodę. Mieszkamy w mieszkaniu mojej mamy, nie raz mówiłam mu żeby się wyniósł a później .. rezygnowalam z tego .. nie wiem czemu nie mam odwagi go zostawić.. dziś pisze bo mnie kopnął tak ze spuchnela mi noga, za to ze go poprosiłam o pomoc on powiedział nie a ja robiąc smutna minę ze nie chce mi pomóc stwierdził że specjalnie tak nim steruje i wtedy dostałam. . Siedzę teraz w pokoju zapałkana, nie wiem co zrobić . Nie umiem zakończyć tego związku, ani też pogodzić się z takim traktowaniem. Trace oddech czuje się uwięziona , byłam u psychologów terapeutów odzyskać pewność siebie zmienić tez moje podejście ale przy nim wciąż wraca zagubienie. Wstyd mi przed rodziną ze jestem taka słaba dlatego nic nie wiedzą. Zawsze byłam radosna i silna i wciąż mnie za taką mają dlatego chowam się za maska przy nich ukrywając moje nieszczęście. Wiem ze tez nie jestem idealna ze czasem za niektóre słowa może i by mi się należało lansko przyslowiowe ale nie od narzeczonego .. nie wiem czy ktoś to przeczyta, czego w ogóle po tym oczekuje. Ale wstyd mi nawet mówić o tym do koleżanek a potrzebowałam w koncu o tym powiedzieć. Ciężko strescic tutaj 3 lata wiec jakby jedna duszyczka się znalazła która się mną zainteresuje na wszystko odpowiem szczerze.
W związku z tym co napisałaś, mam na razie tylko jedno pytanie.
NA co Ty czekasz ??
Aż Cię zabije ?
Bo przecież nie jesteś chyba tak niemądra, żeby czekać na jego całkowitą i diametralną przemianę ?
Spodziewasz się, że on nagle stanie się czuły, kochający i troskliwy dla Ciebie ?
Mama nie mieszka z nami, kupiła nam mieszkanie żebyś my mogli razem mieszkać na swoim, nie jest tu zameldowany; rodzice myślą że wszystko u nas ok bo im tak mówię choć mysle ze czasem się domyslaja jak siedzę czasem smutna z nimi ale nie wracają się chyba chcą żebym sama podejmowała decyzję
Wiem ze to zabrzmi dla większości głupio i śmiesznie ale boję się, życia z nim i życia bez niego, że strace tez te dobre chwile, stracę cały czas, że podejmę zła decyzję odchodzac ze będę żałować, albo że będę załowac życia z nim, nie wiem jak podjąć jakąś decyzję jak zrobić pierwszy krok w jedna albo druga stronę ..
6 2018-04-27 13:15:37 Ostatnio edytowany przez opolanka1982 (2018-04-27 13:17:57)
Nie rozumiem... nie rozumiem ludzi takich jak Ty którzy daja się poniewierać,bić i traktować jak najgorszy śmieć. W imie czego? Dlaczego nie odeszłaś od niego przy pierwszym razie przemocy fizycznej? Trzeba było spakować jego rzeczy do worków i wystawić za drzi,włączyć muze na słuchawki żeby nie słyszeć jak będzie chcial dostać się do mieszkania i olać go kompletnie.
Jak niskie trzeba mieć poczucie własnej wartości żeby chcieć być z kimś takim? Na szczęście dzieci nie macie,nie fundujesz traumy nikomu poza sobą. On się nie zmieni a będzie gorzej. Czekasz aż połamie Ci nogi? Żebra? A może przypadkiem popchnie lub kopnie za mocno i Cię zabije?
Edit:
Jak odejsc? Po prostu. Nie jest zameldowany więc każ mu się wynieść,później zablokuj go gdzie się da i nie reaguj na próby kontaktu. A jeszcze później zacznij wreszcie oddychać i cieszyć się zyciem
Wiem ze to zabrzmi dla większości głupio i śmiesznie ale boję się, życia z nim i życia bez niego, że strace tez te dobre chwile, stracę cały czas, że podejmę zła decyzję odchodzac ze będę żałować, albo że będę załowac życia z nim, nie wiem jak podjąć jakąś decyzję jak zrobić pierwszy krok w jedna albo druga stronę ..
Ale przyjrzyj się dokładnie swojej obecnej sytuacji.
Wiem, że nie chcesz, bo to Ci uświadamia bolesną prawdę, której nie chcesz przyjąć do wiadomości.
Ale nie uciekniesz od tego, prędzej czy później będziesz musiała zmierzyć się z prawdą.
To co masz teraz, to wyzwiska, groźby, całkowity brak szacunku.
Nie masz wsparcia, nie masz miłości, nawet zwykłej ludzkiej sympatii, czy życzliwości nie masz.
Za to ciąży nad Tobą bardzo r e a l n a groźba utraty zdrowia, a nawet życia.
Przemoc fizyczna jakiej doświadczasz i jej eskalacja o której piszesz, to realna groźba kalectwa albo śmierci dla Ciebie.
Nie przychodzi mi do głowy NIC, czego mogłabyś żałować po rozstaniu z nim.
Tak bardzo bym chciała go nienawidzić z całego serca żeby latwiej mi było to wszystko zostawić. Nie rozumiem daczego nie chce się zrodzić we mnie to uczucie po tym wszystkim, jedynie co czuje to bezsilnosc.
na moje oko za malo Cie bije. Za malo tych siniakow masz.
Może jak się bardziej rozkreci, jak oprócz nogi, spuchnie Ci pol twarzy to zaczniesz mieć dość i pojdziesz po rozum do głowy.
Nie ogarniam. Małżeństwem nie jesteście, dzieci nie macie, mieszkanie jest Twoje, on ma Cie serdecznie w dupie, wyzywa, bije, kopie... a Ty zamiast dziada wypie*dolic na zbity pysk to przepraszasz za to, ze żyjesz. Tu tylko można napisać - lecz się na głowę. Ale to jak widać tez nic nie daje.
Powiem szczerze, że w takich sytuacjach zawsze brałam stronę kobiety. Ale jak czytałam Twój tekst, to cisnęło mi się stwierdzenie: "co za patologia". Wiem, co to znaczy, bo uczę w szkole. Mam styczność z wieloma takimi rodzinami. Są różne sytuacje. Ale Ty sama się o to PROSISZ. Jesteś od niego niezależna finansowo, mieszkalnie i wszystko inne. Po co Ci on?
Powiem szczerze, że w takich sytuacjach zawsze brałam stronę kobiety. Ale jak czytałam Twój tekst, to cisnęło mi się stwierdzenie: "co za patologia". Wiem, co to znaczy, bo uczę w szkole. Mam styczność z wieloma takimi rodzinami. Są różne sytuacje. Ale Ty sama się o to PROSISZ. Jesteś od niego niezależna finansowo, mieszkalnie i wszystko inne. Po co Ci on?
Blimka to chyba nie jesteś dobra w tej pracy skoro nie umiesz pomóc inaczej jak tylko skrytykować i zmieszać kogoś z błotem......
To racja co piszesz, ale nie do końca, bo dziewczyna o to nie prosi. Z jakiegoś powodu tkwi w tym związku, ale to nie znaczy, że jest osobą gorszą czy z patologii (nienawidzę tego określenia).
Sama ledwo siebie rozumiem, kiedys jeszcze byłam osoba która w życiu sobie by na coś takiego nie pozwoliła, byłam wcześniej również w poważnym długoletnim związku w którym jak źle zaczęło się dziać to sobie nie pozwalałam aż go zakończyłam. Nie wem co się zmieniło. Mój obecny partner jest osobą która naprawdę pokachalam z całego serca, a teraz czuję tylko rozdarcie. Wiem ze powinnam dbać o siebie ale boję się tracić tego uczucia kiedy jest dobrze. Boje się ze juz jakiejkolwiek mojej decyzji.
Ola_la, ale tkwienie w takim związku, gdzie jest przemoc emocjonalna, psychiczna i fizyczna, to właśnie prosta droga do generowania patologii.
Za kilka lat nic się nie zmieni, a może jedynie przybędą dzieci, dwójka, może trójka, które będą bite i poniewierane na równi z autorką.
I o ile przetrwają koszmar takiego dzieciństwa i dorastania, o tyle poniosą tą patologię dalej w świat.
I każde z nich będzie lało i maltretowalo swojego partnera / partnerkę w imię swojego własnego trudnego dzieciństwa.
I tak dalej, i tak dalej i tak dalej ...
Moim zdaniem powinnaś spotkać się z psychologiem, albo zacząć chodzić na terapię dla osób współuzależnionych.. On robi Tobie krzywdę, a Ty nadal szukasz jego akceptacji ...
blimka napisał/a:Powiem szczerze, że w takich sytuacjach zawsze brałam stronę kobiety. Ale jak czytałam Twój tekst, to cisnęło mi się stwierdzenie: "co za patologia". Wiem, co to znaczy, bo uczę w szkole. Mam styczność z wieloma takimi rodzinami. Są różne sytuacje. Ale Ty sama się o to PROSISZ. Jesteś od niego niezależna finansowo, mieszkalnie i wszystko inne. Po co Ci on?
Blimka to chyba nie jesteś dobra w tej pracy skoro nie umiesz pomóc inaczej jak tylko skrytykować i zmieszać kogoś z błotem......
To racja co piszesz, ale nie do końca, bo dziewczyna o to nie prosi. Z jakiegoś powodu tkwi w tym związku, ale to nie znaczy, że jest osobą gorszą czy z patologii (nienawidzę tego określenia).
Nie rozumiem za bardzo odniesienia się do mojej pracy. Skąd wywnioskowałaś, że nie pomagam dzieciom? W jaki sposób krytykuję dzieci z rodzin patologicznych w swojej pracy? Skąd takie wyciągnęłaś wnioski?
Skrytykowałam wyłącznie zachowanie Autorki, po pierwszym pobiciu. Jest niezależną kobietą, która powinna znać swoją wartość. Nie napisałam nic o "mężczyźnie", ponieważ to jest jego wina, ale w tym przypadku decyzja należy do tej kobiety, która nie chce go zostawić. Jeżeli nie otworzyć jej oczu, to jak pomóc?
Sama się o to prosisz, to nie jest najlepsze stwierdzenie.
17 2018-04-28 00:26:05 Ostatnio edytowany przez EeeTam (2018-04-28 00:27:31)
Droga autorko, w punkcikach:
1) Związałaś się z facetem, mimo że wiedziałaś, że ma zupełnie inne priorytety i tryb życia niż Ty.
2) Zaczęłaś stosować wobec niego przemoc psychiczną (najpierw awantury, potem wręcz rozkazywałaś mu), żeby zmusić go do przyjęcia Twoich priorytetów i Twojego trybu życia.
3) W odpowiedzi dostałaś przemoc fizyczną.
4) Próbowałaś także odpowiedzieć przemocą fizyczną, ale okazało się, że jesteś zbyt słaba.
5) Te wydarzenia nie skłoniły ani Ciebie do zaprzestania awanturowania się, ani jego do rezygnacji z przemocy fizycznej.
Z tej mąki już chleba nie będzie. On dostaje furii na Twoje awantury/rozkazy, a Ty nauczyłaś go, że może stosować wobec Ciebie siłę fizyczną. Nie sądzę, żeby sam z siebie przestał, skoro już się tego "naumiał".
Możecie sobie żyć w takiej patologii, a możesz się rozstać. Jeśli za jakiś czas zechcesz się z kimś innym związać, to albo znajdź sobie faceta podobnego do siebie, albo zwiększ tolerancję wobec ludzi o innych priorytetach. Ewentualnie możesz zrobić sobie powtórkę z rozrywki. Jesteś kowalem swojego losu.
To jest drugi wątek o kobiecym awanturnictwie, w którym ostatnio zabieram głos. I - nie oceniając kto ma rację - scenariusz jest o tyle podobny, że wciąż powtarzają się awantury o to samo. Jak nazwać człowieka, który "milion" razy podjął pewne działania, "milion" razy zakończyły się fiaskiem, a on robi to samo po raz milion pierwszy...?
Może jestem nienormalny, ale gdyby mi coś przeszkadzało, to powtórzyłbym trzy razy, może cztery. A gdybym widział, że to psu na budę, to bym zaczął myśleć. Najpierw oczywisty wniosek: że gadanie tu nic nie zmieni. Potem analiza: czy jest to taka wada, że uniemożliwia mi dalsze bycie z daną osobą i jeśli tak - to do widzenia, jeśli nie - to staram się przyzwyczaić i przestać ględzić (ewentualnie staram się wpłynąć na danego człowieka innymi metodami, a nie truciem).
18 2018-04-28 03:12:22 Ostatnio edytowany przez bbb29 (2018-04-28 03:22:50)
Powiem szczerze, że w takich sytuacjach zawsze brałam stronę kobiety. Ale jak czytałam Twój tekst, to cisnęło mi się stwierdzenie: "co za patologia". Wiem, co to znaczy, bo uczę w szkole. Mam styczność z wieloma takimi rodzinami. Są różne sytuacje. Ale Ty sama się o to PROSISZ. Jesteś od niego niezależna finansowo, mieszkalnie i wszystko inne. Po co Ci on?
ręce opadają.. jak można coś takiego napisać? Mówi Ci coś termin "uzależnienie emocjonalne"?
Jasne, autorka mogła widzieć z kim się wiąże, przemyśleć to itd. ALE NIE WOLNO obwiniać ofiary za przemoc fizyczną oraz psychiczną, wyzwiska! Nikt na to nie zasługuje.
Jestem w szoku jak łatwo oceniać i besztać z błotem autorkę, zamiast próbować jej INACZEJ przemówić do rozumu, że powinna a wręcz MUSI odejść. INACZEJ NIŻ PISANIE, ŻE PROSI SIĘ O BICIE co może zrozumieć jako ZASŁUGUJE NA NIE. Myślę, że to nie polepszy sprawy, a chyba chcemy jej pomóc..
Skrytykowałam wyłącznie zachowanie Autorki, po pierwszym pobiciu. Jest niezależną kobietą, która powinna znać swoją wartość. Nie napisałam nic o "mężczyźnie", ponieważ to jest jego wina, ale w tym przypadku decyzja należy do tej kobiety, która nie chce go zostawić. Jeżeli nie otworzyć jej oczu, to jak pomóc?
Zdajesz sobie sprawę, że część społeczeństwa ma problemy z samooceną? Oznacza to, ze zasługują na bicie i "same się o to proszą"?
DO AUTORKI : Wygoń gnoja z domu, zmień zamki, zablokuj, jeśli będzie Cię nachodził zadzwoń po policję, nocuj przez kilka pierwszych dni/tygodni u koleżanek/rodziców itd. NIE WSTYDŹ SIĘ ZWIERZYĆ Z TEGO CO CIĘ SPOTKAŁO, to nie jest Twoja wina.
Z tego NIC dobrego nie będzie i kontynuacja tego związku sprawi, że z czasem będzie coraz GORZEJ a akty przemocy coraz częściej. Uwolnij się od niego i zacznij porządną terapię!
Droga autorko, w punkcikach:
1) Związałaś się z facetem, mimo że wiedziałaś, że ma zupełnie inne priorytety i tryb życia niż Ty.
2) Zaczęłaś stosować wobec niego przemoc psychiczną (najpierw awantury, potem wręcz rozkazywałaś mu), żeby zmusić go do przyjęcia Twoich priorytetów i Twojego trybu życia.
3) W odpowiedzi dostałaś przemoc fizyczną.
4) Próbowałaś także odpowiedzieć przemocą fizyczną, ale okazało się, że jesteś zbyt słaba.
5) Te wydarzenia nie skłoniły ani Ciebie do zaprzestania awanturowania się, ani jego do rezygnacji z przemocy fizycznej.Z tej mąki już chleba nie będzie. On dostaje furii na Twoje awantury/rozkazy, a Ty nauczyłaś go, że może stosować wobec Ciebie siłę fizyczną. Nie sądzę, żeby sam z siebie przestał, skoro już się tego "naumiał".
Możecie sobie żyć w takiej patologii, a możesz się rozstać. Jeśli za jakiś czas zechcesz się z kimś innym związać, to albo znajdź sobie faceta podobnego do siebie, albo zwiększ tolerancję wobec ludzi o innych priorytetach. Ewentualnie możesz zrobić sobie powtórkę z rozrywki. Jesteś kowalem swojego losu.
To jest drugi wątek o kobiecym awanturnictwie, w którym ostatnio zabieram głos. I - nie oceniając kto ma rację - scenariusz jest o tyle podobny, że wciąż powtarzają się awantury o to samo. Jak nazwać człowieka, który "milion" razy podjął pewne działania, "milion" razy zakończyły się fiaskiem, a on robi to samo po raz milion pierwszy...?
Może jestem nienormalny, ale gdyby mi coś przeszkadzało, to powtórzyłbym trzy razy, może cztery. A gdybym widział, że to psu na budę, to bym zaczął myśleć. Najpierw oczywisty wniosek: że gadanie tu nic nie zmieni. Potem analiza: czy jest to taka wada, że uniemożliwia mi dalsze bycie z daną osobą i jeśli tak - to do widzenia, jeśli nie - to staram się przyzwyczaić i przestać ględzić (ewentualnie staram się wpłynąć na danego człowieka innymi metodami, a nie truciem).
Czy przyszło Ci do głowy, że i tak już upodlona do granic możliwości kobieta po przeczytaniu Twojego postu może dojść do wniosku (i zapewne tak będzie), że jej się lanie należy, bo miała do faceta o coś tam pretensje?
Zastanów się, czy chcesz na tym forum kobietom pomagać, czy szkodzić.
@patryxja25 obawiam się, że jesteś od niego emocjonalnie uzależniona. Może to być nawet syndrom sztokholmski. Jest pasożytem, który ściąga ciebie od dłuższego czasiu w dół. W dodatku ta agresja i przemoc fizyczna wobec ciebie.
Czy chcesz tak żyć ? Czy chcesz takiego życia dla siebie ? Masz swoje mieszkanie. Nie łączy was nic. Ani dzieci ani kredyty. Wiem, że się boisz ale prędzej czy później będziesz musiała podjąc jakąś decyzję. Jeśli boisz się isć na policję to spróbuj powiedzieć o wszystkim swoim rodzicom. Teraz najważniejsze abyś nie została sama ze swoimi problemami. Im bardziej będziesz się zamykać w tej skorupie i dłużej zwlekać tym sytuacja będzie się pogarszać.
Współczuję Ci ale musisz wreszcie zawalczyć o siebie. Pamiętaj nie ma nic gorszego jak we własnym mieszkaniu dostawać tęgie lanie od swojego partnera. Musisz się go pozbyć jak najszybciej. Więcej wiary w siebie.
Przemoc fizyczna, to narzędzie jak każde inne o ile używane jest jak narzędzie. Coś mi się zdaje, że on to już jednak polubił, a skoro tak, to wiej...
22 2018-04-28 13:05:49 Ostatnio edytowany przez EeeTam (2018-04-28 13:09:16)
Czy przyszło Ci do głowy, że i tak już upodlona do granic możliwości kobieta po przeczytaniu Twojego postu może dojść do wniosku (i zapewne tak będzie), że jej się lanie należy, bo miała do faceta o coś tam pretensje?
Zastanów się, czy chcesz na tym forum kobietom pomagać, czy szkodzić.
Nie odpowiadam za twoje projekcje, ani za to, że historia w punkcikach stała się dla ciebie zbyt czytelna i popsuła ci koncepcję. Taki jest fakt - zanim on zastosował przemoc fizyczną, ona stosowała psychiczną (co ani jego, ani jej nie rozgrzesza - każde z nich odpowiada za swoje czyny). To jest zresztą dość typowe dla kobiet, które wiążą się z kimś kto im nie odpowiada, z zamysłem "ja go zmienię".
A "upodlona do granic możliwości" jest po części na własne życzenie - cała ta wciąż nakręcająca się spirala nie skłoniła żadnego z nich ani do zmiany zachowania, ani do rozstania. Najwyraźniej ta patologia obojgu odpowiada. Być może, w jej przypadku, zacięcie do zmieniania misia weszło na wyższy poziom, bo więcej już jest do zmieniania
Jak już tu parę osób napisało- nie rozumiem dobrowolnego trzymania u swego boku damskiego boksera. Mało tego- w mieszkaniu kupionym przez moją matkę.
Autorko, wątpię, że wybijemy Ci tego pana z głowy, skoro bywałaś u psychologa.
Pogadać z matką. Przyjaciółmi i jeszcze raz z psychologiem.
Póki co tkwisz w tej patologii na własne życzenie. Może Eee Tam napisał zbyt dosadnie, ale ma rację: pozwalasz się gościowi upadlać.
Tylko ty możesz sobie pomóc. Ridzina, przyjaciele czy psycholog mogą Cię wspierać, ale wszystko zależy od Ciebie.
Jak już tu parę osób napisało- nie rozumiem dobrowolnego trzymania u swego boku damskiego boksera. Mało tego- w mieszkaniu kupionym przez moją matkę.
Autorko, wątpię, że wybijemy Ci tego pana z głowy, skoro bywałaś u psychologa.
Pogadać z matką. Przyjaciółmi i jeszcze raz z psychologiem.
Póki co tkwisz w tej patologii na własne życzenie. Może Eee Tam napisał zbyt dosadnie, ale ma rację: pozwalasz się gościowi upadlać.
Tylko ty możesz sobie pomóc. Ridzina, przyjaciele czy psycholog mogą Cię wspierać, ale wszystko zależy od Ciebie.
tu nie ma nic do rozumienia
to jest mechanizm psychologiczny który działa tak a nie inaczej
pierwszy krok to uświadomienie tego sobie
wtedy można zrobic kolejny krok
nikt tego za dana osobe nie zrobi ani nawet nie wytłumaczy
to jest wyłącznie praca samodzielna
A czy on przypadkiem nie pali zioła?
26 2018-04-29 21:14:28 Ostatnio edytowany przez Miłycham (2018-04-29 21:16:18)
Przekroczył granicę, którą ciągle przekracza. Od tego odwrotu nie będzie. Zostaje jedynie zakończyć ten związek, bo z tego co piszesz i do związku się nie dobraliście, a dochodzi jeszcze przemoc.
Cyngli napisał/a:Czy przyszło Ci do głowy, że i tak już upodlona do granic możliwości kobieta po przeczytaniu Twojego postu może dojść do wniosku (i zapewne tak będzie), że jej się lanie należy, bo miała do faceta o coś tam pretensje?
Zastanów się, czy chcesz na tym forum kobietom pomagać, czy szkodzić.
Nie odpowiadam za twoje projekcje, ani za to, że historia w punkcikach stała się dla ciebie zbyt czytelna i popsuła ci koncepcję. Taki jest fakt - zanim on zastosował przemoc fizyczną, ona stosowała psychiczną (co ani jego, ani jej nie rozgrzesza - każde z nich odpowiada za swoje czyny). To jest zresztą dość typowe dla kobiet, które wiążą się z kimś kto im nie odpowiada, z zamysłem "ja go zmienię".
A "upodlona do granic możliwości" jest po części na własne życzenie - cała ta wciąż nakręcająca się spirala nie skłoniła żadnego z nich ani do zmiany zachowania, ani do rozstania. Najwyraźniej ta patologia obojgu odpowiada. Być może, w jej przypadku, zacięcie do zmieniania misia weszło na wyższy poziom, bo więcej już jest do zmieniania
Wyrażając się w ten sposób stawiasz się na równi z oprawcą. Nie ma tu miejsca na nienawistne komentarze jak twój. Jeśli nie masz nic wspierającego do powiedzenia to się zamknij. Ohydne.
Autorko: proszę, uciekaj od tego gnoja, bo sytuacja będzie się tylko pogarszac i twoje zdrowie i życie jest poważnie zagrożone. Nie bój się zwrócić o pomoc do rodziny, na policję. Ratuj się. To straszne co cię spotkalo, ale nic z tego nie jest twoją winą. Dasz radę!
Pozwolę sobie zauważyć, że jesteśmy na forum, które z założenia ma być azylem dla kobiet znajdujących się w trudnych, życiowych sytuacjach. Tematy są różne, bywają kontrowersyjne, czasem wywołują emocje, ale ZAWSZE należy pamiętać, że po tej drugiej stronie za nickiem ukrywa się żywy, realny człowiek, który nierzadko oczekuje zrozumienia, pomocy, wsparcia, dobrego słowa, mądrej rady. Dziś taką osobą jest Patryxja25, a jednak niektórzy z Was wyraźnie nie zadali sobie trudu, aby wczuć się w jej położenie. Została potraktowana w sposób, który nie ma wiele wspólnego z pomocą, a w niektórych wypowiedziach zabrakło tak elementarnych zasad, na których opiera się pomoc, jak takt, wyczucie i empatia.
Kilka najbardziej rażących postów zostało z wątku usuniętych. Proszę, aby od tej chwili dyskusja odbywała się na oczekiwanym i określonym regulaminem poziomie. Jeśli ktoś nie czuje się na siłach i/lub nie odnajduje w sobie powołania do udzielania pomocy, a jego wypowiedzi mają służyć wyładowaniu własnych emocji czy po prostu dobrej 'zabawie' - zawsze może się po prostu nie wypowiadać, do czego zwyczajnie namawiam.
W tym miejscu proszę również o powstrzymanie się od komentarzy do tej uwagi, a jeśli coś wymaga wyjaśnienia, to zapraszam na maila.
Z pozdrowieniami, Olinka
29 2018-05-01 05:16:36 Ostatnio edytowany przez Olinka (2018-05-01 15:33:02)
[off top - usunięte przez moderację]
30 2018-05-01 08:54:09 Ostatnio edytowany przez Olinka (2018-05-01 15:34:41)
Ha, ha czyli patrząc na to co ci się nie spodobało w tym wątku, donosisz na to czego po prostu nie rozumiesz. Kolega Eeetam racjonalnie ujął, to co opisała autorka. Wzięła sobie takiego chłopa jaki jej się spodobał. Wiedziała jaki jest i sama to napisała. Czas mijał, zaręczyli się i zaczęła się próba "ujęcia w karby" chłopa. Żeby był "lepszy". A on, drań nie chce być "lepszy". Sama autorka nie ukrywa, że robi mu piekiełko, że nim manipuluje, że urządza mu sceny i awantury. Że nie jest aniołkiem. Nie wiem czego tu współczuć. Chyba tylko kobiecej wiary w "ja go ulepszę"? Z mojej strony nie widzę tu niczego czego można by współczuć i doradzać. Jedyną kwestią jaką uznałem za stosowną do odniesienia jest przemoc fizyczna. W tym piekiełku facet pokonał pierwszą barierę psychiczną i uderzył. Teraz mu łatwiej i w trakcie kolejnych kłótni, które jak wynika z postu autorki wywołuje raczej ona, bije i będzie bił coraz łatwiej. Wbrew pozorom nie jest łatwo tą barierę pokonać ale jak się już ją pokona, to potem leci jak z płatka. Trzeba dużej siły i autorefleksji żeby się powstrzymać przed łatwym, fizycznym rozwiązaniem tej bieżącej awantury. Ponieważ facet jest właśnie na fali wznoszącej "argumentów" fizycznych, to nie wiadomo kiedy się zatrzyma. Jak pisałem, mógł to zwyczajnie polubić, a na pewno zaakceptował, że to rozwiązuje jego problemy. Kobieta mu się piekli nad głową - kobieta dostaje - kobieta przeprasza - jest znowu spokój. Do takiego tanga trzeba dwojga. Jeśli autorka nie jest entuzjastką takiego tańca, to na co czeka? Napisałem wyżej - wiej. W końcu facet ponoć leń, bez ambicji, nie stara się... ach, ona kocha...
31 2018-05-01 09:39:04 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2018-05-01 09:47:24)
(...) nie wiem jak podjąć jakąś decyzję jak zrobić pierwszy krok w jedna albo druga stronę ..
Brak decyzji jest decyzją; jesteś z nim nadal, więc taka jest Twa decyzja. Być może zmienisz ją i zakończysz związek z przemocowcem. Być może.
Tak bardzo bym chciała go nienawidzić z całego serca żeby latwiej mi było to wszystko zostawić. Nie rozumiem daczego nie chce się zrodzić we mnie to uczucie po tym wszystkim (...)
Nie można wyprodukować uczuć. Nie ma nienawiści w Tobie. A jakie, oprócz strachu, masz wobec niego?
(...) jedynie co czuje to bezsilnosc.
Przed czym ta bezsilność Cię chroni? Inaczej zadam pytanie. Co zrobiłabyś, gdybyś nie była bezsilna?
(...) Nie wem co się zmieniło. (...)
Przecież wyżej odpowiedziałaś na to pytanie. Boisz się żyć bez niego i
(...)boję się tracić tego uczucia kiedy jest dobrze. (...)
Lepsze te ochłapy niż nic. Naprawdę lepsze?
Wklejam tu tylko fragment, ale znajdź stronę i przeczytaj wszystko na temat przemocy i sposobów poradzenia sobie z nią.
Cykl przemocy w rodzinie
Badania wykazały, że związki, w których kobiety doznają przemocy fizycznej ze strony swoich partnerów, przechodzą przez trzy fazy powtarzającego się cyklu.1. Faza narastania napięcia
W tej fazie partner jest napięty i stale poirytowany. Każdy drobiazg wywołuje jego złość, często robi awanturę, zaczyna więcej pić, przyjmować narkotyki lub inne substancje zmieniające świadomość. Może poniżać partnerkę, poprawiając swoje samopoczucie. Prowokuje kłótnie i staje się coraz bardziej niebezpieczny. Sprawia wrażenie, że nie panuje nad swoim gniewem. Kobieta stara się jakoś opanować sytuację - uspokaja go, spełnia wszystkie zachcianki, wywiązuje się ze wszystkich obowiązków. Często przeprasza sprawcę. Ciągle zastanawia się nad tym, co może zrobić, aby poprawić mu humor, uczynić go szczęśliwym i powstrzymać przed wyrządzeniem krzywdy. Niektóre kobiety w tej fazie mają różne dolegliwości fizyczne, jak bóle żołądka, bóle głowy, bezsenność, utratę apetytu. Inne wpadają w apatię, tracą energię do życia, lub stają się niespokojne i pobudliwe nerwowo. Jest to wynik narastania napięcia, które po pewnym czasie staje się nie do zniesienia. Zdarza się, że kobieta wywołuje w końcu awanturę, żeby "mieć to już za sobą".2. Faza gwałtownej przemocy
W tej fazie partner staje się gwałtowny. Wpada w szał i wyładowuje się. Eksplozję wywołuje zazwyczaj jakiś drobiazg, np. lekkie opóźnienie posiłku. Skutki użytej przemocy mogą być różne - podbite oko, połamane kości, obrażenia wewnętrzne, poronienie, śmierć. Kobieta stara się zrobić wszystko, żeby go uspokoić i ochronić siebie. Zazwyczaj, niezależnie od tego jak bardzo się stara, wściekłość partnera narasta coraz bardziej. Czuje się bezradna, bo ani przekonywanie sprawcy, ani bycie miłą, ani unikanie , ani bierne poddawanie się mu nie pomaga i nie łagodzi jego gniewu. Po zakończeniu wybuchu przemocy, kobieta jest w stanie szoku. Nie może uwierzyć, że to się na prawdę stało. Odczuwa wstyd i przerażenie. Jest oszołomiona. Staje się apatyczna, traci ochotę do życia, odczuwa złość i bezradność.3. Faza miodowego miesiąca
Gdy sprawca wyładował już swoją złość i wie że posunął się za daleko nagle staje się inną osobą. Szczerze żałuje za to, co zrobił, okazuje skruchę i obiecuje, że to się nigdy nie powtórzy. Stara się znaleźć jakieś wytłumaczenie dla tego, co zrobił i przekonuje ofiarę, że to był jednorazowy, wyjątkowy incydent, który już się nigdy nie zdarzy. Sprawca okazuje ciepło i miłość. Staje się znowu podobny do tego, jaki był na początku znajomości. Przynosi kwiaty, prezenty, zachowuje się jakby przemoc nigdy nie miała miejsca. Rozmawia z ofiarą, dzieli się swoimi przeżyciami, obiecuje, że nigdy już jej nie skrzywdzi. Dba o ofiarę spędza z nią czas i utrzymuje bardzo satysfakcjonujące kontakty seksualne. Sprawca i ofiara zachowują się jak świeżo zakochana para. Ofiara zaczyna wierzyć w to, że partner się zmienił i że przemoc była jedynie incydentem. Czuje się kochana, myśli, że jest dla niego ważna i znowu go kocha. Spełniają się jej marzenia o cudownej miłości, odczuwa bliskość i zespolenie z partnerem. Życie we dwoje wydaje się piękne i pełne nadziei. Ale faza miodowego miesiąca przemijają i znowu rozpoczyna się faza narastania napięci. Zatrzymuje ona ofiarę w cyklu przemocy, bo łatwo pod jej wpływem zapomnieć o koszmarze pozostałych dwóch faz. Prawdziwe zagrożenie, jakie niesie ze sobą faza miodowego miesiąca jest związane z tym, ze przemoc w następnym cyklu jest zazwyczaj gwałtowniejsza.
[By uprzedzić ewentualne uwagi. Przeczytałam wszystkie posty autorki dokładnie i ze zrozumieniem.]
Napisałaś, że byłaś u psychologów, terapeutów. Czy to oznacza, że były to konsultacje, czy też to, że podjęłaś swą terapię? Jeśli to drugie, to dlaczego brak jej efektów?
32 2018-05-01 17:10:49 Ostatnio edytowany przez X77 (2018-05-01 17:29:12)
Snake ma całkowitą rację.
Od siebie dodam, że autorka jest po prostu głupia i w "swojej trudnej sytuacji" tkwi wyłącznie na własne życzenie. Taka jest prawda.
Bo nikt normalny przy zdrowych zmysłach nie będzie się z własnej woli dawał komuś pomiatać, mając w swoim zasięgu dość proste wyjście.
Pomijając gróźby, zastraszanie, szantaż(od tego jest policja/prawnicy/sąd), czy schorzenia psychiczne(od tego jest psycholog/psychiatra), to takie tematy zawsze są zakładane przez beznadziejnie głupie kobiety, które w takich bądź podobnych sytuacjach są wyłącznie na własne życzenie.
Bo żadna normalna, mądra kobieta nie będzie się dawała sobą pomiatać w jakikolwiek sposób. Po prostu wykopałaby takiego "walecznego" badboy'a ze swojego życia i nie byłoby tematu, zwłaszcza na jakimkolwiek forum.
Ta "trudna sytuacja życiowa" autorki nie jest żadnym czynnikiem losowym ani wypadkiem, tylko niczym innym, jak jej własnym wyborem. Bo kto jej broni rzucić takiego debila i szukać normalnego chłopaka? Kto jej kazał wiązać się z takim typem, skoro np. wiedziała, jaki on jest bądź może być?
Olinko, powiedz na co Ty i autorka liczycie w odpowiedziach na takie tematy? Że ktoś będzie wyłącznie ją głaskał po główce i mówić słodko że "wszystko się ułoży", bądź się nad nią użalał?
Każdy ma tu wyłącznie pisać to, co chciałaby ona przeczytać, zamiast prawdy?
Jak niby samo pocieszanie miałoby pomóc w rozwiązaniu takiego problemu?
Autorce się tak naprawdę należy potężny KOPNIAK W D.... by wreszcie oprzytomniała, bo jak taka terapia szokowa jej nie pomoże, to najprawdopodobniej nic nie pomoże. Dalej będzie brnęła w te bagno, a jeśli jakimś cudem z tego wyjdzie to wstąpi w kolejne podobne - co gorsza - ew. przy okazji po drodze krzywdząc normalnych facetów(FriendZone).
Żąda się też od komentujących szacunku do autorki, ale jak niby ktoś ma ją szanować, skoro ona sama siebie nie szanuje?
Olinko, powiedz na co Ty i autorka liczycie w odpowiedziach na takie tematy? Że ktoś będzie wyłącznie ją głaskał po główce i mówić słodko że "wszystko się ułoży", bądź się nad nią użalał?
Każdy ma tu wyłącznie pisać to, co chciałaby ona przeczytać, zamiast prawdy?
Jak niby samo pocieszanie miałoby pomóc w rozwiązaniu takiego problemu?
Nie rozumiemy się. Zdecydowanie. Ale skoro już pytasz, to wyjaśnię, że to nie jest kwestia głaskania po główce, zwłaszcza, że to często wcale nie przynosi pożądanego rezultatu, ale elementarnej kultury i wyczucia. Żeby pomóc nie trzeba kogoś obrażać, poniżać, wyśmiewać. Żeby kimś potrząsnąć, skłonić do zastanowienia, a potem działania, nie trzeba go najpierw zrównać z błotem. Często nie chodzi o to co się pisze, ale w jaki sposób się to robi. Naprawdę trzeba tłumaczyć takie podstawowe sprawy?
Jak wcześniej wspomniałam - jeśli coś jeszcze jest niezrozumiałe, to zapraszam na maila.
34 2018-05-01 23:35:45 Ostatnio edytowany przez Olinka (2018-05-01 23:44:01)
[off top - usunięte przez moderację]