Cześć. Długo się zastanawiałam,ale potrzebuje pomocy.
Jestem z chłopakiem od 7 miesięcy. Znamy się ponad 2 lata. Kocham go nad życie. Ja mam 23,on 25 lat.
Jest najlepszy na świecie,dba o mnie,zawsze mnie wspiera,nigdy mnie nie rani, nigdy mnie nie zawiódł.
Obecnie chodzę do psychologa,bo nie radzę sobie z emocjami.
Proszę o pomoc kobiet oraz mężczyzn.. ludzi, którzy byli w takiej sytuacji
Nasz związek rozpada się przeze mnie. Od początku związku byłam zazdrosna,robiłam afery o wyjścia. Dodam, że to związek na odległość. 600km. Widujemy się średnio co dwa tygodnie, na jakiś tydzień-Więc jest dobrze.
Ciągle to psulam,niszczylam. Oczywiście było i jest szczęście,ale mam przez to wiele za uszami.
Stoimy przed decyzją wspólnego zamieszkania, albo rozstania. Przez to,jaką byłam od początku związku on ma wątpliwości,myślę że tego nie Chce,że głowa mówi Nie,ale serce sprawia,że dalej jest przy mnie.
Decyzja o wspólnym zamieszkania padła, ponieważ od października wracam na studia dzienne i nie będzie szans spotykania się.
Co mam robić,czy jest szansa w miesiąc naprawić związek,nadrobić to wszystko?
Wiem,że to jest to,że to ten jedyny,że to nie przypadek. Jak to naprawić, skoro widzę że on nie ma już siły...błagam o pomoc
Idź na terapię.
Jeżeli chcesz walczyć to to jest właściwy kierunek.
Idź na terapię.
Jeżeli chcesz walczyć to to jest właściwy kierunek.
Chodzę na terapię,w piątek kolejne spotkanie. Po prostu zastanawiam się czy uda się takie coś uratować.. jeśli jedna strona walczyła cały związek,ja to psulam...A teraz on się poddaje Ale ja chcę walczyć...czy mimo tego są szanse na uratowanie..
Nie da się wszystkiego naprawić w miesiąc. Tak szczerze, jesteście razem relatywnie krótko. Ja bym w tak krótkiej relacji nie ratowała tylko odeszła będąc na miejscu Twojego faceta. Bo jeżeli twraz było źle, to potem może być jeszcze gorzej.
Terapoa terapią, ale też trzeba mieć siłę do tego, żeby przeżyć czyjeś napady zazdrości.
Poza tym kochasz nad życie?
Dla mnie coś takiego jest oznaką niedojrzałości. Nie powinno się nikogo kochać nad życie, bo wtedy zapomina się o sobie. A drugą osobę trzyma w klatce.
Ogólnie będąc facetem bym z Tobą nie zamieszkała. Bałabym się ciągłej kontroli i tym razem już realnej niemożności wychodzenia samodzielnie.
Nie da się wszystkiego naprawić w miesiąc. Tak szczerze, jesteście razem relatywnie krótko. Ja bym w tak krótkiej relacji nie ratowała tylko odeszła będąc na miejscu Twojego faceta. Bo jeżeli twraz było źle, to potem może być jeszcze gorzej.
Terapoa terapią, ale też trzeba mieć siłę do tego, żeby przeżyć czyjeś napady zazdrości.
Poza tym kochasz nad życie?
Dla mnie coś takiego jest oznaką niedojrzałości. Nie powinno się nikogo kochać nad życie, bo wtedy zapomina się o sobie. A drugą osobę trzyma w klatce.Ogólnie będąc facetem bym z Tobą nie zamieszkała. Bałabym się ciągłej kontroli i tym razem już realnej niemożności wychodzenia samodzielnie.
No tak,tylko nie napisałam wszystkiego. Byłam zazdrosna przez znajomych partnera. W ramach żartów wiele razy powtarzali, że on kogoś ma u siebie,że za każdym razem wychodzi i podrywa kogoś innego,co wielokrotnie powtarzane robiło mi sieczke z głowy. Ufam mu bardzo i Wiem,że mnie nie zrani . Nie ufam jego znajomym. Dlatego tak reagowałam gdy był 600kn stąd, i gdzieś wychodził. Bałam się kolejnego ataku że strony jego znajomych. Przestałam się tym przejmować w momencie kiedy uświadomiłam sobie,że najważniejsze jest to,że w pełni akceptują mnie i lubią jego najlepsi przyjaciele,którzy zawsze stoją za naszym związkiem murem.
W momencie, gdy nie ma tej odległości nie mam z tym problemu. Wychodzi nawet sam,ja spokojnie śpię i na niego czekam wtedy w domu. Po prostu to zdarzało się Tylko,gdy byliśmy daleko od siebie,w momencie gdy byliśmy blisko nie było czegoś takiego
Lady Loka napisał/a:Nie da się wszystkiego naprawić w miesiąc. Tak szczerze, jesteście razem relatywnie krótko. Ja bym w tak krótkiej relacji nie ratowała tylko odeszła będąc na miejscu Twojego faceta. Bo jeżeli twraz było źle, to potem może być jeszcze gorzej.
Terapoa terapią, ale też trzeba mieć siłę do tego, żeby przeżyć czyjeś napady zazdrości.
Poza tym kochasz nad życie?
Dla mnie coś takiego jest oznaką niedojrzałości. Nie powinno się nikogo kochać nad życie, bo wtedy zapomina się o sobie. A drugą osobę trzyma w klatce.Ogólnie będąc facetem bym z Tobą nie zamieszkała. Bałabym się ciągłej kontroli i tym razem już realnej niemożności wychodzenia samodzielnie.
No tak,tylko nie napisałam wszystkiego. Byłam zazdrosna przez znajomych partnera. W ramach żartów wiele razy powtarzali, że on kogoś ma u siebie,że za każdym razem wychodzi i podrywa kogoś innego,co wielokrotnie powtarzane robiło mi sieczke z głowy. Ufam mu bardzo i Wiem,że mnie nie zrani . Nie ufam jego znajomym. Dlatego tak reagowałam gdy był 600kn stąd, i gdzieś wychodził. Bałam się kolejnego ataku że strony jego znajomych. Przestałam się tym przejmować w momencie kiedy uświadomiłam sobie,że najważniejsze jest to,że w pełni akceptują mnie i lubią jego najlepsi przyjaciele,którzy zawsze stoją za naszym związkiem murem.
W momencie, gdy nie ma tej odległości nie mam z tym problemu. Wychodzi nawet sam,ja spokojnie śpię i na niego czekam wtedy w domu. Po prostu to zdarzało się Tylko,gdy byliśmy daleko od siebie,w momencie gdy byliśmy blisko nie było czegoś takiego
Jak się ma takie problemy, to nie wchodzi się w związek na odległość.
Nie mam nic więcej do dodania. Nie panujesz nad swoimi emocjami - jak minie pierwszy zachwyt nad wspólnym mieszkaniem, to dalej będziesz mu fundować takie jazdy.
http://www.netkobiety.pl/t111873.html
Dajcie sobie już spokój z doradzaniem trollom bo to forum osiągnęło juz poziom poniżej zera.
Dajcie sobie już spokój z doradzaniem trollom bo to forum osiągnęło juz poziom poniżej zera.
Trollom?
http://www.netkobiety.pl/t111873.html
Dajcie sobie już spokój z doradzaniem trollom bo to forum osiągnęło juz poziom poniżej zera.
popieram
nie rozumiem tez czemu niektóre osoby tak ciagnie zeby sie wypowiadac w trolkowych wątkach - sa w każdym z prędkością światła