Witajcie,
Jestem Pierwszy raz na forum. Zdecydowałam się ponieważ nie mam nikogo z kim mogę porozmawiać, mama zmarła jak byłam nastolatką, przyjaciółka się tak zmieniła że nie sposób z nią pogadać a mężowi wszystkiego nie powiem. Otóż, tak jak pisałam mam męża, jesteśmy małżeństwem dwa lata. Długo walczyliśmy o naszą miłość. Teraz on jest za granicą, ja w Polsce z dzieckiem. Planujemy wyjazd do niego jak się tam ulokuje. Niby nic a jednak mam problem. Niedawno zaczęłam kurs prawa jazdy. Już na pierwszej lekcji spodobał mi się mój instruktor. Teraz zaczęłam z nim jeździć. Nie mogę się skupić na drodze, ręce mi się poca gdy jest blisko, dziś zlapalam się na tym że powiedziałam mu coś co zabrzmiało dwuznacznie... On ma kobietę, ja mam męża... On nie prowokuje, nie zaczepia, niestety to ja się na tym łapie że próbuje godziny uwieść... Pomóżcie, doradzcie bo nie wiem co robić. Czy to przez samotność...
Poproś o zmianę instruktora.
W tej szkole jest tylko dwóch, ten drugi jeździ na innych trasach. nie mogę tego zrobić. Poza tym mój mąż by dopytywał czemu to zrobiłam skoro on świetnie tłumaczy i ma dobre podejście.
Chyba często jest tak, że mężczyzni, którzy nas kobiety uczą wydają się być atrakcyjniejsi i często łatwiej się w takich zauraczamy.
Ale skoro masz męża to wygląda na to, że coś nie gra... Niestety nie pomaga Wam też na pewno fakt, że jesteście już długo oddzielnie i pewnie z tego powodu też łatwiej Ci sie zauroczyć w kimś innym.
Witajcie,
Jestem Pierwszy raz na forum. Zdecydowałam się ponieważ nie mam nikogo z kim mogę porozmawiać, mama zmarła jak byłam nastolatką, przyjaciółka się tak zmieniła że nie sposób z nią pogadać a mężowi wszystkiego nie powiem. Otóż, tak jak pisałam mam męża, jesteśmy małżeństwem dwa lata. Długo walczyliśmy o naszą miłość. Teraz on jest za granicą, ja w Polsce z dzieckiem. Planujemy wyjazd do niego jak się tam ulokuje. Niby nic a jednak mam problem. Niedawno zaczęłam kurs prawa jazdy. Już na pierwszej lekcji spodobał mi się mój instruktor. Teraz zaczęłam z nim jeździć. Nie mogę się skupić na drodze, ręce mi się poca gdy jest blisko, dziś zlapalam się na tym że powiedziałam mu coś co zabrzmiało dwuznacznie... On ma kobietę, ja mam męża... On nie prowokuje, nie zaczepia, niestety to ja się na tym łapie że próbuje godziny uwieść... Pomóżcie, doradzcie bo nie wiem co robić. Czy to przez samotność...
Echch. Po pierwsze musisz mieć świadomość, że związek nie oznacza, że nikt już nigdy nie wpadnie tobie w oko. Takie zauroczenia, głębsza sympatia, jakieś miłostki mogą się prędzej lub później każdemu przydarzyć. Kwestia taka, co sama robisz z tym uczuciem. Rozniecasz je jeszcze w sobie, czy starasz się dystansować zdając sobie sprawę, że to jest chwilowe. I robić tak do czasu, aż samo nie przejdzie. Co do twoich zalotów - tu jest problem. Chcesz być fair wobec męża, to musisz się powstrzymać. Wszystko ok, póki jest platonicznie.
Ze wszystkich sił staram się nie palnąć jakiejś głupoty przy nim. Wczoraj się nie udało... Był wyraźnie zaskoczony, chyba nawet powiedział o kur...
Po czym zapytał jak tam mąż za granicą, czy dzwoni itd. Czyli wyraźnie odciął się od tematu, nie brnął w to dalej i chwała mu za to, a ja słusznie poczułam się jak idiotka. Staram się nie myśleć o nim ale jak widać spanie nie wchodzi w grę a jak sobie pomyślę że w czwartek kolejna lekcja to już się denerwuje.
7 2018-04-25 01:57:07 Ostatnio edytowany przez marakujka (2018-04-25 01:58:31)
Ze wszystkich sił staram się nie palnąć jakiejś głupoty przy nim. Wczoraj się nie udało... Był wyraźnie zaskoczony, chyba nawet powiedział o kur...
Po czym zapytał jak tam mąż za granicą, czy dzwoni itd. Czyli wyraźnie odciął się od tematu, nie brnął w to dalej i chwała mu za to, a ja słusznie poczułam się jak idiotka. Staram się nie myśleć o nim ale jak widać spanie nie wchodzi w grę a jak sobie pomyślę że w czwartek kolejna lekcja to już się denerwuje.
Skoro zapytał o męża, to dał ci dość jasny sygnał, żebyś skończyła te zaloty. Zmień instruktora lub szkołę. I może go przeproś za to, co tam nabroiłaś, gdy się zobaczycie?
Nie no, uczucia tak od razu nie zgasną. Chodzi o to, byś sama miała taki dystans do tych uczuć i popatrzyła na tę całą sytuację z góry - że, owszem, teraz się pocę, no trudno, no ale co z tego, przejdzie mi w końcu. - Może ten dystans do siebie samej będzie nieco pomocny. I co jeszcze - spróbuj może jakiejś nowej aktywności, gdzie będzie możliwość poznania nowych ludzi? Nowe otoczenie powinno działać rozpraszająco.
Nie wiem, ja tam nie rozumiem, jak można chcieć jeszcze miłośnie o kimś myśleć, kto jasno mówi, że nie jest zainteresowany. Nigdy tego nie rozumiałam, że niektórzy nie potrafili odpuścić własnie w tych swoich uczuciach, nie wspominając już o odpuszczeniu usilnych prób podrywu.
Trzym się.
Tak jak pisałam wcześniej, zmiana szkoły czy instruktora nie wchodzi w grę, mój mąż jest strasznie podejrzliwy i nie odpuściłby póki by się nie dowiedział co było powodem zmiany. Ale ten kubeł zimnej wody, który wylał na mnie dziś pytając o męża dobrze mi zrobił. Może rzeczywiście powinnam go przeprosić za to co powiedziałam wczoraj... Głupio wyszło, za dużo nerwów i źle dobrane słowa i klaps... A mianowicie rozmawialiśmy o moim lęku przed jazda samochodem, kiedyś mówiłam mu ze bardzo się boję jeździć, nigdy nawet nie próbowałam. Zapytał mnie czemu jestem taka spieta a ja na to że się boję a spotkania z nim wywołują u mnie więcej emocji niż kiedyś pierwsze randki z mężem.... No i katastrofa... On w szoku a ja czerwona, zaczęłam coś jakac że chodzi o strach przed jazda, a on żebym się go nie bała bo chyba nie jest aż taki straszny. Zaraz potem zapytał o męża. Teraz nawet zasnąć nie mogę bo tak mi głupio, nie wiem jak ja się mu pokaże na oczy jutro...
Tak jak pisałam wcześniej, zmiana szkoły czy instruktora nie wchodzi w grę, mój mąż jest strasznie podejrzliwy i nie odpuściłby póki by się nie dowiedział co było powodem zmiany. Ale ten kubeł zimnej wody, który wylał na mnie dziś pytając o męża dobrze mi zrobił. Może rzeczywiście powinnam go przeprosić za to co powiedziałam wczoraj... Głupio wyszło, za dużo nerwów i źle dobrane słowa i klaps... A mianowicie rozmawialiśmy o moim lęku przed jazda samochodem, kiedyś mówiłam mu ze bardzo się boję jeździć, nigdy nawet nie próbowałam. Zapytał mnie czemu jestem taka spieta a ja na to że się boję a spotkania z nim wywołują u mnie więcej emocji niż kiedyś pierwsze randki z mężem.... No i katastrofa... On w szoku a ja czerwona, zaczęłam coś jakac że chodzi o strach przed jazda, a on żebym się go nie bała bo chyba nie jest aż taki straszny. Zaraz potem zapytał o męża. Teraz nawet zasnąć nie mogę bo tak mi głupio, nie wiem jak ja się mu pokaże na oczy jutro...
Wiesz,uderzyło mnie najbardziej to,ze piszesz o męzu,że jest podejrzliwy i dlatego nie zmienisz instruktora.Ale na romans z nim miałabyś ochotę Nie widzisz tu zakłamania?
Wnioskuję z tego co piszesz,że w Waszym związku szczerości nie ma.A może zapobiegłabyś podobnym akcjom szczerze mówiąc mężowi,że cięzko Ci funkcjonować bez niego,że bardzo zależy Ci na tym byście byli razem i jesteś w stanie dużo zrobić by tego dopiąć?
Nie widzę tu zakładania, raczej zakłopotanie. Piszę, ponieważ mam takie mieszane uczucia pierwszy raz w życiu, ciężko mi pozbierać wszystko do kupy. Dlatego chciałam porady osób postronnych, może ktoś miał podobnie, może czuł coś takiego jak mętlik w głowie. Jestem z moim mężem 12 lat, dużo razem przeszliśmy. Teraz jestem cholernie samotna, mam trudny czas, sporo problemów. Wiem że to co czuję do drivera to żaden rodzaj miłości tudzież zakochania
Raczej miła odskocznia od szarości życia codziennego.
Nie widzę tu zakładania, raczej zakłopotanie. Piszę, ponieważ mam takie mieszane uczucia pierwszy raz w życiu, ciężko mi pozbierać wszystko do kupy. Dlatego chciałam porady osób postronnych, może ktoś miał podobnie, może czuł coś takiego jak mętlik w głowie. Jestem z moim mężem 12 lat, dużo razem przeszliśmy. Teraz jestem cholernie samotna, mam trudny czas, sporo problemów. Wiem że to co czuję do drivera to żaden rodzaj miłości tudzież zakochania
Raczej miła odskocznia od szarości życia codziennego.
Nie możesz zrobić tego co Ci napisałam? Szczerze pogadać z mężem?
Musisz się mężowi spowiadać ze zmiany szkoły nauki jazdy?
W większości związków wystarczyłoby: nie podobało mi się i zmieniłam.
Rozmawiałam z nim. Wie że jest mi ciężko, on też nie jest w dobrej kondycji psychicznej. Nigdy się nie rozstawalismy na tak długi czas. Zawsze byliśmy blisko siebie. Za dwa tygodnie lecimy do niego na kilkanaście dni. Ustaliliśmy że jak zdam prawo jazdy to przyjeżdżamy do niego i będziemy już razem. Teraz muszę wziąść się w garść i podejść na chłodno do tematu, zacząć twardo stapac po ziemi. Nigdy bym sobie nie wybaczyla gdybym przez własną głupotę straciła rodzinę. I całe szczęście że driver trzyma dystans, tak jest łatwiej. I mam nadzieję że to się nie zmieni. Teraz tylko czeka mnie praca nad sobą sama.
Lady Loka, mój mąż jest dociekliwy... Bardzo dociekliwy.... Za każdym razem gdy dzwoni pyta czy mój instruktor trzyma ręce przy sobie i jest grzeczny. Pyta o każdy szczegół lekcji. Muszę na prawdę ważyć słowa bo wystarczy że coś powiem co go zastanowi i dorobi sobie własną dalszą część historii. Gdyby wyczuł jaka kolwiek emocje w moim głosie miałabym spore problemy i godziny tłumaczeń....
Lady Loka, mój mąż jest dociekliwy... Bardzo dociekliwy.... Za każdym razem gdy dzwoni pyta czy mój instruktor trzyma ręce przy sobie i jest grzeczny. Pyta o każdy szczegół lekcji. Muszę na prawdę ważyć słowa bo wystarczy że coś powiem co go zastanowi i dorobi sobie własną dalszą część historii. Gdyby wyczuł jaka kolwiek emocje w moim głosie miałabym spore problemy i godziny tłumaczeń....
Ale to Twój mąż, a nie strażnik z więzienia.
A Ty nie musisz mu się we wszystkim podporządkowywać.
Może przesadzam, ale dla mnie to brzmi mega toksycznie teraz.
Po pierwsze, jesteś dorosłą kobietą, a nie podlotkiem. Naucz się kontrolować to, co robisz i mówisz. Zachowujesz się trochę tak, jakbyś nie miała wpływu na własne zachowanie. Przecież nie jesteś bezwolną lalką.
Ja również zmieniłabym instruktora, a mężowi nie spowiadałabym się z powodu, dla którego to zrobiłam.
aniulka2013 napisał/a:Lady Loka, mój mąż jest dociekliwy... Bardzo dociekliwy.... Za każdym razem gdy dzwoni pyta czy mój instruktor trzyma ręce przy sobie i jest grzeczny. Pyta o każdy szczegół lekcji. Muszę na prawdę ważyć słowa bo wystarczy że coś powiem co go zastanowi i dorobi sobie własną dalszą część historii. Gdyby wyczuł jaka kolwiek emocje w moim głosie miałabym spore problemy i godziny tłumaczeń....
Ale to Twój mąż, a nie strażnik z więzienia.
A Ty nie musisz mu się we wszystkim podporządkowywać.Może przesadzam, ale dla mnie to brzmi mega toksycznie teraz.
No bo to jest mega toksyczne.Zakładam,że w tym małżeństwie nie ma miejsca na jakiekolwiek szczere wynurzenia...
Otóż gdy miałam 18 lat poznałam wspaniałego mężczyznę ale on... miał żonę, dwójkę dzieci... 15 lat starszy. Spotykaliśmy się 4 lata później postanowiłam odejść bo nie umiałam być ta druga, po kolejnych 4 latach wróciliśmy do siebie, teraz jest moim mężem, mamy wspaniałego synka, wszystko się ułożyło. Różnica polega na tym że on nie był toksyczny, raczej jego sytuacja...
Nic dziwnego, że mąż wymaga spowiedzi z każdego kroku, skoro tak się ten związek zaczął...
Przede wszystkim czas, spokój i opanowanie. Nic na szybko. Daj sobie czas. To Ty decydujesz co się teraz stanie, jesteś Góra. jesteś Panią swojego losu.Nie zapominaj o tym.
Autorko - może po prostu zastosujesz się do swoich własnych rad, których udzieliłaś w innym wątku?
dobra, do tego się już nie dokopałam
no to Autorko, masz to, co chciałaś.
Może ktoś mnie zbesztać że on był żonaty, ale nikt nie pomyśli jakie to było małżeństwo... Może od dawna nie istniało. Co do szczerych wynurzen to zawsze byliśmy szczerzy wobec siebie. Tak jak pisałam, coś takiego zdarzyło mi się pierwszy raz. Stąd moje zakłopotanie.
Jasne. Biedna kochanka, która stała się żoną.
A może to małżeństwo nie istniało przez to, jaki on był? pomyślałaś o tym?
Moim zdaniem miłość jest wtedy, kiedy nie trzeba o nią walczyć.
No tak, zaściankowe myślenie. Kochanka jest be, bez względu na wszystko. Nawet gdy matka glodzi dzieci, jest alkoholiczka, cpunka i chętnie by się ich pozbyla za działkę czegoś tam... Nie mam zamiaru tłumaczyć nikomu jaka była i jest sytuacja. Myślę że wystarczający jest fakt że mieszkam z rodzicami męża, jestem od początku zaakceptowana i traktowana normalnie. szuflatkowanie ludzi wymaga mniej myślenia niż próba zrozumienia.
23 2018-04-25 10:42:37 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2018-04-25 10:43:52)
To zupełnie nie chodzi o to, czy Twój mąż był żonaty, czy nie. Bywa, życie.
Natomiast tłumaczy to jego postępowanie wobec Ciebie. Wymaga tłumaczenia i dokładnej spowiedzi z każdego kroku od Ciebie, bo - sam zdradzał... Z drugiej strony - wie, że związałaś się z żonatym, więc podejrzewa, że inne rzeczy również nie będą stanowić dla Ciebie problemu... i jak wynika z Twojego postu, ma w tym trochę racji, skoro w ogóle rozważasz romansowanie z instruktorem nauki jazdy...
Ja myślę, że ten Wasz związek wcale nie jest taki megaszczęśliwy, jak nam to tu usiłujesz przedstawić...
Ale ja nie powiedziałam, że kochanka jest be
dużo sobie dopowiadasz, może tutaj tkwi Twój problem?
Uważam natomiast, że tworzycie razem toksyczną relację.
Co do szczerych wynurzen to zawsze byliśmy szczerzy wobec siebie.
Serio?
Muszę na prawdę ważyć słowa bo wystarczy że coś powiem co go zastanowi i dorobi sobie własną dalszą część historii. Gdyby wyczuł jaka kolwiek emocje w moim głosie miałabym spore problemy i godziny tłumaczeń....
Nie ma idealnych związków, a gdy pojawia się dłuższa rozłąka jest jeszcze trudniej. nie zrozumie kto nie był w podobnej sytuacji, mówię tu nie tylko o moim mętliku w głowie ale również o moim mężu i naszej historii.
Właśnie o tym mówię, do teraz wszystko było ok. Nie musiałam zwazac na słowa bo nie miałam takiej sytuacji. Wszystko było klarowne. Teraz się trochę pomieszalo a wiadomo że nie powiem o tym wprost mężowi...
Właśnie o tym mówię, do teraz wszystko było ok. Nie musiałam zwazac na słowa bo nie miałam takiej sytuacji. Wszystko było klarowne. Teraz się trochę pomieszalo a wiadomo że nie powiem o tym wprost mężowi...
Czyli ta szczerość ma dość sprecyzowane granice
Nie ma idealnych związków, a gdy pojawia się dłuższa rozłąka jest jeszcze trudniej. nie zrozumie kto nie był w podobnej sytuacji, mówię tu nie tylko o moim mętliku w głowie ale również o moim mężu i naszej historii.
To po co pytasz na forum, na ktorym nikt Cie nie zrozumie?