Cześć wszystkim. Widzę, że forum jest dość aktywne, więc postanowiłem poprosić tutaj o opinię/radę/pomoc, bo już naprawdę nie wiem gdzie jej szukać...
Jestem ze swoją dziewczyną od dwóch lat. Ona ma za sobą nieudany związek, z którego ma dwójkę dzieci- mój to tak naprawdę pierwszy poważny związek. Poznaliśmy się na imprezie integracyjnej prawie dwa lata temu. Były wzloty i upadki, potrzeba było wiele czasu żeby się "dotrzeć" i jakoś nam się to w końcu udało, ale jest jedna bariera totalnie nie do przeskoczenia. Moja partnerka totalnie nie akceptuje tego, że ktoś może być dla mnie ważny w podobnym stopniu tak jak ona. Ona oczywiście jest najważniejsza, o czym jej cały czas mówię i staram się to pokazywać swoim zachowaniem, słowami żeby nie miała żadnych wątpliwości. Cały czas kiedy mi zadzwoni telefon, messenger, ona na mnie patrzy jakbym popełnił największą zbrodnię.
Ona oczywiście nie zna go osobiście, nigdy z nim słowa nie zamieniła. Tutaj jest niewątpliwie ogromna moja wina, ponieważ 2-3 miesiące po naszym poznaniu jakoś chcąc nie chcąc opowiadałem jej na temat moich kolegów no i tak też padło na przyjaciela. Z racji, że jestem z nią w stu procentach szczery (a przynajmniej się staram) opowiadałem o tych pozytywnych i negatywnych stronach. Ona oczywiście zapamiętała tylko te negatywne i w tym momencie tego człowieka traktuje jako największego wroga. Mam tego dość i nie wiem jak to zmienić.
Doprowadza to do skrajnie chorych sytuacji w naszym związku. Od czasu do czasu oznaczamy się z tym przyjacielem na facebooku pod jakimiś śmiesznymi postami, bo jest to po prostu łatwiejsze od wysyłania linka. Ona oczywiście to widziała i ma pretensje, że ja oznaczam jego, a nie ją i tak w ogóle "to jest infantylne takie oznaczanie się". Powiedziałem, że nie wiem jak ustawić żeby ona tego nie musiała widzieć, więc najlepszą opcją jest chyba jak mnie wyrzuci ze znajomych na facebooku- oczywiście to zrobiła.
^To była sytuacja sprzed 1,5 miesiąca. Wczoraj zapytała czy jeśli wyśle mi zaproszenie do znajomych, to czy ja je zaakceptuje. Byliśmy w stanie "zimnej wojny" oczywiście z powodu przyjaciela (napisał jedną wiadomość na messengerze koło 23), więc nie wchodząc w zbędne dyskusje powiedziałem, że to zrobię. Oczywiście nie chodziło o samo zaproszenie do znajomych... Zrobiła to po to by móc mnie oznaczyć na zdjęciu i wydarzeniu, na którym byliśmy dwa dni wcześniej. Od 2-3 lat jestem mega sceptycznie nastawiony do publikowania czegokolwiek na facebooku i jedyne co dodaję, to od czasu do czasu jakieś piosenki... Nie jest mi to do niczego potrzebne naprawdę. Ona natomiast odebrała to jako, że ja się jej wstydzę przed swoją rodziną i znajomymi (oczywiście chodziło o tego jednego). Po kilku godzinach już był jeden wielki armageddon. To było po prostu niemożliwe żeby powstrzymać jej NIEUZASADNIONY gniew i emocje. W trakcie najostrzejszej dyskusji nieszczęśliwie zadzwonił ten cholerny messenger i było tylko gorzej. W pewnym momencie powiedziałem, że kończy się moja cierpliwość - a uwierzcie mi, że jest przeogromna - ona mnie zaatakowała i doszło do lekkich rękoczynów, po których oczywiście od razu przeprosiłem, ale nie jestem w stanie spojrzeć w lustro...
Naprawdę ją kocham i zależy mi na tym żebyśmy byli razem, bo kiedy nie ma między nami sprzeczek i nieporozumień, to jest najwspanialszą osobą pod słońcem. Jestem tak zdesperowany, że już naprawdę nie wiem gdzie szukać pomocy. Jakiś czas temu podczas podobnej wieczornej sytuacji powiedziałem, że idziemy na górę do pokoju, zamykamy się i dzwonimy na telefon wsparcia. Ludzie tam dzwonią z różnymi problemami, a ten jest dla mnie naprawdę bardzo ważny i chciałbym go rozwiązać. Zgodziła się i poszliśmy. Czekałem na infolinii 40 minut na połączenie. Po 2 wypowiedzianych przeze mnie zdaniach wyszła z pokoju i sam dokończyłem tę rozmowę. Kobietka okazała się być całkiem sympatyczna, rozumiała mnie i faktycznie chciała pomóc. Zauważyła i doceniła fakt, że tak mi zależy na tym związku, że szukam wsparcia nawet w ten sposób. Po godzinnej rozmowie moja dziewczyna przyszła do pokoju, wzięła ode mnie słuchawkę, powiedziała, że przez tego przyjaciela kiedyś ją uderzyłem i z tego nic nie będzie. Rozłączyła się i "wiesz co masz robić". Kiedy zeszliśmy na dół i opowiedziałem jej całą rozmowę trochę się uspokoiła. Nie było to łatwa rozmowa, bo trwała przez dwie godziny, ale przyznała mi rację i powiedziała, że coś trzeba z tym zrobić.
Kilka dni później SMS czy tam messenger znowu stanął na przeszkodzie w normalnym spędzeniu wieczoru...
Kilka suchych faktów:
-kolega ma 29 lat, jest sam i nie stoi mu nic na przeszkodzie żeby sobie zadzwonić o 10 czy o 20. kwestia czy ja odbiorę i czy będę chciał z nim rozmawiać- o tym oczywiście nie ma mowy, bo będąc u dziewczyny dodaję jego numer na czarną listę żeby mój telefon przypadkiem nie zadzwonił...
-kolega nie ma na mnie żadnego wpływu. wiem czego chcę i jestem zdecydowany żeby swoje życie kontynuować u boku tej kobiety, bo jak powiedziałem- kiedy nie ma żadnych sprzeczek jest najwspanialszą osobą na świecie
-nie dzwoni i nie wypisuje do mnie codziennie, a nawet jakby tak było, to mam to w nosie, bo nie muszę z nim rozmawiać kiedy tylko mu się to spodoba, czego moja partnerka nie rozumie
PS Bardzo proszę o rady i wskazówki jak można to naprowadzić na normalne tory. Dodam, że rok temu wspólnie byliśmy u psychologa, który stwierdził, że problemy z zazdrością biorą się z tego, że wychowywała się bez ojca. Długa historia, której nie chcę tu uzupełniać chyba, że to będzie konieczne do uzyskania jakiejś konkretnej rady.