Witajcie. Nie wiem, czy dobry dział, jak nie, to przepraszam
Mam niecałe 24 lata. Od 4 miesięcy, po rozstania się z moją pierwszy dziewczyną (stwierdziła, że mnie mocno kocha, ale nie umie być ze mną), która była tak na poważnie dzieje się ze mną coś dziwnego.
Pogodziłem się z tym, że już nie wróci, ale ciągle o niej myślę. Myślę w takim sensie: "co ona może teraz robić", gdzie jest. Nie wspomnę, że śni mi się niemal codziennie.. Od razu zaznaczam, że odciąłem się od niej totalnie - zero kontaktu itd.
Niedawno założyłem też instagrama, zauważyłem, że zaczęła mnie śledzić. Ciekawe po co?
Poza tym często mam napady złości, płaczu, boje się, czy nadejdzie jutro, czy zdąże zrobić to, czy tamto. Gdy widzę szczęśliwe pary, od razu mam niemal łzy w oczach, bo dlaczego oni mogą być szczęśliwi, a ja nie?
Nie wiem, nie potrafię już dobrze funkcjonować. Mam swoją kochaną pasję, którą po pracy realizuję, ale czasem zadaję sobie pytanie: po co mi to? Nic mnie już nie cieszy jak dawniej.
Wydaje mi się, że chcę za dużo osiagnąć, ale tak już mam... W tym wieku już raczej powinien mieć chatę, samochód i chociaż potencjalne kandydatki. Tymczasem nie ma jej, nikogo.
Problem polega na tym, że boje się o przyszłość. Boje się, że nie znajdę sobie partnerki do życia i ciągle się tym przejmuję.
Nie wiem, chyba powinienem rozważyć psychologa.
Jedyne, co mi teraz potrzeba, to bliskości... przytulenia.