Witam. Na początku chciałem napisać, że strasznie głupio mi jest tutaj pisać o czymkolwiek z mojego życia, ale muszę wyrzucić parę rzeczy, które mnie trapią od niedawna.
Zacznę może od samego początku. Jakieś parę miesięcy temu zacząłem spotykać się z wyjątkową dziewczyną, która absolutnie zawróciła mi w głowie i jest teraz dla mnie na prawdę bardzo ważną osobą w moim życiu. W zasadzie to znaliśmy się już wcześniej, ale nasze relacje pozostawały tylko koleżeńskie.
Pewnego wieczoru po długiej przerwie napisała do mnie tak zupełnie bez powodu, ale jak się pozniej okazało chciała mnie zaprosić na swoja studniówkę gdyż jest teraz w klasie maturalnej. Umówiliśmy się na kawę żeby obgadać szczegóły i tak po spotkaniu w głowie zaczęły mi krążyć myśli: A może spróbować spotkać się jeszcze tak po prostu bez żadnego powodu i miło spędzić czas. Widziałem, że przez ten czas zmieniła się mentalnie i dużo poważniej myśli w ogóle o życiu.
Zaprosiłem ją parę razy na spotkanie i miło spędzaliśmy czas razem. Z każdym kolejnym razem coraz bardziej utwierdzałem się w przekonaniu, że może warto spróbować to dalej pociągnąć. intuicja mnie nie zawiodła, bo dzięki temu jesteśmy teraz od 3 miesięcy razem. Przełomowym momentem okazała się właśnie studniówkowa zabawa, której nie zapomnę do końca życia. Po tym wszystkim jesteśmy parą i mam nadzieję, że to będzie coś trwałego, bo nie w głowie mi skakanie z kwiatka na kwiatek.
Jest na prawdę fajnie, ale od niedawna w mojej głowie zaczęły pojawiać się dziwne myśli, które nie dają mi spokoju. Możecie pomyśleć, że jestem świrnięty czy coś, ale po prostu włącza mi się taki lęk, że prędzej czy później mnie zostawi. Ja jestem facetem, który nigdy nie narzekał na nadmiar kobiet w swoim życiu, bo po prostu jestem typem introwertyka, któremu niezwykle trudno nawiązuje się nowe znajomości. W naszym związku to ona jest bardziej komunikatywną osobą a ja spokojnym, opanowanym i nie używający zbyt dużo słów.
Generalnie uważam też, że jestem dość specyficznym człowiekiem, który nie ma o sobie jakiegoś mega dobrego zdania. Jestem mega szczęśliwy, że mam tak cudowną kobietę u swojego boku, ale zastanawiam się często co ona tak na prawdę we mnie widzi, że oczy jej się świecą jak się uśmiecha i patrzy na mnie.
Szczerze mówiąc to nie przypuszczałem, że spotka mnie takie szczęście.
Ta myśl, że prędzej czy pozniej mnie zostawi pojawia się dosyć często, ale najgorsze jest to, że nie wiem dlaczego tak się dzieje i co jest tego przyczyną.
Szczerze mówiąc czuję się taki niewystarczająco dobry dla niej i boję się, że to jest taka pierwsza faza oszołomienia i pozniej zda sobie sprawę, że jednak nie jestem warty uwagi. Ona jest niezwykle aktywną osobą, która ma tysiąc pomysłów na minutę, jest rozchwytywana i lubiana za taka radość z wszystkiego co robi. Ma jakieś tam swoje pasje i zainteresowania. Ja oczywiście tez mam, ale wydaje mi się, że jestem taki malutki przy niej. Do pewnego momentu będę interesujący, ale nagle straci mną jakiekolwiek zainteresowanie.
Teraz przymierza się tez do wyboru studiów bo już trzeba o tym myśleć powoli i właśnie ta obawa jest jeszcze większa. Wiadomo nowe środowisko, mnóstwo ludzi i wcale nie trudno poznać kogoś nowego. Nie wiem jak się pozbyć tego z głowy szczerze mówiąc, bo też moje doświadczenie związkowe jest znikome bym powiedzial.
Chciałbym zachować jakiś zdrowy dystans do tego i chłodną głowę żebym przez to nie zrobił jakiś głupot i nie popsuł wszystkiego.