Cześć wszystkim, pisze aby wyrzucić z siebie to co czuje i licze też na jakieś rady, może był ktoś w podobnej sytuacji. Otóż jestem z chłopakiem ponad 2.5 roku, a znamy się jakieś 4. Pół roku temu wyprowadziliśmy się ze wspólnego mieszkania, on wynajął mieszkanie w tym samym mieście X a ja zmieniłam prace, mieszkanie i miasto na mniejsze Y i bliżej domu rodzinnego. Poprzedniego miasta X nie lubiłam i nigdy nie chciałam tam mieszkać po studiach, on też nie lubi, ale jednak to blisko jego domu rodzinnego wiec został tam. Przez pierwszy rok związku próbowałam go przekonać aby przeprowadzić się razem, jednak on nie chciał, mówiąc, że w mieście X może dużo zarobić itp. Mieliśmy nawet wynajmować mieszkanie które miałoby być pomiedzy miastami X i Y ale po jednej z kłótni w której bardzo mnie zawiódł, stwierdziłam że nie będę dojeżdżać do pracy codziennie 40km i zrezygnowałam z tego pomysłu. Obecnie spotykamy się w weekendy raz u niego raz u mnie. Zdaje sobie sprawe, że to nie ma przyszłości, jednak nie potrafie z nim zerwać. Nie rozmawiamy wgl na tematy trudne. Jedyne co wiem, to że on by chciał kupić mieszkanie w przyszłości w mieście X. On nigdy nie rozpoczyna rozmowy na tematy trudne, to ja bym musiała rozpocząć, a po prostu się boje, bo nic nie wiem na pewno. Już raz z nim zerwałam dawno temu a później szybko wróciliśmy, dlatego wolałabym aby to od niego wyszła inicjatywa. Przed przeprowadzką właśnie mieliśmy kłótnie i on zaczął się nawet pakować, jednak spanikowałam i błagałam aby nie odbywało się to w takiej atmosferze nerwów itd. I tak zostaliśmy, a żałuje bo gdyby nie mój strach może każdy z nas byłby szczesliwszy. Generalnie się nie kłócimy, lubimy spedzać ze sobą czas, tzn. ja czymś się wtedy zajmuje i on również zajmuje się swoim rzeczami, nikt nie wchodzi sobie w parade. Kiedyś mówiłam o ślubie i dzieciach, ale on powiedział, że małżeństwo to tylko strata dla mezczyzny, bo zwykle kończy się rozwodem, a później kobieta chce alimenty na siebie i dziecko. Po tym wszystkim odechciało mi się mówić na ten temat. Jednak boje się rozstać, bo nie jestem typową kobietą która będzie gotowała, sprzątała codziennie i spotykała się z ludźmi. Lubie mieć czas dla siebie i na rozwój, a to niewielu mezczyznom się podoba. Przez to właśnie boje się że żałowałabym rozstania, bo mój chłopak jednak daje mi dużo przestrzeni. Z tego powodu mam metlik. Rzeczy które nas łączą: potrzeba rozwoju, potrzeba przestrzeni, pracowitość, partnerskie podejście do związku. Rzeczy które nas dzielą: różne wychowanie, różne podejście do wspólnych/niewspólnych pieniedzy po ślubie, chec mieszkania w innych miastach, totalnie różni znajomi.
1 2018-03-25 16:22:12 Ostatnio edytowany przez Malwina2626 (2018-03-25 16:27:07)
2 2018-03-26 08:49:15 Ostatnio edytowany przez balin (2018-03-26 08:51:15)
Powiem wprost jak to wygląda od strony faceta, bo to jest banalnie proste. On ma d..pę, którą sobie obrabia na koniec tygodnia i tyle. Do niczego innego nie jesteś mu potrzebna i na męskich forach dostanie brawo. Powiedzą bracie cud miód układ masz. Przepraszam, że brutalnie, ale wtedy dociera.
U Ciebie sprawa jest bardziej skomplikowana. W Twojej wypowiedzi są sprzeczności. Raz mówisz, że lubisz niezależność tak zapewne myślisz, a z drugiej strony chcesz tego faceta więcej. Z reszta po coś ten watek napisałaś. Masz dysonans między tym co myslisz, a czujesz.
Mówisz:
Lubie mieć czas dla siebie i na rozwój, a to niewielu mezczyznom się podoba.
Oj zdziwiłabyś, dla wielu normalnych facetów, to ideał kobiety. Niestety takich kobiet jest mało.
To prawda...jestem pełna sprzeczności trafiłeś ( Właściwie to ja już nie wiem jaka jestem. Postawiłam sobie za punkt, że jak dojrzeje do tego czego chce to albo zerwe albo bede nalegać na kroki do przodu. Jak na razie stoje w miejscu... Boje sie zerwać a proponować jakiś kroków do przodu też nie chce, bo nie wiem czy chce być z nim całe życie.
Nigdy nie myślałam o tym, że spotykamy sie w weekendy i on tak to traktuje... Może tak rzeczywiście jest? Ale chyba nie wszyscy meżczyźni są tak jednoznaczni? Mam nadzieje. Z drugiej strony to by tłumaczyło fakt dlaczego ze mną nie zerwie, bo przecież skoro nawet nie planujemy nic razem, to czemu ze mną jest. Druga opcja to taka, że mnie bardzo kocha pomimo różnic.
Druga sprawa to taka, że zaczeli mi sie podobać inni faceci, np. w pracy. Czuje sie z tym po prostu strasznie. Oczywiście nigdy bym nie zdradziła swojego chłopaka, wolałabym zerwać zamiast robić coś za jego plecami. Jednak dziwnie sie czuje z moimi myślami.
Jakoś mało takich nowoczesnych meżczyzn znam. Jednym z nich jest mój chłopak na szczescie. Z drugiej strony jego nowoczesność mi czasem przeszkadza, brakuje mi czasem jego wsparcia jako meżczyzny. Np. jak jeszcze razem mieszkaliśmy kupowałam auto i totalnie sie tym nie zainteresował, nawet nie pojechał ze mną oglądać. Za to mój szwagier od razu sie zaproponował, przez co sprzedawca myślał, że to mój chłopak. Przykro mi było po prostu, zabrakło mi tego gestu a może bym z Tobą pojechał? W kwestii małżeństwa to samo, pieniadze oczywiście mają być oddzielne i do tego wspólne konto i składka fifty fifty. Ja po prostu byłam inaczej wychowywana i takie podejście mnie też zraża.