Jak dalej żyć po rozstaniu - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Jak dalej żyć po rozstaniu

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 12 ]

Temat: Jak dalej żyć po rozstaniu

Nie daję już rady, ciężko jest mi wstawać każdego dnia , jak żyć ??? Jestem po rozwodzie 5 lat. Rozwód był za porozumieniem stron ale w dużej mierze to ja ponoszę winę za rozpad naszej rodziny. Po rozwodzie nadal mieszkaliśmy razem i żyliśmy tak jakby tego rozwodu nigdy nie było. Półtora roku temu były mąż poznał kobietę i oszalał na jej punkcie. Do tego momentu dbał o mnie, starał się i przez długi czas robił wiele abyśmy ponownie wrócili do siebie. Nie wiem jak to opisać, bo z jednej strony chciał abyśmy nadal byli ze sobą ale z drugiej strony codziennie były nerwy, każdego dnia praktycznie był zdenerwowany, podnosił głos, przeklinał. Dzień rozpoczynał się z reguły spokojnie, były dni że przychodził do mnie z rana aby się przytulić, mówił mi ciepłe słowa i to było cudowne uczucie ale gdy już wstałam i robiłam śniadanie to zawsze z reguły występowały u niego nerwy, zawsze coś zrobiłam nie tak, wtedy przeklinał i się denerwował. Taki stan rzeczy trwał tak wiele lat że ja się już do tego przyzwyczaiłam i myślałam, że to jest normalne że on jest dla mnie dobry gdy nic go nie denerwuje ale gdy cokolwiek go zdenerwowało wtedy wiedziałam że wybuchnie ale za chwilę będzie się zachowywał jak gdyby nic się nie stało. On już nie pamiętał że krzyczał ale we mnie to zawsze siedziało, wiele razy prosiłam go aby tak się nie zachowywał, rozmawiałam. On nie widział w tym problemu, zresztą ja tez już później przeszłam do tego jako coś normalnego. Pomimo, że po rozwodzie próbowałam ułożyć sobie życie, spotykałam się z kimś to były to tylko spotkania bo nigdy przez tyle lat nie nocowałam poza domem ani jednej nocy. Natomiast były mąż gdy tylko poznał tą Panią to od razu spotykał się z nią w hotelach. W tej chwili już mieszkają razem , raz u niej raz u niego. Nie wiem dlaczego zdecydowałam się napisać tutaj, chyba dlatego że już nie daję rady, brakuje mi go bardzo. Wiem że to ja wszystko zepsułam i rozwaliłam rodzinę. Chciałam rozwodu. Poznałam przed rozwodem kogoś ale to nie on był przyczyną rozwodu bo gdy doszło do rozprawy rozwodowej to już z tą osobą nie byłam, mówiłam to mojemu byłemu mężowi że chcę rozwodu nie dlatego że ktoś był ale dlatego że mnie nie szanuje, że jest ciągle zdenerwowany, że boję się kiedy wybuchnie a jak już wybuchnie to za chwilę zachowuje się jak gdyby nic się nie stało a ja tak nie umiem. Teraz gdy tak bardzo za nim tęsknie to wydaje mi się że to były pierdoły ale z tych pierdoł składało się całe nasze życie. Potwornie mi go brakuje, każdego dnia umieram bez niego ale z drugiej strony gdy przypomnę sobie jak wyglądały nasze dni to się zastanawiam za czym ja tęsknie, tak naprawdę to on był kochany ale tylko momentami. Zwykły przykład, co prawda to było już w momencie gdy już znał obecną partnerkę ale ja jeszcze o tym nie wiedziałam, poprosiłam go aby przybił mi dwa gwoździki do ściany, pierwsze jego słowa brzmiały tylko szybko i dlaczego kur... nie mam jeszcze nic przygotowane  i  później już słowotok składający się głównie ze słów kur... Ja to zaczęłam przyjmować jako normalność. Marzyłam czasami aby on się chociaż jeden dzień nie denerwował, aby odzywał się do mnie bez przekleństw, mówiłam mu że to słyszą dzieci, że taki dajemy im przykład, on odpowiadał że one nie takich słów się uczą w szkole( Teraz z biegiem czasu wiem, że za mało okazywałam mu uczuć, że przestałam mu mówić że go kocham, zamykałam się w swoim świecie... czekałam... marzyłam aby on gdzieś mnie zabrał czasami sam z siebie... Teraz gdy wiem że już nigdy nie będziemy razem to mam przed oczami wszystko... brakuje mi powietrza do życia, którym był on... Wstaję każdego dnia ale tylko dlatego  że muszę, bo nie chce aby moje dziecko widziało mnie jak cierpię , nie chcę obarczać ją problemami dorosłych. Wiem, że on jest szczęśliwy, kocha osobę z którą jest i ona kocha bardzo jego. Jeszcze rok temu nawet jak już znał swoją partnerkę to powiedział mi że kocha mnie i zawsze będzie kochał. Chciałam aby dał nam szansę, raz jedyny spytałam się go czy byśmy nie spróbowali jeszcze raz być razem ale on powiedział, że jest już za późno, zaangażował się już w tamten związek. Nigdy więcej go o to nie prosiłam i tak naprawdę to nie mamy w ogóle żadnego kontaktu ze sobą. Od momentu gdy poznał obecną partnerkę zmienił się całkowicie. Powiedział, że nigdy mi nie wybaczy krzywd które jemu wyrządziłam, że będę każdego dnia za nim płakała (i tu się nie pomylił tylko że on nigdy się o tym nie dowie), że nie życzy mi dobrze, że nie jest fałszywy i mówi prawdę , że sex ze mną był słaby a dopiero teraz wie co to jest namiętność( nie kontaktuje się ze mną wcale tylko przez dziecko. Gdy miesiąc temu musiałam coś odebrać od niego to nawet nie spojrzał na mnie, siedział ze skrzyżowanymi rękoma , bokiem. Nie narzucałam się, podziękowałam i wyszłam. Nie kontaktuję się z nim, jeżeli on nie chce mieć ze mną nic wspólnego. Mam dumę i wolę wyć każdego dnia do poduszki niż błagać go o powrót. A to że wyję to jest mało powiedziane, umieram... kładę się spać ale z reguły już od 3 nad ranem nie śpię, wtedy myślę, płaczę... w pracy robię tylko to co muszę, po pracy zmuszam się aby zachowywać się normalnie przed córką ale dusza moje wyje z rozpaczy... czuję jak powoli wysiada mi organizm... nie wiem czy nie powinnam zacząć brać leki ale boję się ich, kiedyś gdy byłam w totalnej rozsypce wzięłam kilka tabletek na sen i nic nie pamiętałam co się działo, rano tylko widziałam że wysyłałam jakie smsy ale bez składu. Żyję bo wiem że kocham nad życie dzieci, nie chcę ich ranić w żaden sposób. Ostatnio dużo myślałam nad wszystkim i wiem że to jest moja wina  że on w końcu znalazł osobę która go pokochała, wiem to wszystko z facebooka bo ta osoba praktycznie z każdej ważniejszej ich chwili zamieszcza zdjęcia, widać na nich że są szczęśliwi, że jemu jest dobrze. Pomimo tego, że moja dusza rozpadła się i rozpada każdego dnia to cieszę się że on jest w końcu szczęśliwy, że mną nie był, ja mu nie dałam szczęścia, cieszę się że jemu jest lżej, wiem że przez mnie wiele wycierpiał. Ja go kocham od dnia kiedy go poznałam , gdy miałam 17 lat, byliśmy ze sobą ponad 20 lat, nie okazywałam mu uczuć dlatego odszedł, potrzebował ciepła którego ode mnie nie otrzymał. Kocham go i chcę aby był szczęśliwy, chcę aby już nigdy nie zaznał tego cierpienia którego ja mu zafundowałam. Wiem, jedno jeżeli kogoś kochamy to chcemy aby tej osobie było dobrze, ja tego chcę i wiem  że teraz to ma. Wiem też że mnie już nie kocha bo mi nie życzy dobrze...

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Jak dalej żyć po rozstaniu

Ciezka historia Ci powiem.Musisz sie napewno pogodzic z tym co sie stalo i jedyne co moge ci zyczyc to aby kazdy dzien byl dla Ciebie lagodniejszy.

3

Odp: Jak dalej żyć po rozstaniu

Bardzo smutna ta Twoja historia. Poświęciłaś życie dla dupka który nie szanował Cię i nie szanuje. Mieszkał z Tobą po rozwodzie bo tak mu było wygodnie a w międzyczasie szukał nowej miłości. Znalazł a Ty zostałaś sama ze złamanym sercem. Musisz to przeżyć,wykrzyczeć i wypłakać a później wziąć się w garść i żyć smile polecam terapię,wiem że to oklepana rada na tym forum ale mi osobiście pomogła spojrzeć z dystansem na swoje życie i ogarnąć emocje. Psycholog czy terapeuta to żaden wstyd,a naprawdę pomaga się pozbierać. Trzymam kciuki smile

4

Odp: Jak dalej żyć po rozstaniu

Jak czytam Twój post, to w wielkim skrócie dla mnie brzmi on mniej więcej tak: " rozwiodłam się bo chcialam-miałam kogoś, ale to nie on był powodem, tylko wybuchowy charakter męża. Ale jak ten 'ktos' się ulotnił to wybuchowy charakter męża przestał byc problemem, bo już się w sumie zdążyłam do niego przyzwyczaić. Z braku laku to niech juz i on bedzie. I wszystko było super, bo mimo rozwodu dalej zylismy jak malzenstwo-tzn ja potykalam się z kimś ale nigdy nie zostawałam na noc, natomiast mój ex (ten niewdziecznik!) on postanowił ułożyć sobie życie z inną kobietą! Zamieszkali razem i maja czelność być szczęśliwi!" Droga Olu! Proponuje skupić uwagę na dzieciach i sobie. Bo mam wrażenie ze od momentu kiedy Twój były zaczął ukladac sobie życie, w Tobie obudziły się uczucia sprzed 20 lat. Za późno! I z tego co piszesz to Ty sama zawaliłas sprawę nie Twój facet. Pogodz się z biegiem wydarzeń i zacznij żyć dniem dzisiejszym bo dnia wczorajszego nie zmienisz a jutro wciąż niepewne.

5

Odp: Jak dalej żyć po rozstaniu

Nawet po takim czasie nadal jesteś uzależniona od przemocowca. Sama tego nie przepracujesz, powinnaś udać się do specjalisty- psycholog, terapeuta.

6

Odp: Jak dalej żyć po rozstaniu

Kasienka180, masz rację, to ja wszystko spieprzyłam, to moja wina że rozpadło się małżeństwo, ta osoba z którą spotykałam się przed rozwodem cały czas chce być ze mną i twierdzi że na starość i tak będziemy razem ale ja nie chcę z nim być i oszukiwać siebie, wiem że kocham tylko jedna osobę i tak juz zostanie do końca mych dni. Ja chciałam separacji i o to wystąpiłam ale ex wziął adwokata i chciał od razu rozwodu( i dostał go na pierwszej rozprawie. On chciał być po rozwodzie ze mną, żyliśmy normalnie tak jakby nie było tego cholernego papieru rozwodowego, czekałam... chciałam aby chociaż kilka dni nie denerwował się , aby sam gdzieś mnie zabrał chociaż na jeden dzień... praktycznie się nie widywaliśmy, dużo pracował, ja całe dnie przebywałam sama z dziećmi, pracowałam, zajmowałam się domem... i czekałam... gdybym chciała to ułożyłabym sobie życie przez te 5 lat po rozwodzie ale nie umiałam. Zgadzam się z Tobą Kasienka180, nawaliłam bo zachłysnęłam się kimś kto zaczął sie do mnie normalnie odzywać, chciałam tylko szacunku... nic nie tłumaczy mojego zachowania ale jedno jest pewne gdy brałam rozwód (pół roku czekałam na sprawę ) to byłam sama i w dniu w którym wróciłam ze sprawy rozwodowej był dla mnie koszmarem... ex na rozprawie był w asyście adwokata i brata, ja sama z myślami abym tylko miała siłę na drugi dzień wstać i byc matka dla swoich dzieci. To ja skrzywdziłam exa bo zauroczyłam się osobą która traktowała mnie normalnie bez wyzwisk i przekleństw... jeżeli mogę cokolwiek powiedzieć na swoje usprawiedliwienie to to, że już kilka lat wcześniej napisałam pozew rozwodowy wtedy gdy nigdy nawet myślą nie zdradziłam męża, wtedy te kilka lat wcześniej mówiłam mu że chcę rozwodu, że nie mam już siły na życie z osoba która codziennie zaczynała dzień i kończyła w nerwach i przekleństwach, chciałam tylko spokoju, szacunku... ale wtedy okazało się że jestem w ciąży i te sprawy odeszły na inny plan. Wiem, że każdy powie, że takie powody nie są wystarczające aby rozwalać rodzinę i teraz się z tym zgadzam, mogłam walczyć a ja się poddałam... Wiem, że juz nigdy nie będziemy razem, nigdy nie zburzę mu jego szczęścia, chociaż jeszcze niecały rok temu mówił że kocha mnie, że to że jest z tamta osoba to nie znaczy że nie kocha mnie, podał nawet przykład że będąc na imprezie , upił się i w amoku alkoholowym mówił że kocha mnie kierując te słowa do obecnej partnerki... smutne to wszystko, bo ta osoba naprawdę go pokochała, wiem że on już też ja pokochał... ja to wszystko rozumiem, umysł mi mówi że powinnam juz zamknąć tamten etap swojego życia, tylko jak ?? jak to zrobić, gdy to ja mieszkam w domu w którym oboje mieszkaliśmy tyle lat ??? spłaciłam exa, on kupił sobie nowe mieszkanie, to ja go widzę wszędzie każdego dnia, widzę go jak kosi trawę za oknem, widzę go jak stoi w kuchni i robi zupę, widzę go jak w niedzielę wieczorem siedzimy i oglądamy tv, jak rozczesuje włosy córce i mnie... Nigdy nie zakłócę jego szczęścia bo swoje już wycierpiał z mojego powodu... To ja mam problem, wiem że powinnam udać na terapię tylko że u nas nie ma takich rzeczy na nfz a w tej chwili w związku z tym że wzięłam kredyt aby go spłacić nie stać mnie na prywatne wizyty, dlatego wyrzucam z siebie to wszystko na tym portalu... proszę Boga codziennie aby mi dał tylko siłę przetrwania następnego dnia...

7

Odp: Jak dalej żyć po rozstaniu

Do Opolanka1982, wiem że muszę poszukać terapii, byłam raz u psychologa przed rozwodem, wtedy jeszcze z mężem, prosiłam go aby pojechał tam ze mną bo ja nie radziłam sobie wtedy z całą sytuacją, wariowałam i umierałam. Pojechał i rozmawiał z psychologiem ale później to wykorzystał w pozwie rozwodowym. Staram się sama sobie radzić, czytam ogromne ilości forum z takimi problemami, nie opowiadam nikomu co jest we mnie a wręcz na zewnątrz udaję mega silną, udaję że już się pogodziłam z wszystkim... A prawda jest taka że, wiem że już nie będziemy razem tylko muszę to zaakceptować a z tym nie mogę sobie jakoś poradzić, nie mam ochoty nigdzie wychodzić, nawet w ten weekend dzwonił kumpel abym wyszła z jego paczką na piwo ale odmówiłam bo nie chcę innym psuć nastroju, nie umiem się cieszyć bo to że już wstałam i przetrwałam dzień w pracy jest dla mnie sukcesem na miarę zdobycia MOUNT Ewerest sad Zazdroszczę trochę byłemu, że umiał odnaleźć się w świecie w którym nie ma już nas, patrząc na zdjęcia jakie zamieszcza jego kobieta to widać że poradził już sobie z rozstaniem, spędzają piękne chwile razem o których kiedyś ja marzyłam. Teraz gdy patrzę jak bardzo się zmienił wobec nowej Pani to wiem że ja nie zasługiwałam na takie traktowanie, nigdy mnie nie zapraszał w miejsca do których teraz chodzą i jeżdżą,  nie piszę tego w kontekście takim że żałuję że oni tak spędzają czas, bo on ma do tego prawo i cieszę się że się zmienił, że teraz docenia to co ma i dba o swoja ukochaną. Piszę tylko z nutką goryczy że dlaczego wcześniej mnie tak nie traktował... jeszcze gdy mieszkał w domu, słyszałam jego rozmowę telefoniczną z tą Panią i przyznam się szczerze że nigdy jak żyliśmy tyle lat nie odzywał się w ten sposób do mnie, był spokojny, kulturalny i co najważniejsze jego ton wymowy był cichy , nie nerwowy, gdy to słuchałam to serce mnie bolało bo ja zawsze o tym marzyłam aby chociaż raz tak mnie potraktował. Ale to były moje marzenia bo tak naprawdę on nigdy do mnie nie dzwonił ani nie pisał smsów, jeżeli już musiał zadzwonić to tylko w sprawie dzieci lub musiał mieć sprawę, wiem, to też była moja wina bo ja sama też nic nie robiłam, czekałam bezczynnie zamiast wyjść z inicjatywą ... czuję się fatalnie... spieprzyłam sobie życie na własna prośbę  i teraz sama muszę poradzić sobie z moimi natrętnymi myslami, bólem...

8

Odp: Jak dalej żyć po rozstaniu

Dziękuję Szary80, wiem że muszę się pogodzić, to znaczy staram się godzić, w mojej głowie jest taka myśl, że nie będziemy razem tylko trudno jest to jeszcze zaakceptować dojść do tego etapu akceptacji, przejść wszystkie fazy rozstania, i powiem Ci że książkowo powoli przechodziłam żal, wyparcie i inne fazy ale najtrudniejsza jest akceptacja... tak czas... to jest najlepszy terapeuta... Chyba to forum pomaga mi, to że wyrzucam z siebie wszystkie bóle jest jak terapia... dziękuję ....

9

Odp: Jak dalej żyć po rozstaniu

Nirvanka87, dziękuję za odpowiedź ale on nie stosował wobec mnie przemocy fizycznej, wiem że jest cos takiego jak przemoc psychiczna ale to chyba tez nie było to, ale masz rację uzależniłam się od jego osoby i pewnie dlatego jest mi teraz tak ciężko, uzależniłam się od jego obecności, od tego że zawsze podnosił głos i przyjmowałam to jako norma.

Odp: Jak dalej żyć po rozstaniu
ola.konrad7912 napisał/a:

Nie daję już rady, ciężko jest mi wstawać każdego dnia , jak żyć ??? Jestem po rozwodzie 5 lat. Rozwód był za porozumieniem stron ale w dużej mierze to ja ponoszę winę za rozpad naszej rodziny. Po rozwodzie nadal mieszkaliśmy razem i żyliśmy tak jakby tego rozwodu nigdy nie było. Półtora roku temu były mąż poznał kobietę i oszalał na jej punkcie. Do tego momentu dbał o mnie, starał się i przez długi czas robił wiele abyśmy ponownie wrócili do siebie. Nie wiem jak to opisać, bo z jednej strony chciał abyśmy nadal byli ze sobą ale z drugiej strony codziennie były nerwy, każdego dnia praktycznie był zdenerwowany, podnosił głos, przeklinał. Dzień rozpoczynał się z reguły spokojnie, były dni że przychodził do mnie z rana aby się przytulić, mówił mi ciepłe słowa i to było cudowne uczucie ale gdy już wstałam i robiłam śniadanie to zawsze z reguły występowały u niego nerwy, zawsze coś zrobiłam nie tak, wtedy przeklinał i się denerwował. Taki stan rzeczy trwał tak wiele lat że ja się już do tego przyzwyczaiłam i myślałam, że to jest normalne że on jest dla mnie dobry gdy nic go nie denerwuje ale gdy cokolwiek go zdenerwowało wtedy wiedziałam że wybuchnie ale za chwilę będzie się zachowywał jak gdyby nic się nie stało. On już nie pamiętał że krzyczał ale we mnie to zawsze siedziało, wiele razy prosiłam go aby tak się nie zachowywał, rozmawiałam. On nie widział w tym problemu, zresztą ja tez już później przeszłam do tego jako coś normalnego. Pomimo, że po rozwodzie próbowałam ułożyć sobie życie, spotykałam się z kimś to były to tylko spotkania bo nigdy przez tyle lat nie nocowałam poza domem ani jednej nocy. Natomiast były mąż gdy tylko poznał tą Panią to od razu spotykał się z nią w hotelach. W tej chwili już mieszkają razem , raz u niej raz u niego. Nie wiem dlaczego zdecydowałam się napisać tutaj, chyba dlatego że już nie daję rady, brakuje mi go bardzo. Wiem że to ja wszystko zepsułam i rozwaliłam rodzinę. Chciałam rozwodu. Poznałam przed rozwodem kogoś ale to nie on był przyczyną rozwodu bo gdy doszło do rozprawy rozwodowej to już z tą osobą nie byłam, mówiłam to mojemu byłemu mężowi że chcę rozwodu nie dlatego że ktoś był ale dlatego że mnie nie szanuje, że jest ciągle zdenerwowany, że boję się kiedy wybuchnie a jak już wybuchnie to za chwilę zachowuje się jak gdyby nic się nie stało a ja tak nie umiem. Teraz gdy tak bardzo za nim tęsknie to wydaje mi się że to były pierdoły ale z tych pierdoł składało się całe nasze życie. Potwornie mi go brakuje, każdego dnia umieram bez niego ale z drugiej strony gdy przypomnę sobie jak wyglądały nasze dni to się zastanawiam za czym ja tęsknie, tak naprawdę to on był kochany ale tylko momentami. Zwykły przykład, co prawda to było już w momencie gdy już znał obecną partnerkę ale ja jeszcze o tym nie wiedziałam, poprosiłam go aby przybił mi dwa gwoździki do ściany, pierwsze jego słowa brzmiały tylko szybko i dlaczego kur... nie mam jeszcze nic przygotowane  i  później już słowotok składający się głównie ze słów kur... Ja to zaczęłam przyjmować jako normalność. Marzyłam czasami aby on się chociaż jeden dzień nie denerwował, aby odzywał się do mnie bez przekleństw, mówiłam mu że to słyszą dzieci, że taki dajemy im przykład, on odpowiadał że one nie takich słów się uczą w szkole( Teraz z biegiem czasu wiem, że za mało okazywałam mu uczuć, że przestałam mu mówić że go kocham, zamykałam się w swoim świecie... czekałam... marzyłam aby on gdzieś mnie zabrał czasami sam z siebie... Teraz gdy wiem że już nigdy nie będziemy razem to mam przed oczami wszystko... brakuje mi powietrza do życia, którym był on... Wstaję każdego dnia ale tylko dlatego  że muszę, bo nie chce aby moje dziecko widziało mnie jak cierpię , nie chcę obarczać ją problemami dorosłych. Wiem, że on jest szczęśliwy, kocha osobę z którą jest i ona kocha bardzo jego. Jeszcze rok temu nawet jak już znał swoją partnerkę to powiedział mi że kocha mnie i zawsze będzie kochał. Chciałam aby dał nam szansę, raz jedyny spytałam się go czy byśmy nie spróbowali jeszcze raz być razem ale on powiedział, że jest już za późno, zaangażował się już w tamten związek. Nigdy więcej go o to nie prosiłam i tak naprawdę to nie mamy w ogóle żadnego kontaktu ze sobą. Od momentu gdy poznał obecną partnerkę zmienił się całkowicie. Powiedział, że nigdy mi nie wybaczy krzywd które jemu wyrządziłam, że będę każdego dnia za nim płakała (i tu się nie pomylił tylko że on nigdy się o tym nie dowie), że nie życzy mi dobrze, że nie jest fałszywy i mówi prawdę , że sex ze mną był słaby a dopiero teraz wie co to jest namiętność( nie kontaktuje się ze mną wcale tylko przez dziecko. Gdy miesiąc temu musiałam coś odebrać od niego to nawet nie spojrzał na mnie, siedział ze skrzyżowanymi rękoma , bokiem. Nie narzucałam się, podziękowałam i wyszłam. Nie kontaktuję się z nim, jeżeli on nie chce mieć ze mną nic wspólnego. Mam dumę i wolę wyć każdego dnia do poduszki niż błagać go o powrót. A to że wyję to jest mało powiedziane, umieram... kładę się spać ale z reguły już od 3 nad ranem nie śpię, wtedy myślę, płaczę... w pracy robię tylko to co muszę, po pracy zmuszam się aby zachowywać się normalnie przed córką ale dusza moje wyje z rozpaczy... czuję jak powoli wysiada mi organizm... nie wiem czy nie powinnam zacząć brać leki ale boję się ich, kiedyś gdy byłam w totalnej rozsypce wzięłam kilka tabletek na sen i nic nie pamiętałam co się działo, rano tylko widziałam że wysyłałam jakie smsy ale bez składu. Żyję bo wiem że kocham nad życie dzieci, nie chcę ich ranić w żaden sposób. Ostatnio dużo myślałam nad wszystkim i wiem że to jest moja wina  że on w końcu znalazł osobę która go pokochała, wiem to wszystko z facebooka bo ta osoba praktycznie z każdej ważniejszej ich chwili zamieszcza zdjęcia, widać na nich że są szczęśliwi, że jemu jest dobrze. Pomimo tego, że moja dusza rozpadła się i rozpada każdego dnia to cieszę się że on jest w końcu szczęśliwy, że mną nie był, ja mu nie dałam szczęścia, cieszę się że jemu jest lżej, wiem że przez mnie wiele wycierpiał. Ja go kocham od dnia kiedy go poznałam , gdy miałam 17 lat, byliśmy ze sobą ponad 20 lat, nie okazywałam mu uczuć dlatego odszedł, potrzebował ciepła którego ode mnie nie otrzymał. Kocham go i chcę aby był szczęśliwy, chcę aby już nigdy nie zaznał tego cierpienia którego ja mu zafundowałam. Wiem, jedno jeżeli kogoś kochamy to chcemy aby tej osobie było dobrze, ja tego chcę i wiem  że teraz to ma. Wiem też że mnie już nie kocha bo mi nie życzy dobrze...

Cóż można powiedzieć, nawaliłaś dwukrotnie. W trakcie małżeństwa i po. Zgadzam się z Szarym, trzeba się pogodzić i iść dalej. Czas poszukać terapeuty i zacząć układać swoje życie od nowa.
Daj mu spokój, niech układa swoje życie z kimś kto go kocha. Nie podglądaj ich na fb, bo to akurat Ci nie pomoże.
Masz córkę, dla której musisz być silna.
Głowa do góry.

11

Odp: Jak dalej żyć po rozstaniu

Pokręcona Owieczka, dałam mu spokój, w żaden sposób nie kontaktuję sie z nim, wyprowadził się i nie mamy zupełnie kontaktu, nie zamierzam mu zakłócać jego szczęścia, chcę aby miał normalność, chcę aby ta Kobieta z którą jest wynagrodziła mu wszystkie cierpienia które doświadczył ze mną, kocham i chcę aby był szczęśliwy. Wiem tez że muszę zmierzyć się ze swoimi demonami...

12

Odp: Jak dalej żyć po rozstaniu
ola.konrad7912 napisał/a:

Dziękuję Szary80, wiem że muszę się pogodzić, to znaczy staram się godzić, w mojej głowie jest taka myśl, że nie będziemy razem tylko trudno jest to jeszcze zaakceptować dojść do tego etapu akceptacji, przejść wszystkie fazy rozstania, i powiem Ci że książkowo powoli przechodziłam żal, wyparcie i inne fazy ale najtrudniejsza jest akceptacja... tak czas... to jest najlepszy terapeuta... Chyba to forum pomaga mi, to że wyrzucam z siebie wszystkie bóle jest jak terapia... dziękuję ....


Kazdy z nas ma cos na sercu co go boli no chyba ze zyje w szczesliwym zwiazku to inna sprawa.Najgorzej bola niewykorzystane szanse no i odrzucenie a to boli najbardziej.Uszka do gory i zycze Ci duzo wytrwalosci.

Posty [ 12 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Jak dalej żyć po rozstaniu

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024