Mam taki problem, że podoba mi się chłopak prawie od 4 lat. Wiem, że bardzo się różnimy charakterami i obracamy się w zupełnie innym towarzystwie. Ja jestem osobą nieśmiałą i zadaję się tylko z niewielką grupką ludzi, ale kiedy kogoś dłużej znam, wychodzi, że nie jestem sztywna i można ze mną porozmawiać na każdy temat, i mam też poczucie humoru. On z kolei jest bardzo pewny siebie i ma spore grono znajomych, lubi pobalować i jest też aktywny. Nie mamy za bardzo wspólnych znajomych, tak, żeby jakoś spróbować nawiązać z nim bliższą znajomość. Moja koleżanka, która kiedyś z nim się zadawała, nie lubi go i nawet nie chce o nim słyszeć. Cały czas mi nagadywała, jaki to on nie jest paskudny, przez co bałam się do niego nawet napisać. Jednak po tym, jak na siłę zainicjowała spotkanie z kolegą jej nowej sympatii, żeby wybił mi tego chłopaka z głowy, stwierdziłam, że nic gorszego chyba już nie może mnie spotkać. Absztyfikant okazał się być strasznym chamem z brakiem szacunku do kogokolwiek, z którym nie można było normalnie porozmawiać, bo tylko by pił, palił, robił mi wstyd w lokalach i chciał się całować bez mojej zgody. Po tym stwierdziłam, że nie chcę go widzieć na oczy i tamten nie taki diabeł straszny, bo pomimo domniemanego okropnego charakteru, ma wysoki poziom kultury osobistej, tzn. ma jakby we krwi pewne zachowania, które niestety zanikają u facetów i to widać. Po wielu próbach wyłudzenia opini innych osób na jego temat, dowiedziałam się, że jest całkiem w porządku i ma nawet podobne poglądy do moich i też bardzo lubi zwierzęta, na co ja szczególnie zwracam uwagę. Początkowo był kompletnym przeciwieństwem mojego typu chłopaka, ale przyszedł dzień, kiedy nagle wszedł mi do głowy i do tej pory nie mogę go z niej wykurzyć. Próbowałam przestać o nim myśleć, jednak nawet po kilkumiesięcznym spokoju, wystarczyło, że spotkałam go na mieście czy w sklepie i już mi serce biło mocniej, i robiło się gorąco od środka. Próbowałam do niego pisać, jednak szybko odpowiedział, o co go pytałam i nie wiedziałam, co dalej pisać, żeby nie wyjść na natrętną desperatkę, a moja koleżanka oczywiście mnie za to opierdzieliła, że mam do niego nie pisać. Moja niedola polega na tym, że nawet nie mam możliwości ani punktu zaczepienia, żeby się do niego zbliżyć. Macie może jakieś sposoby, żeby przekonać do siebie faceta, zrobić na nim dobre wrażenie przy ewentualnej konfrontacji? Co robiłyście, kiedy ktoś wam się podobał?
Typowy przykład potwierdzający tezę, że "łobuz kocha najbardziej". Chłopak imprezuje, ma wielu znajomych, jest aktywny, więc zapewne bzyka sobie na lewo i prawo. A do tego jest pewny siebie więc zapewne traktuje dziewczyny jak towar. Koleżanka, która się z nim zadawała mniej więcej coś takiego pewnie autorce mówiła próbując ją odwieść od pomysłu bliższego poznawania, ale ona odrzuciła wszelkie jej argumenty. Zamiast tego poszukała innych znajomych, którzy już tak źle o nim nie mówią. Okazuje się że jest on spoko i nawet lubi zwierzęta, choć mówiąc szczerze rzadki to przypadek by arogancki imprezowicz lubił zwierzęta. Efekt tego wszystkiego jest taki, że autorka przez 4 lata (!) idealizuje sobie faceta kreując go w swojej głowie jako tego wymarzonego, ale jednocześnie nic nie robi by go sobą zainteresować.
Witki opadają na takie historie. Że można być tak naiwnym i tyle czasu stracić na takie coś.
Typowy przykład potwierdzający tezę, że "łobuz kocha najbardziej". Chłopak imprezuje, ma wielu znajomych, jest aktywny, więc zapewne bzyka sobie na lewo i prawo. A do tego jest pewny siebie więc zapewne traktuje dziewczyny jak towar. Koleżanka, która się z nim zadawała mniej więcej coś takiego pewnie autorce mówiła próbując ją odwieść od pomysłu bliższego poznawania, ale ona odrzuciła wszelkie jej argumenty. Zamiast tego poszukała innych znajomych, którzy już tak źle o nim nie mówią. Okazuje się że jest on spoko i nawet lubi zwierzęta, choć mówiąc szczerze rzadki to przypadek by arogancki imprezowicz lubił zwierzęta. Efekt tego wszystkiego jest taki, że autorka przez 4 lata (!) idealizuje sobie faceta kreując go w swojej głowie jako tego wymarzonego, ale jednocześnie nic nie robi by go sobą zainteresować.
Witki opadają na takie historie. Że można być tak naiwnym i tyle czasu stracić na takie coś.
Nie. Znam dużo facetów, którzy lubią pobalować, a jako przyjaciele są świetnymi ludźmi, więc nie mam nic przeciwko temu. Sprawa z moją koleżanką wyglądała tak, że ona nie lubiła jego byłej dziewczyny i pluła się na niego głównie dlatego, że z nią był. Oprócz niej nikt nie wypowiedział się na jego temat, żeby było z nim coś nie tak. Nawet próbowałam ciągnąć za język, czy na serio taki spoko jest, bo różne rzeczy słyszałam. Przykładem typowego łobuza z baletów był kawaler, na którego moja przyjaciółka tak namiętnie mnie namawiała. Chłopak nie jest taki hop do przodu, jeśli chodzi o dziewczyny, bo od 3 lat nie miał żadnej i raczej nie jest osobą, która poleci na każdą, która jest chętna. Jest towarzyski i lubi balować z kolegami, a nie za dziewczynami biegać. Takich kochasiów, to ja mam po dziurki w nosie, wystarczy słowo zamienić i już sobie za dużo wyobrażają -,-
Prawda jest taka, że po 4 latach bujania się w nim Ty nie patrzysz na niego realnie. Ok, nie znam go i nie wiem jaki jest. Ale wystarczy czytać między wierszami tego co piszesz by wszystko było jasne. Skoro od 3 lat nie miał żadnej to jaki z tego morał, szczególnie że według Ciebie jest taki super? Ty uważasz że po prostu nie leci na byle co. Ja uważam, że nie chce się wiązać, bo woli imprezować i szaleć. No i załóżmy że go jednak zdobędziesz i stworzysz z nim związek. Co wtedy? On nie przestanie imprezować i nie zmieni trybu życia, Ty z kolei raczej się imprezowiczką nie wydajesz, więc jakby to miało się udać?
Jak jesteście z tego samego miasta i wiesz, że dużo baluje, to odwal się na bóstwo, idź do klubu i pokaż się, że istniejesz. Raz na jakiś czas możesz się zmobilizować jeśli Ci zależy.
On z kolei jest bardzo pewny siebie i ma spore grono znajomych, lubi pobalować i jest też aktywny.
To ten z 20% facetów, za którymi biega 80% kobiet. Ciężka sprawa i jak widzisz od 4 lat za wysokie progi.
Czy Ty czasem nie jestes introwertyczka? Bo on na pewno jest ekstrawertykiem. Zwiazek intro z ekstra raczej udamy nie bedzie.
Ciężka sprawa i jak widzisz od 4 lat za wysokie progi.
Po co robisz z niej na siłę przegrywa? On jej przecież w ogóle nie zna. Gdyby się przyjaźnili przez 4 lata, ona do niego podbijała i nic, to bym rozumiała Twoje podejście, ale w tej sytuacji Twój komentarz to niepotrzebne dowalanie autorce.
Zwiazek intro z ekstra raczej udamy nie bedzie.
Jak dla mnie to mit. Rzadko ludzie są aż tak "czystymi" intro czy ekstra by nie mogli być razem. Sama znam wieloletnie pary "mieszane", które są zgrane i mimo że się ścierają, to jednak chyba nieźle uzupełniają.
Jesli oboje partnerzy w takim zwiazku sa swiadomi odmiennosci charakterow i sie staraja to jest szansa. W moim otoczeniu widze z kolei ze udane pary to intro plus intro albo ekstra z ekstra. W tych mieszanych raczej wychodza pretensje i niezrozumienie dla odmiennego charakteru. Mowie tutaj o wieloletnich malzenstwach, nie o krotkotrwalych zwiazkach. Np. Zona ekstra caly czas zapraszajaca sasiadow i maz narzekajacy na to ze nie ma przez to spokoju i wiecznie dlubiacy w samotnosci w warsztacie. Takie mieszane malzenstwa najczesciej koncza na terapii malzenskiej a pierwszym krokiem jest uswiadomienie sobie ze jedna osoba to intro a druga to ekstra.
Po co robisz z niej na siłę przegrywa? On jej przecież w ogóle nie zna. Gdyby się przyjaźnili przez 4 lata, ona do niego podbijała i nic, to bym rozumiała Twoje podejście, ale w tej sytuacji Twój komentarz to niepotrzebne dowalanie autorce.
A może nie dowalanie tylko uświadamianie? Autorka od 4 lat kocha się w koledze. Zbiera o nim informacje. Wie o nim naprawdę dużo. Ale nic z tym nie robi. No to chyba coś jest nie tak? Zmarnowane 4 lata na wzdychanie do wyidealizowanego faceta nie jest czymś dobrym i otrzeźwienie to dobry pomysł.
Jak dla mnie to mit. Rzadko ludzie są aż tak "czystymi" intro czy ekstra by nie mogli być razem. Sama znam wieloletnie pary "mieszane", które są zgrane i mimo że się ścierają, to jednak chyba nieźle uzupełniają. wink
Mit albo i nie. Ale prawda jest taka, że ludzie nie zmieniają się o 180 stopni tylko dlatego że chcą. Skoro obiekt westchnień autorki jest szalonym, pewnym siebie imprezowiczem, a ona raczej za imprezami nie przepada to jak to ma się udać? On będzie imprezował a ona będzie siedziała sama w domu? On zrezygnuje i będzie siedział z nią nieszczęśliwy? Ona się będzie zmuszać by chodzić z nim i będzie nieszczęśliwa?
Czy Ty czasem nie jestes introwertyczka? Bo on na pewno jest ekstrawertykiem. Zwiazek intro z ekstra raczej udamy nie bedzie.
Jestem po prostu nieśmiałą osobą i miałam problemy z nerwicą, przez co trochę ciężko mi jest nawiązywać nowe kontakty. Ale z osób, które znam, otaczam się dość żywymi panami i bardzo dobrze czuję się w ich towarzystwie. Nie jest tak, że obecność takich osób mnie męczy, nic z tych rzeczy. Nawet wolę takie towarzystwo, bo oni zawsze rozruszają rozmowę. Nie wyobrażam sobie związku z introwertykiem.
LunaPARK napisał/a:Po co robisz z niej na siłę przegrywa? On jej przecież w ogóle nie zna. Gdyby się przyjaźnili przez 4 lata, ona do niego podbijała i nic, to bym rozumiała Twoje podejście, ale w tej sytuacji Twój komentarz to niepotrzebne dowalanie autorce.
A może nie dowalanie tylko uświadamianie? Autorka od 4 lat kocha się w koledze. Zbiera o nim informacje. Wie o nim naprawdę dużo. Ale nic z tym nie robi. No to chyba coś jest nie tak? Zmarnowane 4 lata na wzdychanie do wyidealizowanego faceta nie jest czymś dobrym i otrzeźwienie to dobry pomysł.
LunaPARK napisał/a:Jak dla mnie to mit. Rzadko ludzie są aż tak "czystymi" intro czy ekstra by nie mogli być razem. Sama znam wieloletnie pary "mieszane", które są zgrane i mimo że się ścierają, to jednak chyba nieźle uzupełniają. wink
Mit albo i nie. Ale prawda jest taka, że ludzie nie zmieniają się o 180 stopni tylko dlatego że chcą. Skoro obiekt westchnień autorki jest szalonym, pewnym siebie imprezowiczem, a ona raczej za imprezami nie przepada to jak to ma się udać? On będzie imprezował a ona będzie siedziała sama w domu? On zrezygnuje i będzie siedział z nią nieszczęśliwy? Ona się będzie zmuszać by chodzić z nim i będzie nieszczęśliwa?
Gdyby to był mój kolega i miałabym do niego swobodny dostęp, to nie byłoby problemu. I to też nie jest tak, że on lata po klubach. Owszem czasami wyjdzie na piwo z kolegami, ale tak to raczej jakiś grill czy domówka. Bawi się aktywnie w zamkniętym gronie i nie jest chętny na kontakty z osobami z zewnątrz. Zna mnie, ale nie utrzymujemy kontaktu, ani ja nie mam znajomych, którzy by mi tę furtkę otworzyli. To jest człowiek, który musi poznać, żeby o czymkolwiek rozmawiać.
13 2018-02-27 00:32:01 Ostatnio edytowany przez LunaPARK (2018-02-27 00:32:46)
A może nie dowalanie tylko uświadamianie? Autorka od 4 lat kocha się w koledze. Zbiera o nim informacje. Wie o nim naprawdę dużo. Ale nic z tym nie robi. No to chyba coś jest nie tak? Zmarnowane 4 lata na wzdychanie do wyidealizowanego faceta nie jest czymś dobrym i otrzeźwienie to dobry pomysł.
Ależ tu się zgadzam, że powinna zacząć działać, ale nie rozumiem po co jej pisać, że ten chłopak to za wysokie progi. Powinniśmy ją wesprzeć, żeby się zebrała, przemogła i co najwyżej dostała kosza. I tyle.
Mit albo i nie. Ale prawda jest taka, że ludzie nie zmieniają się o 180 stopni tylko dlatego że chcą. Skoro obiekt westchnień autorki jest szalonym, pewnym siebie imprezowiczem, a ona raczej za imprezami nie przepada to jak to ma się udać? On będzie imprezował a ona będzie siedziała sama w domu? On zrezygnuje i będzie siedział z nią nieszczęśliwy? Ona się będzie zmuszać by chodzić z nim i będzie nieszczęśliwa?
No jeśli w związku trzeba robić wszystko razem to zapewne tak to wygląda... Z moich obserwacji wielu intro np. lubi domówki. Ekstra też lubią rano poleżeć w łóżku czy obejrzeć film. Jest mnóstwo aktywności wspólnych jak podróże czy łyżwy, skałki. Jeśli intro nie jest kompletnie aspołecznym domatorem to naprawdę idzie to zgrać.
Gdyby to był mój kolega i miałabym do niego swobodny dostęp, to nie byłoby problemu. I to też nie jest tak, że on lata po klubach. Owszem czasami wyjdzie na piwo z kolegami, ale tak to raczej jakiś grill czy domówka. Bawi się aktywnie w zamkniętym gronie i nie jest chętny na kontakty z osobami z zewnątrz. Zna mnie, ale nie utrzymujemy kontaktu, ani ja nie mam znajomych, którzy by mi tę furtkę otworzyli. To jest człowiek, który musi poznać, żeby o czymkolwiek rozmawiać.
Jeśli siedzi Ci 4 lata w głowie to ja bym próbowała uskutecznić te znajomość i już. Najwyżej Cię przeleci po czym zostawi, ewentualnie da Ci kosza na start. Niby straszne, ale mieć sieczkę w głowie przez kilka lat nie jest lepiej.
Ponamawiaj kumpele na wyjście, gdzie on będzie i się zakręć wokół niego. Szkoda życia na samo myślenie. Jak Cię potraktuje po chamsku/będzie nieprzyjemny to sama go sobie odpuscisz. Trzymam kciuki, żeby pykło.
balin napisał/a:Ciężka sprawa i jak widzisz od 4 lat za wysokie progi.
Po co robisz z niej na siłę przegrywa? On jej przecież w ogóle nie zna. Gdyby się przyjaźnili przez 4 lata, ona do niego podbijała i nic, to bym rozumiała Twoje podejście, ale w tej sytuacji Twój komentarz to niepotrzebne dowalanie autorce.
Dlaczego przegrywa? Zobacz kontekst tego wątku. W jakim towarzystwie ona i jej koleżanki się obracają i kto jest wzorcem idealnego kandydata na partnera? Kogo podesłała jej koleżanka? Przecież one uważają, "niegrzeczny" kocha najbardziej. Jej ideał lubi pobalować, ma wianuszek wielbicielek i inne bla bla bla. Myślisz, że zwycięstwem dla niej będzie jeśli on w końcu zwróci na nią uwagę? Ja myślę, że nie. Lepiej dla niej będzie jeśli jednak w Twoim rozumowaniu odniesie porażkę i poszuka sobie chłopaka dobrego dla niej i na jej poziomie. Bo ta porażka może nastapić później bardzo boleśnie. Może powstać na forum watek pod tytułem wykorzystał mnie i porzucił dlaczego?
Ona myśli o nim od 4 lat. Nie wyleczy się z tego ot tak. Wg mnie powinna spróbować i najwyżej nie wypali. Za długo go idealizuje, żeby bez problemu przestawić się na innego. Skrzywdzi chłopaka, który będzie dla niej tylko opcją...
O matko, 4 lata wzdychania za kolesiem, którego się nie zna? Serio? To jak podkochiwanie się w gościu z teledysku.
Dziewczyno, czy Ty zdajesz sobie sprawę ile rzeczy Cię ominęło? Ilu facetów przeszło obok, których nie zauważyłaś?
Prawda jest taka, że czekasz na to że facet Cię zauważy. Niestety nie ma gdzie i jak, bo jesteś dla niego zwykłą dziewczyną jakich wiele. Aczkolwiek, nie wiem czy nie dotarły do niego informacje, że od tylu lat prowadzisz śledztwo na jego temat i może myśleć o Tobie jak o wariatce ( bez urazy).
Jeśli naprawdę chcesz się do niego zbliżyć, a raczej poinformować go o swoim istnieniu, zaproś go do znajomych na fb. Albo przejdzie i będziesz już chociaż w gronie jego tysiąca znajomych, albo nie.
LunaPARK napisał/a:balin napisał/a:Ciężka sprawa i jak widzisz od 4 lat za wysokie progi.
Po co robisz z niej na siłę przegrywa? On jej przecież w ogóle nie zna. Gdyby się przyjaźnili przez 4 lata, ona do niego podbijała i nic, to bym rozumiała Twoje podejście, ale w tej sytuacji Twój komentarz to niepotrzebne dowalanie autorce.
Dlaczego przegrywa? Zobacz kontekst tego wątku. W jakim towarzystwie ona i jej koleżanki się obracają i kto jest wzorcem idealnego kandydata na partnera? Kogo podesłała jej koleżanka? Przecież one uważają, "niegrzeczny" kocha najbardziej. Jej ideał lubi pobalować, ma wianuszek wielbicielek i inne bla bla bla. Myślisz, że zwycięstwem dla niej będzie jeśli on w końcu zwróci na nią uwagę? Ja myślę, że nie. Lepiej dla niej będzie jeśli jednak w Twoim rozumowaniu odniesie porażkę i poszuka sobie chłopaka dobrego dla niej i na jej poziomie. Bo ta porażka może nastapić później bardzo boleśnie. Może powstać na forum watek pod tytułem wykorzystał mnie i porzucił dlaczego?
Nie interesuje mnie taki typ chłopaka, wręcz przeciwnie. Akurat o tym, jaki to on okropny słyszałam tylko od mojej koleżanki. Jaka jest przyczyna nigdy się nie dowiedziałam, bo zawsze było "on jest pojeb*ny". Ostatecznie powiedziała, że go nie lubi, bo był z dziewczyną, za którą ona nie przepadała. Z tym, że ona na ulicy za plecami połowy szkoły udawała odruch wymiotny. Szczytem było, kiedy poznała swoją sympatię, już byłą, właśnie takiego łobuza z remizy i wychwalała go pod niebiosa, jaki ma zajebisty charakter. I stało się namówiła mnie na poznanie jego kolegi, któremu próbowałam dać szansę. Jednak myślę, że jak człowiek nie potrafi się zachowywać w miejscach publicznych, chwali się, jaki to on nie jest, ile to nie wypije i nie potrafi nikomu okazać szacunku, to chyba nie mamy o czym rozmawiać. I nie jestem kompletnym przerywem, bo powodzenie mam całkiem, całkiem, ale choć próbowałam dawać innym szanse, to po wielu próbach, doszłam do wniosku, że nie ma, co się męczyć z osobami, których nie darzę żadnym wyższym uczuciem. A sam chłopak został tu przez wiele osób błędnie zakwalifikowany jako typowy łobuz i imprezowicz. Nie jest taki, pisałam, że ma wysoki poziom kultury osobistej i nie biega po klubach. Owszem, jest typem człowieka pewnego siebie i aktywnego, ale nie wiąże się to zaraz z arogancją i tłumem lasek, które za nim biegają. Ma po prostu taką naturę, że jest dość wylewny. A co do dziewczyn, to umawiał się tylko ze swoimi koleżankami, z którymi zresztą utrzymuje dobry kontakt
O matko, 4 lata wzdychania za kolesiem, którego się nie zna? Serio? To jak podkochiwanie się w gościu z teledysku.
Dziewczyno, czy Ty zdajesz sobie sprawę ile rzeczy Cię ominęło? Ilu facetów przeszło obok, których nie zauważyłaś?
Prawda jest taka, że czekasz na to że facet Cię zauważy. Niestety nie ma gdzie i jak, bo jesteś dla niego zwykłą dziewczyną jakich wiele. Aczkolwiek, nie wiem czy nie dotarły do niego informacje, że od tylu lat prowadzisz śledztwo na jego temat i może myśleć o Tobie jak o wariatce ( bez urazy).
Jeśli naprawdę chcesz się do niego zbliżyć, a raczej poinformować go o swoim istnieniu, zaproś go do znajomych na fb. Albo przejdzie i będziesz już chociaż w gronie jego tysiąca znajomych, albo nie.
Dawałam innym szanse, jednak tylko się z nimi męczyłam. I co z tego, że z kimś byłam, jak wystarczyło, że go spotkałam i mi zaraz nogi miękły? To było nie w porządku i paskudnie się czułam. Nie prowadzę śledztwa, po prostu docierały do mnie informacje, a jak była okazja, to rzucałam np."A myślałam, że on.." i samo wychodziło. Mam jedną zaufaną przyjaciółkę, której koleżanka z nim pracuje, a ona sobie z niego śmieszkuje i też do mnie dużo dociera. Mam go w znajomych na fb, chodziłam z nim do szkoły i nawet raz z nim pisałam.
Piszesz, że jest aktywny życiowo... Czy nie możesz po prostu sprawdzić jego planów na fejsie i bywać tam gdzie on zamierza być? Jak się domyśli, że Ci się podoba to nawet lepiej.
Wiem, że ciężko będzie przy znajomych ale jeśli przez 3 msc nie wpadniesz w grono jego znajomych/nie zacznie Cię podrywać, to Ty zacznij nachalnie/desperacko zaczepiać jego. Jeśli nie jest Tobą zainteresowany, a Ty masz poczucie własnej wartości to po kilka próbach będziesz sobą tak zażenowana, że samej Ci się odechce, będzie Cię mdliło na samo wspomnienie. Brzmi strasznie, ale terapia szokowa w takich momentach to nie jest złe wyjście. Musisz sobie uświadomić, że to marnuje Ci życie. Jeśli chcesz być szczęśliwa, musisz się od tego uwolnić. Lepiej czuć się jak idiotka przez 3 msc niż męczyć się kolejne 4 lata. Ewentualnie możesz zawsze iść do psychologa.
Co do teoretycznego niepasowania to serio bym się nie przejmowała. Zobaczycie to w praniu.
dziecko (bo mentalnie jesteś dzieckiem) ile Ty masz lat? takie rozkminy mają nastolatki z gimnazjum, no te bardziej nieśmiałe jeszcze w LO.
Przestań żyć marzeniami, idealizować faceta którego nie znasz. zakasaj rękawy, lub z tego co wynika o nim- kieckę i idź go poznaj na jakiejś imprezie. ewentualnie przestań fantazjować i zacznij żyć, bo jak na razie to planujesz życie.
A co do dziewczyn, to umawiał się tylko ze swoimi koleżankami, z którymi zresztą utrzymuje dobry kontakt
Ostatnio na jednym z męskich for, czytałem posty faceta, który też miał wiele koleżanek. Oczywiście z każdą z nich już sypiał.
Taki co każdą wysłucha i pocieszy w trudnych chwilach.
Yamantanka napisał/a:A co do dziewczyn, to umawiał się tylko ze swoimi koleżankami, z którymi zresztą utrzymuje dobry kontakt
Ostatnio na jednym z męskich for, czytałem posty faceta, który też miał wiele koleżanek. Oczywiście z każdą z nich już sypiał.
Taki co każdą wysłucha i pocieszy w trudnych chwilach.
I na takiego empatycznego cwaniaka wychowam syna. Pewnie niestety będzie niski, 170 cm w kapeluszu, zatem albo musi zarabiać dużo więcej niż 6000, albo być właśnie taką empatyczną, ale duszą towarzystwa. Koszykarzem nie będzie, ale co porucha to jego.
Chryste, widzę, że każdy zna go tutaj lepiej niż ja... Też dużo rzeczy czytałam na forach i nie widzę powodów, żeby przez to podpinać to wszystko pod ludzi z realu. Nigdzie nie napisałam, że łasi się do niewiadomo ilu dziewczyn, tylko że wszystkie jego dziewczyny były w gronie jego koleżanek i dalej utrzymuje z nimi normalny kontakt. Nie ma w nim czegoś takiego, żeby się komuś podlizywał czy robił się nagle miły.
Nikt nie zwrócił uwagi na jeden szczegół - koleżanka, która nałogowo odradza Ci kontakty z tamtym kolesiem, robi mu zły PR, ale żeby coś konkretnego wyjaśnić to nic a nic. On jest zły i już.
Każdy chyba wie, jak kobiety potrafią być zazdrosne i jak ładnym koleżankom potrafi gul skoczyć, że jakiś fajny przystojniak podbija do cichej, szarej myszki a nie do nich. Znam takie przypadki, przeżyłem jeden na własnej skórze (przeciętna z wyglądu koleżanka, która się we mnie podkochiwała nastawiała mnie przeciwko moim ładniejszym koleżankom, twierdziła, że nie powinienem się z nimi zdawać, że są głupie itp. Jak pytałem czemu są głupie, odpowiadała "no bo są głupie, ty ich nie znasz, ale ja tak" )
Nie zdziwiłbym się, gdyby twojej koleżance gul skoczył, że taka cicha szara myszka miałaby mieć fajnego ekstrawertycznego chłopaka i nastawia go przeciwko tobie.
Z racji, że ciągnie się to od 4 lat - na twoim miejscu nie słuchałbym się koleżanki, tylko na własnej skórze przekonaj się jaki on jest naprawdę, zakręć się gdzieś na imprezie przy nim. Jak cię ew. przeleci i zostawi - przynajmniej będziesz wiedzieć, że nie jest ciebie warty.
Sądzę, że komentujący trochę pochopnie wyciągają wnioski na temat tego chłopaka, sądzę, że w czasach liceum, studiów większość ludzi chodzi na imprezy i to nic niezwykłego, nie wiem po co pisanie , że on to za wysokie progi, nie znamy ani jego, ani autorki. Zresztą jednej osobie ktoś może się podobać innej nie.
Autorko mówisz, że znasz się z tym chłopakiem, pisaliście i jak? Nic z jego strony nie było? Kto pierwszy się odezwał, w jakiej sprawie i dlaczego tylko raz? Rzeczy zwi azane z waszymi kontaktami więcej pomogą niż pisanie o tym, że gość chodzi na imprezy.
Trudno powiedzieć czemu Twojej koleżance nie pasuje, ale to nie ma znaczenia, może akurat nie przypadli sobie do gustu
Wnioski wnioskami, ale to, że autorka stworzyła sobie jakąś idealną wizję tego chłopaka (którego na dobrą sprawę nie zna) po prostu widać. Teraz Ty, autorko, gubisz się w domysłach, zastanawiając, jaki jest i podpytując o niego każdego, kto może coś wiedzieć.
Sądzę, że komentujący trochę pochopnie wyciągają wnioski na temat tego chłopaka, sądzę, że w czasach liceum, studiów większość ludzi chodzi na imprezy i to nic niezwykłego, nie wiem po co pisanie , że on to za wysokie progi, nie znamy ani jego, ani autorki. Zresztą jednej osobie ktoś może się podobać innej nie.
Autorko mówisz, że znasz się z tym chłopakiem, pisaliście i jak? Nic z jego strony nie było? Kto pierwszy się odezwał, w jakiej sprawie i dlaczego tylko raz? Rzeczy zwi azane z waszymi kontaktami więcej pomogą niż pisanie o tym, że gość chodzi na imprezy.
Trudno powiedzieć czemu Twojej koleżance nie pasuje, ale to nie ma znaczenia, może akurat nie przypadli sobie do gustu
Chodziliśmy do równoległych klas i miałam z nim czasem wspólne lekcje. Nie rozmawialiśmy za bardzo, w sumie to kilka razy się zdarzyło zamienić słowo, bo mieliśmy inne paczki. Poza tym miał wtedy dziewczynę, z którą był 3 lata, więc wtedy nie mogłam mu naskakiwac. Raz przechodząc nakrzyczal na dziewczynę, z którą się klocilam i stanął po mojej stronie, ale wtedy mnie jeszcze nie interesował, i nie sądzę, żeby to zrobił z sympatii do mnie. Zaczął mi się podobać dosłownie pod koniec 3 klasy, w dodatku miał wtedy dziewczynę i potem drogi się rozeszły. Niedługo później zerwał z tą dziewczyną i do tej pory nie ma nikogo. Ja niedawno zdecydowałam się do niego napisać. Pytałam go o poradę, bo pewnie się na tym zna itd. Odpisał, że się
nie zna, ale może mi dac kontakt do paru osób. Myślałam, że jak jest taki wylewny, to łatwo będzie rozwinąć jakąś gadkę, ale cholera napisała, że luz i tak dość automatycznie odpowiadał. Nie dało się go sprowadzić na inne, luzniejsze tematy. Myślałam z początku, że może do mnie coś ma, cały czas pamiętając jak moja koleżanka próbowała mi go obrzydzic, ale z czasem wyszło, że on jest taki dla każdego. Jest bardzo bezpośredni i to trochę odstrasza, bo zazwyczaj ludzie silą się na bycie miłym i dochodzi do rozmowy z grzeczności.
Wnioski wnioskami, ale to, że autorka stworzyła sobie jakąś idealną wizję tego chłopaka (którego na dobrą sprawę nie zna) po prostu widać. Teraz Ty, autorko, gubisz się w domysłach, zastanawiając, jaki jest i podpytując o niego każdego, kto może coś wiedzieć.
Akurat w czasach szkolnych mialam o nim dobre wyobrażenia, bo miałam z nim trochę kontaktu. Dopiero moja koleżanka mówiła na jego temat wszystko, byle go postawić w złym świetle. A dodam, że żadnych przykładów z nim w roli głównej nie potrafiła przywołać, jest głupi, bo jest głupi i do tego miał głupią dziewczynę. Przez to gadanie miałam wątpliwości, bo jednak wiadomo, jak to jest, kiedy boimy się odrzucenia ze strony, kogoś kto nam się podoba. Teraz wychodzi, że jest dokładnie taki, jak go pamiętam ze szkoły, a wtedy był mi obojętny i nie miałam do niego zastrzeżeń. Dopiero pod koniec szkoły coś mnie uderzyło, jakoś w okolicach studniówki. Nie jest idealny, ma swoje wady, klasycznie przystojny też nie jest.
Wnioski wnioskami, ale to, że autorka stworzyła sobie jakąś idealną wizję tego chłopaka (którego na dobrą sprawę nie zna) po prostu widać. Teraz Ty, autorko, gubisz się w domysłach, zastanawiając, jaki jest i podpytując o niego każdego, kto może coś wiedzieć.
To akurat prawda, że stworzyła sobie wyidealizowany obraz, ale sama musi się przekonać jaki on jest. Pytanie czy będzie miała okazję, może poproś tę dziewczynę, która z nim pracuje żeby zrobiła imprezę i zaprosiła jego i Ciebie, wtedy będzie jakaś okazja żeby się poznać, czy na jakiejś innej imprezie i podejść pogadać, co słychać lub iść do jego pracy (o ile to możliwe)
Ja uważam, że nieważne jaki ten chłopak jest, autorka powinna do niego podbić/wpaść w grono jego znajomych i tyle. Nawet jeśli nie warto (a całkiem możliwe), to po prostu musi się przekonać o tym na własnej skórze. Jestem tylko pod wrażeniem, że po 4 latach dalej brak mobilizacji do podjęcia "męskiej" decyzji, żeby coś z tym faktem zrobić. Ja już byłabym kompletnie zdeterminowana, żeby się pozbyć myśli o nim każdym dostępnym sposobem. Legalnym. Niekoniecznie honorowym czy moralnym.