troll napisał/a:Nigdy, choćby z racji płci, nie będę na twoim miejscu, ale będąc na nim, zrobiłbym wszystko aby uzyskać rozwód z orzeczeniem o jego winie. A co jak za rok, dwa dziecko zachoruje. A co jak tobie cos sie stanie. Po rozwodzie z jego winy poprosisz o alimenty i je dostaniesz. Jak bez winy, to bujaj sie klara
Jakie alimenty masz ma myśli? Chyba na żonę, bo te na dziecko są ustalane niezależnie.
Oczywiście w zaistniałej sytuacji można powalczyć w sądzie o orzeczenie o winie męża. Może nawet z sukcesem, choć sądy rodzinne to loteria, w której można pomóc sobie kosztem dobrego (drogiego) prawnika. Przy dużym majątku to może się opłacać, przy małym opłaca się tylko prawnikowi.
Dalej napisałeś, że skoro najpierw znalazł inną kobietę to kanalia, a gdyby odszedł wcześniej, to świadczyłoby o nim nieco lepiej.
Czy naprawdę to taka duża różnica? Autorka pisze, że mają małe dziecko. Czy gdyby rok wcześniej po prostu oznajmił, że już nie kocha i wyprowadził się, to autorce byłoby łatwiej? Subiektywnie może tak, może jej poczucie własnej wartości mniej by ucierpiało. Tyle, że przez jakiś czas łudziłaby się, że może on wróci, może się opamięta. A potem, kiedy on wszedłby w związek z inną kobietą, autorka przeżywałaby śmierć tego związku po raz drugi.
To chyba już lepiej cierpieć raz, zamiast umierać na raty przez czas długi. W pewien paradoksalny sposób jego zdrada pomoże szybciej emocjonalnie uśmiercić ten związek.
Popełniam tu analogię do pewnej sytuacji moich znajomych. Pozostawali w separacji przez kilka lat, a niedawno wzięli rozwód. W trakcie separacji oboje żyli samotnie. Okazało się, że ich córka przez te kilka lat żyła nadzieją, że rodzice wrócą do siebie. Bardzo przeżyła niedawny rozwód, obwiniając stronę inicjującą rozwód o rozpad tego związku, choć akurat przyczyny były złożone a winy nie sposób przypisać jednoznacznie i jednostronnie.
Oczywiście bardzo współczuję autorce sytuacji, w której się znalazła, ale nie sądzę, że zdrada jest czymś najważniejszym w tym dramacie. Zdrada była gwoździem do trumny związku, który umierał od dawna.
Mam nadzieję, że autorka wyjdzie na prostą, ale wątpię, czy wojna i zemsta to najlepszy sposób do osiągnięcia celu. Zemsta daje chwilowe zaspokojenie, a na wojnie ofiary padają po obu stronach a najbardziej cierpią na niej cywile - w tym przypadku dziecko. Czy warto poświęcać dziecko na takiej wojnie?