Cześć,
Większość osób zastanawia się, jakie sygnały kobiety wysyłają facetom, gdy ci im się podobają. Temat przewałkowany wiele razy. Ale przecież nie zawsze tak jest, że dziewczyna idzie zakochana na pierwszą randkę. Bardzo często jest tak, że te pierwsze randki to bardziej sprawdzanie, czy facet nadaje się na partnera. Wiele kobiet przyznaje, że początkowo nie zwróciła uwagi na swojego partnera, uczucie przyszło z czasem, jak się lepiej poznali.
Moje pytanie więc brzmi - czy można w jakikolwiek sposób poznać, że jest się na tyle w typie dziewczyny, że w teorii mogłoby coś z tego wyjść, gdyby mężczyzna odpowiednio wszystkim pokierował? Czy kobiety wysyłają jakieś sygnały kolegom, których uważają za fajnych i atrakcyjnych?
Moje pytanie wynika stąd, że zawsze byłem bierny wobec kobiet, tzn. nie podchodziłem i nie zagadywałem. Dlaczego? Bo uważałem, że pewnie nie mam szans, bo ta dziewczyna nie pisze do mnie, nie zagaduje, traktuje mnie jak kolegę, więc jej się nie podobam. Ale przecież wiele kobiet też boi się zrobić pierwszy krok i widząc bierność faceta uznają, że pewnie nie są w jego typie i tak koło się zamyka.
Reasumując - pomimo obiektywnego bycia całkiem atrakcyjnym (wysoki, szczupły, mądry, bogaty, wg koleżanek przystojny) nigdy nie zauważyłem jakiegoś szczególnego zainteresowania moją osobą. Nigdy żadna dziewczyna nałogowo do mnie nie pisała, w całym swoim życiu miałem może ze 3 sytuacje, w których koleżanka napisała do mnie ot tak by zapytać co u mnie słychać. Generalnie koleżanki nie pisały do mnie żeby pogadać, ale bardziej aby uzyskać pomoc lub odpowiedź na jakieś pytanie. I teraz - czy to jest normalne i kobiety z reguły nie piszą namiętnie do kolegów, nawet jeśli uważają ich za atrakcyjnych i to raczej faceci zagadują do dziewczyn, czy może coś jest nie tak w moim przypadku i faktycznie żadna z moich koleżanek nie rozpatrywała mnie jako kandydata na partnera?
Mam w sobie blokadę i nie potrafię zagadać czy podejść do dziewczyny, która traktuje mnie jak kolegę, tak zwyczajnie. Z góry zakładam, że pewnie jej się nie podobam i dostanę kosza. Żebym zaprosił dziewczynę na randkę, muszę widzieć bardzo wyraźne sygnały, pisanie do mnie często, szukanie kontaktu, dotyk, uśmiech, te sprawy. Dzięki temu mam pewność, że jak ją gdzieś zaproszę, to nie dostanę kosza. Czy przypadkiem nie przesadzam z tym? Moje wątpliwości wzięły się stąd, że mam kolegę, który podoba się kilku moim koleżankom i żadna z nich do niego nie pisze, jedna nie ma nawet jego nr telefonu ani w znajomych na fejsie. I tak się zacząłem zastanawiać, czy to, że nigdy nie czułem się pożądany przez jakąkolwiek kobietę to był wynik niskiej atrakcyjności (m.in. kiedyś byłem nieśmiały), czy mojej bierności wobec kobiet.