1,5 roku temu były mnie zostawił dla innej po wielu wspólnie spędzonych latach. Powiedział mi inny powód, zrzucił winę na mnie i tak tez przedstawił to naszym znajomym, ktorzy wszyscy jak jeden mąż odwrócili się ode mnie... Zostałam sama jak palec, nawet mój ociec miał do mnie pretensje, bo uwielbiał byłego. Byłam tak załamana że nie wiedziałam co ze sobą zrobić, w jednej chwili przekonałam się ze lata żyłam z takim kłamcą, opuścili mnie znajomi, odwróciła się rodzina, a jednocześnie nadal bardzo go kochałam i chciałam by wrócił. Stwierdziłam, że nie będę się tłumaczyć, nie potrzebuję takich ludzi, z resztą i tak by mi nie uwierzyli. By nie zdziwiło znajomych, że na dniach po naszym rozstaniu były pokazywał się z nową dziewczyną i jak dzieciak wrzucał jej zdjęcia na swoje profile w mediach spolecznościowych (co jest żenujące, bo jesteśmy przed 30ką, a ta jego nowa kobieta jest kilka lat starsza), to skłamał im że rozstaliśmy sie znacznie wcześniej. Dowiedziałam się, że już pół roku wcześniej opowiadał im, że chce się ze mną rozstać i oczerniał mnie, ja nie wiedziałam nawet że coś się święci, mieliśmy wspólne plany, byliśmy szczęśliwi i zakochani. No cóż, widać wtedy pojawiła się ona. O prawdziwym terminie rozstania wiedział tylko 1 kolega byłego, z ktorym ja przypadkiem pracuję - widział jaka jestem rozbita i były sam go poinformował że się rozstaliśmy właśnie, prosząc by mnie ogarnął. Wiedząc jaki był termin rozstania ten kolega domyślił się też, że były odszedł do tej dziewczyny z ktorą się od razu zaczął pokazywać. Jakby się można było spodziewać po takim manipulancie jakim jest były, z jedynej osoby która znała prawdę zrobił sobie przyjaciela, zaczął się z nim często spotykać, zwierzać się. Ogółem typowy pies ogrodnika, tak jak kobiety robią zaprzyjaźniając się z innymi kobietami, ktore są w otoczeniu ich mężczyzn, by nie przyszło im do głowy ich uwodzenie. Z racji wspólnej pracy spotykaliśmy sie z tym kolegą na imprezach pracowniczych po ktorych zostawaliśmy we dwoje, rozmawialiśmy, żartowaliśmy, wspieraliśmy się - ogółem wywiązywał się z ,,ogarniania mnie". Zaprzyjaźniliśmy się, dzięki niemu się dźwignęłam, zapomniałam o byłym, znów byłam szczęśliwa. On szybko się zakochał i po pół roku zostaliśmy parą. Spotykamy się od roku, jesteśmy zgodni, dobrze nam razem, a on przez cały ten czas nikomu o nas nie powiedzial, nie zabiera mnie gdy wychodzi do znajomych, nie przedstawił mnie nawet swoim rodzicom ani rodzeństwu, unika wspólnego pokazywania się publicznie i szczerze mówi, że nie chce by nas ktoś zobaczył, bo wszyscy się od niego odwrócą za to że jest z byłą kolegi. Z racji tego że nie byłam go pewna ze względu na to jego zachowanie, to traktowałam tą relację luźno. Gdy po pół roku zaczęłam napierać na ujawnienie się, to pojawiła się kolejna komplikacja - mój były przypomniał sobie o mnie i postanowił wrócić, opowiadając o tym najpierw wszystkim znajomym. Parszywy, bo gdy do mnie się odezwał (oczywiście unikam go jak ognia i gdy pisze to ja nie odpisuję, blokuję go gdzie się da, jak go gdzieś zobaczę i on podbiega i próbuje mnie zmusić do rozmowy to mówię tylko ,,nie, daj mi spokój, nie chcę z tobą rozmawiać") to ciągle był z tą dziewczyną do której odszedł. Co ciekawe, on nie wie że ja wiem że odszedł do innej i w jego mniemaniu ja wiem tylko tyle, że rozstaliśmy się niby z mojej winy, ja bardzo tego nie chciałam i on łaskawie postanowił wrócić. Co za obłuda, nigdy nic złego nie zrobiłam. Nie czuję się obowiązana poinformować tej dziewczyny o tym co były wyrabia za jej plecami, bo gdy brała się za niego to dobrze wiedziała że on jest w wieloletnim związku, więc zasłużyła sobie na takiego kłamcę i manipulanta. Mój obecny w tym czasie się wycofał, porozmawiał ze mną, powiedział ze widział jacy byliśmy z byłym szczęśliwi i zakochani i chce mi dać tą szansę. Wytłumaczyłam mu wszystko, wiele siębide mnie dowiedział i dopiero wtedy stanął po mojej stronie. Mojego obecnego mężczyznę poznałamz moimi znajomymi (często podstępem), wprowadziłam do swojego życia, ale on ciągle twierdzi że nie możemy się ujawnić; mówi chce ze mną być i mu zależy, ale nie widzi rozwiązania tej sytuacji. Mówi też, że wybiera mnie zamiast znajomych, bo to nie ze znajomymi chce zakładać rodzinę, niemniej nic w tym kierunku nie robi. Mam dość czekania na nie wiadomo co, próbowałam wielokrotnie z nim się rozstać, bo dla mnie taka relacja jest bez sensu - on się uparł, ze teraz tym bardziej nie może nagle powiedzieć wszystkim, że ze mną się spotyka od roku, bo teraz to by go na 100% odrzucili. Po takim czasie nawet bym się temu nie zdziwiła, ale sam sobie na to zapracował. Za każdym razem po rozstaniu on po kilku dniach przychodzi, widać że jest naprawdę załamany, mówi że musimy być razem i znów przedstawia swoją patową sytuację bez możliwości wyjścia - i na tym się kończy. Proponowałam mu przeprowadzkę do innego miasta, ale twierdził ze tu ma pracę, rodzinę i znajomych, więc nie. Po ostatniej poważnej rozmowie, gdy zaproponowałam mu by szczerze ze znajomymi porozmawiał i przedstawił jak było naprawdę, to może zrozumieją - a on powiedzial że na pewno tego nie zrobi, stwierdził że poczeka aż ,,samo się wyda" i on to jakoś przełknie jak się wszyscy od niego odwrócą, powiedział też że weźmie pod uwagę przeprowadzkę. Mówił mi, że nie wyobraża sobie wszystkiego postawić na szali, stracić wszystkiego, a poźniej ja od niego odejdę bo się nam jednak nie uda. Nawet nie mamy możliwości rozwoju i próby, jeśli on tak to widzi. Sama nie jestem go pewna i rozumiem jego ryzyko, jednak wydaje mi się, że moja niepewność wynika głównie z jego zachowania. Z jednej strony dobrze mi z nim, a z drugiej nie wiem czy do siebie pasujemy i czy bedziemy razem, o tym można by było wg mnie zdecydować gdybyśmy pożyli normalnie przez jakiś czas, a nie w ukryciu. Mówi, że mu zależy, jest bardzo przekonywujący, a robi tak jakby nie zależało mu. Może po prostu jest taki ciamajdowaty - jakoś nie wierzę w jego złe intencje.
Chcialabym się dowiedzieć co o tym myślicie. Przegadajcie mi do rozumu.
Na razie moim pomysłem jedynym jest to, by przeczekać z nim - dla mojego i jego spokoju wewnętrznego - aż pozamykam tu na miejscu wszystkie swoje sprawy i przeprowadzić się do innego miasta. Jak on pójdzie ze mną to super, jak nie to trudno.
Na razie moim pomysłem jedynym jest to, by przeczekać z nim - dla mojego i jego spokoju wewnętrznego - aż pozamykam tu na miejscu wszystkie swoje sprawy i przeprowadzić się do innego miasta. Jak on pójdzie ze mną to super, jak nie to trudno.
Dobrze prawisz.
Po co masz się przeprowadzać do innego miasta? Bo z kimś zerwałaś? Tak już bywa. Bywa też, że się jest z kolegą byłego i jakoś ludzie żyją. Chcesz zmienić życie dla kogoś, dla kogo koledzy są ważniejsi? Jakby tak nie było już dawno by o was powiedział i najwyżej stracił kumpli. On się ciebie wstydzi.
Jak dla mnie jedno rozwiązanie: albo on wszystkim mówi o tym, że jesteście razem, albo się rozstajecie.
Jeśli to co piszesz jest prawdą i nic nie przeskrobałaś, to jasnym jest że ci obydwaj faceci to durnie.