Dobry wieczór.
Bardzo proszę o poradę. Nie wiem co robić. Otóż jestem świeżo po skończeniu studiów magisterskich, mam wielkie ambicje, chciałabym coś osiągnąć w życiu, lecz niestety bardzo ciężko znaleźć mi jakąkolwiek pracę w moim małym mieście. Oczywiście wcześniej pracowałam tymczasowo w różnych miejscach, najczęściej jako sprzedawca, równocześnie ucząc się. Niestety kilka miesięcy przed obroną musiałam zwolnić się ze względu na pogarszający się stan zdrowia i złe samopoczucie z tym związane. Wiem, że zanim dojdę do momentu w jakim chciałabym być minie sporo czasu, dlatego chciałabym zacząć pracować gdziekolwiek, niestety w moim małym mieście jest ogromne bezrobocie. Wiem, że rozwiązaniem byłby wyjazd do innego, większego miasta i tu tkwi problem, problem z moim chłopakiem. Otóż on nie może wyjechać, ponieważ prowadzi swoje gospodarstwo rolne wraz z rodzicami, on też nie chce żebym ja wyjechała gdzie indziej, bo sądzi, że poznam tam kogoś i się rozstaniemy. W ogóle nie rozumie tego jak ja się czuje, chociaż non stop twierdzi, że domyśla się. Druga sprawa rodzice. Nie mam od nich żadnego wsparcia, ani materialnego, a przede wszystkim psychicznego. Nawet gdybym chciała wyjechać, to nie mam za co, rodzice mi nie pomogą, a stać ich żeby chociaż troszeczkę mnie wspomóc, całościowo nawet nie chciałabym. Tylko, że całe życie się ze mnie śmieją, nazywają mnie głupią idiotką itd.., mówią, że wymyślam, że nie mam racji np. w życiowych, ludzkich sprawach, a nie raz ratowałam im tyłek i zazwyczaj nie raz okazywało się, że to ja mam rację. Mieszkam z nimi, a bardzo, bardzo.. chciałabym się wyprowadzić, aby w końcu zacząć żyć według siebie. Nawet na lekarza nie chcieli mi dać, w sumie pożyczyć, mówią że wymyślam, mimo kiepskich wyników badań, mam powiększoną tarczycę i niedoczynność, którą do teraz nie wyrównałam, bo nie mam za co…. Dlatego mimo małych sił chciałbym pracować, żeby mieć chociaż na razie na wizyty do endokrynologa, bo prywatnie byłam i to bez sensu, endokrynolog przyjął mnie może przez 2 minuty, zgonił wszystko na stres związany ze studiami, co w moim odczuciu jest bzdurą, ponieważ miałam same piątki i obrona też z wyróżnieniem, więc to ostatnia rzecz jaka by mnie stresowała. Czuje się strasznie osłabiona, zmęczona życiem. Od dziecka nic mi się w życiu nie udaje, czasami myślę, że jestem w jakiś sposób przeklęta… Gdybym miała teraz taką możliwość to najchętniej bym opuściła wszystkich, wyjechała z tego miasta i już nigdy nie wróciła. I tu nasuwa się pytanie, czy zostać tu dla chłopaka i się męczyć, czy jak tylko będę miała możliwość to wyjechać? Wydaje mi się, że on nie rozumie, że nie stać mnie na nic, od lekarza, na kupnie chociażby głupich butów na zimę, czuje się bardzo nieszczęśliwa. On zawsze wszystko miał… nigdy nie musiał martwić się o kasę, bo bardzo dobrze zarabia na gospodarstwie. Często chodzę smutna, a on wtedy zawsze ma do mnie wtedy pretensje, że o coś mi chodzi. Ostatnio powiedział mi, że jestem emocjonalnie niestabilna…. Oczywiście wyśmiałam go….. Jestem silna psychicznie, tylko po prostu jestem niecierpliwa i zła… bo moje życie nie wygląda dobrze. Znajomi pytają się mnie czemu nie pracuje z nim razem w gospodarstwie. Prawda jest taka, że on nie potrzebuje mojej pomocy, to jest nowoczesne gospodarstwo bez zwierząt. Pytając się go jak widzi Naszą przyszłość i nasze mieszkanie razem, odpowiedział, że: on pracuje na gospodarstwie, ja mam jakąś pracę w swoim małym mieście i tyle. Z tym, że na życie on nie chce brać z gospodarstwa pieniędzy, ale w sumie nic innego dodatkowo nie chciałby robić, może otworzyć jakąś firmę, ale w sumie nie wie co. Nie rozumiem go kompletnie.. Ciekawe za co on chciałby żyć, gdybyśmy zamieszkali razem? Wydaje mi się, że jest za mało odpowiedzialny. Przecież sama, pracując za zapewne naniżą krajowa, nie jestem w stanie utrzymać mieszkania. Czekam na wasze odpowiedzi, może ktoś miał kiedyś podobny problem, albo chłopaka rolnika. Pozdrawiam serdecznie.
Jakoś ciemno widzę Twoją wspólną przyszłość z chłopakiem rolnikiem. Ty masz aspiracje wyrwać się z małego miasta, on nie opuści swojego gospodarstwa, bo zapewne to lubi, daje mu satysfakcję i przede wszyajna perspektywa być stkim dochód.
Spróbuj tego wymarzonego życia w wielkim mieście i zobacz co z tego wyjdzie. Jeżeli nie spróbujesz będziesz się przez resztę życia zadręczać i rozmyślać nad utraconą szansą. Oraz będziesz z tego powodu zadręczać i obwiniać wszystkich wokół siebie. A to chyba niezbyt fajna perspektywa być przez całe życie nieszczęśliwą, prawda?
3 2018-01-25 00:07:03 Ostatnio edytowany przez blanka25 (2018-01-25 00:08:44)
Gdyby była możliwość dobrej pracy u mnie, to nawet nie myślałabym o wyjeździe. Nie ciągnie mnie do większego świata. Lecz nie ukrywam, że chciałabym godnie żyć. A tutaj ciężko to widzę.... Dla mnie nie byłoby problemem żyć na odległość, lecz myślę że dla mojego chłopaka to spory problem. On nie widzi takiego związku. Drugą sprawą jest to, że nie czuje, że mogłabym na nim finansowo polegać, mimo że sporo zarabia. A to jest ważne, jeżeli widzi się wspólną przyszłość. Nie chce mieć do czynienia z taką sytuacją, że on będzie na coś żałował, np. na coś do domu, bo musi kupić nowy ciągnik....
Siedzisz teraz w domu na utrzymaniu rodziców? Żeby wyjechać do większego miasta, musisz mieć plan, najpierw znaleźć satysfakcjonującą pracę i na początek wynając pokój we wspólnym mieszkaniu. Jednak zanim to zrobisz powinnaś mieć jakiekolwiek pieniądze. Czy fakt, że teraz nie pracujesz związany jest z brakiem pracy w Twoim mieście, czy raczej stanem zdrowia?
Jedyne rozwiązanie, to poszukać tymczasem pracy w najbliższej okolicy, zadbać o zdrowie, na tyle, na ile będzie Cię stać i szukać pracy w dużym mieście.
Chłopaka raczej odpuść, nie rokuje dobrze, zresztą jak wyobrażałaś sobie związek na odległość?
Zobacz sobie w moich wątkach miałam podobny problem. Oczywiście skończyło sie to rozstaniem. Jak zaczęłam czytać Twój post to myślałam ze piszesz o moim byłym . Nie wiem co oni wszyscy z tym mają, ale mój tez bal się puścić mnie do jakiejś pracy w strachu ze albo go zdradzę albo poznam kogoś fajniejszego niż on. Tylko u Ciebie jak widać jest jakiś kompromis, natomiast u mnie wyglądało to tak ze On nalegał, abym to ja pracowała u niego. Jakakolwiek inna praca nie wchodziła w grę.
Masz wstrętnych toksycznych rodziców czego ci naprawdę współczuję bo miałam takich samych.
Jeśli w ogóle chcesz być kiedykolwiek szczęśliwa To musisz odejść na swoje.
Czy ten chłopak to taka prawdziwa miłość czy on jest po prostu z braku laku?
Nie mieszkacie nawet razem a więc tak naprawdę go nie znasz a podporządkowujesz mu swoje życie??
Jego kompleksy wynikają z poczucie niższości a także z przekonania że jesteś w stanie znaleźć dla siebie lepszego partnera! I ja też tak uważam.
Ja bym pojechała do miasta i poczekala jak się sprawy ulozą.
Pamiętaj że tylko ty sama możesz zatroszczyć się o swoje życie i szczęście.
7 2018-01-25 15:42:01 Ostatnio edytowany przez blanka25 (2018-01-25 15:43:54)
Siedzisz teraz w domu na utrzymaniu rodziców? Żeby wyjechać do większego miasta, musisz mieć plan, najpierw znaleźć satysfakcjonującą pracę i na początek wynając pokój we wspólnym mieszkaniu. Jednak zanim to zrobisz powinnaś mieć jakiekolwiek pieniądze. Czy fakt, że teraz nie pracujesz związany jest z brakiem pracy w Twoim mieście, czy raczej stanem zdrowia?
Jedyne rozwiązanie, to poszukać tymczasem pracy w najbliższej okolicy, zadbać o zdrowie, na tyle, na ile będzie Cię stać i szukać pracy w dużym mieście.
Chłopaka raczej odpuść, nie rokuje dobrze, zresztą jak wyobrażałaś sobie związek na odległość?
Tak, siedzę na utrzymaniu rodziców, co mnie bardzo irytuje, ale nie mam innego wyjścia. Nie pracuje, ponieważ od kilku miesięcy nie mogę znaleźć pracy, a chciałabym znaleźć pracę taką, żeby moje samopoczucie zbytnio na nią nie wpływało. Także nie pracuje z powodu braku ofert jak i zdrowia. Jedyne oferty jakie są to praca w marketach, albo staże powyżej 30 roku życia.... W markecie już kiedyś pracowałam i nie było to dobre dla mnie. Kierowniczka nawet sama zasugerowała, że to nie jest miejsce dla mnie, jestem zbyt drobna i słaba do takiej pracy. Wiem o co jej chodziło, bo praca w markecie to nie tylko siedzenie na kasie, ale szereg innych obowiązków, a ja przez tą tarczycę nie mam nawet siły żeby chociażby coś dźwignąć. Mam uczucie wielkiego zmęczenia, nic nie robiąc, co mnie dobija. Byłam u lekarza pierwszego kontaktu i to on wykrył, że coś tu jest nie tak i znalazł powód: tarczyca. Mimo tego wszystkiego nie poddaje się i szukam, wysyłam CV i nic nie ma.. nawet głupiego stażu. Też nie mam dobrego wykształcenia. Jestem po studiach humanistycznych, mam mgr, ale to nic nie pomaga w znalezieniu jakiejkolwiek niefizycznej pracy, ponieważ na stricte fizyczną obecnie nie mogę sobie pozwolić, bo nie daje rady, wiem to z doświadczenia, także jest ciężko. Co do związku na odległość to widziałabym to jako czasowe rozwiązanie. Zawsze planowałam otworzyć jakąś własną firmę (mam kilka pomysłów), ale jak wiadomo do tego trzeba funduszy, czyli muszę zarabiać pieniądze.
Zobacz sobie w moich wątkach miałam podobny problem. Oczywiście skończyło sie to rozstaniem. Jak zaczęłam czytać Twój post to myślałam ze piszesz o moim byłym
. Nie wiem co oni wszyscy z tym mają, ale mój tez bal się puścić mnie do jakiejś pracy w strachu ze albo go zdradzę albo poznam kogoś fajniejszego niż on. Tylko u Ciebie jak widać jest jakiś kompromis, natomiast u mnie wyglądało to tak ze On nalegał, abym to ja pracowała u niego. Jakakolwiek inna praca nie wchodziła w grę.
Ja nie miałabym co tam robić na tym gospodarstwie. Zresztą on też nigdy nie chciałby, abym mu pomagała, tylko żebym robiła swoje.
Masz wstrętnych toksycznych rodziców czego ci naprawdę współczuję bo miałam takich samych.
Jeśli w ogóle chcesz być kiedykolwiek szczęśliwa To musisz odejść na swoje.
Czy ten chłopak to taka prawdziwa miłość czy on jest po prostu z braku laku?
Nie mieszkacie nawet razem a więc tak naprawdę go nie znasz a podporządkowujesz mu swoje życie??
Jego kompleksy wynikają z poczucie niższości a także z przekonania że jesteś w stanie znaleźć dla siebie lepszego partnera! I ja też tak uważam.
Ja bym pojechała do miasta i poczekala jak się sprawy ulozą.
Pamiętaj że tylko ty sama możesz zatroszczyć się o swoje życie i szczęście.
Znam takich, którzy mają jeszcze gorszych rodziców, ale tak, stanowczo brakuje mi wsparcia i dobrego słowa od nich. Co do miłości to sama nie wiem, jednego dnia mocno za nim tęsknie, a drugiego mam go dosyć i kopnęła bym go w tyłek. Chciałabym z nim mieszkać, ale nie wiem czy on tego chce. Jego rodzice chcieli mu kupić mieszkanie, ale on nie chciał, bo mówi, że po co skoro nie wie czy nasz związek się uda i przetrwa, woli wynająć jak już. Ale decyzji o wspólnym mieszkaniu nadal brak. Wiem, że ja nie pracuje, ale nawet gdybym pracowała to myślę, że bym się nie doczekała takiej deklaracji z jego strony.
Jestem z takich dziewczyn, że nigdy nie podporządkują się facetowi w 100%, mam wzór w domu. Ojciec siedzi, nic nie robi, brat również, a matka lata za nimi, usługując im. Ja taka nie jestem. Pierwsza moja zasada co do związku to taka, że żyjemy w partnerstwie, a nie baba wszystko, a facet przyjdzie z roboty i nic już nie musi.
Też mnie kusi wyjazd, czuję że jak nie spróbuje to mogę żałować.
Nie twierdzę, że nie masz ciężkiej sytuacji, bo każdy źle by się czuł na Twoim miejscu. Jednak dużo w Twoich postach marudzenia i żalu do rodziców i chłopaka, że Ci nie pomagają finansowo. A moim zdaniem bardzo dobrze robią i bardzo mądrze. Skoro na studiach miałaś tylko prace dorywcze, to znaczy, że rodzice utrzymywali Cię przez ten czas. Dlaczego przez te 5 lat się nie ogarnęłaś i nie zastanowiłaś nad tym, co będzie po studiach? Możesz poszukać pracy na słuchawce, skoro nie masz zdrowia do pracy fizycznej. Nawet jeśli w Twojej okolicy nie ma call center, to często są jakieś oferty pracy zdalnej jako telemarketer.
A co do chłopaka, to jak ma Cię brać poważnie i decydować się na super ważną decyzję o kupnie mieszkania, skoro Ty masz wielkie plany realizacji siebie i chcesz wyjechać? Tym bardziej, że nawet nie wiesz czy go kochasz (a to świadczy o tym, że raczej nie bardzo). No daj spokój. Zamiast wymagać różnych rzeczy od innych, zacznij wreszcie wymagać od siebie i zrób coś, by zmienić swoją sytuację. Ile działań podjęłaś w ciągu ostatnich miesięcy, by znaleźć pracę? Czego się nauczyłaś, z kim rozmawiałaś, gdzie szukałaś pracy? Oczywiście to pytania retoryczne, bo domyślam się odpowiedzi.
Skoro jesteś bezrobotna, to pewnie zarejestrowałaś się w urzędzie pracy. Tam możesz się starać o bon zasiedleniowy, który pomoże Ci na starcie w nowym mieście. A co do własnej firmy, to również w urzędzie można się starać o dotacje na start. Jak się tylko siedzi na tyłku i marudzi, to nic samo nie przyjdzie.
josz napisał/a:Siedzisz teraz w domu na utrzymaniu rodziców? Żeby wyjechać do większego miasta, musisz mieć plan, najpierw znaleźć satysfakcjonującą pracę i na początek wynając pokój we wspólnym mieszkaniu. Jednak zanim to zrobisz powinnaś mieć jakiekolwiek pieniądze. Czy fakt, że teraz nie pracujesz związany jest z brakiem pracy w Twoim mieście, czy raczej stanem zdrowia?
Jedyne rozwiązanie, to poszukać tymczasem pracy w najbliższej okolicy, zadbać o zdrowie, na tyle, na ile będzie Cię stać i szukać pracy w dużym mieście.
Chłopaka raczej odpuść, nie rokuje dobrze, zresztą jak wyobrażałaś sobie związek na odległość?. Też nie mam dobrego wykształcenia. Jestem po studiach humanistycznych, mam mgr, ale to nic nie pomaga w znalezieniu jakiejkolwiek niefizycznej pracy, ponieważ na stricte fizyczną obecnie nie mogę sobie pozwolić, bo nie daje rady, wiem to z doświadczenia, także jest ciężko. Co do związku na odległość to widziałabym to jako czasowe rozwiązanie. Zawsze planowałam otworzyć jakąś własną firmę (mam kilka pomysłów), ale jak wiadomo do tego trzeba funduszy, czyli muszę zarabiać pieniądze.
w pierwszym poście piszesz, że masz mgr i nie chcesz pracować byle gdzie. tutaj piszesz, że masz mgr ale kiepski kierunek i pracy nie możesz przez to znaleźć...??!! ja miałam studia ekonomiczne czyli też bez szału. poszłam na staż do księgowości i połknęłam bakcyla , spodobało się. poźniej nie przedłużono mi umowy i poszłam pracować do magazynu [ pracowałam może trochę za długo ]. podczas tej pracy zrobiłam kurs księgowej. od roku pracuję w biurze rachunkowym i może jakiejś wielkiej kasy nie ma to widzę, że chociaż trochę się rozwijam a nie stoję w miejscu.
12 2018-01-25 21:49:40 Ostatnio edytowany przez blanka25 (2018-01-25 21:51:47)
Nie twierdzę, że nie masz ciężkiej sytuacji, bo każdy źle by się czuł na Twoim miejscu. Jednak dużo w Twoich postach marudzenia i żalu do rodziców i chłopaka, że Ci nie pomagają finansowo. A moim zdaniem bardzo dobrze robią i bardzo mądrze. Skoro na studiach miałaś tylko prace dorywcze, to znaczy, że rodzice utrzymywali Cię przez ten czas. Dlaczego przez te 5 lat się nie ogarnęłaś i nie zastanowiłaś nad tym, co będzie po studiach? Możesz poszukać pracy na słuchawce, skoro nie masz zdrowia do pracy fizycznej. Nawet jeśli w Twojej okolicy nie ma call center, to często są jakieś oferty pracy zdalnej jako telemarketer.
A co do chłopaka, to jak ma Cię brać poważnie i decydować się na super ważną decyzję o kupnie mieszkania, skoro Ty masz wielkie plany realizacji siebie i chcesz wyjechać? Tym bardziej, że nawet nie wiesz czy go kochasz (a to świadczy o tym, że raczej nie bardzo). No daj spokój. Zamiast wymagać różnych rzeczy od innych, zacznij wreszcie wymagać od siebie i zrób coś, by zmienić swoją sytuację. Ile działań podjęłaś w ciągu ostatnich miesięcy, by znaleźć pracę? Czego się nauczyłaś, z kim rozmawiałaś, gdzie szukałaś pracy? Oczywiście to pytania retoryczne, bo domyślam się odpowiedzi.
Skoro jesteś bezrobotna, to pewnie zarejestrowałaś się w urzędzie pracy. Tam możesz się starać o bon zasiedleniowy, który pomoże Ci na starcie w nowym mieście. A co do własnej firmy, to również w urzędzie można się starać o dotacje na start. Jak się tylko siedzi na tyłku i marudzi, to nic samo nie przyjdzie.
Mylisz się, nie mam żalu ani do chłopaka, ani do rodziców.... bo moje zachcianki to moja sprawa, a nie ich. I ostatnią rzeczą jaką bym chciała to prosić się kogoś o pieniądze, a tym bardziej być uzależnioną od kogoś finansowo. Co do studiów to chciałam studiować swój wymarzony kierunek, niestety musiałam wybrać coś innego bo nie było by mnie stać na tamte studia. Teraz żałuje, bo mogłam poczekać i studiować to co chce, a nie to co mam najbliżej... Oczywiście, że myślałam co będzie po studiach, dlatego też zdobywałam doświadczenie, w dziedzinie moich studiów, jak i w innych, np. w handlu, bo wiedziałam że w przyszłości chce coś otworzyć swojego. I być może coś bym już otworzyła, lecz niestety w moim 10-tysięcznym mieście wszystko popadało i praktycznie to jest miasto marketów.... Także nic dziwnego, że się bałam zaryzykować, a dotacja z urzędu na działalność gospodarcza jest zbyt mała, musiałabym mieć swoje pieniążki dodatkowo.. I w sumie czy dałabym radę utrzymać ten interes chociaż przez rok. To nie jest takie proste jakby się wydawało. Działań podjęłam bardzo dużo, ponieważ nie jestem osobą, która czeka na zbawienie. Nie będę tutaj opisywać co robiłam, jak się starałam, bo to bez sensu, ale cieszę się że mam czyste sumienie i coś próbuję. Gdyby było tak jak piszesz to przyznałabym Ci 100% rację. Wiem że jeśli ja nie zrobię to nikt za mnie tego nie zrobi. Problem w tym, czy ja chce w ogóle tutaj coś zaczynać i ryzykować. Wszyscy moi znajomi już wyjechali, z tych samych względów. Nie ma szans na dobra pracę w tym mieście. Mój urząd pracy to prowizorka. Nigdy nie znaleźli mi pracy. Zawsze sama sobie znajdywałam, bo czekać na ich pomoc, to czekanie na nic. Nawet nic mi nigdy nie zaproponowali. Niestety teraz jest taki przestój z robotą, że szkoda gadać, nie ma nic... tylko praca w marketach. O bonie zasiedleniowym nigdy nie słyszałam, dziękuje za informację, może się przydać.
No właśnie, z tym ze ja nie siedzę na tyłku. Zawsze jakoś zdalnie coś sobie dorobię, ale to są niewielkie pieniądze. Ja po prostu chciałabym mieć normalną pracę. Wiem, że może się wydawać że marudzę, ale to nie jest marudzenie a bezsilność. Myślę nawet o wyjeździe za granicę przez agencję na prace tymczasową, tylko właśnie te moje zdrowie, boje się że nie dam rady tam. Zawsze coś, ale wiem że muszę coś postanowić i zmienić swoje życie.
13 2018-01-25 22:09:15 Ostatnio edytowany przez blanka25 (2018-01-25 22:11:41)
Macie rację dziewczyny, chyba muszę przestać się bać i nie patrzeć się na innych, tylko robić swoje. Skoro mój chłopak ani moja rodzina nie potrafią mi pomóc, nie finansowo, a mentalnie, po prostu wesprzeć mnie, żebym uwierzyła w końcu w siebie - mimo przeciwności, to muszę po prostu zaryzykować. Jeśli uda mi się znaleźć jakąś pracę, to odłożę pieniądze, a potem wyjadę i spróbuje gdzie indziej, gdzie może będę miała szansę się rozwijać.
A co do chłopaka, to on tylko patrzy się na siebie, nie ważne żeby mi było dobrze, żebym mogła się rozwijać, a nie siedzieć i wegetować tu.
Macie rację dziewczyny, chyba muszę przestać się bać i nie patrzeć się na innych, tylko robić swoje. Skoro mój chłopak ani moja rodzina nie potrafią mi pomóc, nie finansowo, a mentalnie, po prostu wesprzeć mnie, żebym uwierzyła w końcu w siebie - mimo przeciwności, to muszę po prostu zaryzykować. Jeśli uda mi się znaleźć jakąś pracę, to odłożę pieniądze, a potem wyjadę i spróbuje gdzie indziej, gdzie może będę miała szansę się rozwijać.
A co do chłopaka, to on tylko patrzy się na siebie, nie ważne żeby mi było dobrze, żebym mogła się rozwijać, a nie siedzieć i wegetować tu.
Twój chłopak już się określił, on zostaje na gospodarstwie,więc co ma ci powiedzieć. A ty go wspierasz czy tylko widzisz to że on cię nie wspiera?
Podejmij decyzję co chcesz zrobić i wtedy się ukirunkuj.
Współczuję sytuacji,ciężka sprawa z chłopakiem i z pracą,też musiałam wyjechać za pracą do dużego miasta.Nie wiem dokąd chcesz,jeśli do stolicy to pomogę Ci ,wysyłaj cv,przyjeżdżaj na rozmowy,pożyczę Ci najwyżej troszkę na początek,przenocuję a nawet możemy poszukać mieszkania bo tułam sie po pokojach z noeznajomymi a tak byłoby łatwiej.Duże miasta wc
Duże miasta wcale nie są kolorowe tyram duzo żeby sie utrzymać i odłożyć,także na stałe tu sobie nie wyobrażam,ale bynajmniej tak jak Ty chciałam sprobowac
blanka25 napisał/a:Macie rację dziewczyny, chyba muszę przestać się bać i nie patrzeć się na innych, tylko robić swoje. Skoro mój chłopak ani moja rodzina nie potrafią mi pomóc, nie finansowo, a mentalnie, po prostu wesprzeć mnie, żebym uwierzyła w końcu w siebie - mimo przeciwności, to muszę po prostu zaryzykować. Jeśli uda mi się znaleźć jakąś pracę, to odłożę pieniądze, a potem wyjadę i spróbuje gdzie indziej, gdzie może będę miała szansę się rozwijać.
A co do chłopaka, to on tylko patrzy się na siebie, nie ważne żeby mi było dobrze, żebym mogła się rozwijać, a nie siedzieć i wegetować tu.Twój chłopak już się określił, on zostaje na gospodarstwie,więc co ma ci powiedzieć. A ty go wspierasz czy tylko widzisz to że on cię nie wspiera?
Podejmij decyzję co chcesz zrobić i wtedy się ukirunkuj.
Bardziej go wspieram, niż on mnie. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że on łatwego i dobrego zarobku nie odpuści. Ale też chciałabym żeby sam się określił jak nasze życie miałoby wyglądać. Zazwyczaj kiedy podejmuje jakieś ważne rozmowy, to mam jakby rażenie, że on ucieka i nie może się ukierunkować.... Skoro nie może, bądź nie chce, to ja raczej nie będę swojego życia dla niego poświęcać, bo może się okazać, że obudzę się z ręką w nocniku. Jemu jest dobrze i on raczej nie rozumie tego, że ja nie mam tutaj możliwości rozwoju. Jeśli miałabym tu zostać to potrzebuje chociaż jakiejś deklaracji z jego strony, np. takiej że w przypadku mojego mniejszego zarobku, on się więcej dołoży do utrzymania przyszłego mieszkania. Bo to ja cierpię bardziej zostając tu. Po prostu jak tworzyć związek partnerski, skoro jedna ze stron nie czuje odpowiedzialności za drugą. Każda rzecz, którą robiliśmy/tworzyliśmy razem wychodziła z mojej inicjatywy, a chciałabym żeby to on w końcu zainteresował się naszą przyszłością. Niestety raczej nigdy się nie doczekam, dlatego też powiedziałam mu wczoraj, że muszę w tym roku wyjechać za pracą, a on że jak ja wyjadę to praktycznie będzie koniec naszego związku, że znajdę tam innego, jak pojadę to już nie wrócę itd.
Współczuję sytuacji,ciężka sprawa z chłopakiem i z pracą,też musiałam wyjechać za pracą do dużego miasta.Nie wiem dokąd chcesz,jeśli do stolicy to pomogę Ci ,wysyłaj cv,przyjeżdżaj na rozmowy,pożyczę Ci najwyżej troszkę na początek,przenocuję a nawet możemy poszukać mieszkania bo tułam sie po pokojach z noeznajomymi a tak byłoby łatwiej.Duże miasta wc
Do stolicy na pewno nie. Powiedzmy, że jakieś średnie miasto. Żeby nie było problemu z utrzymaniem się, bo w takiej Warszawie to za drogie życie.