Piszę chyba po wsparcie i kopa w tyłek, żeby przestać obsesyjnie mysleć o tej sytuacji. Dziękuję z góry, jesli ktoś to wszystko przeczyta...
Sytuacja jest świeża, chociaz jej początki sięgają kilku miesięcy wstecz. Byliśmy razem 5 lat. Byłam szczesliwa i zakochana, jeszcze pół roku temu dałabym sobie rękę uciąć, że on też.
Problemy zaczęły się we wrześniu 2017, kiedy jego zachowanie zupełnie się zmieniło. Twierdził, że ma problemy zdrowotne i te zmiany sa nimi spowodowane. Wierzyłam, że naprawdę gorzej sie czuje, chociaz zwlekał z wizytami u lekarza, jego wymówką był brak czasu, praca, wyjazdy (pracuje czesto za granica po kilka tyg), jednak cały czas byłam pewna, że coś więcej się za tymi zmianami kryje. Przestał traktować mnie jak swoją kobietę, czułam się bardziej jak koleżanka, skończyła się czułość, temat seksu całkowicie zniknął, mniej rozmów, kiedy był za granica mniej się odzywał. Walczyłam, probowałam z niego wyciągnąć, czy coś się dzieje, dlaczego jest między nami tak inaczej- nic nie dawało się wydusić.
W poniedziałek niestety poznałam prawdę, skąd te zmiany... Powiedział, że mnie nie kocha, że nic do mnie nie czuje... Te problemy zdrowotne były tylko wymówką, on już od września wiedział, ze mnie nie kocha i dlatego wszystko się zmieniło. Tylko pewnie liczył, że to ja z nim zerwę, aż w końcu chyba się zorientował, że z mojej strony tego nie będzie, więc sam to zrobił. Wcześniej się bał. Nie wiem, czy ma jakąś inną, twierdzi, że nie, ale w nic mu już nie wierzę.
Wiecie, to zerwanie w poniedziałek z jego strony tak bezdusznie brzmiało, jakby te 5 lat nic dla niego suepłnie nie znaczyły... Nie mieści mi się to w głowie, dla mnie zupelnie nierealna sytuacja, to już drugi dzień, a ja nie moge w to uwierzyć, ciągle mi się wydaje, że zaraz zadzwoni, że go zobaczę. Nie może do mnie dojść, że to już naprawdę koniec. Powiedziałam mu, że wciąż go kocham, ale jeśli on mnie nie, to nie ma sensu przeciągać sprawy i pożegnałam się. Nie mam zamiaru się już z nim kontaktować. Tak bardzo mnie zranił, jestem po prostu zdruzgotana Nie wiem, jak mam sobie poradzic z tą sytuacją.. Prosze o wasze wsparcie, rady jak sobie uzmysłowić, że to naprawdę koniec i to zaakceptować
Jasne, bo to takie proste jest, wystarczy uzmysłowić sobie i zaakceptować.
Gdyby tak było, to właściciel tego forum już dawno poszedłby z torbami albo na bazar sprzedawać marchewkę, żeby mieć do pierwszego.
Pierwsze co musisz sobie uzmysłowić, to że bardzo dobrze się stało, że stało się to teraz. A nie za kolejne 5 lat, kiedy byś z nim miała dwójkę dzieci
plus do tego nabranych kredytów na ćwierć miliona i nawet własnego kąta, bo wszystko byłoby wspólne, a on nie chciałby się wynieść.
Drugie co powinnaś przyjąć do wiadomości, to że takie sytuacje często się zdarzają i naprawdę to nie jest jeszcze koniec świata,
zwłaszcza w twoim wieku, bo po lekturze posta wnoszę, że jesteś młodą osobą i całe życie dopiero przed Tobą, a te zmarnowane 5 lat,
to był tylko epizod i dobra nauczka na przyszłość, żeby wiedzieć kiedy należy zapalić kopa w tyłek następnemu palantowi.
Osobiście uważam,ze najważniejsze to odejść z honorem. Nie kontaktować się, nie prosić , nie błagać. Przestał kochać, trudno. Skoro nic już do Ciebie nie czuje to nie było innego wyjścia.
Nie będzie łatwo i przyjemnie ale poradzisz sobie :-)
Szkoda, że Cię na to w jakiś sposób nie przygotował...Jednak czułaś, że coś jest nie tak, prawda? Cóż...W sumie mogę Cię pocieszyć, że kiedyś miałam podobną sytuację. Mieszkałam z chłopakiem ok 2 latach, później on został w Krk a ja się przeprowadziłam do innego miasta na studia. Przyjeżdżaliśmy do siebie przez ok 2 miesiące. I w nowy rok, obudziłam się rano, nie wiedziałam do końca co się dzieje, a on wychdząc rzucił do mnie tekst, że bierze klucze ze swojego mieszkania w Krk ( które mi podarował) i mam do niego się nie odzywać - wyszedł.
Parę dni zajęło mi aby w ogóle dojść do tego co się wydarzyło, totalnie z dnia na dzień zerwanie. To boli. W tym wszystkim ciesz się, że w ogóle powiedział Ci dlaczego z Tobą zrywa. Uwierz mi, to jest cenna informacja dla Ciebie. Głowa do góry
5 2018-01-25 10:01:50 Ostatnio edytowany przez maryyyy52145 (2018-01-25 10:02:57)
Dziekuję za wsparcie...
Oczywiście podejdę do tego z honorem i w żaden sposób nie będę się kontaktować. Nadal nie moge uwierzyć w to, że zrobił mi coś takiego - totalnie nierealna sytuacja. Wiedział, jaka jestem zaangażowana i jak mi zależy. Gdybyście widzieli go jeszcze pół roku temu, wtedy nawet gdy czasem się żartowało coś o ewentualnym rozstaniu (na zasadzie droczenia) to nawet takie żarty go przerażały. A teraz sam się tak zachował, sam to zrobił... Nie wiem, co sprawiło, że przestał kochac. Inna kobieta? A może nigdy nie kochał, tylko mu się wydawało... Jeszcze pewnie długo będę się nad tym niestety zastanawiać
Nigdy do prawdy nie dojdziesz, nie ma co rozkladac tego na czynnki pierwsze, czasami ludziom sie po prostu w tylu przewraca jak maja za dobrze, czasami chca czegos nowego, czasami boja sie ze to co zaraz sie zdarzy, malzenstwo, dzieci ich przybije.
Nie ma co analizowac i lepiej cieszyc sie, ze teraz a nie za 10 lat.
Glowa do gory, wszystko z czasem sie ulozy i zobaczysz ze bedzie dobrze a niekiedy lepiej niz to jak bylo.
Kochani, chyba potrzebuję kopa w tyłek. Bo tak jak się zaklinałam, że nie będe do niego nigdy wiecej pisac, tak teraz reka mnie świerzbi i zaczynam prawie że układać, co bym mu napisała. A raczej jakie pytania bym mu zadała, czy ma inną, czy potrafi mnie tak wyciąc z dnia na dzień po tylu latach Błagam, zmotywujcie mnie, żeby tego NIE zrobić
Nikt cię za rękę nie chwyci. Może skasuj jego numer, zablokuj na fejsie? Wyjedź na urlop, o ile to możliwe? Oderwij się w jakikolwiek sposób od codziennej rutyny. Nie jest łatwo zapomnieć i na pewno nie zrobisz tego w tydzień. To w końcu 5 lat.
Kochani, chyba potrzebuję kopa w tyłek. Bo tak jak się zaklinałam, że nie będe do niego nigdy wiecej pisac, tak teraz reka mnie świerzbi i zaczynam prawie że układać, co bym mu napisała. A raczej jakie pytania bym mu zadała, czy ma inną, czy potrafi mnie tak wyciąc z dnia na dzień po tylu latach
Błagam, zmotywujcie mnie, żeby tego NIE zrobić
Masz ode mnie - od niego dawno już dostałaś.
maryyyy52145 nie rób tego, uwierz mi! Jak Cię bardzo korci, to zadzwoń do kogoś znajomego, pogadaj o jakimś temacie, albo powiedz co chcesz zrobić, może ten ktoś dobrze Ci powie żebyś tego nie robiła. Jak Ci przejdzie to na drugi dzień powiesz sobie "uff.. dobrze, że tego nie zrobiłam i nie napisałam". Czasami lepiej zostawić rzeczy takie jakie są, nie zastanawiać, się nie pytać, nie analizować. Po prostu przyjąć jak jest i żyć dalej, bez tej osoby.
Wiem, łatwo się tak tylko mówi, ale walcz, pamiętaj, że walczysz o siebie, o swój komfort psychiczny i o swoje szczęście. Podnoś tyłek z ziemi, otrzep z piachu i do przodu biegnij dalej!