Hej.
Zwykle jak kobiety piszą z jakimś problemem związkowym to się okazuje jaki ten jej facet jest zły, jak bardzo ją skrzywdził, oraz można by było jego durne zachowania i cechy wymieniać godzinami. Tutaj będzie nieco inny wątek, właśnie będzie taka różnica, że mój facet nie jest taki "zły".. a wręcz przeciwnie. Nie mam mu nic do zarzucenia. Oczywiście ideałem nie jest, dostrzegam pewne wady, ale to jak każdy człowiek i to na pewno nie powód do zerwania.
Do rzeczy..
Ja mam 24 lata, on 29. Znamy się od pół roku i właściwie 2 tygodnie po poznaniu już byliśmy parą. Może to był błąd wchodzić tak szybko w związek, nie wiem. Jak byłam z nim 2-3 miesiące miałam nawrót depresji. Obecnie jestem pod opieką specjalisty, biorę leki, chodzę do psychologa. Mój stan jest .. ciężko określić, czasem średni, czasem zły. Jestem w stanie wykonać obowiązki, choć z trudem, ale daje jakoś radę. Natomiast jak już nic nie mam do roboty to zaszywam się w łóżku. Do tego czasem mam objawy psychotyczne, urojenia i omamy, ale to akurat u mnie zdarza się raz na jakiś czas więc nie jest to takie problematyczne. Czemu o tym pisze? Bo właśnie przez tą chorobę psuję związek i ogólnie mam wątpliwości czy go nie zakończyć.
Jak już mówiłam moje życie polega na obowiązki - praca - obowiązki - łóżko. Mam oczywiście przyjaciół, zainteresowania (albo miałam), ale to zaniedbuje. Wiem, że źle robię, ale na razie nie potrafię inaczej. Ale nie o tym ta dyskusja. No właśnie nie mam ochoty najmniejszej na spotkania z moim partnerem, nie mam ochoty z nim nawet rozmawiać przez telefon. Mam tylko ochotę, żeby zniknął i dał mi spokój, choć nie mam powodu. Nie czuję do niego kompletnie nic, jest mi obojętny. Mam wrażenie, że gdyby mnie olał to by to po mnie spłynęło i miałabym to gdzieś. On ciagle nalega na spotkania, bo nie widzieliśmy się miesiąc już. Ja ciągle odmawiam. Zarówno jego męczy ta sytuacja, jak i mnie. Mam dość tłumaczenia się, że nie chce się spotykać.
Nie myślcie, że ja tylko na forum wystawiam kawę na ławę. Powiedziałam mu wprost to samo co wam. Nie jestem perfidną oszustką, zreszta oszukiwanie kogoś byłoby dla mnie męczące. Co on na to? Nic. Miał gdzieś to co wyznałam. Powiedział jedynie, że przemawia przeze mnie choroba i będzie czekał, aż wyzdrowieje bo on wie ze ja go kocham tylko to ta depresja. A ja nawet nie wiem czy to przez depresje czy po prostu to facet nie dla mnie. Męczy mnie ten związek, nie mam siły budować teraz relacji z nikim. Mówię mu wprost, że jest mi obojętny,że zastanawiam sie czy nasz związek ma sens, ale nie potrafie zerwać. On ciągle mi wmawia, ze jak zaczna dzialac leki to bedzie lepiej. A ja w to nie wierze.
Co mi radzicie? Miał ktos taka sytuacje..?
Nie kochasz go.
Nie masz potrzeby widzenia się z nim. Nie chcesz z nim rozmawiać.
Czemu jeszcze nie odeszłaś?
Szkoda chłopaka. Współczuję mu.
Nie kochasz go.
Nie masz potrzeby widzenia się z nim. Nie chcesz z nim rozmawiać.
Czemu jeszcze nie odeszłaś?
Ciężko powiedzieć.. Mam nadzieję, że coś może nagle się zmieni? Do tego ogarniają mnie niesamowite wyrzuty sumienia, że się tak zachowuje wobec niego, a on nic mi nie zrobił...
Nie masz ochoty spotykać się konkretnie z nim? Czy nie masz ochoty spotykać się z nikim tzn. również z rodziną i przyjaciółmi. Może to od leków tak cie muli i czujesz zmęczenie.
Nie masz ochoty spotykać się konkretnie z nim? Czy nie masz ochoty spotykać się z nikim tzn. również z rodziną i przyjaciółmi. Może to od leków tak cie muli i czujesz zmęczenie.
Z wszystkimi nie mam ochoty się spotykać. Na samą myśl o spotkaniu z kimś czuję stres, lęk i niechęć.
Nie wiem do końca z czym masz problem? Skoro masz taką cywilną odwagę że mówisz mu wprost - nie chcę teraz z Tobą być - to po prostu się tego trzymaj. Nie pisz, nie dzwoń, ignoruj jego telefony itp. No co możesz lepszego zrobić? Tłumaczyć w kółko jak pięciolatkowi?
Mi też go żal, być może ma rację, że to wina choroby. Ale ostatecznie to i w jego interesie jest by spojrzał na świat realnie.
Dla mnie moment, w którym się zastanawiam, to już moment, w którym gdzieś w środku wiem, że nie chcę tego związku. Bo co Ci się ma zmienić?
No ja bym nie był tak szybki w osądach. Sam jak przechodziłem przez depresje byłem strasznym dupkiem i miałem dość wszystkich i wszystkiego. Najbardziej żałuje tego jak traktowałem moją ówczesną dziewczynę do której do dzisiaj coś czuje, ale przynajmniej ona jest w nowych szczęśliwym związku. Naprawdę trudno ci tu coś doradzić bo nikt w internecie nie odgadnie na ile TY to TY. Leki, nerwy, obowiązki, zmęczenie to wszystko się kumuluje i zmienia nasz charakter i postępowanie.
Najważniejsze co musisz wiedzieć! Nie wyleczysz depresji pracą i obowiązkami! Nie znaczy, to oczywiście, że masz w ogóle nie pracować. Kontynuuj leczenie, porozmawiaj ze specjalistą, może zmiana leków pomoże, albo organizm musi się do nich jeszcze przyzwyczaić. Musisz pracować nad sobą i przede wszystkim dla siebie.
Też przechodziłam depresję. I też byłam wtedy w związku. Też nie chciałam widzieć mojego faceta. Facet mnie zostawił i to mi naprawdę na dobre wyszło, bo bez niego odżyłam od razu. Nikt mnie nie cisnął o spotkania, nikt nie krzyczał, że nie mam ochoty, nikt mi na końcu przy rozstaniu nie walnął, że wszystko, co do tej pory wydawało mi się we mnie dobre, tak naprawdę było złe, tragiczne i paskudne.
Lepiej mi się leczyło depresję bez faceta u boku. I szczerze mówiąc to nie wróciłabym do tamtego za nic.
A jaki miałaś do niego stosunek, jak było miedzy Wami ZANIM zaczął się nawrót depresji?
To koniec związku, powiedz mu szczerze o tym i nie zwódź dalej.
PS. Wszyscy, cholera, na "depresję" ostatnio chorują Pokolenie hipochondryków? Depresja to jest wtedy, jak Ci pieniędzy na koncie brakuje pod koniec miesiąca
Ten stan jest związany z Twoją chorobą. Jak sama piszesz: praca - łóżko. Jako, że pracę traktujesz jak coś co jest Ci niezbędne do funkcjonowania, musisz zarabiać, jak chłopak już tak potrzebny nie jest. Może faktycznie powinnaś w pierwszej kolejności zająć się dojściem do siebie,a później wchodzeniem w związki,bo to jest ciężka praca, wymagająca poświęcenia się drugiej osobie. Trzymam kciuki
Ten stan jest związany z Twoją chorobą. Jak sama piszesz: praca - łóżko. Jako, że pracę traktujesz jak coś co jest Ci niezbędne do funkcjonowania, musisz zarabiać, jak chłopak już tak potrzebny nie jest. Może faktycznie powinnaś w pierwszej kolejności zająć się dojściem do siebie,a później wchodzeniem w związki,bo to jest ciężka praca, wymagająca poświęcenia się drugiej osobie. Trzymam kciuki