nasi starzy (70+) rodzice - wątek dla dorosłych - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » nasi starzy (70+) rodzice - wątek dla dorosłych

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 29 ]

Temat: nasi starzy (70+) rodzice - wątek dla dorosłych

Przepraszam, jeśli wątek dotyczący relacji dojrzałych dzieci i starych rodziców już był, ale nie mogę znaleźć w tej masie problemów.

Na pewnym uczonym wykładzie dowiedziałam się, że w życiu są dwa najbardziej stresujące etapy: gdy ludzie mają małe dzieci i gdy mają starych rodziców. Znalazłam się na tym drugim etapie i chyba sobie nie radzę...

Po raz kolejny wyszłam od mamy roztrzęsiona, z płaczem i postanowieniem, że się odsunę, że będę na zimno wykonywać moje względem niej obowiązki. Dziś rano w pracy ręce mi drżały jak alkoholiczce, mój dyrektor dziwnie na to patrzył... Cały czas mam łzy pod powiekami i stan napięcia nerwowego. Pewnie w domu wybuchnę płaczem - jak zwykle po scysji z mamą.

Tym razem kupiłam jej dla zaproszonych brydżystów nie takie ciastka i przyniosłam do obiadu sałatkę, którą się zatruła (bzdura!). Powód każdy jest dobry do wyładowania się na mnie.

Wiek: ja z górki do 60, Ona 80. Matka kiedyś była moją przyjaciółką i powiernicą. Czasami wybuchały awantury - normalka, ale było tak, ze znałyśmy swoje sekrety, sercowe, a nawet łóżkowe. Od kilku lat mam wrażenie, jakby tamto życie było spektaklem teatralnym, w którym grałyśmy role zaprzyjaźnionych ze sobą, kochających matki i córki, ale przez ostatnie lata zaczęły opadać nam kostiumy i zsuwać się maski. Czasami je jeszcze podciągamy i jest jak dawniej, ale na krótko. To, co wyłazi jest nieznośne, brzydkie i toksyczne, trwa coraz częściej i coraz dłużej. Wysłuchuję ciągłe pretensje, jestem stale krytykowana za wszystko – za to, co jej ugotuję, co kupię, co dzieje się w moim życiu, gdzie i jak mieszkam, jak odezwałam się do mojego faceta…). Gdy ją odwiedzam, czuję się intruzem, bo ogląda seriale i inne programy tv (wzrok cały czas ucieka do telewizora), gdy nie odwiedzam - utyskuje, że się nią nie zajmuję.

Jak wkurzy mnie obcy człowiek, to stres jakoś mija, potrafię się uspokoić i szybko zapominam. Natomiast pretensje i fochy matki to ciosy, które okropnie bolą i stresują.
Ludzie, jak sobie z tym radzić? Jak opiekować się starymi rodzicami, żeby samemu tego nie odchorować?

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: nasi starzy (70+) rodzice - wątek dla dorosłych

Rozumiem co czujesz, mam ponad 80 letniego ojca, który potrafi mocno dać mi do wiwatu.
Nie wiem, czy da się tego nie przeżywać mocno, pewnie nie, bo rodzice to ktoś nam z natury bliski i jesteśmy bardzo podatni na ciosy z ich strony.
Ja staram się myśleć, że zachowuje się coraz bardziej jak dziecko i trzeba go tak traktować. Ja akurat mocno ćwiczyłem cierpliwość opiekując się swoimi dziećmi i widzę, że coraz więcej mają podobnych zachowań. Tyle, że dzieci dorastają, a nasi rodzice są na ostatniej prostej...:-(
Tak po prostu to widzę. Że to coraz mniejsze dziecko w ciele starego człowieka.

3

Odp: nasi starzy (70+) rodzice - wątek dla dorosłych

Moi rodzice dobiegają 70. Ja mieszkam za granicą, brat też w większości na wyjazdach.

Obawiam się już teraz jak to będzie. Przecież kiedyś będą potrzebować pomocy. Nie wiem, jak to zorganizuje. Szczerze mówiąc, to "obawiam się" to nie jest właściwe słowo - ja się bardzo boję tego... hmm

4 Ostatnio edytowany przez Summerka (2018-01-23 21:11:20)

Odp: nasi starzy (70+) rodzice - wątek dla dorosłych

Opiekowałam się starszą osobą i wiem, że to nie to samo co rodzicem, ale wiem też, że niektórzy w tym wieku nie są już sobą, rządzi starość. Bywają dla nich gorsze i lepsze dni. Starałam się okazywać więcej serdeczności i więcej żartować. Im bardziej byłam w dobrym nastroju, tym było lepiej.  Dlatego musisz mieć czas na odpoczynek, żeby wyjść do niej z uśmiechniętą miną. Nie powinnaś na poważnie przyjmować krytyki i wszystko, co ważne, dokładnie wyjaśniać po kilka razy, bez złości. Spytaj co by chciała zjeść i na co ma ochotę, a jak nie będzie smakować, to powiedz, że następnym razem będzie coś lepszego. Ze swojego życia opowiadaj tylko to, co pozytywne. Podejrzewam, że ogląda programy, ale cieszy się, że jesteś z nią.  Ja tak miałam, a potem okazało się, że nie miała siły rozmawiać, była zmęczona albo źle się czuła i udawała, że wszystko w porządku wpatrzona w ekran telewizora. Pewnie dalej chciałaby brać udział w twoim życiu dlatego pytaj ją o zdanie w różnych sprawach.
Edytuję, żeby dodać, bo to ważne, wspominać wszystko to, co przyjemne, co wspólnie razem przeszłyście.

5 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2018-01-23 19:48:24)

Odp: nasi starzy (70+) rodzice - wątek dla dorosłych

Starość, zwykle, nie jest najmilszym czasem także dla 'starych'. Świadomość własnych coraz większych ograniczeń (i fizycznych, i psychicznych), zależności od innych (choćby najkochańszych) osób, ograniczenie przestrzeni/wolności i zmniejszenie kontaktów z innymi sprawia, że człowiek jest coraz częściej zły. By być 'w centrum' lub na jego obrzeżach, ale też po to, by odreagować swe narastające nieprzyjemne uczucia, pokazuje swą dezaprobatę dla wszystkich i wszystkiego. Tymczasem, paradoksalnie, to krzyk o... uwagę, miłość, szacunek, bycie ważnym dla innych. Tak, wiem, trudno jest odmówić uczestniczenia w tej grze. Trudno, ale można stanąć z boku i zastanowić się nad tym, co jest pod spodem tych przykrych tekstów, czego faktycznie ten stary człowiek ode mnie potrzebuje. To też, czasem, pierwsze objawy otępienia starczego, a nad tym bez wsparcia farmakologicznego panować nie można.

Prosisz o radę. Do napisanych przez innych użytkowników dorzucę jedną.
Zastanów się, czemu umiesz zachować dystans wobec nieprzyjemnych zachowań obcych, a nie potrafisz wobec starej kobiety, która lata temu Ciebie urodziła.

6

Odp: nasi starzy (70+) rodzice - wątek dla dorosłych

Moi rodzice są dopiero po 50, ale mam dwie babcie.
Pierwsza ma 89 lat i od kilkunastu lat cierpi na Alzheimera. Początkowo "tylko" zapominała gdzie chowała różne rzeczy, mieszała fakty i pojęcia, nie poznawała ludzi itp. Niestety od ponad 8 lat leży niczym - przykro mi to napisać - warzywko. W 2009 roku na skutek upadku z łózka złamała miednicę. Z dnia na dzień przestała mówić, chodzić i robić cokolwiek wokół siebie. I tak leży. W pieluchach. Niezdolna by mówić. Chodzić. Wyrazić w jakikolwiek sposób siebie. I nikt nie wie na ile jest świadoma. Czasem patrzy tak rozumnie, z takim grymasem jakby chciała coś powiedzieć, ale nie może. Czasem widać, ze jej świadomość jest zupełnie gdzie indziej. Straszne.
Druga ma 82 lata. I jest przeciwieństwem pierwszej. Jak na swój wiek jest zdrowa, sprawna i samodzielna. Ma lekki niedosłuch i drżą jej ręce, poza tym jednak nic jej nie dolega. Niestety nie jest uroczą babcią, do której my - wnuki - lubimy chodzić itp. Jest wredna i niesprawiedliwa. Ma dwóch synów, z czego jednego faworyzuje, a drugiego uważa za prowodyra wszelkich kłótni i konfliktów rodzinnych. Problem polega na tym, że jej osąd jest całkowicie błędny, ale nie da się tego przetłumaczyć. Do tego oczywiście ważnym tematem jest majątek. Uwielbia mieć świadomość, że ma dom i działkę, z którymi może zrobić co chce, wścieka się gdy próbuje się jej uświadomić że po śmierci dziadka jej synowie mają po 1/6 tego domu i działki. Plotkuje, wymądrza się, udziela bezsensownych porad, potrafi zrobić sceny. A i tak jest łagodniejszą wersją samej siebie sprzed chociażby kilkunastu lat.
Starość panu Bogu się nie udała.

7

Odp: nasi starzy (70+) rodzice - wątek dla dorosłych
zmartwiony86 napisał/a:

Starość panu Bogu się nie udała.

No niestety, bardzo się nie udała.

Moja mama w tym roku kończy 71 lat. Jest cudowną, życzliwą i ciepłą osobą, która stara się nikomu nie sprawiać swoją osobą problemu. Nawet kiedy kilka tygodni temu złamała nogę, to nie chcąc mnie martwić, najpierw zadzwoniła po pogotowie, a dopiero kiedy z powrotem odwieziono ją do domu, już z gipsem od uda po stopę, zadzwoniła poinformować co się stało. Wtedy natychmiast się zebrałam, wsiadłam w samochód i pojechałam z pomocą, a kiedy weszłam, to widząc ją taką bezradną, samą w tym wielkim domu, aż serce mi ścisnęło - nigdy wcześniej się tak nie poczułam, ale też nigdy wcześniej nie zderzyłam się z taką sytuacją. Wtedy chyba po raz pierwszy dotarło do mnie, że to być może już zaczyna się ta 'prawdziwa starość'. 

Nie ukrywam, że podobnie jak CatLady bardzo boję się tego czasu, kiedy mama przestanie być energiczną, zdrową osobą, przy czym tu zdecydowanie nie chodzi o mnie, ale o samą mamę, która zawsze powtarzała, że nie wyobraża sobie bycia skazaną na czyjąś pomoc. Wiem też, że byłoby mi ogromnie trudno patrzeć na jej cierpienie. Co prawda jej siostry, które w większości są od mamy starsze, nadal pełne są życiowego wigoru, dlatego można mieć nadzieję, że natura dała im dobre geny, ale jakiś niepokój jednak zawsze pozostaje.

Nie lubię tego, że nigdy nie mam pewności, że na pewno jej czegoś nie trzeba, coś się nie dzieje, nie czuje się samotna. Staramy się jej poświęcić tyle czasu, ile to możliwe, odwiedzamy ją, niemal codziennie dzwonię i pytam czy wszystko w porządku, ale odkąd zmarł jej syn, a mój brat, który razem z żoną zajmował górę domu, nie mam tego spokoju, który dawała mi świadomość, że w razie problemów tam zawsze ktoś jest. Aby to wszystko jakoś ułatwić, jak tylko uda się sprzedać dom, chcemy by zamieszkała gdzieś obok. Obok, nie z nami, bo sama twierdzi, że ogromnie ceni tę swobodę, którą ma będąc sobie panią na włościach, czyli mieszkając u siebie.

Niezwykła, gdybym miała Ci coś poradzić, to zdystansować się i podchodzić do mamy trochę jak do małego dziecka, czyli na zasadzie, że potrzebne są ogromne pokłady cierpliwości i równie ogromna wyrozumiałość. Również uważam, że nawet jeśli mama Ci tego nie pokazuje, to w duchu cieszy się, że jesteś, wciąż przychodzisz, opiekujesz się nią, interesujesz.

Moja przyjaciółka kilka lat temu miała bardzo uciążliwą sąsiadkę, starszą panią, która reagowała na każdy hałas wywoływany przez dwie, małe wówczas, córeczki przyjaciółki. Dzieci jak dzieci, nie da się nad nimi do końca zapanować, a pani potrafiła walić po kaloryferach, stukać w podłogę, rzucać jakieś nieprzyjemne komentarze. Dopiero po jakimś czasie, kiedy przyjaciółka wraz z rodziną trochę się do pani zbliżyła, ona w przypływie szczerości przeprosiła i przyznała się, że po prostu zazdrościła, że nad nią żyli ludzie, którzy się kochali, mieli dzieci, dom, z którego dochodził głośny śmiech, a ona czuła się bardzo samotna.
Dążę do tego, a przy okazji podepnę się pod słowa Wielokropka, że złośliwość, pozorna niewdzięczność, a nawet niechęć ze strony starszych ludzi, może być wynikiem ich bezradności, a równocześnie próbą zwrócenia na siebie uwagi.

8

Odp: nasi starzy (70+) rodzice - wątek dla dorosłych

Bardzo dziękuję za słowa wsparcia i wymianę przemyśleń w temacie staruszków - tych miłych i tych trudnych. Lepiej poczułam się na duchu, bo - wiadomo - w kupie raźniej.
Popularne są poradniki i dyskusje o wychowywaniu dzieci i sposobach budowania relacji z rodzicami, uczenia szacunku itp., natomiast odwrotnie już gorzej. O cierpieniach zadawanych starym dzieciom przez jeszcze starszych rodziców mało się mówi.
Moja Mama przetrawiła swój ostatni wyskok w stosunku do mnie i nawet w zawoalowany sposób przeprosiła.
Zakładając ten wątek miałam na myśli przedyskutowanie metod chronienia nas - dzieci, a nie rodziców przed nami - niewdzięcznikami, jak to niektórzy zinterpretowali. Ja bardzo kocham moją Mamę i dlatego przeżywam te konflikty.
Jak nas uzbroić w cierpliwość, empatię, zabezpieczyć przed stresem, załamaniem nerwowym, udarem, zawałem? Jak nauczyć się postępowania z rodzicem, który jeszcze niedawno był kumplem, partnerem do zabawy, z którym się wymieniało poglądy, a teraz jest apodyktyczny, despotyczny, niekumaty, nudny... Dla przykładu mamusia z zupą z Dnia Świra - pamiętacie? Całkiem moja mama w typie kucharka - terrorystka, której nie można odmówić, gdy każe jeść. Chcesz się podzielić - jak kiedyś swoimi sprawami albo porozmawiać o książce, którą czyta, a zamiast tego: "jedz, bo dobre ugotowałam..." A powiedz, że nie jesz mięsa... uuuu... smile
Trochę dziś w weselszym tonie, ale do czasu, gdy znowu poczuje, że jestem niezasłużenie krzywdzona.

9

Odp: nasi starzy (70+) rodzice - wątek dla dorosłych
Niezwykła napisał/a:

Bardzo dziękuję za słowa wsparcia i wymianę przemyśleń w temacie staruszków - tych miłych i tych trudnych. Lepiej poczułam się na duchu, bo - wiadomo - w kupie raźniej.
Popularne są poradniki i dyskusje o wychowywaniu dzieci i sposobach budowania relacji z rodzicami, uczenia szacunku itp., natomiast odwrotnie już gorzej. O cierpieniach zadawanych starym dzieciom przez jeszcze starszych rodziców mało się mówi.
Moja Mama przetrawiła swój ostatni wyskok w stosunku do mnie i nawet w zawoalowany sposób przeprosiła.
Zakładając ten wątek miałam na myśli przedyskutowanie metod chronienia nas - dzieci, a nie rodziców przed nami - niewdzięcznikami, jak to niektórzy zinterpretowali. Ja bardzo kocham moją Mamę i dlatego przeżywam te konflikty.
Jak nas uzbroić w cierpliwość, empatię, zabezpieczyć przed stresem, załamaniem nerwowym, udarem, zawałem? Jak nauczyć się postępowania z rodzicem, który jeszcze niedawno był kumplem, partnerem do zabawy, z którym się wymieniało poglądy, a teraz jest apodyktyczny, despotyczny, niekumaty, nudny... Dla przykładu mamusia z zupą z Dnia Świra - pamiętacie? Całkiem moja mama w typie kucharka - terrorystka, której nie można odmówić, gdy każe jeść. Chcesz się podzielić - jak kiedyś swoimi sprawami albo porozmawiać o książce, którą czyta, a zamiast tego: "jedz, bo dobre ugotowałam..." A powiedz, że nie jesz mięsa... uuuu... smile
Trochę dziś w weselszym tonie, ale do czasu, gdy znowu poczuje, że jestem niezasłużenie krzywdzona.

Też podobnie myślę, że nie wiemy jak odnieść się do osób starszych. Jak zareagować i co zrobić w razie  gdy coś  się zacznie dziać. Miałaś na myśli jak postępować, kiedy brakuje cierpliwości i co zrobić, żeby jej nie zabrakło. To trudne pytania. Czasem wystarczy wysłuchać i robić swoje.Mamusię z Dnia Świra pamiętam i tę scenę,w której mowa, że zmarznięte masło  trzeba skrobać.

10 Ostatnio edytowany przez tajemnicza75 (2018-01-24 18:46:29)

Odp: nasi starzy (70+) rodzice - wątek dla dorosłych
Summerka napisał/a:

Starałam się okazywać więcej serdeczności i więcej żartować. Im bardziej byłam w dobrym nastroju, tym było lepiej.  Dlatego musisz mieć czas na odpoczynek, żeby wyjść do niej z uśmiechniętą miną. Nie powinnaś na poważnie przyjmować krytyki i wszystko, co ważne, dokładnie wyjaśniać po kilka razy, bez złości. Spytaj co by chciała zjeść i na co ma ochotę, a jak nie będzie smakować, to powiedz, że następnym razem będzie coś lepszego. Ze swojego życia opowiadaj tylko to, co pozytywne. Podejrzewam, że ogląda programy, ale cieszy się, że jesteś z nią.  Ja tak miałam, a potem okazało się, że nie miała siły rozmawiać, była zmęczona albo źle się czuła i udawała, że wszystko w porządku wpatrzona w ekran telewizora. Pewnie dalej chciałaby brać udział w twoim życiu dlatego pytaj ją o zdanie w różnych sprawach.
Edytuję, żeby dodać, bo to ważne, wspominać wszystko to, co przyjemne, co wspólnie razem przeszłyście.

Wiele z tego się nie sprawdza niestety.
A co jeśli nie mamy już sił ani serca do serdeczności, bo stary człowiek już nam wszelkie pozytywne uczucia odebrał? Mamy udawać tak?
Wyjaśnianie nic nie da, to tylko rodzi konflikty.
Cokolwiek zaproponuje, cokolwiek zrobię, to zawsze coś będzie źle, niedobrze i nie po myśli starego człowieka.
A co jeśli stary człowiek nie chce słuchać pozytywnych rzeczy, bo go to denerwuje? Jeśli  nie interesuje go życie dziecka, bo jest skupiony tylko na sobie?
A co jeśli nie mam ochoty pytać o zdanie, bo ono zawsze jest wobec mnie krytyczne?
i najważniejsze... co jeśli nie mamy co wspominać, bo nie ma wspólnie spędzonych miłych chwil????

Widać, że zajmowałaś się fajnymi starymi ludźmi. Ja nie będę mieć tego szczęścia z moją matką. Ma dopiero 64 lata, a już nie mogę z nią wytrzymać sad .

Wielokropek napisał/a:

Zastanów się, czemu umiesz zachować dystans wobec nieprzyjemnych zachowań obcych, a nie potrafisz wobec starej kobiety, która lata temu Ciebie urodziła.

Ja mogę po sobie odpowiedzieć. Z prostej przyczyny, bo z obcym człowiekiem nie jestem związana emocjonalnie, nie kocham go, dziś go widzę jutro już nie i będzie mi to głęboko wisieć co się z nim stanie. Tego samego nie można powiedzieć o bliskiej osobie. Przykre słowa od nich bardzo bolą, zwłaszcza, że są niezasłużone.

11

Odp: nasi starzy (70+) rodzice - wątek dla dorosłych
Olinka napisał/a:

Obok, nie z nami, bo sama twierdzi, że ogromnie ceni tę swobodę, którą ma będąc sobie panią na włościach, czyli mieszkając u siebie.

Masz cudowną mamę, tez chcę taka być dla swojej córki i mam nadzieję, że będę. Moja niestety całkowite przeciwieństwo.

Niezwykła napisał/a:

Trochę dziś w weselszym tonie, ale do czasu, gdy znowu poczuje, że jestem niezasłużenie krzywdzona.

Doskonale Cie kobieto rozumiem. Ja się tak często czuję sad . Staram się, na głowie staję, robię co mogę kosztem własnej rodziny, a stale słyszę krytykę. Brak najmniejszego docenienia. Trudno być serdecznym dla kogoś takiego. Trudno zachować się pozytywnie.

Jeśli zaś chodzi o postępowanie ze starymi rodzicami jak z dziećmi, to tez nie całkiem się sprawdza. Dziecko można w kąt ustawić, karę dać, nakrzyczeć grożąc palcem... gorzej z rodzicami. To jest znacznie trudniejsze niż podejście do dzieci.

12

Odp: nasi starzy (70+) rodzice - wątek dla dorosłych
tajemnicza75 napisał/a:
Summerka napisał/a:

Starałam się okazywać więcej serdeczności i więcej żartować. Im bardziej byłam w dobrym nastroju, tym było lepiej.  Dlatego musisz mieć czas na odpoczynek, żeby wyjść do niej z uśmiechniętą miną. Nie powinnaś na poważnie przyjmować krytyki i wszystko, co ważne, dokładnie wyjaśniać po kilka razy, bez złości. Spytaj co by chciała zjeść i na co ma ochotę, a jak nie będzie smakować, to powiedz, że następnym razem będzie coś lepszego. Ze swojego życia opowiadaj tylko to, co pozytywne. Podejrzewam, że ogląda programy, ale cieszy się, że jesteś z nią.  Ja tak miałam, a potem okazało się, że nie miała siły rozmawiać, była zmęczona albo źle się czuła i udawała, że wszystko w porządku wpatrzona w ekran telewizora. Pewnie dalej chciałaby brać udział w twoim życiu dlatego pytaj ją o zdanie w różnych sprawach.
Edytuję, żeby dodać, bo to ważne, wspominać wszystko to, co przyjemne, co wspólnie razem przeszłyście.

Wiele z tego się nie sprawdza niestety.
A co jeśli nie mamy już sił ani serca do serdeczności, bo stary człowiek już nam wszelkie pozytywne uczucia odebrał? Mamy udawać tak?
Wyjaśnianie nic nie da, to tylko rodzi konflikty.
Cokolwiek zaproponuje, cokolwiek zrobię, to zawsze coś będzie źle, niedobrze i nie po myśli starego człowieka.
A co jeśli stary człowiek nie chce słuchać pozytywnych rzeczy, bo go to denerwuje? Jeśli  nie interesuje go życie dziecka, bo jest skupiony tylko na sobie?
A co jeśli nie mam ochoty pytać o zdanie, bo ono zawsze jest wobec mnie krytyczne?
i najważniejsze... co jeśli nie mamy co wspominać, bo nie ma wspólnie spędzonych miłych chwil????

Widać, że zajmowałaś się fajnymi starymi ludźmi. Ja nie będę mieć tego szczęścia z moją matką. Ma dopiero 64 lata, a już nie mogę z nią wytrzymać sad .

Wielokropek napisał/a:

Zastanów się, czemu umiesz zachować dystans wobec nieprzyjemnych zachowań obcych, a nie potrafisz wobec starej kobiety, która lata temu Ciebie urodziła.

Ja mogę po sobie odpowiedzieć. Z prostej przyczyny, bo z obcym człowiekiem nie jestem związana emocjonalnie, nie kocham go, dziś go widzę jutro już nie i będzie mi to głęboko wisieć co się z nim stanie. Tego samego nie można powiedzieć o bliskiej osobie. Przykre słowa od nich bardzo bolą, zwłaszcza, że są niezasłużone.

Zajmowałam się osobą, która nie dawała poznać po sobie, że czuje się źle, a ja nie zdawałam sobie sprawy z jej prawdziwego stanu zdrowia, bo o lekarzach nie było mowy. Uczyłam się jak się zachowywać i co robić, żeby jej nie sprawiać dodatkowych przykrości.
Wiem, że nie każdy jest taki. Wspominam mojego dziadka, który mimo, że nie szczędził mi uszczypliwych uwag na każdy temat, był złotym człowiekiem. A zawsze robiłam według niego coś nie tak. Miał inne wyobrażenia, a gderanie nieraz było trudne do wytrzymania. Gdybym była dla niego obca, pewnie nic by nie mówił. Pomimo tego wiedziałam, że byłam dla niego ważna.

13

Odp: nasi starzy (70+) rodzice - wątek dla dorosłych

Niezwykła.moja mama jest po 60 a zachowuje się odkąd pamiętam tak samo jak Twoja mama.
Cóż,wiem,że z wiekiem będzie jeszcze gorzej.
Ale moja mama nigdy nie była moją przyjaciółką więc mam nadzieję,że jakoś to wytrzymam...

14

Odp: nasi starzy (70+) rodzice - wątek dla dorosłych
Summerka napisał/a:

. Pomimo tego wiedziałam, że byłam dla niego ważna.

Widzisz... a ja tego nie czuję. W tym problem.

15

Odp: nasi starzy (70+) rodzice - wątek dla dorosłych

Moja mama jest dopiero przed 60tką, ale jest schorowana i na rencie, siedzi w domu od 3 lat, ja wcześniej byłam opiekunką osób starszych, potem pracownikiem socjalnym, który chodził na wywiady m.in. do seniorów w celu przyznania usług opiekuńczych. Widziałam też relacje między w/w seniorami, a ich dziećmi. To jest tak, że w większości przypadków z którymi ja miałam do czynienia, seniorzy są mili dla osób obcych np. opiekunek, przy nich się pilnują, chcą ugościć miło porozmawiać itp, złość, problemy przelewają na rodzinę. Widzę to też po mojej mamie, moi znajomi ją lubią, bo zawsze z nimi porozmawia pożartuje, ale to na mnie się wyżywa.
Nie wiem dlaczego tak jest, mogę jedynie przypuszczać. Po pierwsze osoby starsze to nie dzieci i nie powinno sie ich tak traktować (pod względem psychicznym, bo wiadomo, że z czasem sama opieka fizyczna polega na podobnych zabiegach, jak u dziecka: mycie, ubieranie itp.) zatem seniorzy tak jak i dorośli ludzie normalnie się wstydzą robić afer i awantur osobom obcym "bo co on sobie o mnie pomyśli". Po drugie w większość osoby "z tamtych lat" wyznają zasadę, ze brudy pierze się u siebie w domu. Zatem, jak ma się żale, problemy czy focha to odbija się to na opiekującej rodzinie.  Osoby starsze są bardzo doświadczone życiowo, potrafią mieć dwie twarze jedną dla opiekunki, znajomych, drugą dla rodziny.

Oczywiście nie mówię o przypadkach, gdy ktoś jest po prostu wredny z natury i był taki całe życie (oj miałam do czynienia z jedną taką) i po wszystkich jedzie równo, albo o osobach, które z racji problemów zdrowotnych: pamięciowych, udary, wylewy itp, stały się takie i nad tym nie panują.

16

Odp: nasi starzy (70+) rodzice - wątek dla dorosłych
Nirvanka87 napisał/a:

To jest tak, że w większości przypadków z którymi ja miałam do czynienia, seniorzy są mili dla osób obcych np. opiekunek, przy nich się pilnują, chcą ugościć miło porozmawiać itp, złość, problemy przelewają na rodzinę.

Moja babcia mówiła, ze pielęgniarki i opiekunki maja za to płacone i muszą być miłe. Jeśli będzie się dla nich niemiłym to mogą po prostu pieprznąć robotę i zostawić tego chorego. Natomiast rodzina łaski nie robi i musi się zająć rodzicem, bo od tego jest  i trudniej rodzinie pieprznąć wszystko i odjeść na zawsze.

17 Ostatnio edytowany przez Nirvanka87 (2018-01-26 19:42:10)

Odp: nasi starzy (70+) rodzice - wątek dla dorosłych
tajemnicza75 napisał/a:
Nirvanka87 napisał/a:

To jest tak, że w większości przypadków z którymi ja miałam do czynienia, seniorzy są mili dla osób obcych np. opiekunek, przy nich się pilnują, chcą ugościć miło porozmawiać itp, złość, problemy przelewają na rodzinę.

Moja babcia mówiła, ze pielęgniarki i opiekunki maja za to płacone i muszą być miłe. Jeśli będzie się dla nich niemiłym to mogą po prostu pieprznąć robotę i zostawić tego chorego. Natomiast rodzina łaski nie robi i musi się zająć rodzicem, bo od tego jest  i trudniej rodzinie pieprznąć wszystko i odjeść na zawsze.

też prawda, chociaż niektóre i tak sa po cholerze, moja rekordzistka miała 11 opiekunek z 3 agencji i znowu chciała zmienic, powiedziałam jej, ze absolutnie, bo w mieście już nie ma ani agencji innych, ani opiekunek, które by chciały do niej przyjść (co było prawdą)

18

Odp: nasi starzy (70+) rodzice - wątek dla dorosłych

Zauważyłam, że u starych ludzi pogłębiają się cechy, które ja nazywam dulszczyzną. Czyli pozoranctwo, zakłamanie, dwulicowość, udawanie wysokiej kultury w świecie zewnętrznym, natomiast małostkowość i ignorancja, wręcz proste zachowania w konfrontacji z bliskimi. Może maski kulturowe odpadają?
Zapewne nie ma tego zjawiska w rodzinach o wysokiej kulturze od pokoleń, jako że czym skorupka za młodu..., ale wówczas inne negatywne cechy ujawniają się.
Moja mama na zewnątrz "rżnie damę" i jest w tym naprawdę dobra - role oskarowe! A jak potrafi koloryzować moje życie i mojej siostry, i całej rodziny! Jak upięknić rózne sytuacje, przypisywac zasługi, wzbogacać mi życiorys zawodowy! A za chwilę do mnie, tonem mrozącym krew w żyłach powiedziec, że się nigdy nie rozumiałyśmy, że się zawiodła i nie chce mnie widzieć... Za 2 dni dzwoni  jest samą słodyczą, tonem małej dziewczynki pieści sie i zaprasza, bo coś tam ugotowała..., do mojej siostry natomiast przez telefon obrabia mi tyłek i mówi, że ja mam przyjsć i ona nie może czegoś tam zrobić. Jeden wielki fałsz. Obserwowałam takie zachowania u mojej babci, gdy była staruszką, u ciotek... czy ja też do tego zmierzam...? Obrzydliwe!
Chyba zostawię wszędzie jakieś kartki z przeprosinami i wytłumaczę, że ta wredna starucha, w którą sie zamieniłam, to nie ja smile

19 Ostatnio edytowany przez luc (2018-01-29 17:25:31)

Odp: nasi starzy (70+) rodzice - wątek dla dorosłych

Nie chciałabym być źle zrozumiana, ani broń boże nikogo urazić, ale czy nie jest tak, że - wbrew temu co się komuś wydaje - te relacje z rodzicami, czy jednym z nich, w gruncie rzeczy nigdy nie były ciepłymi relacjami? I teraz wychodzą na światło dzienne, w zaostrzony sposób?
Pomijam sytuacje gdy na starość któreś po prostu dziwaczeje.
Moja Mama nie żyje, ale do końca miałyśmy ciepłe relacje. Nigdy mnie nie krytykowała (czasem szkoda wink), zawsze stawała po mojej stronie wobec całego świata, w ciężkiej chorobie pod koniec życia, nigdy nie utyskiwała, nie chciała być ciężarem i była wdzięczna - aż bywało mi głupio, bo to przecież było dla mnie oczywiste - za opiekę nad nią.
Mój Tato natomiast na stare lata (prawie osiemdziesiątka) bardzo złagodniał. Zawsze był nerwowy i obawiałam się czy mu się to nie zaostrzy na starość. A tu niespodzianka - wręcz przeciwnie. Ale był i pozostał dla mnie partnerem do rozmów (bardziej niż moja Mama). Jeżeli czasem coś nawet między nami zazgrzyta (bywa), to staram się tego nie zauważać mając na uwadze, że już tylko on z rodziców mi pozostał. Nie ma natomiast większych zgrzytów. Zawsze się z nim dogadywałam, nawet jeśli mieliśmy, czy mamy, inne zdanie.
Innymi słowy, dobre relacje od dzieciństwa, na starość procentują.

20

Odp: nasi starzy (70+) rodzice - wątek dla dorosłych
luc napisał/a:

Nie chciałabym być źle zrozumiana, ani broń boże nikogo urazić, ale czy nie jest tak, że - wbrew temu co się komuś wydaje - te relacje z rodzicami, czy jednym z nich, w gruncie rzeczy nigdy nie były ciepłymi relacjami? I teraz wychodzą na światło dzienne, w zaostrzony sposób?
Pomijam sytuacje gdy na starość któreś po prostu dziwaczeje.

U mnie tak jest właśnie.Ale ja się tego nie wstydzę,takie mam po prostu relacje z mamą.Napisałam o tym tutaj.
Z wiekiem jest coraz gorzej więc nie spodziewam się,że nagle zacznie mnie doceniać,szanować moje wybory czy być ze mnie dumna.

21

Odp: nasi starzy (70+) rodzice - wątek dla dorosłych
luc napisał/a:

N czy nie jest tak, że - wbrew temu co się komuś wydaje - te relacje z rodzicami, czy jednym z nich, w gruncie rzeczy nigdy nie były ciepłymi relacjami? I teraz wychodzą na światło dzienne, w zaostrzony sposób?

Innymi słowy, dobre relacje od dzieciństwa, na starość procentują.

Owszem, tak jest bardzo często. U mnie też. Dlatego uważam, że rodzice całe życie pracują na godną starość. Szkoda tylko, ze tego nie rozumieją i zamiast na starość spokornieć, to jeszcze bardziej dobijają swoje dziecko.

22

Odp: nasi starzy (70+) rodzice - wątek dla dorosłych

A ja to myślę, że tacy starzy ludzie to najgorzej, jak się nudzą. Nie umieją sobie znaleźć zajęcia sami dla siebie. Jest takie fajne przysłowie: w puste ręce diabeł kładzie. Ja bym to jeszcze zmodyfikowała na drugie dobre przysłowie do pary: w pustą głowe (tj niczym konstruktywnym nie zajętą smile ) diabeł kładzie.
Moja ś.p. babcia ze strony mamy, to zawsze sobie umiała znaleźć zajęcia, do późnej starości zawsze coś robiła. A to na drutach (potrafiła praktycznie każde ubranie zrobic - czapki, szaliki, rękawiczki, skarpety, swetry, kamizelki smile ) a to krzyżówki i inne łamigłówki, a to jakieś przetwory robiła, nawet w b. późnym wieku już. I zawsze była pozytywnie nastawiona do życia. Co prawda po śmierci dziadka, jak została sama w mieszkaniu, to było widać, że cześciej jest smutna i zdołowana, częściej narzekała, no ale mimo wszystko nie porzuciła swoich zajęć i nie rozłożyła się w depresji czy coś.
A druga babcia, ta niestety jest inna, niby też nie taka najgorsza, dość pozytywnie do życia nastawiona, no ale jednak przy swoich zaletach dość pretensjonalna. Ma już 90 lat, to rozumiem, że może ją coś boleć itp, ale jak na ten wiek to jest zadziwiająco wprost żwawa i pełna energii (niektóre 70 są bardziej zdziadziałe od niej). Tylko niestety, przy swojej sile i energii chyba trochę leniwa. Umie na przykład haftować (swojego czasu piękne hafty robiła), robić na drutach itp, wzrok ma dobry też, bo nawet czyta różną prasę w dość dużej ilości i siły fizyczne też ma, ale jej sie zwyczajnie nie chce. Za to woli TV oglądać całymi dniami, jak i narzekać, suszyć glowę każdemu, w temacie czemu ją częściej nie odwiedza (dla niej najchętniej codziennie po kilka godzin to powinno być) bo ona biedna się nudzi neutral Człowiek się zaczyna czuć winny, jakby to była wina rodziny, że babka jest stara i że nie umie sobie czasu zorganizowac. A tak na prawde to ma bardzo dobrze, bo codziennie ją odwiedza syn, a drugi jeszcze przychodzi co jakiś czas. Wnukowie też co jakiś czas ją odwiedzają. Więc nie siedzi sama. No ale jej wiecznie mało. Tylko się zastanawiam czy ona nie mogła poznać sobie kogoś, jakichś przyjaciół, jak była te pare lat młodsza? Mieszka na blokach, dużo jest wokoło starszych ludzi, kto wie czy nawet nie w tej samej klatce jest jakaś inna staruszka/staruszek i też moze samotny... Nie rozumiem takiego uczepienia się, uwieszenia na rodzinie. Ona by najchętniej chciała, żeby życie całej rodziny - synów, wnuków i prawnuków może nawet - się kręcilo wokół niej. Tak bez powodu, tylko temu, bo ona jest stara. I tu też widze coś jakby typowy ejdżyzm, ona uważa się za uprzywilejowaną jakąś, za mądrzejszą i lepszą od innych, z samego powodu osiągniętego wieku. Nie ma tu skromnosci, pokory, traktowania innych na równi. Jakby ona jakąś królową angielską była wink A sytuacja tak obiektywnie patrząc jest calkiem inna - to ta starsza osoba powinna być miła i grzeczna, i wdzięczna, bo są przecież takie rodziny, gdzie takie wredne babki sie do domu starców oddaje i jest spokój. Kiedyś uważałam to za draństwo, ale jak o mojej babce pomyślę czasami, to zaczynam tych ludzi lepiej rozumieć wink Po prostu źle jest komuś pomagać, a w zamian nie dostać nawet wdzięczności. Jeszcze pouczenia i ponaglenia, co masz robić. Albo się wyśmiewa z różnych rzeczy, co się jej mówi, bo ona sie ma za namądrzejszą (a opowiada nieraz takie głupoty, że strach, typu np. Warszawa jest położona wyżej jak Kraków wink A jak jej powiesz, że nie, że przecież W-wa leży bliżej morza itp, to zamiast coś normalnie odpowiedzieć, to sie naśmiewa tylko, tak z wyższością sie patrzy i głupio uśmiecha, co jest nie powiem denerwujące smile ).
Może będzie też dla niektórych trochę niespotykane, co napiszę, ale ja osobiście jestem przeciwko podzialom wśród ludzi, wszelkim tam wywyższaniu jednych grup społecznych kosztem innych, więc tak samo jestem przeciwko ejdżyzmowi. Powinno się ludzi traktować jak ludzi, po prostu, a nie np. stary, to gorszy/lepszy. Dla mnie stary to ani lepszy ode mnie, ani gorszy. I też nie chodzę na paluszkach koło takich osób tylko temu, bo są stare.
Najlepsze jest to, ze właśnie jak sie przestałam cackać (co nastąpiło w pewnym wieku, bo jak byłam dzieckiem, potem nastolatką, mlodą dziweczynką, to miałam zakodowane wlasnie, ze trzeba skakać wkoło starego jak on sobie zawoła, własnie niemal jak koło tej królowej angielskiej smile ) to własnie lepszy mam kontakt teraz ze starszymi ludźmi, jak kiedyś. Np. moja babka już wie, że jak dla mnie jest chamska, kiedy ją odwiedzę, to ja ubieram buty i wychodzę. Tak samo bym zrobiła przy osobie młodej, co mi jakieś chamstwo mowi. Za to jak sie zachowuje normalnie - to ja tez jestem normalna. Ogółem to nie zamierzam cierpieć tylko z powodu, że ktos jest stary. Reklamacje do pana Boga, a nie do mnie, nie jest to moja wina, że ktoś jest stary! Zresztą sama będę stara, szybko czas leci i tak samo ja będę, i każdy. Nie jest to żadne osiągnięcie w dzisiejszych czasach, że ktoś sie przy życiu utrzymał do starości, zeby trzeba z tego powodu bić mu pokłony. Tymczasem wielu starszym to się tak chyba wydaje. Że oni nic nie muszą, nawet mogą pomiatać innymi, a szacunek i specjalne względy i tak się im należą. Otóż nie, nie należą się. Dobrze jakby w końcu to zrozumieli. Człowiek sobie na względy niestety musi w pewien sposób zasłużyć, a przynajmniej nie gnębić innych ludzi, żeby choć neutralna taka osoba była, to już OK. Nie mówię, że ma na rzęsach stawać. Ale przemoc psychiczna i np. szantaż emocjonalny - ja sie na to nie godzę. Moja babka już swoje usłyszała w tym temacie wink Co ciekawe, troche ponarzekała, ale nic to nie zmieniło na gorsze, nie obraziła sie nawet, bo i głupia by do reszty musiała być - zostałaby sama jak palec, gdyby tak sie na kazdego z rodziny obraziła smile To ona chyba podskórnie to jednak czuje i wie. Skacze po ludziach, dopóki może, dopóki jej pozwalają. A większość pozwala, bo: "biedna babcia", "starych trzeba szanować" itp. No cóż, a młodych? Nie trzeba też szanować?
No, ja bym psychicznie wysiadła przy mojej babce, gdybym do dziś sie nie pozbyła tego błędnego myślenia o "biednych staruszkach, wokół których trzeba na paluszkach". Nieraz babkę opitolę (oczywiście bez chamstwa jakiegoś, ale jasno i prosto mówie, co mi sie nie podoba, nie owijam w bawełnę, bo ona by z bawełny zresztą nic nie zrozumiała smile ) i babka wie już, że ma być dla mnie miła. Swoją drogą, ma też już sklerozę, bo nieraz o tym jednak zapomina i temu troche kłotni z nią mam wink Ale ona i tak woli to, raz mi nawet powiedziała, że lubi szczerość wink Miałam to samo z inną babka, akurat nie z mojej rodziny, ale dość bliską znajomą. Ja mówiłam co myślę, jak do kazdego innego czlowieka. A rodzina babki chodziła na paluszkach, co niektórzy tam sie bali nawet odezwać, bo rzeczywiście apodyktyczna była kobieta wink To sie okazalo po czasie, że babka mnie bardzo lubi big_smile Własnie chyba temu, że startowałam do niej z pozycji równego. Jak np. coś nie chciałam zjeść, to mogla sie zesr*** i nie zjadłam, a inni na siłe wpychali w siebie jakieś g*** z nieszczęśliwą miną. Mówiłam w każdej sprawie co myślę, kulturalnie, normalnie, ale nie traktując babki jako "królowej angielskiej". Tylko jako pewną kobietę, panią Marię, dajmy na to (babka tez ma imię i swoja osobowość, to nie tylko stara babka wokół której trzeba skakać).
Hm, może to jest dziwne dla niektórych co pisze, ale moje relacje juz z dwoma babkami są lepsze (a już z pewnością nie gorsze smile ), odkąd traktuję je na równi. Jak trzeba, to się kłócę, czasem nawet wyjdę bez słowa, jak mnie babka wkurzy. Dusząc w sobie i się podporządkowując, to bym chyba dawno wrzody miała. Więc na swoim przykładzie widzę, że nie warto być taką zbyt spolegliwą i za bardzo sie cackać. Nie oznacza to jakiegoś złego traktowania oczywiście, po prostu samego siebie trzeba też szanować i nie pozwalać np. obrażać się, czy wchodzić sobie na głowę. Czasem trzeba pewne rzeczy wybaczyć, ze względu np. na sklerozę, która przecież nie jest zawiniona przez babkę, no ale to są już inne kwestie. Ja tam jestem dość cierpliwa, w sensie, mogę wysluchać 20-ty raz jakąś historię, którą tyle razy już mi opowiada. No ale pewnych rzeczy to jednak nie zdzierżę i nie pozwolę, choćby i 110 lat taka babka miała. Mnie też sie należy szacunek i dobre traktowanie, nie tylko komuś, bo on/ona jest stary. To żadne wielkie osiągnięcie, ani nic wspaniałego. To tak samo jakby ktoś oczekiwal względów, bo np. on jest blondynem. Pewna cecha to jest, ale nic, co upoważnia do wywyższania się, apodyktyzmu, czy wręcz terroru na swoim otoczeniu.
A, też inna kwestia, to uważam, że nie trzeba być Matką Teresą i wszystkiego brac na siebie, w sensie: całą robotę przy babce/matce. Zwykle tak jest, że rodzina naciska, bo sami chcą się kosztem kogoś odciążyć. I tu trzeba trochę głową ruszyć, powiem wprost: pieniądze dużo ułatwiają... Można babci/mamie opiekę załatwic, niekoniecznie calodzienną, ale choćby weekendową, czy na godziny. Żeby samemu móc odpocząć od jej towarzystwa. Poza tym babka może sama posiedzieć, bo to nie jest niemowlę. (No chyba, że już jest w takim stanie, jak niemowlę, to inna sprawa.) Czasem nawet do domu opieki trzeba taką starą babke/dziadka oddać. Ja uważam, że jak jest to wredna osoba i męcząca, i nie doceniająca dzieci/wnuków, to najlepiej ją oddać właśnie. Lub jej opiekunkę do mieszkania załatwić. Szkoda zdrowia własnego. Taką apodyktyczną, egocentryczną babę to może czegoś nauczyc własnie, jak pójdzie do domu opieki i zobaczy, że takich jak ona są setki. A nie: "ja królowa angielska, najwspanialsza i najmądrzejsza na swiecie, rodzina ma święty obowiązek koło mnie skakać, a ja jeszcze będę pouczać, wymagać". Zresztą, dzisiaj to te domy opieki nie są takimi już "umieralniami" jak to dawniej bywało. Teraz mają tam różne rozrywki itp.
Więc jakbym miała wredną matkę, to bym ją oddała chyba, albo opiekunka. Wolałabym więcej pracować, opłacać opiekę, niż znosić wredotę.
Na szczęście moja matka aż taka wredna nie jest wink Więc chociaż też niedługo 70 i potem już z górki, no to akurat mamy nie myślę nigdzie oddać. Z babką co innego by może było, gdyby to ona była moją matką wink Ale akurat babka ma synów, więc ja się nie czuję za nią odpowiedzialna, całe szczęście (dla mnie i dla niej smile )... Raz na czas ją mogę wytrzymać, nawet miła być, ale tak na codzień, to wątpię szczerze wink Albo by zaczeły kur*** latać po mieszkaniu (czego bym nie chciała jednak wink ) albo by sie kto inny nią zająć musiał. Zdrowie psychiczne też jest ważne, bo tak na prawde, to jak to padnie, to wszystko sie sypie... Wiec trzeba o siebie samego dbać. O swoje też zdrowie. Bo my tez za niedługo wszyscy starzy będziemy. A do tego ze zniszczoną psychiką? - to ja podziękuję... Dla mnie jest moje zdrowie ważniejsze, niż np. stara, wredna osoba, roszczeniowa i złośliwa, nawet jakby mnie ona urodziła. Co innego miła, grzeczna, fajna staruszka. Ale niektóre to są okropne babska, czy dziadki takie wredne i niefajne. Wtedy można powiedzieć - sami sobie nagrabili. I nigdy nikogo też nie będę już oceniać, że oddal matkę/ojca czy babkę/dziadka do domu starców, jesli nie znam tej rodziny i tej matki/babki/dziadka itp. Czasem to jest wybór: ratować wlasną psychikę i własne zdrowie, czy spełniać chęci staruszków. Ja bym swojego zdrowia raczej nie poswięciła dla kogoś, kto mnie nie szanuje. Tu nie ważne ila ma ta osoba lat i jak blisko spokrewniona.

23

Odp: nasi starzy (70+) rodzice - wątek dla dorosłych
luc napisał/a:

Nie chciałabym być źle zrozumiana, ani broń boże nikogo urazić, ale czy nie jest tak, że - wbrew temu co się komuś wydaje - te relacje z rodzicami, czy jednym z nich, w gruncie rzeczy nigdy nie były ciepłymi relacjami? I teraz wychodzą na światło dzienne, w zaostrzony sposób?

Innymi słowy, dobre relacje od dzieciństwa, na starość procentują.

Zamyśliłam się nad Twoim postem... i chyba masz rację. Kiedy w relacji dziecko-rodzic, oprócz miłości, która ma wiele odcieni, jest szczerość, bezinteresowność, ciepło, zrozumienie, tolerancyjność i być moze także - jak to jest z prawdziwymi przyjaciółmi - dopasowanie charakterów, a nie wymuszony szacunek, rywalizacja (częsty przypadek w sytuacji młoda matka - dorastająca córka), podejście roszczeniowe itp, to wówczas harmonia w tych stosunkach trwa do późnej starości.
Dochodzę do wniosku, że na konflikt i wzajemny brak tolerancji pracowałyśmy z Mamą całe życie. Teraz to wyłazi. Chyba za późno na mój bunt. Pozwoliłam się wziąć kiedyś pod wysokie obcasy, które nosiła, to teraz nie wyjdę spod ortopedycznych butów staruszki.

24

Odp: nasi starzy (70+) rodzice - wątek dla dorosłych
Koczek napisał/a:

A ja to myślę, że tacy starzy ludzie to najgorzej, jak się nudzą. Nie umieją sobie znaleźć zajęcia sami dla siebie. Jest takie fajne przysłowie: w puste ręce diabeł kładzie. Ja bym to jeszcze zmodyfikowała na drugie dobre przysłowie do pary: w pustą głowe (tj niczym konstruktywnym nie zajętą smile ) diabeł kładzie.
Moja ś.p. babcia ze strony mamy, to zawsze sobie umiała znaleźć zajęcia, do późnej starości zawsze coś robiła........... .

Zgadzam sie w 100%. I uważam, że w Polsce, pomimo dofinansowania z funduszy unijnych aktywacji ludzi starych, kasa idzie na fikcyjne programy i hasła, i budowanie stron internetowych. Niewystarczające są sposoby aktywacji, za mało klubów, zajęć, terapii. Wdowy jeszcze sprawne, nieleżące, kuśtykające albo całkiem żwawe i dziadkowie emeryci nudzą się. Za starzy na uniwersytet III wieku i na zawieranie znajomości przez Internet, za młodzi na domy starców.

25

Odp: nasi starzy (70+) rodzice - wątek dla dorosłych
Niezwykła napisał/a:

(...) Zamyśliłam się nad Twoim postem... i chyba masz rację. Kiedy w relacji dziecko-rodzic, oprócz miłości, która ma wiele odcieni, jest szczerość, bezinteresowność, ciepło, zrozumienie, tolerancyjność i być moze także - jak to jest z prawdziwymi przyjaciółmi - dopasowanie charakterów, a nie wymuszony szacunek, rywalizacja (częsty przypadek w sytuacji młoda matka - dorastająca córka), podejście roszczeniowe itp, to wówczas harmonia w tych stosunkach trwa do późnej starości. (...)

Pod warunkiem, iż starszej osoby nie dopada otępienie starcze czy choroba Alzheimera, bo wówczas to, jak wyglądała relacja dziecko-rodzic nie ma najmniejszego znaczenia.

26

Odp: nasi starzy (70+) rodzice - wątek dla dorosłych
Niezwykła napisał/a:

Za starzy na uniwersytet III wieku i na zawieranie znajomości przez Internet, za młodzi na domy starców.

Nikt nie jest za stary na Uniwersytet III Wieku, co najwyżej może mieć ruchowe ograniczenia, żeby się dostać na wykłady, ale jeżeli są młodzi studenci na wózkach, to i seniorzy na wózkach czy o kulach mają możliwość przychodzenia na wykłady na większość wydziałów, czy auli, ponieważ sa tam np windy i ogólnie budynki sa dostosowane do osób niepełnosprawnych

27

Odp: nasi starzy (70+) rodzice - wątek dla dorosłych
Nirvanka87 napisał/a:
Niezwykła napisał/a:

Za starzy na uniwersytet III wieku i na zawieranie znajomości przez Internet, za młodzi na domy starców.

Nikt nie jest za stary na Uniwersytet III Wieku, co najwyżej może mieć ruchowe ograniczenia, żeby się dostać na wykłady, ale jeżeli są młodzi studenci na wózkach, to i seniorzy na wózkach czy o kulach mają możliwość przychodzenia na wykłady na większość wydziałów, czy auli, ponieważ sa tam np windy i ogólnie budynki sa dostosowane do osób niepełnosprawnych

Pewnie masz rację - uprościłam temat. Ale wiem od Mamy, która dokonała rozpoznania, że zakres tematyczny wykładów i zajęć jest bardzo szeroki, a zajęcia trwają tylko 2 godz. dziennie, czyli wszystko po łebkach, łącznie z zajęciami ruchowymi, nauką języka, brydżem i IT. Stary człowiek ruszy się z domu, dojedzie i zaraz musi wracać. Powinna być jakaś specjalizacja, grupy zainteresowań, które wciągną staruszka w temat jego interesujący. Gdzie poznają ludzi o podobnych zainteresowaniach. Nie mówiąc o terapii psycho-ruchowej pod kierunkiem odpowiednich specjalistów.

28

Odp: nasi starzy (70+) rodzice - wątek dla dorosłych

Nie wiem skąd jesteście, ja miałam praktyki na Uniwersytecie III Wieku w Łodzi i tam jest tak- zresztą jak na normalnych uniwersytetach, że są wykłady i też serie wykładów, fakt one trwają 1,5 godziny, jak dla studentów, ale są też ćwiczenia- też1,5 godzinne z różnych dziedzin, one są co tydzień, albo 2 razy w tygodniu zależy jakie, ja byłam na plastycznych- malowanie martwej natury, na japonistyce, na filmowych i literackich, a także językowych- poprawna polszczyzna. Można chodzić na kilka dziennie, tylko trzeba sobie dobrze grafik ułożyć smile problem jest taki, że one sa na różnych wydziałach i często trzeba się przemieszczać.

29

Odp: nasi starzy (70+) rodzice - wątek dla dorosłych

Niechby było nawet 10 uniwersytetów pod nosem... jeśli ktoś nie chce, nie pójdzie do żadnego, taka prawda. Jeśli ktoś woli siedzieć w domu i użalać się nad swoim losem, to żadne propozycje nie są dla nie odpowiednie.

Posty [ 29 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » nasi starzy (70+) rodzice - wątek dla dorosłych

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024