A ja to myślę, że tacy starzy ludzie to najgorzej, jak się nudzą. Nie umieją sobie znaleźć zajęcia sami dla siebie. Jest takie fajne przysłowie: w puste ręce diabeł kładzie. Ja bym to jeszcze zmodyfikowała na drugie dobre przysłowie do pary: w pustą głowe (tj niczym konstruktywnym nie zajętą
) diabeł kładzie.
Moja ś.p. babcia ze strony mamy, to zawsze sobie umiała znaleźć zajęcia, do późnej starości zawsze coś robiła. A to na drutach (potrafiła praktycznie każde ubranie zrobic - czapki, szaliki, rękawiczki, skarpety, swetry, kamizelki
) a to krzyżówki i inne łamigłówki, a to jakieś przetwory robiła, nawet w b. późnym wieku już. I zawsze była pozytywnie nastawiona do życia. Co prawda po śmierci dziadka, jak została sama w mieszkaniu, to było widać, że cześciej jest smutna i zdołowana, częściej narzekała, no ale mimo wszystko nie porzuciła swoich zajęć i nie rozłożyła się w depresji czy coś.
A druga babcia, ta niestety jest inna, niby też nie taka najgorsza, dość pozytywnie do życia nastawiona, no ale jednak przy swoich zaletach dość pretensjonalna. Ma już 90 lat, to rozumiem, że może ją coś boleć itp, ale jak na ten wiek to jest zadziwiająco wprost żwawa i pełna energii (niektóre 70 są bardziej zdziadziałe od niej). Tylko niestety, przy swojej sile i energii chyba trochę leniwa. Umie na przykład haftować (swojego czasu piękne hafty robiła), robić na drutach itp, wzrok ma dobry też, bo nawet czyta różną prasę w dość dużej ilości i siły fizyczne też ma, ale jej sie zwyczajnie nie chce. Za to woli TV oglądać całymi dniami, jak i narzekać, suszyć glowę każdemu, w temacie czemu ją częściej nie odwiedza (dla niej najchętniej codziennie po kilka godzin to powinno być) bo ona biedna się nudzi
Człowiek się zaczyna czuć winny, jakby to była wina rodziny, że babka jest stara i że nie umie sobie czasu zorganizowac. A tak na prawde to ma bardzo dobrze, bo codziennie ją odwiedza syn, a drugi jeszcze przychodzi co jakiś czas. Wnukowie też co jakiś czas ją odwiedzają. Więc nie siedzi sama. No ale jej wiecznie mało. Tylko się zastanawiam czy ona nie mogła poznać sobie kogoś, jakichś przyjaciół, jak była te pare lat młodsza? Mieszka na blokach, dużo jest wokoło starszych ludzi, kto wie czy nawet nie w tej samej klatce jest jakaś inna staruszka/staruszek i też moze samotny... Nie rozumiem takiego uczepienia się, uwieszenia na rodzinie. Ona by najchętniej chciała, żeby życie całej rodziny - synów, wnuków i prawnuków może nawet - się kręcilo wokół niej. Tak bez powodu, tylko temu, bo ona jest stara. I tu też widze coś jakby typowy ejdżyzm, ona uważa się za uprzywilejowaną jakąś, za mądrzejszą i lepszą od innych, z samego powodu osiągniętego wieku. Nie ma tu skromnosci, pokory, traktowania innych na równi. Jakby ona jakąś królową angielską była
A sytuacja tak obiektywnie patrząc jest calkiem inna - to ta starsza osoba powinna być miła i grzeczna, i wdzięczna, bo są przecież takie rodziny, gdzie takie wredne babki sie do domu starców oddaje i jest spokój. Kiedyś uważałam to za draństwo, ale jak o mojej babce pomyślę czasami, to zaczynam tych ludzi lepiej rozumieć
Po prostu źle jest komuś pomagać, a w zamian nie dostać nawet wdzięczności. Jeszcze pouczenia i ponaglenia, co masz robić. Albo się wyśmiewa z różnych rzeczy, co się jej mówi, bo ona sie ma za namądrzejszą (a opowiada nieraz takie głupoty, że strach, typu np. Warszawa jest położona wyżej jak Kraków
A jak jej powiesz, że nie, że przecież W-wa leży bliżej morza itp, to zamiast coś normalnie odpowiedzieć, to sie naśmiewa tylko, tak z wyższością sie patrzy i głupio uśmiecha, co jest nie powiem denerwujące
).
Może będzie też dla niektórych trochę niespotykane, co napiszę, ale ja osobiście jestem przeciwko podzialom wśród ludzi, wszelkim tam wywyższaniu jednych grup społecznych kosztem innych, więc tak samo jestem przeciwko ejdżyzmowi. Powinno się ludzi traktować jak ludzi, po prostu, a nie np. stary, to gorszy/lepszy. Dla mnie stary to ani lepszy ode mnie, ani gorszy. I też nie chodzę na paluszkach koło takich osób tylko temu, bo są stare.
Najlepsze jest to, ze właśnie jak sie przestałam cackać (co nastąpiło w pewnym wieku, bo jak byłam dzieckiem, potem nastolatką, mlodą dziweczynką, to miałam zakodowane wlasnie, ze trzeba skakać wkoło starego jak on sobie zawoła, własnie niemal jak koło tej królowej angielskiej
) to własnie lepszy mam kontakt teraz ze starszymi ludźmi, jak kiedyś. Np. moja babka już wie, że jak dla mnie jest chamska, kiedy ją odwiedzę, to ja ubieram buty i wychodzę. Tak samo bym zrobiła przy osobie młodej, co mi jakieś chamstwo mowi. Za to jak sie zachowuje normalnie - to ja tez jestem normalna. Ogółem to nie zamierzam cierpieć tylko z powodu, że ktos jest stary. Reklamacje do pana Boga, a nie do mnie, nie jest to moja wina, że ktoś jest stary! Zresztą sama będę stara, szybko czas leci i tak samo ja będę, i każdy. Nie jest to żadne osiągnięcie w dzisiejszych czasach, że ktoś sie przy życiu utrzymał do starości, zeby trzeba z tego powodu bić mu pokłony. Tymczasem wielu starszym to się tak chyba wydaje. Że oni nic nie muszą, nawet mogą pomiatać innymi, a szacunek i specjalne względy i tak się im należą. Otóż nie, nie należą się. Dobrze jakby w końcu to zrozumieli. Człowiek sobie na względy niestety musi w pewien sposób zasłużyć, a przynajmniej nie gnębić innych ludzi, żeby choć neutralna taka osoba była, to już OK. Nie mówię, że ma na rzęsach stawać. Ale przemoc psychiczna i np. szantaż emocjonalny - ja sie na to nie godzę. Moja babka już swoje usłyszała w tym temacie
Co ciekawe, troche ponarzekała, ale nic to nie zmieniło na gorsze, nie obraziła sie nawet, bo i głupia by do reszty musiała być - zostałaby sama jak palec, gdyby tak sie na kazdego z rodziny obraziła
To ona chyba podskórnie to jednak czuje i wie. Skacze po ludziach, dopóki może, dopóki jej pozwalają. A większość pozwala, bo: "biedna babcia", "starych trzeba szanować" itp. No cóż, a młodych? Nie trzeba też szanować?
No, ja bym psychicznie wysiadła przy mojej babce, gdybym do dziś sie nie pozbyła tego błędnego myślenia o "biednych staruszkach, wokół których trzeba na paluszkach". Nieraz babkę opitolę (oczywiście bez chamstwa jakiegoś, ale jasno i prosto mówie, co mi sie nie podoba, nie owijam w bawełnę, bo ona by z bawełny zresztą nic nie zrozumiała
) i babka wie już, że ma być dla mnie miła. Swoją drogą, ma też już sklerozę, bo nieraz o tym jednak zapomina i temu troche kłotni z nią mam
Ale ona i tak woli to, raz mi nawet powiedziała, że lubi szczerość
Miałam to samo z inną babka, akurat nie z mojej rodziny, ale dość bliską znajomą. Ja mówiłam co myślę, jak do kazdego innego czlowieka. A rodzina babki chodziła na paluszkach, co niektórzy tam sie bali nawet odezwać, bo rzeczywiście apodyktyczna była kobieta
To sie okazalo po czasie, że babka mnie bardzo lubi
Własnie chyba temu, że startowałam do niej z pozycji równego. Jak np. coś nie chciałam zjeść, to mogla sie zesr*** i nie zjadłam, a inni na siłe wpychali w siebie jakieś g*** z nieszczęśliwą miną. Mówiłam w każdej sprawie co myślę, kulturalnie, normalnie, ale nie traktując babki jako "królowej angielskiej". Tylko jako pewną kobietę, panią Marię, dajmy na to (babka tez ma imię i swoja osobowość, to nie tylko stara babka wokół której trzeba skakać).
Hm, może to jest dziwne dla niektórych co pisze, ale moje relacje juz z dwoma babkami są lepsze (a już z pewnością nie gorsze
), odkąd traktuję je na równi. Jak trzeba, to się kłócę, czasem nawet wyjdę bez słowa, jak mnie babka wkurzy. Dusząc w sobie i się podporządkowując, to bym chyba dawno wrzody miała. Więc na swoim przykładzie widzę, że nie warto być taką zbyt spolegliwą i za bardzo sie cackać. Nie oznacza to jakiegoś złego traktowania oczywiście, po prostu samego siebie trzeba też szanować i nie pozwalać np. obrażać się, czy wchodzić sobie na głowę. Czasem trzeba pewne rzeczy wybaczyć, ze względu np. na sklerozę, która przecież nie jest zawiniona przez babkę, no ale to są już inne kwestie. Ja tam jestem dość cierpliwa, w sensie, mogę wysluchać 20-ty raz jakąś historię, którą tyle razy już mi opowiada. No ale pewnych rzeczy to jednak nie zdzierżę i nie pozwolę, choćby i 110 lat taka babka miała. Mnie też sie należy szacunek i dobre traktowanie, nie tylko komuś, bo on/ona jest stary. To żadne wielkie osiągnięcie, ani nic wspaniałego. To tak samo jakby ktoś oczekiwal względów, bo np. on jest blondynem. Pewna cecha to jest, ale nic, co upoważnia do wywyższania się, apodyktyzmu, czy wręcz terroru na swoim otoczeniu.
A, też inna kwestia, to uważam, że nie trzeba być Matką Teresą i wszystkiego brac na siebie, w sensie: całą robotę przy babce/matce. Zwykle tak jest, że rodzina naciska, bo sami chcą się kosztem kogoś odciążyć. I tu trzeba trochę głową ruszyć, powiem wprost: pieniądze dużo ułatwiają... Można babci/mamie opiekę załatwic, niekoniecznie calodzienną, ale choćby weekendową, czy na godziny. Żeby samemu móc odpocząć od jej towarzystwa. Poza tym babka może sama posiedzieć, bo to nie jest niemowlę. (No chyba, że już jest w takim stanie, jak niemowlę, to inna sprawa.) Czasem nawet do domu opieki trzeba taką starą babke/dziadka oddać. Ja uważam, że jak jest to wredna osoba i męcząca, i nie doceniająca dzieci/wnuków, to najlepiej ją oddać właśnie. Lub jej opiekunkę do mieszkania załatwić. Szkoda zdrowia własnego. Taką apodyktyczną, egocentryczną babę to może czegoś nauczyc własnie, jak pójdzie do domu opieki i zobaczy, że takich jak ona są setki. A nie: "ja królowa angielska, najwspanialsza i najmądrzejsza na swiecie, rodzina ma święty obowiązek koło mnie skakać, a ja jeszcze będę pouczać, wymagać". Zresztą, dzisiaj to te domy opieki nie są takimi już "umieralniami" jak to dawniej bywało. Teraz mają tam różne rozrywki itp.
Więc jakbym miała wredną matkę, to bym ją oddała chyba, albo opiekunka. Wolałabym więcej pracować, opłacać opiekę, niż znosić wredotę.
Na szczęście moja matka aż taka wredna nie jest
Więc chociaż też niedługo 70 i potem już z górki, no to akurat mamy nie myślę nigdzie oddać. Z babką co innego by może było, gdyby to ona była moją matką
Ale akurat babka ma synów, więc ja się nie czuję za nią odpowiedzialna, całe szczęście (dla mnie i dla niej
)... Raz na czas ją mogę wytrzymać, nawet miła być, ale tak na codzień, to wątpię szczerze
Albo by zaczeły kur*** latać po mieszkaniu (czego bym nie chciała jednak
) albo by sie kto inny nią zająć musiał. Zdrowie psychiczne też jest ważne, bo tak na prawde, to jak to padnie, to wszystko sie sypie... Wiec trzeba o siebie samego dbać. O swoje też zdrowie. Bo my tez za niedługo wszyscy starzy będziemy. A do tego ze zniszczoną psychiką? - to ja podziękuję... Dla mnie jest moje zdrowie ważniejsze, niż np. stara, wredna osoba, roszczeniowa i złośliwa, nawet jakby mnie ona urodziła. Co innego miła, grzeczna, fajna staruszka. Ale niektóre to są okropne babska, czy dziadki takie wredne i niefajne. Wtedy można powiedzieć - sami sobie nagrabili. I nigdy nikogo też nie będę już oceniać, że oddal matkę/ojca czy babkę/dziadka do domu starców, jesli nie znam tej rodziny i tej matki/babki/dziadka itp. Czasem to jest wybór: ratować wlasną psychikę i własne zdrowie, czy spełniać chęci staruszków. Ja bym swojego zdrowia raczej nie poswięciła dla kogoś, kto mnie nie szanuje. Tu nie ważne ila ma ta osoba lat i jak blisko spokrewniona.