Trudny orzech do rozłupania - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Trudny orzech do rozłupania

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 10 ]

Temat: Trudny orzech do rozłupania

Nie wiem nie wiem jak długo jeszcze wytrzymam.... Od roku mieszkam w Anglii, przyleciałam tu za miłością. Od około pół roku jesteśmy zaręczeni. Ale mój facet ćpa wciąga to gówno nosem.Gdy zobaczyłam to u niego po raz pierwszy i to całkiem przypadkiem bo po prostu wrócił z nocnej zmiany w pracy i wypadły mu chusteczki a w nich miał schowaną torebeczkę z białym proszkiem zaczełam bardziej się interesować tym tematem z reszta nie ocenioną skarbnicą wiedzy na ten temat i na temat przeszłości mojego faceta okazał się nasz współlokator. To od niego dowiedziałam się że to trwa już długo i że on się z tym ukrywał rzekomo boi się że mnie straci. Już po pierwszym znalezieniu zapowiedziałam mu że ja tego nie chce więcej widzieć w domu. Przyjaciół do wiadomości oczywiście nie przyznał się ze to bierze tylko tłumaczył że ma to komuś przekazać ze to nie jego. Dałam mu szanse chodź wiedziałam już wtedy wystarczająco by zacząć się martwić. Wiedziała że bierze wiec zarywanie z nim nocek nie specjalnie mnie bawiło bo on był nabuzowany a ja wyszukiwałam sobie zajęcia byle by nie usnąć byle by go pilnować bo przy mnie nie brał ale co z tego jak ja następnego dnia chodziłam jak zombi a on szedł do łazienki zamykał drzwi na zasuwkę i co miał zrobić to i tak zrobił. Więc odpuściłam to nocne pilnowanie i kładłam się spać. I kiedyś nie tak dawno bo to mogło być 3-4 dni temu byłam przed pójściem spać w łazience i znalazłam pełniutką torebeczkę na podłodze. Długo biłam się z myślami co z tym zrobić oddać spuścić w kiblu czy wyrzucić do kosza poza domem. Oczywiście oddałam i zapowiedziałam że znajdę to jeszcze raz a nie będę pytać czy to jest Marka Zbyszka czy Franciszka pakuje się i wracam do Polski. Teraz gdy tak na to patrze z biegiem czasu zmarnowałam okazje by wyrwać się z tego piekła. Było cisnąć w niego torebeczka i pierścionkiem i żądać kupna powrotnego biletu. bo ja tu ani nie pracuje ani się nie uczę jestem na jego utrzymaniu jak kura domowa co prawda nie mogę powiedzieć ze mi czegokolwiek brakuje. No może poza nim samym w łóżku na spacerach czy w życiu codziennym bo ja rozumiem praca zmęczenia ale juz nie pamiętam kiedy razem byliśmy choćby na spacerze. Wiem też że sama z nim nie pogadam że chce wracać jestem za miękka, chodź teraz już wiem że żyje w związku okłamywana i cholernie samotna mając faceta u swego boku. Chodź czasem mam ważenie że jest on tylko dla statusu na FB.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Trudny orzech do rozłupania
mychona napisał/a:

Nie wiem nie wiem jak długo jeszcze wytrzymam.... Od roku mieszkam w Anglii, przyleciałam tu za miłością. Od około pół roku jesteśmy zaręczeni. Ale mój facet ćpa wciąga to gówno nosem.Gdy zobaczyłam to u niego po raz pierwszy i to całkiem przypadkiem bo po prostu wrócił z nocnej zmiany w pracy i wypadły mu chusteczki a w nich miał schowaną torebeczkę z białym proszkiem zaczełam bardziej się interesować tym tematem z reszta nie ocenioną skarbnicą wiedzy na ten temat i na temat przeszłości mojego faceta okazał się nasz współlokator. To od niego dowiedziałam się że to trwa już długo i że on się z tym ukrywał rzekomo boi się że mnie straci. Już po pierwszym znalezieniu zapowiedziałam mu że ja tego nie chce więcej widzieć w domu. Przyjaciół do wiadomości oczywiście nie przyznał się ze to bierze tylko tłumaczył że ma to komuś przekazać ze to nie jego. Dałam mu szanse chodź wiedziałam już wtedy wystarczająco by zacząć się martwić. Wiedziała że bierze wiec zarywanie z nim nocek nie specjalnie mnie bawiło bo on był nabuzowany a ja wyszukiwałam sobie zajęcia byle by nie usnąć byle by go pilnować bo przy mnie nie brał ale co z tego jak ja następnego dnia chodziłam jak zombi a on szedł do łazienki zamykał drzwi na zasuwkę i co miał zrobić to i tak zrobił. Więc odpuściłam to nocne pilnowanie i kładłam się spać. I kiedyś nie tak dawno bo to mogło być 3-4 dni temu byłam przed pójściem spać w łazience i znalazłam pełniutką torebeczkę na podłodze. Długo biłam się z myślami co z tym zrobić oddać spuścić w kiblu czy wyrzucić do kosza poza domem. Oczywiście oddałam i zapowiedziałam że znajdę to jeszcze raz a nie będę pytać czy to jest Marka Zbyszka czy Franciszka pakuje się i wracam do Polski. Teraz gdy tak na to patrze z biegiem czasu zmarnowałam okazje by wyrwać się z tego piekła. Było cisnąć w niego torebeczka i pierścionkiem i żądać kupna powrotnego biletu. bo ja tu ani nie pracuje ani się nie uczę jestem na jego utrzymaniu jak kura domowa co prawda nie mogę powiedzieć ze mi czegokolwiek brakuje. No może poza nim samym w łóżku na spacerach czy w życiu codziennym bo ja rozumiem praca zmęczenia ale juz nie pamiętam kiedy razem byliśmy choćby na spacerze. Wiem też że sama z nim nie pogadam że chce wracać jestem za miękka, chodź teraz już wiem że żyje w związku okłamywana i cholernie samotna mając faceta u swego boku. Chodź czasem mam ważenie że jest on tylko dla statusu na FB.

Jak masz faceta tylko dla statusu na FB, to nie wybrzydzaj tongue do ustawienia statusu taki Ci wystarczy.

"To nie moje", to każdy ćpun mówi. Naiwna jesteś jak dziecko.

I najważniejsze: dlaczego nie pracujesz? JEsteś całkowicie na jego łasce. On Ci na bilet da albo nie. Jego sprawa. W sumie nie musi tego robić. Wychodzi na to, że facet Cię całkowicie utrzymuje, a Ty masz pretensje. Powinnaś je mieć przede wszystkim do siebie. Na podpaski też musisz prosić o pieniądze, czy dostajesz tygodniowe kieszonkowe?

Póki nie pracujesz, to nie bardzo masz pozycję, by dyktować mu warunki, co on może a czego nie może robić. Weź, zatroszcz się o siebie, dziewczyno!

Odp: Trudny orzech do rozłupania
CatLady napisał/a:
mychona napisał/a:

Nie wiem nie wiem jak długo jeszcze wytrzymam.... Od roku mieszkam w Anglii, przyleciałam tu za miłością. Od około pół roku jesteśmy zaręczeni. Ale mój facet ćpa wciąga to gówno nosem.Gdy zobaczyłam to u niego po raz pierwszy i to całkiem przypadkiem bo po prostu wrócił z nocnej zmiany w pracy i wypadły mu chusteczki a w nich miał schowaną torebeczkę z białym proszkiem zaczełam bardziej się interesować tym tematem z reszta nie ocenioną skarbnicą wiedzy na ten temat i na temat przeszłości mojego faceta okazał się nasz współlokator. To od niego dowiedziałam się że to trwa już długo i że on się z tym ukrywał rzekomo boi się że mnie straci. Już po pierwszym znalezieniu zapowiedziałam mu że ja tego nie chce więcej widzieć w domu. Przyjaciół do wiadomości oczywiście nie przyznał się ze to bierze tylko tłumaczył że ma to komuś przekazać ze to nie jego. Dałam mu szanse chodź wiedziałam już wtedy wystarczająco by zacząć się martwić. Wiedziała że bierze wiec zarywanie z nim nocek nie specjalnie mnie bawiło bo on był nabuzowany a ja wyszukiwałam sobie zajęcia byle by nie usnąć byle by go pilnować bo przy mnie nie brał ale co z tego jak ja następnego dnia chodziłam jak zombi a on szedł do łazienki zamykał drzwi na zasuwkę i co miał zrobić to i tak zrobił. Więc odpuściłam to nocne pilnowanie i kładłam się spać. I kiedyś nie tak dawno bo to mogło być 3-4 dni temu byłam przed pójściem spać w łazience i znalazłam pełniutką torebeczkę na podłodze. Długo biłam się z myślami co z tym zrobić oddać spuścić w kiblu czy wyrzucić do kosza poza domem. Oczywiście oddałam i zapowiedziałam że znajdę to jeszcze raz a nie będę pytać czy to jest Marka Zbyszka czy Franciszka pakuje się i wracam do Polski. Teraz gdy tak na to patrze z biegiem czasu zmarnowałam okazje by wyrwać się z tego piekła. Było cisnąć w niego torebeczka i pierścionkiem i żądać kupna powrotnego biletu. bo ja tu ani nie pracuje ani się nie uczę jestem na jego utrzymaniu jak kura domowa co prawda nie mogę powiedzieć ze mi czegokolwiek brakuje. No może poza nim samym w łóżku na spacerach czy w życiu codziennym bo ja rozumiem praca zmęczenia ale juz nie pamiętam kiedy razem byliśmy choćby na spacerze. Wiem też że sama z nim nie pogadam że chce wracać jestem za miękka, chodź teraz już wiem że żyje w związku okłamywana i cholernie samotna mając faceta u swego boku. Chodź czasem mam ważenie że jest on tylko dla statusu na FB.

Jak masz faceta tylko dla statusu na FB, to nie wybrzydzaj tongue do ustawienia statusu taki Ci wystarczy.

"To nie moje", to każdy ćpun mówi. Naiwna jesteś jak dziecko.

I najważniejsze: dlaczego nie pracujesz? JEsteś całkowicie na jego łasce. On Ci na bilet da albo nie. Jego sprawa. W sumie nie musi tego robić. Wychodzi na to, że facet Cię całkowicie utrzymuje, a Ty masz pretensje. Powinnaś je mieć przede wszystkim do siebie. Na podpaski też musisz prosić o pieniądze, czy dostajesz tygodniowe kieszonkowe?

Póki nie pracujesz, to nie bardzo masz pozycję, by dyktować mu warunki, co on może a czego nie może robić. Weź, zatroszcz się o siebie, dziewczyno!

Łatwo wytykać komuś brak pracy, a spytałaś, dlaczego jej nie ma? Też byłam w bardzo podobnej sytuacji i widzę teraz, że za granicą, mimo bardzo dobrego wykształcenia, kwalifikacji, miedzynarodowego doświadczenia, ciężko o pracę bez znajomości. Choćby przez nacjonalistyczne uprzedzenia obywateli danego kraju wobec Polakow czy generalnie Slowian, co np. miało miejsce tam gdzie ostatnio mieszkałam, o UK już nie wspomne.
Poza tym - co ma fakt, że on ja utrzymuje do tego, ze cpa? Logiczny wniosek z tego, to ze, ze im bardziej zalezna kobieta, na tym gorszego mezczyzne zasluguje? No brawo, dawno nie mialam stycznosci z tak imponujacym i gornolotnym, analitycznym wnioskiem, co tym bardziej utwierdza mnie w przekonaniu, ze ciezko z logicznym mysleniem u wiekszosci kobiet. Oczywiscie, kazdy powinien dbac o samego siebie, jednak zwiazek to inny poziom. W niektorych sytuacjach wymaga sie pomocy tej drugiej strony, zwlaszcza jezeli ta dla zwiazku porzucila pewna stabilizacje ze swojej strony i postawila wszystko na jedna karte. Ja sama bylam w takiej sytuacji i sympatyzuje z trescia postu. Autorce radzilabym jednak szykowac sie do odwrotu, jesli nie widac na horyzoncie nadziei na lepsza przyszlosc,dla niej samej. Ponadto mozna tez wymoc terapie, ale bez jego woli nie ma to wiekszego sensu. Mozna tez probowac dotrzec do przyczyn, a potem przekonywac do terapii. Choc to wymaga glebokiej rozmowy, ktora moze skonczyc sie awantura, jesli szanowny pan nie okaze sie na tyle dojrzaly emocjonalnie. Ultimatum tez bym odradzala, obudzi tylko agresje. Dotrzec do przyczyn. Jesli zacznie sie tlumaczyc stresem, badz, ze po prostu "to lubi", wtedy powrocilabym do wersji 1. - odwrot.

4

Odp: Trudny orzech do rozłupania
Riana_of_Ladros napisał/a:

Łatwo wytykać komuś brak pracy, a spytałaś, dlaczego jej nie ma? Też byłam w bardzo podobnej sytuacji i widzę teraz, że za granicą, mimo bardzo dobrego wykształcenia, kwalifikacji, miedzynarodowego doświadczenia, ciężko o pracę bez znajomości.

Ona nie zna nawet angielskiego i zakłada kolejny temat w tym samym tonie.

5

Odp: Trudny orzech do rozłupania
Riana_of_Ladros napisał/a:
CatLady napisał/a:

Jak masz faceta tylko dla statusu na FB, to nie wybrzydzaj tongue do ustawienia statusu taki Ci wystarczy.

"To nie moje", to każdy ćpun mówi. Naiwna jesteś jak dziecko.

I najważniejsze: dlaczego nie pracujesz? JEsteś całkowicie na jego łasce. On Ci na bilet da albo nie. Jego sprawa. W sumie nie musi tego robić. Wychodzi na to, że facet Cię całkowicie utrzymuje, a Ty masz pretensje. Powinnaś je mieć przede wszystkim do siebie. Na podpaski też musisz prosić o pieniądze, czy dostajesz tygodniowe kieszonkowe?

Póki nie pracujesz, to nie bardzo masz pozycję, by dyktować mu warunki, co on może a czego nie może robić. Weź, zatroszcz się o siebie, dziewczyno!

Łatwo wytykać komuś brak pracy, a spytałaś, dlaczego jej nie ma? Też byłam w bardzo podobnej sytuacji i widzę teraz, że za granicą, mimo bardzo dobrego wykształcenia, kwalifikacji, miedzynarodowego doświadczenia, ciężko o pracę bez znajomości. Choćby przez nacjonalistyczne uprzedzenia obywateli danego kraju wobec Polakow czy generalnie Slowian, co np. miało miejsce tam gdzie ostatnio mieszkałam, o UK już nie wspomne.
Poza tym - co ma fakt, że on ja utrzymuje do tego, ze cpa? Logiczny wniosek z tego, to ze, ze im bardziej zalezna kobieta, na tym gorszego mezczyzne zasluguje? No brawo, dawno nie mialam stycznosci z tak imponujacym i gornolotnym, analitycznym wnioskiem, co tym bardziej utwierdza mnie w przekonaniu, ze ciezko z logicznym mysleniem u wiekszosci kobiet. Oczywiscie, kazdy powinien dbac o samego siebie, jednak zwiazek to inny poziom. W niektorych sytuacjach wymaga sie pomocy tej drugiej strony, zwlaszcza jezeli ta dla zwiazku porzucila pewna stabilizacje ze swojej strony i postawila wszystko na jedna karte. Ja sama bylam w takiej sytuacji i sympatyzuje z trescia postu. Autorce radzilabym jednak szykowac sie do odwrotu, jesli nie widac na horyzoncie nadziei na lepsza przyszlosc,dla niej samej. Ponadto mozna tez wymoc terapie, ale bez jego woli nie ma to wiekszego sensu. Mozna tez probowac dotrzec do przyczyn, a potem przekonywac do terapii. Choc to wymaga glebokiej rozmowy, ktora moze skonczyc sie awantura, jesli szanowny pan nie okaze sie na tyle dojrzaly emocjonalnie. Ultimatum tez bym odradzala, obudzi tylko agresje. Dotrzec do przyczyn. Jesli zacznie sie tlumaczyc stresem, badz, ze po prostu "to lubi", wtedy powrocilabym do wersji 1. - odwrot.

Wytłuściłam Ci, przeczytaj sobie jeszcze raz. A ściemy o tym, że praca jest po znajomości to możesz rodzinie w Polsce opowiadać, bo ja już w UK od 7 lat mieszkam i zawsze pracę sama znalazłam ani z uprzedzeniami sie nie spotkałam.

Wniosek wysunęłaś zły. Fakt, że ćpa ma to do tego, ze ją utrzymuje, że dziewczyna jest zdana na łaskę i niełaskę ćpuna - i tak będzie póki pracy nie znajdzie. Rok to jest sporo, by podszkolić język i znaleźć pracę choćby przy sprzątaniu lub w gastronomii. Chyba nie bardzo potrafisz czytać, co?

Zgadzam się co do odwrotu, ale na to potrzeba jej kasy - czyli wracamy do punktu wyjścia.

6

Odp: Trudny orzech do rozłupania

Tak wiem sporo w tym mojej winy że się nie nauczyłam języka że nie mam pracy ale my mieszkając w małej miejscowości po prostu nie ma gdzie tej pracy znaleźć. Sprzątanie czy gastronomia ok ale nie ma naprawdę nie ma tu miejsc. Każdy trzyma sie tu swojego stołka jak tylko może. A tak wogóle to nie napisałam tego postu by czytać że ona nie zna języka że to jej wina. Po prostu szukałam porady co zrobić a może i trafił by sie ktoś kto by doradził co zrobić. A wracajac do tematu czemu on to robi to ja odnoszę wrażenie że przez prace,że zaczoł bo koledzy to robili a teraz sie w to wciągnoł. I powiem jeszcze tyle każdy ma prawo popełniać błedy i szukać pomocy a "dobijać' drugiego człowieka w trudnych chwilach jest bardzo łatwo.

7

Odp: Trudny orzech do rozłupania

Jak można przeprowadzić się do obcego kraju, mieszkać w nim rok i nie mieć pracy, albo chociaż nie chodzić na kursy językowe itp. Ja bym kolesia oczywiście zostawiła.

8 Ostatnio edytowany przez Beyondblackie (2018-01-16 14:22:50)

Odp: Trudny orzech do rozłupania

Sorry, ale jako ktos kto w UK mieszka od prawie 18 lat, to musze napisac, ze bardzo watpie w to, ze strasznie staralas sie znalezc prace. O ile bylabym w stanie uwierzyc, ze nie jestes w stanie znalezc czegos w konkretnym zawodzie, albo dobrze platnego, to nieumiejetnosc zalapania JAKIEJKOLWIEK roboty jest dla mnie z ksiezyca. Nawet z podstawowa znajomoscia angielskiego, nie ma najmniejszego problemu dostac posady jako sprzataczka, zmywak na kuchni czy przy robieniu kanapek. Mieszkam w malenkim miasteczku, piec tysiecy ludzi, a w witrynach pubow, hoteli, kawiarni czy piekarni jest zawsze kilka anonsow proponujacych prace. Ty chyba musialabys mieszkac na jakiejs szkockiej wyspie, na totalnym za*upiu, gdzie jest kilka owiec i trzy farmy, by nie moc znalezc niczego przez ROK.

Co do tego, ze jezyka w tak dlugim czasie nie potrafilas podszlifowac, to juz nawet nie wspomne.

9 Ostatnio edytowany przez Riana_of_Ladros (2018-01-16 14:03:24)

Odp: Trudny orzech do rozłupania
Miłycham napisał/a:
Riana_of_Ladros napisał/a:

Łatwo wytykać komuś brak pracy, a spytałaś, dlaczego jej nie ma? Też byłam w bardzo podobnej sytuacji i widzę teraz, że za granicą, mimo bardzo dobrego wykształcenia, kwalifikacji, miedzynarodowego doświadczenia, ciężko o pracę bez znajomości.

Ona nie zna nawet angielskiego i zakłada kolejny temat w tym samym tonie.

Ach, chyba, że tak big_smile

CatLady napisał/a:

Wytłuściłam Ci, przeczytaj sobie jeszcze raz

Odebrałam to raczej jako sarkastyczne pytanie retoryczne, bowiem z Twojego postu aż kipi cynizm, który prezentujesz także w postawie wobec mnie. Odniosłam się więc raczej do poniższego fragmentu i z niego też wyciągnęłam wniosek (''akceptować faceta jaki by nie był, bo ją utrzymuje''):

CatLady napisał/a:

Wychodzi na to, że facet Cię całkowicie utrzymuje, a Ty masz pretensje. Powinnaś je mieć przede wszystkim do siebie. Na podpaski też musisz prosić o pieniądze, czy dostajesz tygodniowe kieszonkowe?

I co do pierwszego akapitu:
Zależy od rodzaju pracy i języka urzędowego wink W UK z biegłym angielskim pewnie łatwo o jakąkolwiek pracę. Ale nie będę zagłębiać się w OT.

mychona napisał/a:

Tak wiem sporo w tym mojej winy że się nie nauczyłam języka że nie mam pracy ale my mieszkając w małej miejscowości po prostu nie ma gdzie tej pracy znaleźć. Sprzątanie czy gastronomia ok ale nie ma naprawdę nie ma tu miejsc. Każdy trzyma sie tu swojego stołka jak tylko może. A tak wogóle to nie napisałam tego postu by czytać że ona nie zna języka że to jej wina. Po prostu szukałam porady co zrobić a może i trafił by sie ktoś kto by doradził co zrobić. A wracajac do tematu czemu on to robi to ja odnoszę wrażenie że przez prace,że zaczoł bo koledzy to robili a teraz sie w to wciągnoł. I powiem jeszcze tyle każdy ma prawo popełniać błedy i szukać pomocy a "dobijać' drugiego człowieka w trudnych chwilach jest bardzo łatwo.

Tak, warto było chodzić na kurs językowy albo chociaż korzystać z internetu, by nauczyć się angielskiego. Sama nauka języka daje poczucie jakiegoś rozwoju. Ale przecież to jeszcze nic straconego?
Ale jeżeli on zaczął ''bo koledzy to robili'', to czarno to widzę, niestety. Nie za wiele tu silnej woli. Może gdyby spróbował zmienić pracę, to coś by się zmieniło, jeżeli to środowisko tak na niego oddziałuje.

10 Ostatnio edytowany przez CatLady (2018-01-16 17:32:36)

Odp: Trudny orzech do rozłupania
Riana_of_Ladros napisał/a:

CatLady napisał/a:

Wytłuściłam Ci, przeczytaj sobie jeszcze raz

Odebrałam to raczej jako sarkastyczne pytanie retoryczne, bowiem z Twojego postu aż kipi cynizm, który prezentujesz także w postawie wobec mnie. Odniosłam się więc raczej do poniższego fragmentu i z niego też wyciągnęłam wniosek (''akceptować faceta jaki by nie był, bo ją utrzymuje''):

Tutaj to Ty nie zrozumiałaś mojego sarkazmu. Chyba się nie dogadamy.

CatLady napisał/a:

Wychodzi na to, że facet Cię całkowicie utrzymuje, a Ty masz pretensje. Powinnaś je mieć przede wszystkim do siebie. Na podpaski też musisz prosić o pieniądze, czy dostajesz tygodniowe kieszonkowe?

Tu mam racje i pytanie jest jak najbardziej zasadne. Dla mnie taka sytuacja byłaby upokarzająca.


Riana_of_Ladros napisał/a:

Zależy od rodzaju pracy i języka urzędowego wink W UK z biegłym angielskim pewnie łatwo o jakąkolwiek pracę. Ale nie będę zagłębiać się w OT.

Ale tu właśnie o to chodzi, by znaleźć jakąkolwiek, a nie w szukanie posady dyrektora. Chodzi o to, by miała na swoje potrzeby. Albo chociaz na bilet powrotny.

Teraz ona nic nie zrobi. Co jej da stawianie mu warunków, wysyłanie na leczenie - czym ma mu zagrozić, jak ona nie ma gdzie pójść, bez niego jest bezradna i on o tym wie? Będąc bezrobotną i pyskując naraża się na ryzyko - więc albo raz dwa do pracy albo siedzieć cicho, bo jeszcze ją na ulicę wyrzuci.

mychona napisał/a:

Tak wiem sporo w tym mojej winy że się nie nauczyłam języka że nie mam pracy ale my mieszkając w małej miejscowości po prostu nie ma gdzie tej pracy znaleźć. Sprzątanie czy gastronomia ok ale nie ma naprawdę nie ma tu miejsc. Każdy trzyma sie tu swojego stołka jak tylko może. A tak wogóle to nie napisałam tego postu by czytać że ona nie zna języka że to jej wina. Po prostu szukałam porady co zrobić a może i trafił by sie ktoś kto by doradził co zrobić. A wracajac do tematu czemu on to robi to ja odnoszę wrażenie że przez prace,że zaczoł bo koledzy to robili a teraz sie w to wciągnoł. I powiem jeszcze tyle każdy ma prawo popełniać błedy i szukać pomocy a "dobijać' drugiego człowieka w trudnych chwilach jest bardzo łatwo..

W tym dobijaniu jest zawarta rada. Idź do pracy. No chyba, że Ty nie takich rad oczekujesz i wolałabyś rady jak go w magiczny sposób odmienić, by stał się cudownym chłopakiem - to tu Ci nie doradzę. Moja rada jest taka: zatroszcz sie o siebie, wydoroślej i bądź odpowiedzialna, idź do pracy. Po roku tam chyba potrafisz sie dogadać? Do sprzątania i na zmywak wystarczy.

I coś tu nie widzę wielkiej miłości - sama pisałaś, że masz go dla statusu na fb. Jakoś szaleńczo zakochana nie jesteś, nawet jak byłaś, to wyraźnie Ci już przeszło.

Ratuj się, dziewczyno, nie czekaj, nie uzależniaj swojego życia od narkomana.

EDIT. Ciagnie się ten problem od roku, w poprzednim wątku zastanawiałaś się czy nie zostać w Polsce, jak jechaliście w sierpniu. PRzy najbliżeszj okazji wyjazdu do Polski tak zrób - po prostu nie wracaj z nim do UK.

Posty [ 10 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Trudny orzech do rozłupania

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024