Bardzo proszę o radę i wsparcie.Z moim narzeczonym planujemy ślub,jesteśmy ze sobą od 4 lat.od początku był to związek na odległość z racji tego że On pracuje za granicą jako kierowca międzynarodowy.Gdy tylko miał wolne spędzaliśmy długie weekendy a nawet pojechałam z Nim w trasę.To napraedę dobry człowiek,ufam Mu i kocham .Bardzo o mnie dba,ale marzyłam że po ślubie razem zamieszkamy(na stałe nie chciał tak pracować).Natomiast on ma plan jezdzic maxymalnie 4 lata ,minimum dwa jak nam sie uda uzbierac na własne mieszkanie.woli system ze 3 tyg go nie bedzie a jeden bedzie w domu bo weekendowki juz Mu zbrzydły.Często mam doła z twgo powodu,płaczę ale on tego nie lubi bo jak twierdzi serce mu sie kraje i poza tym tlumaczy zs to nie cała wieczność a ja go dołuję,dziewczyny jak Wy byście podeszły do tematu?mamy 29 lat czyli najlepsze lata stracimy na rozłace a jesli pojawi sie dziecko to będę z Nim sama bo przeciez mieszkanie.Chciałam wynajmować całe życie ale On nie chce.To wszystko odbiera mi radość z planowanego ślubu.Czy ja przesadzam?
Trochę przesadzasz. Jak wyobrażasz sobie posiadanie dzieci w wynajmowanym mieszkaniu? Będziecie się tak przeprowadzać, bo tu właściciele nie tacy, tu nie tacy. Nie chcesz mieć niczego własnego?
Fakt że siedzenie przez 3tyg w domu jest mało przyjemne, ale pomyśl jakie będą tego pozytywy.
Nie masz rodziny, znajomych, sami jesteście tylko na świecie? Wg mnie też przesadzasz.