Witam wszystkich,
Mam problem otóż od ponad roku utrzymuje kontakt z mężczyzna, po 3 miesiącach powiedział mi że jest żonaty.. Ja byłam wtedy w ciąży, o czym poinformowałam go w ten sam dzień.. I się ciągnęło dalej.. Pierwszy raz widzieliśmy się po pół roku znajomości (nie mieszkamy w tym samym mieście) potem nasze rozmowy były sporadyczne, i nagle walnęła w nas strzała amora i od listopada piszemy non stop, traktuje mnie inaczej niż wczesniej, nasze rozmowy inaczej wyglądają.. Wczesniej to pewnie było cos w stylu odskoczni.. A teraz jest tyle uczuć.. Przyjeżdża do mnie bardzo często.. Jest naprawdę kochany, czuły..Uwielbia nawet mojego synka.. Powiedział że nie spotyka się ze mną dla seksu.
Gdy pytałam co z żoną to powiedział że przed ślubem było inaczej a po wszystko sie zmieniło, nie pozwala mu się spełniać zawodowo i emocjonalnie, jak rozmawiają to tylko sie kłócą, a jak pytałam czemu sie nie rozwiedzie to stwierdził, że nie jest to takie łatwe, że nie zrozumiem..
Wiem że nie powinnam się angażować, robić nadziei.. Ale nikt jeszcze dla mnie taki nie był. Trudne to dla mnie, zawsze mam złudne nadzieje że od niej odejdzie, pewnie tak nie będzie.. Mam ogromny mętlik w głowie..
Nie jestem z ojcem dziecka.
Jesteś świadoma tego, że on się nigdy prawdopodobnie z tamtą nie rozwiedzie? Cóż będziesz mieć dwójkę dzieci z dwójką różnych mężczyzn, a żaden z nich nie będzie z Tobą.
Rozwód nie jest jakiś mega trudny. On po prostu nie chce tego zrobić. Jesteś tylko kochanką.
Moja Droga jak jemu rowniez jest tak cudownie z toba to niech sie rozwiedzie. On nie chce drazyc tego tematu bo poprostu woli tobie makaron na uszy nawijac jaki to on biedny i jak mu sie z zona nie uklada. To jest zawsze taka sama wymowka. Krotka pilka albo sie rozwiedzie albo niech sobie siedzi w tym niby nieszczesliwym zwiazku. Nie trac czasu i uczuc na cos niepewnego bo na taki uklad sie zapowiada.
4 2018-01-07 20:02:04 Ostatnio edytowany przez rossanka (2018-01-07 20:02:40)
Wiem że nie powinnam się angażować, robić nadziei.. Ale nikt jeszcze dla mnie taki nie był. a.
To znaczy jaki?
Bo jak rozumiem rozwieść się nie chce
Mieszkać z tobą oficjalnie też nie
Ożenic się z tobą też nie.
Bez urazy, ale też mi partia
Mało który mężczyzna żeni się z kochanką. Bo i po co? Ma rozrywkę bez zobowiązań, ma żonę i dom. A kochanka to jest tylko wkład do łóżka, którego się nie szanuje.
. Trudne to dla mnie, zawsze mam złudne nadzieje że od niej odejdzie, pewnie tak nie będzie.. .
No właśnie odpowiedź już znasz, ale zanim się z tym pogodzisz, zanim zaczniesz trzeźwo myśleć, to możesz pójść w lata. Każdy musi odrobić swoją lekcje.
Może kocha żonę i Ciebie i też ma mętlik w głowie. To nie jest dla niego łatwa sytuacja.
Może kocha żonę i Ciebie i też ma mętlik w głowie. To nie jest dla niego łatwa sytuacja.
Powiedziałabym że dla niego to wygodna sytuacja; )
W większości ten schemat jest ten sam: kiedyś żoną była inna, teraz podcina mu skrzydła, stała się marudna j kłótliwa, ale i tak ciężko się rozwieść, bo przeszkód od groma...
W większości ten schemat jest ten sam: kiedyś żoną była inna, teraz podcina mu skrzydła, stała się marudna j kłótliwa, ale i tak ciężko się rozwieść, bo przeszkód od groma...
To jeszcze nic. Przeciez ci faceci muszą jakos umotywowac to, ze bedac w zwiazku malzenskim, umawiaja sie z inną, wiec zwykle z źoną od dawna się nie uklada, są kłótnie, spanie osobno, żona się czepia, zrobiła się kłótliwa, a rozwodu nie może wziąć, bo to nie takie proste, dzieci, domy, psy, świnki morskie, rybki w akwarium, chora teściowa, żona w depresji, kredyt do spłacenia, samochód do naprawy.... m Najgorsze jest, że istnieją kobiety, które rzeczywiście w to wierzą.
Powiedziałabym że dla niego to wygodna sytuacja; )
Bardzo. Teraz musi wysłuchiwać zrzędzenia dwóch kobiet, żony i kochanki. Fantastyczna sytuacja.
12 2018-01-07 22:50:24 Ostatnio edytowany przez czekoladazfigami (2018-01-07 22:51:32)
rossanka napisał/a:Powiedziałabym że dla niego to wygodna sytuacja; )
Bardzo. Teraz musi wysłuchiwać zrzędzenia dwóch kobiet, żony i kochanki. Fantastyczna sytuacja.
A każe mu ktoś? Niech się rozwiedzie, rzuci kochankę i idzie w piz..du. герой любовник z bożej łaski.
Nikt mu nie każe. Tak samo, jak nikt nie każe autorce kochać tego faceta.
Jemu nikt nie każe, a kocha.
Jej nikt nie każe i też kocha.
Nikt nikomu nic nie każe. Wszyscy się męczą. Jak w tragedii rzymskiej.
cwany_gapa napisał/a:Może kocha żonę i Ciebie i też ma mętlik w głowie. To nie jest dla niego łatwa sytuacja.
Powiedziałabym że dla niego to wygodna sytuacja; )
Może na razie. Przecież kochanka będzie coraz bardziej naciskać, bo widać że brnie w zakochiwanie się w nim. A jak sam mówi, rozwodzić się nie zamierza. Na horyzoncie czarne chmury widać.
Nikt mu nie każe. Tak samo, jak nikt nie każe autorce kochać tego faceta.
Jemu nikt nie każe, a kocha.
Jej nikt nie każe i też kocha.
Nikt nikomu nic nie każe. Wszyscy się męczą. Jak w tragedii rzymskiej.
Jeśli już to greckiej.
Jeśli już to greckiej.
Zdecydowanie rzymskiej.
Jest taki blog : kochamtwojegomeza. Poszukaj. To są klasyczne przypadki, psychologia takich relacji jest łatwa do zidentyfikowania.
rossanka napisał/a:Powiedziałabym że dla niego to wygodna sytuacja; )
Bardzo. Teraz musi wysłuchiwać zrzędzenia dwóch kobiet, żony i kochanki. Fantastyczna sytuacja.
Sam tego chciał. Najpierw się ożenił a potem znalazł sobie kochankę, nikt go nie zmuszał, do tego i tamtego, więc widać, jest zadowolony)
A autorka gdzieś uciekła.
A autorka gdzieś uciekła.
Nigdzie nie uciekła. Ten wątek to ewidentne zaproszenie do szczucia i gooownoburzy. Nie będzie tu ciągu dalszego z jej strony, a jeśli będzie to tylko po to by podnieść temperaturę, bo wbrew zamierzeniom w wątku spokój i brak reakcji o jakie chodziło...
rossanka napisał/a:A autorka gdzieś uciekła.
Nigdzie nie uciekła. Ten wątek to ewidentne zaproszenie do szczucia i gooownoburzy. Nie będzie tu ciągu dalszego z jej strony, a jeśli będzie to tylko po to by podnieść temperaturę, bo wbrew zamierzeniom w wątku spokój i brak reakcji o jakie chodziło...
Właśnie też tak sobie pomyślałam.
Ale temat aktualny, zobaczcie po innych forach, te same teksty żonatych, te same wątpliwości kochanek.
Zawsze się dziwię, skąd oni się tego uczą? Zawsze jest, że z żoną się nie układa, że żona go nie rozumie, ale on nie odejdzie, bo dzieci i to skomplikowane.
Zadziwiające, bo w otoczeniu mam paru rozwodników i rozwodniczek i wszyscy oni się jakos się rozwiedli, mimo dzieci, wspólnego domu itd. Po prostu już im tak źle było że sobą, że się rozeszli a nie latami w tym tkwili. I nie zawsze pojawił się ktoś trzeci. Tym bardziej "dziwne"bywa, że np facet poznaje inna kobietę, ale pozostaje przez lata ze swoją żoną, chociaż taki im"zle"i tak "kocha" kochankę. To aż nieprawdopodobne.
Ale temat aktualny, zobaczcie po innych forach, te same teksty żonatych, te same wątpliwości kochanek.
Zawsze się dziwię, skąd oni się tego uczą? Zawsze jest, że z żoną się nie układa, że żona go nie rozumie, ale on nie odejdzie, bo dzieci i to skomplikowane.
Zadziwiające, bo w otoczeniu mam paru rozwodników i rozwodniczek i wszyscy oni się jakos się rozwiedli, mimo dzieci, wspólnego domu itd. Po prostu już im tak źle było że sobą, że się rozeszli a nie latami w tym tkwili. I nie zawsze pojawił się ktoś trzeci. Tym bardziej "dziwne"bywa, że np facet poznaje inna kobietę, ale pozostaje przez lata ze swoją żoną, chociaż taki im"zle"i tak "kocha" kochankę. To aż nieprawdopodobne.
Zgadza się, że aktualny. Po prostu ludzka rzecz, która była jest i będzie.
To o czym piszesz po części wynika z psychologii, ze wspólnych nam wszystkim mechanizmów. Po części zaś z dostępnych narracji, „gotowców” kreujących i wyjaśniających nam naszą rzeczywistość. Myślę, że to mieszanka obu. Temat rzeka.
Esthere wskazała tutaj blog, który myślę, że dobrze pokazuje perspektywę kochanki tkwiącej czasem latami w beznadziejnej sytuacji. Tylko, że dla kochanki nie jest ona nigdy beznadziejna. Właśnie nadzieja ją napędza...
rossanka napisał/a:Ale temat aktualny, zobaczcie po innych forach, te same teksty żonatych, te same wątpliwości kochanek.
Zawsze się dziwię, skąd oni się tego uczą? Zawsze jest, że z żoną się nie układa, że żona go nie rozumie, ale on nie odejdzie, bo dzieci i to skomplikowane.
Zadziwiające, bo w otoczeniu mam paru rozwodników i rozwodniczek i wszyscy oni się jakos się rozwiedli, mimo dzieci, wspólnego domu itd. Po prostu już im tak źle było że sobą, że się rozeszli a nie latami w tym tkwili. I nie zawsze pojawił się ktoś trzeci. Tym bardziej "dziwne"bywa, że np facet poznaje inna kobietę, ale pozostaje przez lata ze swoją żoną, chociaż taki im"zle"i tak "kocha" kochankę. To aż nieprawdopodobne.Zgadza się, że aktualny. Po prostu ludzka rzecz, która była jest i będzie.
To o czym piszesz po części wynika z psychologii, ze wspólnych nam wszystkim mechanizmów. Po części zaś z dostępnych narracji, „gotowców” kreujących i wyjaśniających nam naszą rzeczywistość. Myślę, że to mieszanka obu. Temat rzeka.
Esthere wskazała tutaj blog, który myślę, że dobrze pokazuje perspektywę kochanki tkwiącej czasem latami w beznadziejnej sytuacji. Tylko, że dla kochanki nie jest ona nigdy beznadziejna. Właśnie nadzieja ją napędza...
Jakąś korzyść z tego ma, mimo, że jak mówi, że jest nieszczesliwa, bo on nie chce odejść latami od żony.
Nie jestem psychologiem, ten temat akurat średnio mnie interesuje, bardziej opieram się na obserwacji znajomych .
Widzę ze że jak ktoś się chce rozwieść, to się rozwodzi i tyle i jak mówię, nie zawsze dlatego, że pojawił się ktoś inny. Tym bardziej jednak jakby się pojawił ktoś inny to rozwód byłby przyspieszony.
Myślę, że te kochanki-im tak naprawdę pasuje taki układ, tylko na chwilę, bez wspólnej codzienności i zobowiazan, ale boją się do tego przyznać. A głowę dam, że w wielu przypadkach jak już by zamieszkały z tym swoim kochankiem, to tym szybciej by się z nim rozeszły, bo bycie 24/24 razem to całkiem coś innego niż bycie razem na godziny. A i ten kochanek mógłby się znudzić w takim związku, znowu by było, że kobieta go nie rozumie i im się nie układa i po szukałyby sobie kogoś na boku itd.
23 2018-01-08 15:21:17 Ostatnio edytowany przez Klio (2018-01-08 15:22:03)
Myślę, że te kochanki-im tak naprawdę pasuje taki układ, tylko na chwilę, bez wspólnej codzienności i zobowiazan, ale boją się do tego przyznać. A głowę dam, że w wielu przypadkach jak już by zamieszkały z tym swoim kochankiem, to tym szybciej by się z nim rozeszły, bo bycie 24/24 razem to całkiem coś innego niż bycie razem na godziny. A i ten kochanek mógłby się znudzić w takim związku, znowu by było, że kobieta go nie rozumie i im się nie układa i po szukałyby sobie kogoś na boku itd.
To są właśnie te korzyści o których wspomniałaś. Dla wielu osób taki właśnie układ jest idealny, bo nie pozwala na zmierzenie się ze swoimi osobistymi "demonami". Okoliczności romansu rozpraszają, nie skłaniają do autorefleksji, odsuwają na bok namysł nad sobą, bo jest tyle bodźców zewnętrznych, spychania odpowiedzialności za swój stan na onego/oną itd, że po prostu wygodnie brak miejsca na spojrzenie na siebie... a to też korzyść.
Do Twojego ostatniego zdania dodam jeszcze: Kochanka/nek rzadko kiedy jest w stanie zaufać po związaniu się z osobą, która zdradziła. A to już kładzie podwaliny pod rozpad takiego związku.
Spokojnie, nie uciekłam.
Czytając komentarze niektórych z Was to też daje do myślenia, ale jak byliście/jesteście zakochani, to dobrze wiecie, że to nie takie łatwe odejść od kogoś ot tak. Mówię tu o mnie..
Wczoraj mi powiedział, że zmienia pracę, która jest w sąsiedniej miejscowości od mojej (z 5km) żeby być tylko blisko mnie.. Już nie wiem co o tym wszystkim myśleć..
Co do mieszkania razem.. Ostatnio poruszam temat, że chcę się stąd wyprowadzić z powodu wywierania presji na mnie przez moją rodzinę, co mnie psychicznie wykańcza. Powstrzymywał mnie od tego i kazał mi się wstrzymać i wytrzymać jeszcze trochę. Brzmiało to jak jakaś aluzja.
Powiedział, że chciałby mi tyle powiedzieć, ale nie ma na to odwagi..
(...) nie takie łatwe odejść od kogoś ot tak. Mówię tu o mnie.. (...)
To zależy od instynktu samozachowawczego; u niektórych jest on w zaniku.
(...) Wczoraj mi powiedział, że zmienia pracę, która jest w sąsiedniej miejscowości od mojej (z 5km) żeby być tylko blisko mnie.. Już nie wiem co o tym wszystkim myśleć.. (...)
Nie wiesz? Możesz myśleć co chcesz. A co chcesz?
(...) Co do mieszkania razem.. Ostatnio poruszam temat, że chcę się stąd wyprowadzić z powodu wywierania presji na mnie przez moją rodzinę, co mnie psychicznie wykańcza. Powstrzymywał mnie od tego i kazał mi się wstrzymać i wytrzymać jeszcze trochę. Brzmiało to jak jakaś aluzja. (...)
Brzmi jak aluzja, gdy człowiek chce tej aluzji. Owe 'jeszcze trochę' jest bardzo enigmatyczną miarą czasu.
(...) Powiedział, że chciałby mi tyle powiedzieć, ale nie ma na to odwagi..
Zalęknione biedactwo. Przytul do serca i uspokój.
zmienia pracę, która jest w sąsiedniej miejscowości od mojej (z 5km) żeby być tylko blisko mnie.. Już nie wiem co o tym wszystkim myśleć..
Że lubi sobie podymać częściej
Zapomniałam dodać - ani razu nie wylądowałam z nim w łóżku.
Trudne żeby się oderwać, a bo psychika nie pozwala.. Łatwe gadanie, ale w praktyce wygląda to inaczej..
Zapomniałam dodać - ani razu nie wylądowałam z nim w łóżku.
Trudne żeby się oderwać, a bo psychika nie pozwala.. Łatwe gadanie, ale w praktyce wygląda to inaczej..
Zadaj sobie jedno pytanie, czy chcesz zostać kochanką, to wejdź w ten układ, jak nie - odpowiedź jest prosta.
Zapomniałam dodać - ani razu nie wylądowałam z nim w łóżku. (...)
No i co z tego?
(...) Trudne żeby się oderwać, a bo psychika nie pozwala.. Łatwe gadanie, ale w praktyce wygląda to inaczej..
Przeczytaj zdania z mej sygnatury.