Czas leczy rany, ale ile czasu powinno upłynąć? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Czas leczy rany, ale ile czasu powinno upłynąć?

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 20 ]

1

Temat: Czas leczy rany, ale ile czasu powinno upłynąć?

Witajcie,
Od bardzo dawna przyglądam się waszym wątkom, teraz chciałam rozpocząć własny.
Na początku lutego 2017 rozstałam się z chłopakiem z którym byłam 8 lat. Właściwie to on rozstał się ze mną. Dlaczego? do końca sama nie wiem, nie było zdrady, był za to związek na odległość i jego pracoholizm...na koniec usłyszałam, ze on nie wie co czuje, że ktoś mu powiedział, ze jak ktoś kogoś kocha, to jest w stanie wszystko dla niego zrobić, a on wszystkiego dla mnie zrobić nie potrafi..nie, nie zerwał wtedy, jego zdaniem ja zerwałam, bo przez 3 dni się po tym nie odzywałam....on nie ma nikogo, ja też nie...mimo, ze próbowałam...problem jest taki, że mimo upływu, właściwie roku ja dalej go kocham i nie wiem co zrobić by przestać...próbowałam zacząć jakąś nową relację, bezskutecznie..im bardziej "chcę" tym bardziej robię wszystko by tak nie było, a w głowie i w sercu dalej jest ex...
wszyscy mówią, że czas leczy rany, też miałam taką nadzieję...ale jeśli przez rok nie wyleczył, to co ze mną dalej będzie?
czy ktoś z Was też tak długo "dochodził do siebie"? jak w końcu udało Wam się zapomnieć?

Zobacz podobne tematy :

2 Ostatnio edytowany przez Leśny_owoc (2018-01-03 21:25:22)

Odp: Czas leczy rany, ale ile czasu powinno upłynąć?

A co byś pomyślała gdybym napisała Ci, że jesteś w stanie znaleźć sobie kogoś lepszego?

3

Odp: Czas leczy rany, ale ile czasu powinno upłynąć?

Nie ma reguły ani wzoru na to, sporo zależy od Ciebie.. wiem że łatwo mówić ale powinnaś unikać myślenia o nim i o was bo możesz latami tak rozpamiętywać i nic z tego dobrego nie wyniknie.

4

Odp: Czas leczy rany, ale ile czasu powinno upłynąć?
Leśny_owoc napisał/a:

A co byś pomyślała gdybym napisała Ci, że jesteś w stanie znaleźć sobie kogoś lepszego?

pomyślałabym, ze byłoby bardzo fajnie...tylko jak?
i nie nie chodzi tu o to, że wszystkich porównuję z ex, idealizuję tamtą relację i każdego dnia obmyślam plan jak wrócić....
o zgrozo wiem, ze to nie miałoby żadnego sensu, że te wypowiedziane słowa utkwiły i w głowie i w sercu i że nie "przeskoczę" tego...

ale żadna ze spotkanych przez mnie osób nie sprawiła, że chciałam się z nią związać, po prostu spotykałam się, a gdy widziałam, że "jemu" zależy na zacieśnieniu relacji dawałam nogę....

5

Odp: Czas leczy rany, ale ile czasu powinno upłynąć?

Trochę się podłącze pod temat Pani Hurley smile) Otóż gdzieś tu na netkobietach przeczytałem że tą prawdziwą miłość ma się raz w życiu (tzn. nie musi to być pierwszy związek). Zgadzacie się z tym czy może jest inaczej? Nie wiem, ale po tym co pisze Hurley wnioskuje, że nie związała się Pani z nikim, bo poprostu nie było tego "pi*rdolnięcia" które było przy ex. Czy ta prawdziwa miłość dopiero się pojawi, czy może mineła nas i juz dupa hmm

6

Odp: Czas leczy rany, ale ile czasu powinno upłynąć?
Szczep napisał/a:

Trochę się podłącze pod temat Pani Hurley smile) Otóż gdzieś tu na netkobietach przeczytałem że tą prawdziwą miłość ma się raz w życiu (tzn. nie musi to być pierwszy związek). Zgadzacie się z tym czy może jest inaczej? Nie wiem, ale po tym co pisze Hurley wnioskuje, że nie związała się Pani z nikim, bo poprostu nie było tego "pi*rdolnięcia" które było przy ex. Czy ta prawdziwa miłość dopiero się pojawi, czy może mineła nas i juz dupa hmm

A moja mama powtarza mi że każda następna miłość jest ta pierwsza, jedyna i prawdziwa wink chociaż sama jest szczęśliwą mężatką od 22 rż smile

Więc nie zgadzam się z takim twierdzeniem. Myślę że Pani Hurley po prostu nadal go kocha jak sama napisała, w takiej sytuacji trudno jest się z kimś innym związać.

7

Odp: Czas leczy rany, ale ile czasu powinno upłynąć?
Szkot napisał/a:
Szczep napisał/a:

Trochę się podłącze pod temat Pani Hurley smile) Otóż gdzieś tu na netkobietach przeczytałem że tą prawdziwą miłość ma się raz w życiu (tzn. nie musi to być pierwszy związek). Zgadzacie się z tym czy może jest inaczej? Nie wiem, ale po tym co pisze Hurley wnioskuje, że nie związała się Pani z nikim, bo poprostu nie było tego "pi*rdolnięcia" które było przy ex. Czy ta prawdziwa miłość dopiero się pojawi, czy może mineła nas i juz dupa hmm

A moja mama powtarza mi że każda następna miłość jest ta pierwsza, jedyna i prawdziwa wink chociaż sama jest szczęśliwą mężatką od 22 rż smile

Więc nie zgadzam się z takim twierdzeniem. Myślę że Pani Hurley po prostu nadal go kocha jak sama napisała, w takiej sytuacji trudno jest się z kimś innym związać.

No właśnie Pani Hurley nadal go kocha. Czyli logicznie biorąc na ten dany moment była to jej "najmocniejsza" miłość i co jeśli właśnie to była ta prawdziwa? I wszystkie następne będą i tak gorsze od tej pierwszej. Może tak być i dlatego nawet sam się o to boje...

8

Odp: Czas leczy rany, ale ile czasu powinno upłynąć?
Hurley napisał/a:

Witajcie,
Od bardzo dawna przyglądam się waszym wątkom, teraz chciałam rozpocząć własny.
Na początku lutego 2017 rozstałam się z chłopakiem z którym byłam 8 lat. Właściwie to on rozstał się ze mną. Dlaczego? do końca sama nie wiem, nie było zdrady, był za to związek na odległość i jego pracoholizm...na koniec usłyszałam, ze on nie wie co czuje, że ktoś mu powiedział, ze jak ktoś kogoś kocha, to jest w stanie wszystko dla niego zrobić, a on wszystkiego dla mnie zrobić nie potrafi..nie, nie zerwał wtedy, jego zdaniem ja zerwałam, bo przez 3 dni się po tym nie odzywałam....on nie ma nikogo, ja też nie...mimo, ze próbowałam...problem jest taki, że mimo upływu, właściwie roku ja dalej go kocham i nie wiem co zrobić by przestać...próbowałam zacząć jakąś nową relację, bezskutecznie..im bardziej "chcę" tym bardziej robię wszystko by tak nie było, a w głowie i w sercu dalej jest ex...
wszyscy mówią, że czas leczy rany, też miałam taką nadzieję...ale jeśli przez rok nie wyleczył, to co ze mną dalej będzie?
czy ktoś z Was też tak długo "dochodził do siebie"? jak w końcu udało Wam się zapomnieć?

Ten czas jest bardzo indywidualny, ja sama spotkałam się z różnymi teoriami: pierwsza - że zapominanie trwa połowę tego czasu, co trwał związek. Druga - że dwa lata jeśl nie widujemy się z byłym, trzy lata jeśli się widujemy (bo np. jest wspólne dziecko). Ja byłam w związku 13 lat, dochodziłam długo do siebie, ale nie był to poziom stały, tylko jakby pewne fale - raz gorzej, raz lepiej i tak w kółko, aż wreszcie całkowicie zobojętniałam. Teraz jak się zastanawiam nad tym, to mam tak, jakby mój partner zmarł, a ten co żyje to jakby zupełnie obcy człowiek, którego nigdy nie znałam.
Reasumując - są pewne etapy przeżywania straty po każdym przykrym zdarzeniu, także po rozstaniu i czas przechodzenia przez nie jest bardzo różny dla każdego z nas.

9

Odp: Czas leczy rany, ale ile czasu powinno upłynąć?

Nie ma czegoś takiego jak jedyna najsilniejsza miłość! Mówiąc tak robimy krzywdę sami sobie. Każda miłość jest inna i w ten sposób jedyna. Jeżeli ktoś sam ze sobą siedzi i pielęgnuje wspomnienia o pięknej miłości, to nie ruszy dalej. Z podejściem, że wszystkie nowe będą gorsze też dalej nie ruszysz. Może po prostu potrzebujesz czasu bez związku? Zacząć żyć dla siebie i sama ze sobą. Odkrywać nowe pasje. Skoro nikt teraz Cię nie pociągnął do związku to może po prostu nie ten czas.

10

Odp: Czas leczy rany, ale ile czasu powinno upłynąć?
Lady Loka napisał/a:

Nie ma czegoś takiego jak jedyna najsilniejsza miłość! Mówiąc tak robimy krzywdę sami sobie. Każda miłość jest inna i w ten sposób jedyna. Jeżeli ktoś sam ze sobą siedzi i pielęgnuje wspomnienia o pięknej miłości, to nie ruszy dalej. Z podejściem, że wszystkie nowe będą gorsze też dalej nie ruszysz. Może po prostu potrzebujesz czasu bez związku? Zacząć żyć dla siebie i sama ze sobą. Odkrywać nowe pasje. Skoro nikt teraz Cię nie pociągnął do związku to może po prostu nie ten czas.


nie jestem pewna czy to odpowiedź do mnie, bo ja nigdzie nie pisałam, że siedzę i pielęgnuję wspomnienia, a wręcz przeciwnie...
ale, tutaj trochę nawiązując do wypowiedzi Pana Szczep, ja akurat wierzę w pierwszą wielką miłość, ta bez wątpienia taka była, mimo iż wcześniej byłam w 2 związkach (jeden ok. półtora roku, drugi ponad dwa lata) wiem, że nigdy nie byłam tak zakochana, ani żadnego innego chłopaka nie kochałam tak bardzo jak tego teraz...co więcej to właściwie była miłość od pierwszego wejrzenia, wiec takie dwa w jednym...ale całym sercem wierzę, że jeśli nie ten (M.) to na pewno ktoś gdzieś na mnie czeka i może nie będzie to już taka wielka, szaleńcza miłość, ale wierzę, że mogę kogoś pokochać i chciałabym żeby tak się stało...


Symbi napisał/a:

Ten czas jest bardzo indywidualny, ja sama spotkałam się z różnymi teoriami: pierwsza - że zapominanie trwa połowę tego czasu, co trwał związek. Druga - że dwa lata jeśl nie widujemy się z byłym, trzy lata jeśli się widujemy (bo np. jest wspólne dziecko). Ja byłam w związku 13 lat, dochodziłam długo do siebie, ale nie był to poziom stały, tylko jakby pewne fale - raz gorzej, raz lepiej i tak w kółko, aż wreszcie całkowicie zobojętniałam. Teraz jak się zastanawiam nad tym, to mam tak, jakby mój partner zmarł, a ten co żyje to jakby zupełnie obcy człowiek, którego nigdy nie znałam.
Reasumując - są pewne etapy przeżywania straty po każdym przykrym zdarzeniu, także po rozstaniu i czas przechodzenia przez nie jest bardzo różny dla każdego z nas.

Symbi, a czy możesz mi powiedzieć ile trwało Twoje "dochodzenie do siebie"? właśnie u mnie też tak wygląda, ze są wzloty i upadki, kiedy już jest dłużej dobrze i naprawdę zaczynam wierzyć, ze wychodzę na prostą, to zaraz widzę zakręt i jest właśnie to "pier...lnięcie" i znowu ląduję "w dole", czasem jest oczywiście tak, ze jakieś miejsce, piosenka, czy tekst mi się z nim skojarzy, a czasem wychodzi to totalnie z niczego i nie bardzo wtedy wiem jak z tego wybrnąć...
ogólnie, zdawałam sobie sprawę, ze może to dłużej potrwać, ale nie zdawałam sobie sprawy, ze będzie to aż tak długo....

11

Odp: Czas leczy rany, ale ile czasu powinno upłynąć?

Czas jest różny.
Łatwiej mi było wyjść z 3 letniego związku gdzie faceta miałam blisko i sam rozstał ze mną bo przestał mnie kochać niż półrocznego związku na odległość gdzie z facetem byłam mega szczęśliwa,mimo tego że był pracoholikiem i był na oddległość.A musiałam się rozstać ze względu na jego sytuację życiową o której opisywałam na forum.Obecnie z nim nie jestem ponad 2,5 miesiąca.Też mam raz lepsze i gorsze dni.Chyba to jest kwestia indywidualna.Wierzę,że któregoś dnia ci to minie.

12

Odp: Czas leczy rany, ale ile czasu powinno upłynąć?

Podpisuję się rękoma i nogami pod tym, co napisała Lady Loka.
Autorko, czasem zdarzy się takie bum, które przypomina o byłym, ale ważna jest jego częstotliwość i jeśli z biegiem czasu jest mniejsza- świetnie. Klin i plasterek w jednym nie zawsze działa, a czasem przynosi efekty odwrotny od zamierzonego.
Symbi też dobrze prawi.
Prywatnie dodam, że u mnie kompletnie nie zdaje egzaminu wypatrywanie zapomnienia. Staram się nie myśleć kategoriami: kiedy o nim zapomnę/ tak bardzo chce o nim zapomnieć.

13

Odp: Czas leczy rany, ale ile czasu powinno upłynąć?

Nie ma pewnie recepty. Ja sam zaczynam 5 rok po rozstaniu, 4 po rozwodzie i tak myślę, że realnie z jakieś 3 - 3,5 zajęło mi dochodzenie do siebie, że byłem w stanie zacząć myśleć o jakimś związaniu się z kimś na poważniej. Oczywiście w międzyczasie wiele znajomości, raczej krótkich i kończonych z mojej strony/winy. Nie potrafiłem przez ten czas ułożyć sobie życia w powszechnie rozumianym znaczeniu wink - czyli stała kobieta itd., choć ogólnie w moim życiu jest ok i raczej jestem szczęśliwy. Choć jednak gdzieś wydaje mi się, że ciągle czegoś szukam, czegoś mi brakuje. Na pewno miało wpływ, że często się widujemy bo mamy dziecko wspólne i naprzemienną opiekę. No i pewnie też to, że to ona odeszła, a ja nie chciałem rozwodu i długo mi zajęło pogodzenie sie z tym wszytkim - że mnie nie kocha, że jest ktoś inny, że rodzina sie rozpadła, że dziecko cierpiało itd. Wiadomo, ona ciągle zakochana w tym gościu przez co się rozleciało (są chyba razem), dla mnie obecnie miłość i zakochanie to jakaś abstrakcja. Ale nigdy nie mów nigdy, nie wiadomo czy mnie jeszcze nie trafi też kiedyś.
Jeden kumpel co tez jest po rozwodzie mówił mi, że mu zajęło około 4 lat, żeby tak naprawdę się pogodzić z tym i byc w stanie cos zbudować dłużej. Przez ten czas przeszedł przez wiele, wiele związków z kobietami, ąz trafił na taką z którą postanowił spróbować jeszcze raz i sa teraz małżeństwem.
Ale są też ludzie, którzy nawet będąc porzuconymi za chwile kogoś znajdują i coś tam budują. Zależy pewnie od psychy i podejśćia. Ja wiem, że u mnie by to nie zadziałało;).

14

Odp: Czas leczy rany, ale ile czasu powinno upłynąć?
Hurley napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Nie ma czegoś takiego jak jedyna najsilniejsza miłość! Mówiąc tak robimy krzywdę sami sobie. Każda miłość jest inna i w ten sposób jedyna. Jeżeli ktoś sam ze sobą siedzi i pielęgnuje wspomnienia o pięknej miłości, to nie ruszy dalej. Z podejściem, że wszystkie nowe będą gorsze też dalej nie ruszysz. Może po prostu potrzebujesz czasu bez związku? Zacząć żyć dla siebie i sama ze sobą. Odkrywać nowe pasje. Skoro nikt teraz Cię nie pociągnął do związku to może po prostu nie ten czas.


nie jestem pewna czy to odpowiedź do mnie, bo ja nigdzie nie pisałam, że siedzę i pielęgnuję wspomnienia, a wręcz przeciwnie...
ale, tutaj trochę nawiązując do wypowiedzi Pana Szczep, ja akurat wierzę w pierwszą wielką miłość, ta bez wątpienia taka była, mimo iż wcześniej byłam w 2 związkach (jeden ok. półtora roku, drugi ponad dwa lata) wiem, że nigdy nie byłam tak zakochana, ani żadnego innego chłopaka nie kochałam tak bardzo jak tego teraz...co więcej to właściwie była miłość od pierwszego wejrzenia, wiec takie dwa w jednym...ale całym sercem wierzę, że jeśli nie ten (M.) to na pewno ktoś gdzieś na mnie czeka i może nie będzie to już taka wielka, szaleńcza miłość, ale wierzę, że mogę kogoś pokochać i chciałabym żeby tak się stało...


Symbi napisał/a:

Ten czas jest bardzo indywidualny, ja sama spotkałam się z różnymi teoriami: pierwsza - że zapominanie trwa połowę tego czasu, co trwał związek. Druga - że dwa lata jeśl nie widujemy się z byłym, trzy lata jeśli się widujemy (bo np. jest wspólne dziecko). Ja byłam w związku 13 lat, dochodziłam długo do siebie, ale nie był to poziom stały, tylko jakby pewne fale - raz gorzej, raz lepiej i tak w kółko, aż wreszcie całkowicie zobojętniałam. Teraz jak się zastanawiam nad tym, to mam tak, jakby mój partner zmarł, a ten co żyje to jakby zupełnie obcy człowiek, którego nigdy nie znałam.
Reasumując - są pewne etapy przeżywania straty po każdym przykrym zdarzeniu, także po rozstaniu i czas przechodzenia przez nie jest bardzo różny dla każdego z nas.

Symbi, a czy możesz mi powiedzieć ile trwało Twoje "dochodzenie do siebie"? właśnie u mnie też tak wygląda, ze są wzloty i upadki, kiedy już jest dłużej dobrze i naprawdę zaczynam wierzyć, ze wychodzę na prostą, to zaraz widzę zakręt i jest właśnie to "pier...lnięcie" i znowu ląduję "w dole", czasem jest oczywiście tak, ze jakieś miejsce, piosenka, czy tekst mi się z nim skojarzy, a czasem wychodzi to totalnie z niczego i nie bardzo wtedy wiem jak z tego wybrnąć...
ogólnie, zdawałam sobie sprawę, ze może to dłużej potrwać, ale nie zdawałam sobie sprawy, ze będzie to aż tak długo....

Hurley, długo, prawie 6 lat. Oczywiście jak piszesz, miałam góry i doliny, były okresy długie, że czułam się zupełnie dobrze, potem jakieś zdarzenie i wracało. Rożne rzeczy robiłam, przede wszystkim, żeby wyrzucić z siebie emocje, bo przeżyłam je bardzo dramatycznie. Pisałam, czytałam, słuchałam oglądałam filmy, spotykałam się z nowymi facetami, rozmawiałam z kim się dało, nawet zaliczyłam kilka spotkań u terapeutki. . Na koniec skrystalizowała mi się jedna droga w określonym wyborze i wtedy zaczęło lecieć z górki. Jak się da przez forum, to napiszę do Ciebie maila w sprawie dokładniejszych szczegółów.

15 Ostatnio edytowany przez tajemnicza75 (2018-01-08 16:47:08)

Odp: Czas leczy rany, ale ile czasu powinno upłynąć?
evalougo napisał/a:

Prywatnie dodam, że u mnie kompletnie nie zdaje egzaminu wypatrywanie zapomnienia. Staram się nie myśleć kategoriami: kiedy o nim zapomnę/ tak bardzo chce o nim zapomnieć.

Dokładnie tak. Im więcej uwagi mu poświęcasz tym gorzej. Nie ważne czy myślisz "chce o nim zapomnieć, czy "och jak było cudownie", przecież i tak o nim myślisz w takim czy innym sensie wink . Dlatego należałoby przestać się na nim skupiać. Jeśli jakaś muzyka, jakiś element przypomni Ci go, to wystarczy przejść do codzienności i nie rozczulać się myśląc "no i znowu o nim myślę, znów wspomnienia wróciły, jak mam zapomnieć". Wiele rzeczy nam się przypomina gdy coś usłyszymy/zobaczymy i co w związku z tym? Nic, żyje się dalej.
Czas goi rany... ale blizna zostanie. Nie zapomnisz nigdy. Nie chodzi o amnezję, tylko o to, by pomyśleć o byłym związku jak o innych byłych sprawach, bez emocji. to jest zagojenie rany. A kiedy ono nastąpi(?)... hmmm, podobno nigdy jeśli stale będziemy rany rozdrapywać. A póki się na tym skupiasz w takiej czy innej formie, to się nie zagoi hmm .

16

Odp: Czas leczy rany, ale ile czasu powinno upłynąć?

Dziękuję bardzo wszystkim za odpowiedzi...myślę, że to jasne i logiczne, że post nie powstał dlatego, że myślę codziennie, że w dalszym stopniu nie zapomniałam o byłym i liczę, który to już dzień wink bo prawdopodobnie po takim czasie "popełniłabym już samobójstwo"...po prostu teraz znowu wrócił dołek....
może również niepotrzebnie zwracam na to uwagę, ale patrzę na moje koleżanki, albo jakieś znajome i widzę jak łatwo zmieniają one związki, a ja tak nie potrafię, mimo iż robię wszystko podręcznikowo(nie na siłę) rozwijam swoje pasje, pierwszy raz od dawna złapałam na coś tak wielkiego bakcyla, wychodzę ze znajomymi i naprawdę świetnie się bawię i nawet na randki chodzę...i wszystko jest takie fajne, a potem nie wiedzieć czemu wracam do punktu wyjścia...i zastanawiam się co robię nie tak?
niedawno moja przyjaciółka rozstała się ze swoją wielką miłością z którą była 5 lat i po trzech miesiącach już jest szczęśliwie zakochana w kimś innym...
ja po trzech miesiącach nawet nie zauważałam żadnych facetów....

17

Odp: Czas leczy rany, ale ile czasu powinno upłynąć?

Ja poradziłam sobie po rozstaniu z byłym w pół roku, ale to nic nie znaczy, bo jakbym była z nim dłużej, to jestem pewna, że trwałoby to dłużej. No a tak to była nastoletnia miłość i w miarę szybko się skończyła, choć oczywiście też płakałam i sporo mi się śnił, na początku nie było łatwo. No ale jakbym była z kimś dłużej, byłabym przywiązana to inaczej, wtedy jest tyle wspomnień. Teraz jestem już od dawna w innym związku. Nie ma na to reguły i nie patrz jak mają inni, bo to zależy od wielu czynników i to nie znaczy, że przeżywasz to gorzej czy że nie jest to normalne, bo jest normalne. Ta dziewczyna co związała się po 3 miesiącach z kimś innym, to może i tak nadal myśli o byłym, ale nikomu o tym nie mówi. No albo nie, ale ma inny próg i akurat udało się szybko z tym pogodzić. Nie rozpamiętuj za dużo, pamiętaj dlaczego się rozstaliście i dlaczego już rok nie jesteście razem. Rok to też nie jest długo po takim związku, tak jak pisałam to zrozumiałe, że potrzebujesz czasu. Musisz się przyzwyczaić, że nie jesteście razem, stworzyć więcej wspomnień bez niego. Nie mów sobie, że to była jedyna miłość, nie sądzę, by było coś takiego. Skoro Wam nie wyszło, to raczej tak miało być, cudowna miłość to prędzej ta która przetrwa, a nie coś co się nie udało. Człowiek może zakochać się więcej razy, poznasz różnych facetów i w końcu znajdzie się ten, który będzie dla Ciebie bardzo interesujący.

18

Odp: Czas leczy rany, ale ile czasu powinno upłynąć?

Moje Drogie Panie
To wszystko o czym tutaj prawicie sprowadza się zasadniczo do jednej kwestii, a mianowicie do spotkania tego właściwego. Koniec.
Jednej się uda po ośmiu latach małżeństwa znaleźć w miesiąc czasu nową miłość życia (moja była żona chociażby, pozdrawiam cieplutko)
a inna będzie przez rok czasu trafiać na samych nijakich, zanim się napatoczy ten którego szuka. Nie ma tutaj żadnej reguły. Nie ma na to rady.
Nie ma podręcznikowej teorii, która mówi, że od tego i tego momentu musi upłynąć tyle i tyle czasu, aby mogło nastąpić to i to. Nie ma tak.
W dużej mierze tym wszystkim rządzi zwykły przypadek. Głupi zbieg okoliczności i w kolejce do kasy w Lidlu wpadasz koszykiem na kolesia
z którym spędzisz resztę życia albo przynajmniej najbliższe kilka czy kilkanaście lat. Inni w tym na przykład ja, próbują szukać w internecie,
na różnych portalach, gdzie rejestrują się osobnicy płci przeciwnej w celu wiadomym. Odsiejesz pierwszych 10 czy 20 i za 30 razem trafisz.
Ja byłem żonaty dwukrotnie i jako stary weteran mogę powiedzieć, że nie istnieje coś takiego jak żałoba po związku, którą każdy musi przejść.
Nieprawda. Wcale nie musi, a już na pewno nie każdy. Po pierwszym rozwodzie byłem sam ok. 3 lata i wcale nie dlatego, że miałem żałobę,
tylko po prostu dlatego, że zwyczajnie nie chciałem się z żadną wiązać na serio. Owszem spotykałem się, randkowałem, było jakieś tam to i owo,
ale nie było chęci z mojej strony na pełne angażowanie się w kolejny związek. Aż któregoś razu spotkałem przypadkiem na grilu u znajomych
moją drugą żonę i to było po prostu jak petarda, która wbiła mi się w mózg. Trzy miesiące później już mieszkaliśmy razem, a po roku był ślub.
Z różnych powodów, o których nie będę tutaj pisał, po ośmiu latach się rozstaliśmy i znów się szykowałem na kolejne kilka lat w samotności,
ale jeszcze zanim się rozwiodłem, już zacząłem się spotykać z dziewczyną z którą jestem po dziś dzień i póki co nigdzie się nie wybieram.
Podobnie moja druga eks małżonka, od razu wskoczyła w nowy związek jeszcze szybciej ode mnie i z tego co wiem ciągle jest z tym swoim typem.
Także na moim przykładzie widzicie, że wcale nie jest nigdzie powiedziane ile muszą trwać poszczególne etapy przechodzenia z jednego związku w drugi.
Decyduje o tym ślepy los i zbieg okoliczności. Tylko i wyłącznie. Pozdrawiam i nie smucić mi się tutaj cholera jasna smile

19

Odp: Czas leczy rany, ale ile czasu powinno upłynąć?
anderstud napisał/a:

Moje Drogie Panie
To wszystko o czym tutaj prawicie sprowadza się zasadniczo do jednej kwestii, a mianowicie do spotkania tego właściwego.

Bzdura, ja jestem sama, czuję się szczęśliwa i spełniona. Da się żyć bez związku dobrym życiem.

anderstud napisał/a:

Także na moim przykładzie widzicie, że wcale nie jest nigdzie powiedziane ile muszą trwać poszczególne etapy przechodzenia z jednego związku w drugi.

Oczywiście, niejeden post o tym podnosił. Aleczęsto zdarza się, że ktoś przechodzi do następnego związku, a wciąż myślami jest przy poprzednim.

anderstud napisał/a:

Decyduje o tym ślepy los i zbieg okoliczności. Tylko i wyłącznie.

Nie jesteśmy istotami bezwolnymi, to my decydujemy.

anderstud napisał/a:

Pozdrawiam i nie smucić mi się tutaj cholera jasna :)

No właśnie :) Aczkolwiek spotkałam się z teoriami, że smutek musi wybrzmieć, że nawet warto sobie popłakać i posłuchać smutnych piosenek, ale oczywiście nie należy przedłużać agonii.
Mnie jeden "wróż" powiedział, pani nie ma depresji, pani się po prostu nudzi, niech pani idzie na studia. I coś w tych słowach rzeczywiście było, a przynajmniej po nich zaczęłam brać się w garść, choć wcześniej wydawało mi się, że nie ma takiej garści, w którą bym się zmieściła.

20

Odp: Czas leczy rany, ale ile czasu powinno upłynąć?
Hurley napisał/a:

Witajcie,

czy ktoś z Was też tak długo "dochodził do siebie"? jak w końcu udało Wam się zapomnieć?


15 lat minęło od pierwszej mojej miłości.
Tak po 3-4 latach ból był już mniejszy.
Nie zapomniałem do dziś. Twarzy tej dziewczyny nie pamiętam, ale emocje i uczucie pamiętam. Nie ma sensu chcieć zapomnieć.
Jedynie co jest ważne to aby mieć świadomość tego, że ten człowiek nie był niezastąpiony. Naprawdę wiesz mi. Są inni ludzie, których można tak samo pokochać. Inna kwestia jak ich znaleźć.

Posty [ 20 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Czas leczy rany, ale ile czasu powinno upłynąć?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024