Cześć wszystkim, jak w temacie. Szukam pomocy i porady kogoś kto przeszedł podobne.
Moja matka zawsze była okropną osobą, zimną, wyobcowaną, ignorowała mnie a jak już się do mnie zwracała to zawsze mnie poniżała.
Byłam wpadką i zawsze tym sobie tłumaczyłamjej zachowanie.
Od kiedy pamiętam, zwracała sie do mnie per gnoju, gówniarzu itd.
Zawsze byłam najgłupsza, jak juz zaczęłam dojrzewać to też podśmiechiwała się ztego jak wygładam, z mojego chłopaka itd... dużo by opowiadać.
Miałam (mam) też niestety ojca. Dla ojca byłam któtko mówiąxc workiem treningowym. Moje pierwsze wspomnienie to jak wyciąga mnie z wanny i bije, miałam może z 5 lat. a potem bicie za: bałagan (wątpliwy), po każdym zebraniu (już wychodząc mówili żebym czekała bo będe bita0, za 4, za 5, za krzywe spojżenie itd... obstawiam że co 2 dni to napewno. Aż do liceum, gdzie po biciu (już nie w tyłek ale w głowę czy plecy) trafiłam do szpitala. Tam matka latała do mie codziennie jak z pieprzem, żeby się upewnić, że nie powiedziałam lekarzom że to ojciec.
No i tak wyglądało moje życie, innych szczegółów oszczędzę, żeby was nie zniesmaczyć, dodam tylko że tatuś kleił się do mnie czasami zbyt mocno.
Był tak: rano wpieprz a po godzinie "kochana rodzinko jedziemy nad morze na weekend". Ijechaliśmy tylko po to żeby "rodzice" ciągnęli mnie z knajpy do kanjpy gdzie ojciec pił a matka stękała chodżmy już do domu. żebym siedział cicho kupowali mi lody.
Z zewnątrz moja "rodzina" to super mamuśka (chuda, wrażliwa, delikatna, dbająca) i super wesłoły rubaszny tatuś.
Po kilku miesiącach terapii puściła mi ta ostatnia żyłka w tyłku i pojechałam do matki porozmawiać.
Zapytałam dlaczego udawała że nic nie widzi, dlaczego nie reagowała jak ojciec mnie bił i molestował, czemu dawała mnie poniżać, wymieinłam kilka przykładów.
Usłyszałam że........... to stek bzdór. Że jestm psychiczna i WSZYSTKO wymyśliłam, że miałam cudowne dzieciństwo, że ojciec zbił mnie raz i to słusznie. Że molestowania nie było. Śmiała się ze mnie. Na koniec jesczze próbowała mnie skłócić z mężęm, który czekał na mnie w drugim pokoju, że mu współczuje że jest z psychiczną, i trochę innych rzeczy.
Prawie nigdy nie patrzyłam matce w oczy ale tym razem tak - miała dwie szpile, zero uczuć. Szczerze - ta sytuacja ją bawiła.
Założe się, że obdzwoniła pół rodziny żeby poopowiadać jaka jestem psychiczna.
Czy ktoś z Was miał konfrontację i jaki był skutek?
W zasdzie nie spodziewałam się niczego innego i ta sytuacja pokazał mi jakim ona jeste wstrętnym potworkiem, ale zastanawiam się, czy ona napradę nie wie, nie pamięta czy jest wyrachowaną suką?
pamięta. Ale po co Ci to? Tylko się męczysz. Terapia jest dobra, ale konfrontacja nie zawsze.
Możliwe, że ona WOLI nie wiedzieć albo nie pamiętać.
Za to Ty już wiesz, na czym stoisz i z km masz do czynienia.
Co zamierzasz zrobić? Zerwiesz kontakt?
4 2017-12-23 17:41:33 Ostatnio edytowany przez cichawoda128 (2017-12-23 17:42:54)
pamięta. Ale po co Ci to? Tylko się męczysz. Terapia jest dobra, ale konfrontacja nie zawsze.
Bo moja matka nadal uchodzi za wzór cnót. Poza tym robi ze mnie potwora przed znajomymi i rodziną, opowiada o mnie naprawdę niestworzone historie. Byłam ciekawa co moja matka robiła w momencie jak ojciec mnie lał, bo jakoś znikała z horyzontu.
Możliwe, że ona WOLI nie wiedzieć albo nie pamiętać.
Za to Ty już wiesz, na czym stoisz i z km masz do czynienia.
Co zamierzasz zrobić? Zerwiesz kontakt?
kompletnie nic, chodzić na terapię, jakoś poukładać sobie w głowie a jej nie widzieć.
Lady Loka napisał/a:pamięta. Ale po co Ci to? Tylko się męczysz. Terapia jest dobra, ale konfrontacja nie zawsze.
Bo moja matka nadal uchodzi za wzór cnót. Poza tym robi ze mnie potwora przed znajomymi i rodziną, opowiada o mnie naprawdę niestworzone historie. Byłam ciekawa co moja matka robiła w momencie jak ojciec mnie lał, bo jakoś znikała z horyzontu.
Na to nie masz wpływu. Jak obmawia Cię aż tak to spróbuj zmienić środowisko, jeżeli tylko masz taką możliwość.
Ona się nigdy nie przyzna. Nigdy.
Matka mojego ojca do tej pory twierdzi, że mój ojciec alkoholik i przemocowiec wcale nie był agresywny i nigdy nie pił. Wyparcie totalne.
Bardzo współczuję, niestety Twoi rodzice to jak dla mnie potwory i nigdy nie powinni wychowywać żadnych dzieci. W stosunku do takich ludzi nie znajduje innych słów. Nawet sobie nie mogę wyobrażać co musisz czuć.
Myślę, że z taką rodziną całkowicie zerwałabym kontakt. Grunt to budować, nowe dużo lepsze relacje. Mam nadzieję, że mąż jest po Twojej terapii. Oczywiście też terapia. Życzę dużo siły i wszystkiego dobrego, by te emocje za jakiś czas u Ciebie się uporządkowały. Konfrontacja nie ma sensu, widzisz jakiego pokroju to ludzie, przykro to mówić, ale to prawda.
8 2017-12-24 08:12:47 Ostatnio edytowany przez Czarna Kotka (2017-12-24 08:13:36)
To standard w takich sytuacjach. Psychologowie pracujący z ludźmi będącymi jako dzieci ofiarami przemocy/molestowania, często to podkreślają. Łatwiej jest przerzucić winę na dziecko, wyprzeć z pamięci cały brud, niż zajrzeć do lustra i zobaczyć potwora.
Bardzo dużo w tym temacie jest na gazetowym eksperckim (udzielała się pani psycholog) forum "życie rodzinne".
Na przykład wątek "Przemoc ojców wobec dzieci a postawa matek" albo "Do dzieci toksycznych rodziców" (polecam wypowiedzi kobiety o nicku sorvina) i dużo innych.
To standard w takich sytuacjach. Psychologowie pracujący z ludźmi będącymi jako dzieci ofiarami przemocy/molestowania, często to podkreślają. Łatwiej jest przerzucić winę na dziecko, wyprzeć z pamięci cały brud, niż zajrzeć do lustra i zobaczyć potwora.
Bardzo dużo w tym temacie jest na gazetowym eksperckim (udzielała się pani psycholog) forum "życie rodzinne".Na przykład wątek "Przemoc ojców wobec dzieci a postawa matek" albo "Do dzieci toksycznych rodziców" (polecam wypowiedzi kobiety o nicku sorvina) i dużo innych.
Świetny wątek, dzięki za polecenie, właśnie czytam. Dużo w nim informacji wyjaśniających mechanizmy powstawania przemocy i powody pozostawania w takich związkach. Nigdy tego pojać nie mogłam, ale teraz chyba chwytam.
Ciekawe, czy znajdę odpowiedź na nurtujące mnie pytanie: czy matka może faktycznie nie wiedzieć o molestowaniu seksualnym. Czy to da sie ukryć tak, by w domu pod jednym dachem ktoś o tym nie wiedział?
Lubię ten wątek, chociaż tam nie ma akurat pani psycholog, "twojabogini" to prawniczka pracująca często z ofiarami przemocy, z dużą wiedzą w temacie.
Czy matka może nie wiedzieć - może, ale przerażająco często wie, tylko to wypiera albo kryje.
Dla założycielki wątku chyba najciekawsza będzie dyskusja z "gonzo", na przykład:
"Otóż podstawowym "zadaniem" dla mnie jako małego dziecka było "zrozumienie" że tata wcale mnie nie uderzył, tylko zwyczajnie stracił cierpliwość:) Bo według zapewnień mamy każdemu się zdarza stracić nad sobą panowanie. Do dziś pamiętam: tatuś wcale cię nie uderzył TYLKO stracił cierpliwość (dobre, co?:P)
Udawanie, że nie widzi i nie słyszy co dzieje się za ścianą. Bardzo mi współczuła i cierpiała razem ze mną, tylko nie tego wtedy potrzebowałem. Doszło do tego, że jedyną osobą która broniła mnie przed agresją ojca był mój młodszy brat. Paradoksalnie to właśnie dzięki niemu ojciec ograniczył bicie. Brat był/jest jego oczkiem w głowie, a przecież mógłby go niechcący uderzyć. Notoryczne nie dotrzymywali słowa (oboje). Minęło trochę czasu zanim zorientowałem się mamie też nie wolno ufać.
Mama wciąż twierdzi, że w naszym domu nie było przemocy (no tak jej nie bił), a sama uważa się za wzorową matkę. Tylko te dzieci takie powystraszane, jakieś depresje po drodze, terapie i zupełnie nie wiadomo dlaczego?
Wiecie ona naprawdę potrzebuje tych kłamstw, aby nie zobaczyć tego co naprawdę zrobiła do spółki z ojcem. A ja sklejam się do kupy na własną rękę i nie widzę już sensu uświadamiać matkę, że żyje w urojonym świecie. "
"Ale skąd to przypuszczenie, że nie było "konfrontacji". Była i w sumie żałuje, że do niej doprowadziłem. To były dantejskie sceny i będzie mnie to kosztować jakieś 5 lat życia:) Doświadczyłem tylko ponownego odrzucenia, matka nie puści tych iluzji na swój temat. Myślę, że w jej mniemaniu to walka o przetrwanie i pazurami trzyma się tych kłamstw, bo bez tego musiałaby uznać swoją odpowiedzialność za wyrządzoną krzywdę. Zrozumiałem, że oczekiwałem niemożliwego. Nie usłyszę już słów: przeprasza, nie chciałam cię zranić, inaczej nie potrafiłam. W końcu to tylko moje oczekiwania i jak widać nierealne. Ona nigdy nie uzna mojej wersji prawdy o naszej rodzinie."
"Ważne jest czemu kobiety to robią i jak staja się współsprawczyniami przemocy. Większość z nich jest ofiarami przemocy sprawcy i jest w tą przemoc uwikłana - czyli nie zamierzają od sprawcy odchodzić. Nie widza takiej możliwości, boją się: samodzielności, nasilenia się przemocy ze strony sprawcy, tego, ze sobie nie poradzą bez sprawcy. Więc zajmują się tym, żeby ta przemoc nie wyszła na jaw. Molestujący córkę tata, nie maca jej wieczorami tylko usypia do snu (nie szkodzi że córka jest w takim wieku że umie zasypiać sama), tatuś nie bije tylko się denerwuje, nie wsadza palców do pochwy córce podczas kąpieli tylko jest wyjątkowo troskliwym tata, no bo który inny ojciec kąpie swoje córki, nie wyżywa się na dziecku wrzaskiem, tylko został przez dziecko zdenerwowany, nie jest przemocowcem, tylko ma problemy w pracy i jest nerowowy. Kobiety wiele czsu poświęcają na to, żeby dzieci przyjęły tą narrację.
Wiele dorosłych osób mówi, że to dało dużo bardziej długofalowe skutki w ich życiu niż bicie. Bicie było i przeminęło. Dużo więcej czasu zajęło wydobycie się ze świata fikcji zbudowanego przez matkę. Wiele osób twierdzi, że nawet jako dorośli czasem maja problemy z ustaleniem czy "widzą co widzą", nazwaniem wprost tego co się dzieje, zgłoszeniem sprzeciwu, kiedy ktoś ich krzywdzi, narusza ich granice, usprawiedliwiania tych osób. Wiele osób przeszło epizody psychotyczne, podczas których tracili pewność co do podstawowych punktów oparcia - stany lekowe związane z tym, że np. bliskie osoby okażą się obce, znikną pieniądze z konta, okaże się, że nie mieszkają tam gdzie mieszkają, że coś co wydaje się pewne okaże się ułudą."
Napisze tak: dla wlasnego dobra nie warto sie z matka konfrontowac.
U nas w domu bylo podobnie, chociaz odwrotnie- to matka lala mnie czym popadnie, wyzywala, ponizala, szpiegowala, a ojciec zamykal sie w pokoju i udawal, ze nie slyszy. A potem dostawalam od niego kazania jak to "nie powinnam matki wyprowadzac z rownowagi". No bo wiadomo, to wina dziesieciolatki, ze jej matka jest na cos wkurzona i w odwecie bije corke drewnianym wieszakiem po glowie
Ojciec nie zyje juz od kilku lat i do konca nie uslyszalam od niego ani slowa przeprosin. Wedlug typowego schematu wyparcia, to ja bylam trudnym dzieckiem, a moja biedna mamusia- no meczennica, po prostu- byla doprowadzana do skrajnosci przez moje zachowanie. Dodam, ze bylam wzorowa uczennica, poukladana, grzeczna ponad miare i typowym molem ksiazkowym. Oczywiscie, jak skonfrontowalam matke w doroslym zyciu, to tez sie wszystkiego wyparla i stwierdzila, ze wymyslam i jestem "psychiczna". No coz, doroslej osoby nie da sie zmusic do stawienia czola rzeczywistosci.
Od kilkunastu lat zyje zagranica. Jestem po terapii i z zyjaca matka kontaktuje sie moze raz w roku by zlozyc zyczenia swiateczne na skypie. Poza tym nie widujemy sie i nie utrzymuje kontaktu. Wierz mi, tak jest lepiej.
Oczywiscie, jak skonfrontowalam matke w doroslym zyciu, to tez sie wszystkiego wyparla i stwierdzila, ze wymyslam i jestem "psychiczna".
U mnie moja matka bywała agresywna, to nie było jakieś regularne bicie, ale pamiętam kilka razy, jak przy głupiej kłótni uderzyła mnie w twarz, pamiętam też ze dwa porządne wpier***e, po jednym skończyłam posiniaczona. I pamietam też, ze kiedyś wypłynął temat bicia, chyba podczas oglądania czegoś w TV, gdzie ten temat był poruszany. Moja matka wtedy stwierdziła, że ona dzieci nie bije. Ja zaczęłam ją podpuszczać, ze owszem, zdarzyło się. Ona najpierw sie wypierała, ale jak mówiłam, ze przecież pamiętam, nie śniło mi się, to stwierdziła, ze "widocznie zasłużyłam, bo ją sprowokowałam". Ciekawe, co? Bicia nie było. A jak było, to twoja wina. Do ej pory chyba uważa się za świetą.
Cat, u mnie tez nie bylo regularnego lania, ale matka mogla wybuchnac w kazdym momencie i czlowiek zyl na szpilkach caly czas. Nigdy nie wiedzialas kiedy cos jej odbije i da po mordzie, rzuci o sciane, kopnie czy tez (taka bardziej wymyslna tortura) wyrwie wlosy garscia.
Ale ja oczywiscie jestem psychiczna wg niej, nawet jako 40 letnia kobieta, ktora dobrze te ataki pamieta i nawet ma na to licznych swiadkow, miedzy innymi jej wlasna siostre, brata, kuzynki i kuzynow.
Dziękuję Wam wszystkim, dobrze wiedzieć że nie jestem jedyna z tym problemem........... teraz czytam to forum na gazecie, odezwę się jeszcze jak mi się to wszystko poukłada.