moja trudna miłość - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » moja trudna miłość

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 4 ]

1

Temat: moja trudna miłość

Hej wszystkim.
Czuję potrzebę, żeby wylać z siebie to wszystko, więc postanowiłam założyć konto i napisać swoją historię mojej trudnej miłości, a przy okazji poprosić Was o radę.

Zacznijmy od początku...

Mam 25 lat i jestem z rozbitej rodziny. Moi rodzicie rozwiedli się przez alkoholizm ojca, kiedy miałam 6 lat. Przez 3 lata mieszkałam z babcią, potem przeprowadziłam się do matka. Moja matka nie miała łatwego życia, najpierw trudne małżeństwo z moim ojcem, potem nieudany związek z ojcem mojego brata, który ją zdradzał i traktował bardzo źle. Postanowiła je sobie ułatwić, znęcając się nade mną. Najpierw psychicznie i fizycznie - wyzwiska, bicie po twarzy, szarpanie za włosy może nie były na porządku dziennym, ale nie stanowiły też rzadkich incydentów. Potem zdarzały się jedynie wyzwiska i ubliżanie - teksty w stylu "nic nie umiesz", "jak Ci źle to wyprowadź się do tatusia", "do niczego się nie nadajesz". W zasadzie trwało to do momentu mojej wyprowadzki, która miała miejsce półtora roku temu. Do tego moja matka była notorycznie zmęczona - często dochodziło do sytuacji, w których nie miała ochoty ze mną rozmawiać o moich problemach, albo słuchać tego, jak mi minął dzień, bo chciała poleżeć. Natomiast kiedy ona chciała mi się pochwalić, musiałam być na jej zawołanie. Zdaję sobie sprawę, że mogłam się wyprowadzić wcześniej, ale nie miałam stałej pracy, studiowałam dziennie, do tego cały czas miałam nadzieję, że jednak zasłużę sobie na matczyną miłość.

Mój ojciec z kolei po rozwodzie zaczął coraz bardziej mnie ignorować. Przeprowadził się na drugi koniec Polski, początkowo zabierał mnie co roku na wakacje, potem miało to miejsce rzadziej i rzadziej. Obecnie nie utrzymujemy kontaktu, on pisze czasami smsy na moje urodziny i święta, ale nigdy nie dzwoni. Kilka lat temu w ostatniej chwili odwołał spotkanie, kiedy przejazdem byłam w jego mieście z moich chłopakiem i  chciałam ich poznać. Ojciec nie zadzwonił nawet pogratulować mi zaręczyn i zostania magistrem.

To tyle z rzeczy, które ukształtowały mnie jako bardzo zranioną, niepewną siebie i rozbitą kobietę. Zdaję sobie sprawę, że to pewnie historia, jakich wiele i że inni radzą sobie z większymi problemami, ale ja nigdy nie uważałam się na silną osobę, bo też prawdopodobnie nigdy taka nie byłam. Teraz czas na moją trudną miłość...

Z Nim poznaliśmy się w naszej pierwszej pracy, mieliśmy po 18 lat. Zaczęliśmy się spotykać, wiadomo na początku było pięknie, miłość kwitła. W końcu zaczęły się kłótnie. On jest osobą bardzo ambitną - wtedy nauka była jego priorytetem (teraz jest nim praca). Często odwoływał spotkania z powodu studiów, ogólnie przed jakieś 5 lat naszego związku spotykaliśmy się 2 razy w tygodniu. Bywało różnie. Jak było dobrze to było wspaniale, podczas kłótni natomiast było strasznie. Niestety do większości kłótni ja doprowadzałam, nie podobało mi się, że studia są najważniejsze, chciałam jego uwagi. Jestem osobą nerwową wybuchową, nie wiem czy taka bym była, gdybym miała inną przeszłość, niemniej to mój charakter powodował większość z tego, co było między nami źle. Oczywiście starałam się, ale nie zawsze potrafiłam się opamiętać, szczególnie że nadal mieszkałam z matką, która znęcała się nade mną psychicznie. W związku z tym często ja odgrywałam się (mniej lub bardziej świadomie) na Nim. On zaczął mi mówić rzeczy, które sprawiały, że pękało mi serce. Wiele razy zastanawialiśmy się nad rozstaniem, raz nawet się rozstaliśmy, ale wróciliśmy do siebie.
Moje zachowanie odprowadziło do zmian w Nim. Stał się bardziej nerwowy... Dość często dochodziło do sytuacji, w których on też zawinił, ale nie widział nic złego w swoim zachowaniu. Ale podczas dobrych chwil było między nami naprawdę wspaniale, więc związek trwał dalej.
Półtora roku temu zamieszkaliśmy razem. Bardziej dlatego, że ja tego chciałam niż On. Bywało różnie, nadal się kłóciliśmy, ale odetchnęłam po raz pierwszy od wielu lat, bo mogłam się uwolnić od matki. Miesiąc temu oświadczył mi się. Byłam przeszczęśliwa, zaczęłam planować  ślub, który miał się odbyć w przyszłym roku. Było dobrze aż do wczoraj. Jak już wspomniałam, jego priorytetem jest praca. Wiem, że to dobrze, że jest pracowity i chce więcej zarabiać, ale dla mnie zawsze liczą się bardziej ludzie niż dobra materialne. Dlatego ciężko  mi się pogodzić z tym, że On chodzi do pracy dwa razy dziennie, bywa że na noc. We wtorek i środę znów pracował na noc, nie spędziliśmy ze sobą praktycznie wcale czasu. W czwartek wrócił, zjedliśmy obiad, po czym włączył laptopa służbowego i  usiadł do pracy. Wkurzyłam się. Ja specjalnie zmieniłam plany, żebyśmy mogli razem spędzić czas, a on znów pracuje. Zaczęliśmy się kłócić, w efekcie on powiedział że nie ma ochoty spędzać ze mną czasu, ja poszłam płakać do sypialni. Potem próbowałam się pogodzić, jednak on uznał że nie zrobił kompletnie nic złego i nie ma za co przepraszać, więc znów zaczęliśmy się kłócić. Potem znów próbowałam załagodzić sytuację, pogodzić się, przytulić, a on mnie odpychał. W pewnym momencie wpadłam w histerię (co już kiedyś mi się zdarzało) i błagałam go o pogodzenie się. W końcu powiedział, że teraz już teraz rozumie, czemu w mojej rodzinie wszyscy mężczyźni to alkoholicy, że to przez takie kobiety jak ja... (alkoholikiem jest mój ojciec i dziadek, wujek - brat matki - zapił się na śmierć). Dziś rano nadal nie uważał, że zrobił coś złego, powiedział wręcz że zasłużyłam sobie na to wszystko.

Czuję że moje serce pękło na milion kawałków. Z jednej strony go kocham, chciałam być jego żoną, mieć z nim dzieci. Wiem, że wiele w tym mojej winy, że może jestem nawet niezrównoważona psychicznie i powinnam się leczyć... Ale z drugiej, czy on miał prawo tak mówić? Czy może mnie tak traktować tylko dlatego, że życie dało mi po dupie i sprawiło, że potrzebuję wreszcie tej drugiej osoby, która będzie dla mnie wszystkim?

Nie wiem, czy po prostu nie użalam się nad sobą. Może powinnam wziąć się w garść i... No właśnie, i zrobić co? Rozstać się? Zapomnieć, bo to moja wina? Udać, że tego nie było?

Nie radzę sobie z tym wszystkim i z moimi uczuciami, może Wy mi podpowiecie...

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: moja trudna miłość

Nie wiem, czy ten związek przetrwa, ale nie jest za późno na leczenie dla Ciebie.
Piszę Ci to, bo miałam podobną przeszłość do Twojej.
Dobry terapeuta na pewno pomoże.

3

Odp: moja trudna miłość

Tutaj odpowiednia bylaby chyba terapia DDA. Ja rowniez kiedys bylam taka jak Ty,potrafilam kazda rozmowe obrocic w awanture,czepialam sie o wszystko i wymagalam od partnera 100% uwagi. Wtedy nie zdawalam sobie sprawy ze jest to spowodowane przezyciami z dziecinstwa. Cudem trafilam na terapie,dowiedzialam sie na czym polega moj problem,i od ponad roku staram sie z tym walczyc,przepracowuje trudne sprawy z przeszlosci. Jest lepiej smile kontroluje swoje emocje,nie wybucham z byle powodu. Terapia to bardzo dluga droga,no i trzeba samemu nad soba pracowac,pod kierunkiem terapeuty.
Poszukaj w swoim miescie osrodka leczenia uzaleznien,tam pokieruja Cie odpowiednio. I powodzenia smile

4

Odp: moja trudna miłość
hag napisał/a:

  potrzebuję wreszcie tej drugiej osoby, która będzie dla mnie wszystkim

Tu masz już ogromny błąd. Drugi człowiek nie powinien i w normalnej sytuacji nie będzie dla Ciebie wszystkim. Jest jasne, że wzięło się to z Twoich doświadczeń, ale zawiało bluszczem. Zastanów się nad tym, bo lokowanie całej siebie w kimś zwykle kończy się naprawdę źle.

Posty [ 4 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » moja trudna miłość

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024