Witam. Mam problem i to nie jednen. Zacznę najlepiej od początku. Jestem w wieku 20+, pół roku temu wyszłam za mąż za facetem starszym od siebie o 5 lat. Chodziliśmy ze sobą 4 lata, 1,5 roku narzeczeni. Zaczęliśmy się spotykać po mojej próbie samobójczej ( problemy z ojcem, który ciągle kłócił się z mamą, cały czas była dla niego jak kura domowa przynies, wynieś, pozamiataj, które tak bardzo przeżywałam), bo to on mnie uratował wtedy jeszcze jako kolega. No i od tamtej pory zostaliśmy parą. Rodzina nie była zadowolona ze względu na wiek. Ale zakochaliśmy się w sobie, chcieliśmy być ze sobą już do końca życia. Chciałam tego, bo wysłuchiwał moich problemów, był oparciem, opoką, podtrzymywał mnie na duchu. Ja natomiast cały czas miałam depresję i mam. Wtedy mu to nie przeszkadzało. Nawet mówiłam mu, że nie chcę do psychologa, bo rozmowa z nim bardzo mi pomagała. Była jedna sprawa która nas bardzo różniła, on bardzo kocha wieś, maszyny, pole, cały czas o tym opowiadał, mnie to troche denerwowało, bo ja nie chciałabym być na wsi. Ale z czasem jakoś się przekonałam, że jednak zostanę. No i pobraliśmy się dokładnie pół roku temu. I wtedy zaczęły się kłótnie o na prawde błahe sprawy. Jego siostra przed ślubem mi trochę docinała, ale przepuszczałam to uchem, ale po ślubie, nie to że jeszcze mieszka z nami to wybrzydzała to co ja ugotowałam, a przecież sama ma męża i powinna mu gotować, a nie ja. No i się poskarżyłam mężowi nie pomogło, potem zaczęła się praca w polu, ja tego nie nawidzę, ale znowu musiałam chodzić do tej pracy. No i od tamtej pory zaczełam znowu się zamykać w sobie, nie schodziłam na pogawędki do teściów, mój mąż sam mnie zostawiał i do nich chodził. Źle się z tym czułam, że wgl nie mam już wsparcia. Z biegiem czasu już wcale nawet nieodzywałam się do nich, męzowi to się niepodobało, zaczął być bardziej nerwowy, zaczynał mnie szarpać, wydzierać się że jestem do niczego. I powoli zaczęłam nawet skulać się i odwracać od niego zamykać się w sobie i nie odzywać kiedy on krzyczy, a on wtedy schodzi na dół i mnie zostawia samą. Doszło do tego, że rozkazał mi, żebyśmy mieli rozdzielność majątkową, bo mu rodzice, nie dołożą się do ciągnika, który ma wziąść za modernizacje. No i zmusił podpisałam bo tak już krzyczał, że mnie do sądu poda. Ale wcale nie jest dobrze po tej rozdzielności. Znalazłam wcześniej pracę, myślałam, że będzie dobrze. Ale jest gorzej, bo mówi, że mu wcale nie pomagam. Czasami siedziałam po 12 godz. w pracy. Chciałam teraz zmienić zasłony, na nowe, to wykrzyczał na mnie, że jego rodzice zapłacili za to i że jak mi się nie podoba, to zabiora nawet meble z salonu. Ja po prostu jestem w ciągłym lęku. Chcę żeby było dobrze. Ale jego rodzice cały czas mu mówią co ma robić. Jest dla mnie straszny. Chciałabym odejść i raz odeszłam wytrzymałam 5 dni i wróciłam, bo jestem do niego przyzwyczajona, i jak jest obok jak jest dobrze i się przytulamy to czuję, że go kocham. Ale my teraz cały czas się kłócimy i nie wiem co mam zrobić. Nie chcę takiego traktowania. Miesiąc temu myslałam, że jestem w ciąży, bo były dwie kreski, powiedziałam mu o tym, jego reakcja była obojętna, jednak po paru dniach dostałam miesiączkę, to powiedział, że jednak bardzo dobrze, że nie jestem w ciąży. To mnie tak bardzo zabolało, że już nic mnie nie cieszy. Czuję, że znowu zaczynam mieć depresję.
Miłość romantyczna kończy się zazwyczaj po okresie ok. 4 lat. Obecnie widać, że niekoniecznie dobrze się czujesz w tym związku. Masz zamiar z tym coś zrobić?
Zauważyłaś, że Twój mąż powiela ten sam schemat co Twój ojciec?
Ja tak na prawdę z jednej strony chcę odejść, ale z drugiej nie wiem dlaczego, ale boję się, że ja juz sobie nie ułożę życia. I to kochanie, na prawdę czuję, że mi na nim zależy, chociaż czasami mam wątpliwości czy ja coś dla niego znaczę, czy tylko ożenił się ze mną, żebym była też kurą domową.
A to z ojcem, to prawda ja sama mu to mówię, że robisz tak samo jak on, ale on nie widzi swoich błędów. Twierdzi, że to ja go tak zmieniłam na gorsze, ale co mogłam jak ja sama jestem bezradna, zdepresjonowana. On już nie rozumie, że ja potrzebuję znowu z nim prawdziwej rozmowy, jak przyjaciel, jak było to przed ślubem.....
5 2017-12-11 19:38:35 Ostatnio edytowany przez Miłycham (2017-12-11 19:41:47)
Abo dojdziesz z nim do porozumienia, namówisz do rozmowy,albo zostanie jak jest. Nie podejmuj jednak tej rozmowy w trakcie sprzeczki. Możesz próbować, jeśli Ci zależy. Tylko nie powinno to trwać w nieskończoność.
6 2017-12-11 22:15:18 Ostatnio edytowany przez chomik9911 (2017-12-11 22:17:55)
Karolina przede wszystkim Ty potrzebujesz pomocy psychologa, Ty się nie wyleczysz z depresji sama. Wzięłaś sobie męża z którego zrobiłaś koło ratunkowe.. do pewnego momentu pomagał Ci i było Ci dobrze psychicznie, ale jak widzisz to nie tak działa na dłuższą metę. Zrób najpierw porządek ze sobą, swoimi emocjami, przeżyciami, zamknij ten rozdział dzieciństwa za sobą, bo całe życie będzie się to za Tobą ciągnęło.. w trakcie terapii podejmiesz decyzję, czy zostajesz z nim i na nowo budujecie relację czy odchodzisz. Mam wrażenie, że tkwisz w roli ofiary, mąż zaczyna się nad Tobą pastwić.. nie tak to powinno wszystko wyglądać. Nie możesz się bać bycia sama ze sobą, lepiej jest być samemu i dbać o siebie niż być w byle jakim związku i powielać ten schemat rodziców, przed którym uciekałaś.. potrzebujesz pomocy, ale nie dlatego że toksyczny związek to wyłącznie Twoja wina, ale dlatego że musisz się nauczyć siebie lubić, czuć ze sobą sama dobrze, nabrać sił i poczucia własnej wartości - a dopiero wtedy będziesz mogła wejść w zdrową relację ze zdrowym mężczyzną.