hej, mam pewien problem, związany a mianowicie z religią, którą wyznaję a moim związkiem, byłym związkiem...
mam 19 lat, byłam 3 lata z pewnym bardzo zazdrosnym chłopakiem, 100% kontroli na demną, czytanie smsów, emaili, ciągłe kontrolowanie tego co robię...
nawet facebooka nie kazał mi mieć... po tych wielu latach razem zdecydowałam się to skończyć, zbierałam się 4 miesiące na tą decyzję
była dość trudna.
ale przez te 3 lata zdążyłam mieć z nim pierwszy raz... jest mi z tego powodu bardzo ciężko na sercu, myślałam że to miłość na zawsze bo już tyle lat razem,
no ale jednak nie...
ciężko mi z tym że taką głupotę mogłam popełnić...
proszę o wsparcie, pomoc...
ale o co chodzi
ale o co chodzi
bo mam problem religijny jak pisałam powyżej... kochałam się z nim a nie powinnam...
Idź do spowiedzi, wyznaj przed Bogiem, dostaniesz rozgrzeszenie jeśli tego naprawdę żałujesz i po problemie.
I pracuj nad soba, bo skoro 3 lata pozwolilas komus soba pomiatac to slabo. Kobieta nie jest wlasnoscia mezczyzny i nikt nie ma prawa az tak Cie sprawdzac.
mam 19 lat, byłam 3 lata z pewnym bardzo zazdrosnym chłopakiem, 100% kontroli na demną, czytanie smsów, emaili, ciągłe kontrolowanie tego co robię...
nawet facebooka nie kazał mi mieć...
ciężko mi z tym że taką głupotę mogłam popełnić...
bo mam problem religijny jak pisałam powyżej... kochałam się z nim a nie powinnam..
Mówiąc o popełnieniu głupoty powinnaś mieć na myśli to, że pozwoliłaś komuś poniewierać sobą przez 3 lata - to jest Twój faktyczny problem, a nie to, że cnotę straciłaś. <facepalm>
To musi być troll.
A ja wlasnie ucieklam od meza tyrana tak jak stalam teraz wyzywa mnie od kurw grozi mi i nawet nie mam mozliwosci pujscia na policje bo wszedzie wystaje i grozi mi dodam ze ma takie schorzenie BNO NIEPRAWIDLOWA OSOBOWOSC TO CO JA M AM POWEDZIEC
karus0311 napisał/a:mam 19 lat, byłam 3 lata z pewnym bardzo zazdrosnym chłopakiem, 100% kontroli na demną, czytanie smsów, emaili, ciągłe kontrolowanie tego co robię...
nawet facebooka nie kazał mi mieć...
ciężko mi z tym że taką głupotę mogłam popełnić...bo mam problem religijny jak pisałam powyżej... kochałam się z nim a nie powinnam..
Mówiąc o popełnieniu głupoty powinnaś mieć na myśli to, że pozwoliłaś komuś poniewierać sobą przez 3 lata - to jest Twój faktyczny problem, a nie to, że cnotę straciłaś. <facepalm>
To musi być troll.
Ludzie to nie jest troll...
Miłość jest ślepa prawda? On był starszy ode mnie 4 lata, fascynowało mnie to że jest taki dorosły, ale wyszło szydło z worka... Nie zachowywał się tak cały czas, po roku zaczęło to z niego wychodzić i było coraz gorzej...
No ale po tym roku spędziłaś z nim kolejne 2 lata. Dałaś sobą pomiatać.
A pierwszym razem nie masz się co przejmować. Nie daj sobie wcisnać bredni o tym, że jakaś Twoja wartość się skończyła. Jesteś dokładnie tak samo wartościowa jak wcześniej.
10 2017-12-12 00:46:52 Ostatnio edytowany przez Husky (2017-12-12 00:54:48)
CatLady, chciałabym, żeby wszystkie takie przypadki to był trolling... niestety takie podejście faktycznie istnieje;/ ja nie wiem czy ktoś specjalnie wychowuje kobiety tak, żeby potem zostały czyimiś podnóżkami, czy to może jakiś wenętrzny zew masochistyczny je wzywa do takiej postawy, w każdym razie dłuuugi temat na terapię dla autorki wątku.
nie mniej Karus - brawo, że to przerwałaś!!!! teraz powinnaś się cieszyć wolnością, a nie zamartwiać detalami... poza tym z tego co kojarzę, to grzechem (u katolików) jest sam akt przed ślubem, bez względu na przyszłość takiego niekościelnego związku - dlaczego więc teraz dopiero się tym przejmujesz?
CatLady, chciałabym, żeby wszystkie takie przypadki to był trolling... niestety takie podejście faktycznie istnieje;/ ja nie wiem czy ktoś specjalnie wychowuje kobiety tak, żeby potem zostały czyimiś podnóżkami, czy to może jakiś wenętrzny zew masochistyczny je wzywa do takiej postawy, w każdym razie dłuuugi temat na terapię dla autorki wątku.
nie mniej Karus - brawo, że to przerwałaś!!!! teraz powinnaś się cieszyć wolnością, a nie zamartwiać detalami... poza tym z tego co kojarzę, to grzechem (u katolików) jest sam akt przed ślubem, bez względu na przyszłość takiego niekościelnego związku - dlaczego więc teraz dopiero się tym przejmujesz?
Przejmuje się dopiero teraz ponieważ ten chłopak miał bardzo wielki wpływ na moją psychikę, nie chodził do kościoła itp. Więc ja też troszkę przestawałam wierzyć że coś w ogóle istnieje, dopiero po śmierci mojej babci, która była dla mnie jak mama, zaczełam sie zastanawiać czy niebo i Bóg istnieje i dopiero po tym zrozumiałam i mnie "oświeciło" że coś jest nie tak...
Karus, no ale co w związku z tym - zaczęłaś się bać że pójdziesz do piekła albo że twoj bóg jest na Ciebie zły? Jeśli tak, to troszkę zamieniłaś jeden rodzaj niewolnictwa na drugi, jeszcze bardziej uwłaczający godności ludzkiej;(
a co by powiedziała twoja babcia ? czy też wysłała by cię na wieczne męki ? bo podobno bóg jest największą miłością
jeśli już bierzesz wszystko za prawdę, dosłownie to pamiętaj że zbawionych ma być jakiś milion, ludzi było/będzie pewnie jakieś 10mld+ więc i tak szanse masz niewielkie
Husky napisał/a:CatLady, chciałabym, żeby wszystkie takie przypadki to był trolling... niestety takie podejście faktycznie istnieje;/ ja nie wiem czy ktoś specjalnie wychowuje kobiety tak, żeby potem zostały czyimiś podnóżkami, czy to może jakiś wenętrzny zew masochistyczny je wzywa do takiej postawy, w każdym razie dłuuugi temat na terapię dla autorki wątku.
nie mniej Karus - brawo, że to przerwałaś!!!! teraz powinnaś się cieszyć wolnością, a nie zamartwiać detalami... poza tym z tego co kojarzę, to grzechem (u katolików) jest sam akt przed ślubem, bez względu na przyszłość takiego niekościelnego związku - dlaczego więc teraz dopiero się tym przejmujesz?
Przejmuje się dopiero teraz ponieważ ten chłopak miał bardzo wielki wpływ na moją psychikę, nie chodził do kościoła itp. Więc ja też troszkę przestawałam wierzyć że coś w ogóle istnieje, dopiero po śmierci mojej babci, która była dla mnie jak mama, zaczełam sie zastanawiać czy niebo i Bóg istnieje i dopiero po tym zrozumiałam i mnie "oświeciło" że coś jest nie tak...
Przede wszystkim "NIE TAK" (co za eufemizm!) było to, że zabrakło Ci miłości własnej - do siebie samej. Jeśli chcesz patrzeć na to przez pryzmat wiary i grzechu, to przekroczyłaś najważniejsze z przykazań - "... a bliźniego swego (kochaj) jak siebie samego". JAK (=tak samo), a nie bardziej! Obecnym rozdzieraniem szat i złością na samą siebie nic nie zdziałasz, to bez sensu. Tak jak Ci poradzono ciut wyżej, idź do spowiedzi, najlepiej do jakiegoś sensownego księdza, normalnie powiedz, że (tak, jak Ty czujesz, ja dalej podaję tylko przykłady): uprawiałaś seks poza ślubem, że za mało ceniłaś samą siebie, że masz wątpliwości, jeśli chodzi o wiarę i Boga. Normalny ksiądz powinien Ci poświęcić chwilę, żeby z Tobą porozmawiać, może coś wyjaśnić.
Miałam podobną sytuację wiele lat temu, ale generalnie nie doszło do seksu, natomiast mieszkałam z tym gościem bez ślubu i przez to przez 4 lata nie przystępowałam do sakramentów. Różnica jest taka, że wcześniej byłam pewna swojej wiary, miałam sporo spraw przemyślanych, choć oczywiście tamten toksyczny związek tym zachwiał, ale odkąd poszłam do spowiedzi 3 lata temu, jest coraz lepiej i jestem teraz zupełnie innym człowiekiem, radosnym,pewnym siebie i szczęśliwym, również w kontekście relacji z Bogiem ( i ludźmi).
Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę Ci podjęcia jakiejś konkretnej akcji, bo tylko to pomoże.
Trzymaj się
B.