Pytanie w sumie do kobiet, czy wszystkie kobiety kłamią? W sumie to czuję się jakbym otworzył pamiętnik bo pisałem już tu 4 lata temu, rozpoczęta historia w której życie układa scenariusz, jesteśmy ponad 4 lata po ślubie co ciekawego się w tym czasie działo? Było dobrze ale w dniu dzisiejszym czuję, że muszę się komuś wygadać gdyż nie mam nikogo aby szczerze porozmawiać... I to pisze facet dorosły, który wie że został okłamany... poczułem się samotny i jestem zmuszony napisać tutaj aby ulżyć sobie i poczuć się lżej, jak to jest z waszą szczerością drogie Panie w stosunku do waszych mężów? Chcę wiedzieć, czy są żony które nie okłamują mężów czy istnieje szczerość i co ona dla was oznacza?
1 2017-11-27 20:53:52 Ostatnio edytowany przez karl089 (2017-11-27 22:15:07)
Pytanie w sumie do kobiet, czy wszystkie kobiety kłamią?
Nie, nie wszystkie, tylko niektóre.
W sumie to czuję się jakbym otworzył pamiętnik bo pisałem już tu 4 lata temu, rozpoczęta historia w której życie układa scenariusz, jesteśmy ponad 4 lata po ślubie co ciekawego się w tym czasie działo? Oj wiele się działo, a w dniu dzisiejszym czuję, że muszę się komuś wygadać gdyż nie mam nikogo aby szczerze porozmawiać... I to pisze facet dorosły, który wie że został okłamany... poczułem się samotny i jestem zmuszony napisać tutaj aby ulżyć sobie i poczuć się lżej,
Właśnie go przejrzałam. Nie wiem, co powiedzieć, serio. Pogratulować Ci, że ożeniłeś się z kobietą, która na Ciebie pluje i wyzywa od ku***? Szczęścia życzyć? Pomodlić się o zdrowie dla Ciebie, bo o rozum za późno? Nie wiem...
jak to jest z waszą szczerością drogie Panie w stosunku do waszych mężów? Chcę wiedzieć, czy są żony które nie okłamują mężów czy istnieje szczerość i co ona dla was oznacza?
U mnie osobiście jest ok. Szczerość to dla mnie brak kłamstw, jasna komunikacja, otwarta rozmowa o własnych sprawach, przyjemnościach, problemach, niemówienie źle o partnerze za jego plecami, np do mamusi czy koleżanek. Szczerość to też wierność.
Są żony, które nie okłamują mężów. Ale nie licz na szczerość ze strony swojej żony, w sumie miałeś wszystko jak na tacy, wiedziałeś czego się spodziewać. Pisałeś, ze to twoja idealna kandydatka na żonę - sam sobie taką wybrałeś.
Serio? Ożeniłeś się z kobietą która literalnie pluje ci w twarz i wyzywa? Używa przemocy fizycznej? I teraz się pytasz czy wszystkie kobiety kłamią?! Zapytaj jeszcze czy wszystkie plują w twarz swoim facetom. Ochajtałeś się z wariatką to teraz cierp ciało jak się chciało. Nawet jak się z nią rozwiedziesz to psychicznie będzie się to za tobą ciągnęło latami.
4 2017-11-27 21:16:15 Ostatnio edytowany przez karl089 (2017-11-27 21:27:09)
Nie rozgrzebujmy tego, chcę się wygadać tylko tyle... a czuję się teraz przez was atakowany... nie ożeniłbym się gdyby było tak dalej jak pisałem kiedyś, tamta historia to przeszłość, ale dziś poczułem się oszukany, nie sądziłem że można odgrzebać moją historię... ale jeśli już wiecie to może lepiej mnie zrozumiecie, choć już nie wiem co pisać... Nie jestem już dzieckiem tylko dorosłym facetem, nie chcę pisać z kimś komu tródno mnie zrozumieć, proszę was o wyrozumiałość... ja też nie jestem idealny, mam ciężki i trudny charakter... ehh okłamałaś kiedyś męża? Mówisz o jego rodzinie za jego plecami przed własną?
Widać nic się nie zmieniło.Może przerodziło się w bardziej psychiczna przemoc, ale nic kompletnie się nie zmieniło. Nie mam męża. Zdarzało mi się okłamać swojego partnera. To jest w cholerę normalne, że ludzie kłamią i ubarwiają. Poczytaj opracowania naukowe. ALE kłamią w nieistotnych rzeczach. Żeby pokazać sie w trochę lepszym świetle, żeby historia była ciekawsza, żeby nie wyjść na głupka. Tyle. W istotnych kwestiach się nie kłamie. Tak mówię mojej rodzinie o rodzinie mojego partnera. Opowiadam. Czasem stawiam osądy. Wyważone osądy. To też jest normalne. Mogę kogoś nie lubić, lubić, kochać i nienawidzić, a że jestem blisko z rodziną to im opowiadam. Nienormalne jest wywlekanie tajemnic i brudów rodziny partnera przed obcymi, nienormalne jest zianie bezpodstawną nienawiścią, nienormalne jest oczernianie rodziny partnera. Tak dla przykładu.
6 2017-11-27 21:41:16 Ostatnio edytowany przez karl089 (2017-11-27 21:46:10)
Właśnie o to chodzi mi. Ja nie jestem oczerniany wśród jej rodzimy, ja po prostu nie wiem o czym ona rozmawia ze swoimi gdy mnie nie ma. Jej rodzina mnie lubi (tzn. tak mi się wydaje, a przynajmniej nie dadzą mi tego odczuć, że jest inaczej). Nikt nie jest idealny, w rodzinie jak to w rodzinie kogoś się lubi a kogoś nie ale zawsze staram się utrzymać zdrowe relacje. Tak naprawdę to u mnie więcej miała w rodzinie ona przykrości niż ja u niej. Ale zawsze stawałem w jej obronie przed moimi rodzicami, nigdy nie było tak że na nią wjechałem nigdy też nie pozwoliłem aby ktoś o niej źle powiedział u mnie. I tak lata mijają, zawsze staram się aby była zgoda, wszystko sobie wyjaśniamy i jest ok, nawet ona usłyszy słowo przepraszam od mojego ojca. Tylko jak zawsze sobie wyjaśniliśmy z moimi, to ona po powrocie do swoich o wszystkim opowiadała (za moimi plecami) mówiąc mi że nie mówiła nic rodzinie swojej, zarzekała się na przysięgi że tak nie było a jednak jest tak za każdym razem. Czy to nie jest s***nie do włsanego gniazda? Ojciec mój ze łzami w oczach przepraszał 4 razy za zachowanie swoje w stosunku do nas, ale to jej nie wystarcza... ona musi się wygadać... nawet jak ma zawsze ode mniei wsparcie... do tego doszło zarzekanie się i obiecanie że tak nie jest, a już u niej w rodzinie wiedzą o nasz wszystko nawet jej rodzeństwo z rodziną...
Czy wszyscy faceci wykorzystują i porzucają w najgorszym momencie życia?
Czy wszystkie blondynki są głupie?
Czy każdy facet o imieniu Krzysztof, jest tępy?
Czy każda matka olewa swoje dziecko?
Czy każdy nauczyciel jest tyranem?
Czy każdy ojciec się upija?
Tego typu pytania można mnożyć. I dobrze wiesz, że to nie jest prawda. Więc nie jest też prawdą, że wszystkie kobiety kłamią. Przychodzisz tutaj z konkretnym problemem, ale masz go na własne życzenie. Czemu się nie rozwiedziesz, skoro jest źle?
karl jeżeli nie wybielasz jej zachowania to to jest normalne, że opowiada się rodzinie, że spotkała cie jakaś przykrość. Jeżeli czuje tam wsparcie to dlaczego miała by nie mówić im o tym, że ktoś ją źle potraktował? Nie ważne czy została przeproszona. Jeżeli poczuła sie bardzo skrzywdzona to to przycież w człowieku długo tkwi i "przepraszam" często nie wystarczy żeby krzywda wyparowała.
9 2017-11-27 21:49:27 Ostatnio edytowany przez karl089 (2017-11-27 22:00:17)
karl jeżeli nie wybielasz jej zachowania to to jest normalne, że opowiada się rodzinie, że spotkała cie jakaś przykrość. Jeżeli czuje tam wsparcie to dlaczego miała by nie mówić im o tym, że ktoś ją źle potraktował? Nie ważne czy została przeproszona. Jeżeli poczuła sie bardzo skrzywdzona to to przycież w człowieku długo tkwi i "przepraszam" często nie wystarczy żeby krzywda wyparowała.
Dzięki za szczere wyjaśnienia, ale czemu mnie okłamuje? Zaczynam wątpić w zaufanie, bo skoro się mówi "przysięgam" a tak nie jest to jak jest naprawdę? Ja nie mam pretensji że ona rozmawia o tym, tylko że mnie okłamuje że tak nie jest... nie wiem już w co wierzyć a w co nie... i o czym tak naprawdę rozmawia, jak robi to tylko wtedy gdy mnie nie ma... a wszyscy udają że nic się nie stało... najgorsze jest to że ona w tym że mnie okłamuje nie widzi nic złego... a ja czuję się że ona bardziej jest szczera do swojej rodziny niż do własnego męża... ja jej nigdy nie okłamałem (może jakieś błahostki przed ślubem, ale byliśmy wtedy młodzi i głupi oboje o czym jest mój inny post) i nigdy bym jej nie mógł okłamać na słowo "przysięgi" bo przed ołtarzem przysięgałem uczciwość małżeńską...
Nie znam sytuacji wiec mogę tylko strzelać. Nie chciała ci zrobić przykrości, może nie chciała żebyś się martwił, albo nie chciała rozgrzebywać tematu bo miała go już dosyć. Ewentualnie wymusiłeś na niej obietnice, że nie powie, a jej emocje wzięły góre i musiała się wygadać, a potem było jej głupio się przyznać. Chociaz w tym przypadku zabrnęła w podwójne kłamstwo, ale tak to własnie jest z kłamstwami. Często jedno prowadzi do drugiego i jakoś człowiek tak popłynie, a potem sie z tego robi wielka katastrofa z niczego.
błągam, skoro już przed ślubem było masakrycznie źle to serio myślałeś, że po ślubie się to zmieni?
12 2017-11-27 22:10:41 Ostatnio edytowany przez karl089 (2017-11-27 22:11:40)
Nie znam sytuacji wiec mogę tylko strzelać. Nie chciała ci zrobić przykrości, może nie chciała żebyś się martwił, albo nie chciała rozgrzebywać tematu bo miała go już dosyć. Ewentualnie wymusiłeś na niej obietnice, że nie powie, a jej emocje wzięły góre i musiała się wygadać, a potem było jej głupio się przyznać. Chociaz w tym przypadku zabrnęła w podwójne kłamstwo, ale tak to własnie jest z kłamstwami. Często jedno prowadzi do drugiego i jakoś człowiek tak popłynie, a potem sie z tego robi wielka katastrofa z niczego.
Tematu dosyć nie miała bo jednak go rozgrzebała nie zdając sobie sprawy chyba jak teraz będzie to wyglądać i znów ja jestem między młotem i kowadłem, najpierw u mnie łagodziłem sytuację teraz czuję się okłamany i odnoszę wrażenie że ona szuka wsparcia nie u mnie tylko u swojej rodziny... wytłumaczcie mi czy to jest normalne? Ja myślę inaczej, że to żona jest na pierwszym miejscu, czemu ona mi to robi? Czy gdybyś miała wsparcie u mięża przed jego rodziną to też byś mimo to robiła wszystko aby psuć relacje wśród wszystkich? Nawet gdy sobie wyjaśnicie już wszystko?
Cała sytuacja jest tak nie jasna w twoich postach, że ciężko zupełnie cokolwiek odpowiedzieć. Najpierw ona cię bije bo napisałes do byłej smsa jaką to fajna masz dziewczynę, później magicznie jej psychoza przechodzi, teraz jakiś bałagan bo twoi rodzice jej zrobili jakąś nie-wiadomo-jaką przykrość, ona poszła na skarge do swoich, ty masz pretensję, że to zrobiła i kłamała że nie zrobiła. Oskarżasz ją o jakieś psucie relacji, chociaż na moje oko ona jest najmniej winna. Rollercoster. Ja już bym dawno oszalała. Ciesze sie, że was nie znam na żywo
Karl089, aby zobrazować Twój tok rozumowania podam Ci prosty przykład:
Kobieta wybrała na męża partnera, który ma problemy z alkoholem. Na początku było to znośne. No przecież jest miłość, ale z czasem problem się pogłębiał. W pewnym momencie atmosfera w domu stała się nie do zniesienia i odeszła od Niego. Utworzyła temat atakujący wszystkich mężczyzn i wnioskujący, że wszyscy są pijakami.
To co teraz robisz to usprawiedliwianie Siebie, a co więcej zero jakichkolwiek przemyśleń na temat własnych wyborów. Nie mówiąc o braniu odpowiedzialności za życie. Nie zrozum mnie źle. W żadnym wypadku Jej nie usprawiedliwiam, ale jednak w Twoim wypadku zdecydowanie widziały gały co brały. Zatem poziom frustracji jest nieadekwatny do wkładu własnego. Rozumiem, gdyby Ona na początku była wzorową żoną. Jednak taka nie była.
15 2017-11-28 10:35:23 Ostatnio edytowany przez Amethis (2017-11-28 10:45:39)
znów ja jestem między młotem i kowadłem
Nie jestem już dzieckiem tylko dorosłym facetem
zaprzeczasz własnym odczuciom
dowód na to że dorosłość to nie tylko PESEL
w pozycji "między młotem a kowadłem" to najbardziej "jaja" zagrożone
jak już wszystkich zadowolisz, kto zadowoli Ciebie? może być problem z znalezieniem chętnych
najpierw u mnie łagodziłem sytuację teraz czuję się okłamany i odnoszę wrażenie że ona szuka wsparcia nie u mnie tylko u swojej rodziny?
na początek czym NIE JEST "zaufanie, szczerość" do SIEBIE, na YT jest coś takiego "Ania Rusowicz - Ślepa Miłość"