Sytuacja dość pasowa.
Bliźniaki, 4 letnie. Chodzą do mojego przedszkola. Jestem ich nauczycielką od 2 mies.
W karcie wpisany jest tylko ojciec dziecka, który poinformował mnie, że dzieci ''mamy nie mają". Odbiera ich z przedszkola ojciec lub babcia.
dwa miesiące wcześniej w wakacje, kontakt z matką dzieci miały.
Ojciec tych bliźniaków jest w konflikcie z matką dzieci. Twierdzi, ze ona pije, oraz dzieci zostawiła. Wystąpił on do sądu o pozbawienie władzy rodzicielskiej matki dzieci.
Dziewczynka, płacze w przedszkolu za matką, tęskni, cofnęła się w rozwoju, trzeba ją karmić, zaczęła niewyraźnie mówić, itp// Chłopiec natomiast jest bardzo ustawiany przez ojca i jak widzę nie interesuje się mamą.
Matka dzieci jest przez ojca szykanowana, psychicznie ją wykańcza, straszy, że zabierze sądownie dzieci. Nie wpuszcza jej do domu w którym są dzieci, zabrania widywania.
MI również zabronił wpuszczać do przedszkola matkę dzieci, jest wykreślona z osób które mogą dzieci odbierać. Jets to TYLKO jego "widzi mi się"/ Nie ma tu żadnego zakazu Sądownego, ani nawet zaocznego.
Matka dzieci nie chce sobie narobić bałaganu przed rozprawą i nie przychodzi doi Przedszkola, nie zagląda nam w okna, ani nie robi awantur w Przedszkolu.
Jeśli nie ma Sądownego zakazu, to czy matka dzieci może z dziećmi posiedzieć chwilę w Przedszkolu , przytulić córkę, chociażby w mojej obecności. Serce mi się kraje gdy obserwuję tą sytuację. Czy są jakieś konsekwencje dla mnie że pozwolę matce posiedzieć z własnymi dziećmi?
DOrośli ludzie, chyba zapomnieli że w tej ich kłótni najbardziej cierpią dzieci.