Witam wszystkich.
Mam taką nieco dziwną sprawę.. 2,5 miesiąca temu zakończył się krótki związek w którym byłem (nie pierwszy, póki co ostatni).
Poznaję nowe osoby, głównie przez internet. W ten weekend mam możliwość spotkania się z jedną z nich tylko... kurcze sam nie wiem, czy mi się... chce?
To chyba najlepiej brzmi. Jak jakiś "sen zimowy na relacje z nowymi ludźmi" Z jednej strony jest jakaś ciekawość, a z drugiej - w sumie po co?
W pracy się realizuję, po niej zajmuję się swoim hobby, mam czas na odpoczynek, czasami ze znajomymi... zdrowy, ambitny facet (żeby nie było, ze zdrowym libido) i... No kurcze nie wiem, nie zależy mi na tym, aby się przekonać jaki ktoś jest, poznać, poświęcić swój wolny czas na to.
Nauczyłęm się już, że wrażenia "whow" przez internety w realu mogą gasnąć.. albo że coś nie-whow przez internet może okazać się wow w realu.
Ale to chyba nie to.. Niemoc, jesienna chandra.. Co to może być?
No i w sumie nieco głupio wychodzi że do kogoś zagaduję, a potem "śmiercią naturalną" taki kontakt stopniowo z czasem zamiera, odpuszczam.
Jakbym chciał kontaktu, ale tylko takiego i to nie zawsze.. - tak, sam nie wiem czego chcę obecnie, ale nie wiem z czego to wynika.
Czasami myślę o zakończonym związku, ale nie jako o czymś "straconym" itp. raczej z elementami lekkiej złości.