Tutaj swobodnie dyskutujmy nerwuski o czym tylko chcemy !
Jak minął nam dzień, tydzień czy miesiąc Co porabiamy, porabialiśmy. I tak dalej i tak dalej
2 2017-11-15 20:10:08 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2017-11-15 20:13:47)
Coś miałam napisać, ale jednak czas narzekania jeszcze nie nadszedł.
Pozdrawiam
Miałam naprawdę beznadziejny dzień. Nic dzisiaj nie poszło po mojej myśli, wszystko mnie wkurza.
Nie mam cierpliwości do własnego dziecka, brakuje we mnie uczuć dla męża, najchętniej spakowałabym się i ucieklabym na koniec świata.
Ten post też nie piszę ja, tylko hormony, bo tydzień temu zaczęłam brać pigułki anty po to, by mieć jeszcze lepszy seks. Efekty? A takie, że nie chce mi się uprawiać seksu. Czad.
Odczekaj trochę Cyngli, to może być przejściowe.
Odczekaj trochę Cyngli, to może być przejściowe.
Wiem, tylko ta myśl mnie podtrzymuje na duchu dzisiaj.
6 2017-11-15 22:48:51 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2017-11-15 23:02:25)
Ja mam chorobę przewlekłą reumatyczną zdiagnozowaną 8 lat temu. Jakiś rok temu zaczęła o sobie mocniej dawać znać, a już tej jesieni szczególnie. Nie ma tygodnia bez złego samopoczucia. Wrrrr! Najtrudniejsze jest, że trzeba robić dobrą minę do złej gry, bo trudno zamęczać ludzi swoim kiepskim samopoczuciem. No i dom cięzko ogarniać, i dziecko.
Żartuję, że PMS mam po kilka razy w miesiącu - skoro już o hormonach mowa. Czasami autentycznie nie chce się żyć i marzy się o wiecznym odpoczynku - jestem rozbita i zmęczona.
Seks? W takim stanie jak opisałam, seks to wyłącznie harówka.
No, ponarzekałam sobie. A teraz alleluja i do przodu, jak to dziś na forum wyczytałam.
Czesc Wam dziewczyny. U mnie gorszy miesiac, albo i dluzej. Bez pracy, bez pasji, dzien za dniem leci a ja czekam az pewnego dnia wstane z energia i nagle znajde w sobie sily i checi do dzialania. Ta stagnacja trwa juz zbyt dlugo, a u mnie nadal bez zmian
Czesc Wam dziewczyny. U mnie gorszy miesiac, albo i dluzej. Bez pracy, bez pasji, dzien za dniem leci a ja czekam az pewnego dnia wstane z energia i nagle znajde w sobie sily i checi do dzialania. Ta stagnacja trwa juz zbyt dlugo, a u mnie nadal bez zmian
Pasje czasem przychodzą do nas niczym miłość niespodziewanie
Listopad to wyjątkowo parszywy miesiąc - ludzie co chwila odwoływali zajęcia, więc straciłam 20% potencjalnego zarobku, zmarła mi ciocia, nic mi się nie chcę, najchętniej bym zaszyła się gdzieś na tydzień. A, i jeszcze odkryłam u siebie chorobę przełyku, więc muszę zrezygnować z kawy, herbaty (poza czerwoną), gorącej czekolady... Więc moje poprawiacze humoru tylko pogarszają sprawę. Eh.
Macie tak, że wkurza was, że ktoś nie dziękuje wam za pomoc? Do tej pory albo nie zwracałam uwagi albo zawsze usłyszałam to dzięki... A ostatnio kilka razy wyświadczyłam przysługę współlokatorce (pomagałam jej z tłumaczeniem tekstu, zrobiłam jej zakupy, pomogłam z wydrukiem) i nie usłyszałam dzięki, nie żebym oczekiwała czegoś więcej. Ale przestało mi się chcieć cokolwiek dla niej robić. Może kwestia parszywego miesiąca...
10 2017-11-29 23:16:02 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2017-11-29 23:16:09)
Mam ostatnio same parszywe dni. Chyba przekleństwo listopada...
Mam ostatnio same parszywe dni. Chyba przekleństwo listopada...
Milowymi krokami zbliża się grudzień
Cyngli napisał/a:Mam ostatnio same parszywe dni. Chyba przekleństwo listopada...
Milowymi krokami zbliża się grudzień
Oby był lepszy...
Wielbiciel Lidiji Bacic napisał/a:Cyngli napisał/a:Mam ostatnio same parszywe dni. Chyba przekleństwo listopada...
Milowymi krokami zbliża się grudzień
Oby był lepszy...
Empatycznie Ci tego życzę
Cyngli napisał/a:Wielbiciel Lidiji Bacic napisał/a:Milowymi krokami zbliża się grudzień
Oby był lepszy...
Empatycznie Ci tego życzę
Bardzo Ci dziękuję.
15 2018-01-09 16:52:54 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-01-09 16:57:35)
Skoro tutaj można, to se ulżę Nie chcę zaśmiecać innych wątków moim bezproduktywnym marudzeniem.
Ostatnio mam dni nie słabsze, ale całkiem ciulowe! Walczę z tym, uchodzę wszak za forumową optymistkę, ale ostatnio jest mi bardzo cięzko, a najgorsze, że sama nie wiem, dlaczego. Zima do d...y, ciemna i ponura, chyba też się przyczynia do złego nastroju. Przewlekła choroba się nasiliła i oprócz fizycznych dolegliwości mam wrażenie, że w dużej mierze rzutuje na psychikę. Autentycznie chciałabym się położyć i umrzeć, choć nie zrealizuję tego, oczywiście. Martwie się, że trzeba jeszce dziecko wychować, a ja mogę nie dać rady. Dobijają kłopoty z byłym mężem, rodzicielskie, finansowe.
Dziś w pracy koleżanka zwróciła mi uwagę na popełnione przeze mnie błędy (bo i koncentracja mi nawala), a ja rozbeczałam się jak głupia. Teraz, gdy o tym piszę, też mi sie chce wyć. Jestem nieludzko zmęczona. Gdyby nie syn, spałabym całymi popołudniami.
Świruję, mam dość sama siebie.
W czwartek mam ważny wyjazd i jestem posrana ze strachu. Boję się, że sobie nie poradzę i dam ciała na całej linii.
Z drugiej strony wiem, że nie mam wyboru. Nienawidzę być tak postawiona pod ścianą.
Skoro tutaj można , to se ulżę :/ Nie chcę zaśmiecać innych wątków moim bezproduktywnym marudzeniem.
Ostatnio mam dni nie słabsze, ale całkiem ciulowe! :( Walczę z tym, uchodzę wszak za forumową optymistkę, ale ostatnio jest mi bardzo cięzko, a najgorsze, że sama nie wiem, dlaczego. Zima do d...y, ciemna i ponura, chyba też się przyczynia do złego nastroju. Przewlekła choroba się nasiliła i oprócz fizycznych dolegliwości mam wrażenie, że w dużej mierze rzutuje na psychikę. Autentycznie chciałabym się położyć i umrzeć, choć nie zrealizuję tego, oczywiście. Martwie się, że trzeba jeszce dziecko wychować, a ja mogę nie dać rady. Dobijają kłopoty z byłym mężem, rodzicielskie, finansowe. Dziś w pracy koleżanka zwróciła mi uwagę na błędy, a ja rozbeczałam się jak głupia. Teraz, gdy o tym piszę, też mi sie chce wyć. Świruję, mam dość sama siebie.
Piegusku, najgorsze nastroje kiedyś sie kończą. Wszystkie kłopoty też kiedyś mają swój kres. Jak ma w stopce Alika, czas i tak upłynie. Jak mawia moja znajoma, nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej. A z takimi myślami może potrzebujesz specjalistycznego wsparcia? Przy najbliższej wizycie lekarskiej pamiętaj wspomnieć o dolegliwościach fizycznych, najlepiej spisz sobie na kartce, co byś chciała poruszyć w czasie rozmowy z lekarzem, bo wiadomo, że w ograniczonym czasie coś może umknąć. A z synem chyba nie jest źle, mniemam że chodzi do szkoły i jest zdrowy, ma obydwoje rodziców, szynkę na kanapce i dach nad głową. Jesteś dzielna, radzisz sobie ze wszystkim sama, jesteś wzorem dla niejednej osoby czytającej to forum. Ściskam serdecznie!
Jestem nieludzko zmęczona. Gdyby nie syn, spałabym całymi popołudniami.
.
To może na początek zacznij chodzic do łózka o 22? Polecenia synowi dotyczące położenia się spać możesz śmiało wydawać z tego miejsca, niebo nie spadnie. Ja o 22 już jestem w łóżku, o 23 zwykle śpię, a jak mam ochotę na drzemkę, to też sie kładę, co najwyżej kontroluję czas drzemki (nastawiam budzik). Sen jest bardzo ważny, moja lekarka na każdej wizycie mnie to niego pyta.
I odpuść sobie perfekcjonizm, ja się na nim w poprzednim życiu omal nie przejechałam na tamten świat.
Symbi, dziękuję. Kochana jesteś
Do perfekcjonistki mi daleko, dzisiaj to już pozwoliłam sobie na totalne lenistwo. Trochę sobie poleżałam w ciepełku, poczytałam i wypiłam morze ciepłej herbaty, bo jakoś dzisiaj bardzo jej potrzebuję. Kierowniczka i zarazem koleżanka z pracy widząc moją fatalną formę, powiedziała mi, że teraz nie będzie dla mnie pilnej roboty, więc mogę wziąć kilka dni urlopu. Obiecałam, że jeśli się zdecyduję, to rano dam znać. Raczej skorzystam z tej propozycji, bo zostało mi jeszcze kilka dni wolnego ze starego roku. Syna wyślę do szkoły, a sama poleniuchuję w ciepłej pościeli. To jest plan!
A z lekarką pogadam, oczywiście, niech mi coś doradzi.
Piegowata, i to jest dobry plan. Porozpieszczaj się trochę.
Piegowata, i to jest dobry plan. Porozpieszczaj się trochę.
Tak, to mi zawsze pomaga. Ostatnio trochę o tym rozpieszczaniu zapomniałam, a to wbrew pozorom potrzebna i ważna rzecz.
22 2018-01-09 22:46:59 Ostatnio edytowany przez Symbi (2018-01-09 22:49:47)
Symbi napisał/a:Piegowata, i to jest dobry plan. Porozpieszczaj się trochę.
Tak, to mi zawsze pomaga. Ostatnio trochę o tym rozpieszczaniu zapomniałam, a to wbrew pozorom potrzebna i ważna rzecz.
Miałam kiedyś wizytę u terapeutki i ona mi kazała samą siebie obejmować, przytulać samą siebie, głaskać w chwilach złych i mówić do siebie "już dobrze maleńka". Trzeba mieć dla siebie trochę czułości.
EDIT:
a wogóle to pomyśl sobie, że faceci mają gorzej, bo baby mają pozwolenie społeczne na łzy i smutek, i pocieszanie się.
To jeszcze na koniec zacytuję pewne mądre zdanie z internetowego psychologicznego artykułu. Zanotowałam je sobie kiedyś w kalendarzu. Może się komuś przyda.
"Jedynym ZDROWYM sposobem na zaspokojenie głodu miłości jest pokochać samego siebie".
Praktykuję to, choć czasami tracę cel z oczu.
Pozdrawiam. Dobrej nocy
Symbi, dziękuję. Kochana jesteś
Do perfekcjonistki mi daleko, dzisiaj to już pozwoliłam sobie na totalne lenistwo. Trochę sobie poleżałam w ciepełku, poczytałam i wypiłam morze ciepłej herbaty, bo jakoś dzisiaj bardzo jej potrzebuję. Kierowniczka i zarazem koleżanka z pracy widząc moją fatalną formę, powiedziała mi, że teraz nie będzie dla mnie pilnej roboty, więc mogę wziąć kilka dni urlopu. Obiecałam, że jeśli się zdecyduję, to rano dam znać. Raczej skorzystam z tej propozycji, bo zostało mi jeszcze kilka dni wolnego ze starego roku. Syna wyślę do szkoły, a sama poleniuchuję w ciepłej pościeli. To jest plan!
A z lekarką pogadam, oczywiście, niech mi coś doradzi.
Twoją kierowniczkę należy sklonować W wielu kopiach.
To jeszcze na koniec zacytuję pewne mądre zdanie z internetowego psychologicznego artykułu. Zanotowałam je sobie kiedyś w kalendarzu. Może się komuś przyda.
"Jedynym ZDROWYM sposobem na zaspokojenie głodu miłości jest pokochać samego siebie".
Praktykuję to, choć czasami tracę cel z oczu.
Pozdrawiam. Dobrej nocy
Tego nie jestem w stanie zrobić.
Twoją kierowniczkę należy sklonować
W wielu kopiach.
Ma swoje wady, ale kto nie ma. Generalnie jest dobrym człowiekiem.
27 2018-01-10 12:05:44 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-01-10 12:08:30)
Piegowata'76 napisał/a:To jeszcze na koniec zacytuję pewne mądre zdanie z internetowego psychologicznego artykułu. Zanotowałam je sobie kiedyś w kalendarzu. Może się komuś przyda.
"Jedynym ZDROWYM sposobem na zaspokojenie głodu miłości jest pokochać samego siebie".
Praktykuję to, choć czasami tracę cel z oczu.
Pozdrawiam. Dobrej nocy
Tego nie jestem w stanie zrobić.
Może to naiwne, ale po rozstaniu z mężem, wypełniając samotne wieczory wystukiwałam sobie w Google różne hasła typu "rozstanie jak sobie poradzić". Dotarłam w ten sposób do wielu ciekawych artykułów. Autentycznie pomogły mi się odnaleźć. Pomogły mi też wrodzone predyspozycje, bo generalnie jednak jestem skłonna cieszyć się życiem i każdym drobiazgiem.
Nie będę tu linkować, bo bez trudu można znaleźć te wszystkie porady w rodzaju "Jak pokochać siebie psychologia".
Początkowo człowiek broni się przed zmianą myślenia, ale te wszystkie małe przyjemności i radości sumują się. Po prostu coraz częściej jesteś w dobrym humorze, a ludzie widząc to oddają pozytywne sygnały. I przybywa tych pozytywów.
Ty masz problem, bo jesteś po uszy w tym, co Cię uwiera. Problem wraca, nawet jeśli się na chwilę oderwiesz. Coś z tym trzeba zrobić, to pewne i dobrze, że robisz.
Hehehe, a synek właśnie wrócił i melduje, że z powodu bólu brzucha szkolna higienistka wysłała go do domu.
Tak to sobie człowiek planuje, a Pan Bóg plany krzyżuje
Ale i tak zwalniam dziś obroty, co niesłychanie mnie uszczęśliwia.
W czwartek mam ważny wyjazd i jestem posrana ze strachu. Boję się, że sobie nie poradzę i dam ciała na całej linii.
Z drugiej strony wiem, że nie mam wyboru. Nienawidzę być tak postawiona pod ścianą.
Cyngli, to dzisiaj. Daj znać, jak poszło.
Coś mi mówi, że będzie o.k.
30 2018-01-14 13:29:00 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-01-14 13:42:35)
Tu się marudzi, więc nieco naruszam powagę tego miejsca, ale chyba nikt się na mnie nie pogniewa, co?
Otóż dzwonię wczoraj do psiapsióły i marudzę jej ile wlezie na złe samopoczucie. A psiapsióła od wielu lat choruje na rzs i chyba ostatnio przez większość życia czuje się źle. Ja jestem nowicjuszką w temacie.
- No, wreszcie mnie rozumiesz - mówi przyjaciółka.
- Kurrrrnaaaa, psiakrrrrew, wolałabym Cię nie rozumieć!
I roześmiałyśmy się jak jeden mąż
Witam. Też jestem Nowa. Mogę się do Was przyłączyć?
Generalnie to nie chyba nie powinnam narzekać, ale mimo wszystko brakuje czegoś w życiu i coraz więcej zaczyna się sypać.
Cyngli napisał/a:W czwartek mam ważny wyjazd i jestem posrana ze strachu. Boję się, że sobie nie poradzę i dam ciała na całej linii.
Z drugiej strony wiem, że nie mam wyboru. Nienawidzę być tak postawiona pod ścianą.Cyngli, to dzisiaj. Daj znać, jak poszło.
Coś mi mówi, że będzie o.k.
Było ok. Jakoś ten dzień przeżyłam.
Dzięki.
Najważniejsze że było ok. A jutro też będzie może lepiej
Hej! No, to się pożalę... Ja, zwykle dość pogodna osoba, uparcie poszukująca blasków życia.
Zdychałam w listopadzie, teraz zdycham w marcu. Sama ze sobą już nie wytrzymuję
Zmęczenie, zmęczenie, zmęczenie.
Zwróciłam uwagę, że przed każdymi świętami załapuję doła. Jakaś nostalgia za minionym mnie ogarnia. Za tymi świętami, gdy byliśmy pełną rodziną - ojcem i matką z małym synkiem. Cały świąteczny rytm znało się na pamięć, organizowało się święta na cztery ręce, a teraz? Ręce mi opadają, a wtedy wszystko mi się chciało i na wszystko miałam siłę. Ciężko przestawić się na inne realia. Niby niewiele tej świątecznej roboty, jest nas tylko dwoje, ale wszystko trzeba samej zaplanować, o wszystkim samej pomyśleć, wszystko sama zrobić. Teraz jest tym trudniej, bo kompletnie nie mam energii. Mam pretensje do siebie, że te moje święta nie wyglądają tak jak powinny - pogodnie i w atmosferze rodzinnego ciepła. Mały jutro pewnie po naszym wspólnym śniadaniu pogoni do kuzyna, a ja będę... spała, bo tylko na to mam ochotę.
Zmęczenie, zmęczenie, zmęczenie (...)
Mały jutro pewnie po naszym wspólnym śniadaniu pogoni do kuzyna, a ja będę... spała, bo tylko na to mam ochotę.
No hej!
Ogarnianie świąt jest męczące. I te wesołe obrazki rodzinne wokół świątecznego stołu to często tylko w mediach. Taka rzeczywistość.
Zrób jutro to na co masz ochotę. A więc... wyśpij się, poleniuchuj... Daj możliwość regeneracji i skołatanym nerwom i zmęczonemu ciału.
Od tego są święta.
No hej!
Ogarnianie świąt jest męczące. I te wesołe obrazki rodzinne wokół świątecznego stołu to często tylko w mediach. Taka rzeczywistość.
Ależ jesteście czarnowidzące! Święta są przecież super fajne, a że głównie te przygotowane czyimiś rękami, to już tylko mały szczegół .
Mnie za to (ja też sobie trochę pomarudzę, a co! ) rozłożyła jakaś paskudna angina i nie dość, że mam przymusową dietę, bo niczego nie mogę przełknąć, choć już trzeci dzień pakuję w siebie tony przeróżnej maści specyfików, to wygląda na to, że wszystkie fajne plany będę musiała sobie odpuścić. Najbardziej żal mi jutrzejszej (w zasadzie to już dzisiejszej) salsowej imprezy, na którą już umówiłam się ze znajomymi z grupy i nie ukrywam, że miałam na nią wielką ochotę, a jednak nie wydaje mi się, żeby w zaistniałej sytuacji była dobrym pomysłem. No cóż...
W każdym razie Wesołych Świąt wszystkim życzę! Niech każdy spędza je po swojemu i tak, aby było mu z tym dobrze .
Święta Wielkanocne byłyby fajne jakby nie wypadały w niedzielę.
38 2018-04-01 11:46:01 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-04-01 11:47:03)
Wiecie, jestem taki typ, że nie mogę trzymać w sobie wszystkich stresów, napięć i ciężarów, potwornie mnie to męczy i zwiększa stres, szkodzi mi po prostu. Muszę, muszę się wygadać, więc robię to od czasu do czasu. I od razu robi mi się lżej.
Odpoczywam dzisiaj w pustym domu. Nigdzie mi się nie spieszy, nikt mnie nie pogania... sama siebie też nie poganiam. Czuję jak się rozluźniam i odprężam. Lubię pobyć sama w ciszy i spokoju.
Ponieważ zostałam sama, spędziłam poranek "na leniucha". Kawa z plackiem przed kompem i w piżamie - po bożemu, zaiste! No i dobrze!
Za chwilę długa, egoistyczna kąpiel, potem upodobnienie się do ludzi i delektowanie się świętym, świątecznym spokojem.
Będę czytać świetną książkę!
Nie dość, że niewyspana i zmęczona po pracy, to jeszcze dziwnie rozdrażniona jestem dzisiaj... nie mogę się na niczym skupić. Mam trochę roboty do ogarnięcia, dzień się kończy a ja... nie umiem zebrać myśli.
Piegowata'76 tak bardzo Ci zazdroszczę, chciałabym się tak rozluźnić, nie myśleć o niczym... jednak obowiązki wzywają, rozbicie nie pomaga w skupieniu, tym bardziej w relaksie
Wyżalę się, miałam stresujący czas ostatnio; zmiana pracy właściwie w trybie ekspresowym (w tym samym dniu złożyłam wypowiedzenie i poszłam do nowego miejsca), problemy sercowe, natłok obowiązków związanych z moim udzielaniem się wszędzie, gdzie tylko mogę. Wszystko mnie przytłoczyło, zestresowało, czuję, że nie mam czasu dla siebie. Nie śpię właściwie wcale, jem beznadziejnie, przez co chudnę (okej, to jest plus ) no i niestety pogarsza mi się cera.
Może na wieczór zrobię sobie mini spa, jakieś maseczki, kremy, pachnidełka. Nie lubię takiego stanu, w jakim tkwię teraz.
Ja niemoge się pozbierać drugi miesiąc po rostaniu masakra
Dziewczyny, wszystko przejdzie, zobaczycie. Warto odpocząć, gdy tylko się da, sprawić sobie jakąś przyjemność. Ja "trochę" choruję i to pogarsza mój stan psychiczny, ale na szczęście takie stany nie trwają wiecznie.
Smutnania, wydaje mi się, że dwa miesiące od rozstania to bardzo niewiele. Daj sobie czas, posmuć się i nie zmieniaj tego na siłę.
Ja dziś mam słabszy dzień i nie wiem na razie, jak z tej sytuacji wybrnąć ...
Nie lubię takich dni