Monoceros napisał/a:Ja kocham grać na gitarze. I chociaż wirtuozem nigdy nie będę, to na graniu (gdyby palce pozwoliły) spędziłabym wiele godzin dziennie. (...)
Oczywiście, miło też słyszeć komplementy, cudownie jest śpiewać razem z kimś, jest w tym jakaś magia.
(...)
Teraz gdy tylko mam wolną chwilę, łapię gitarę w ręce i odlot. Flow. Trudno opisać, jak wiele rzeczy mi to daje - artystyczne spełnienie, wyrażanie emocji, sprawianie przyjemności sobie i innym, uczestniczenie w czymś pięknym, wzruszającym albo zabawnym, łączenie ludzi, ale też pewnego rodzaju ucieczka - staję się niedostępna, mogę się oddalić, ale też uchodzi ze mnie napięcie, stres, zyskuję spokój... Mogłabym pisać jeszcze długo.
Mówię o tym ludziom często - bo jak podobnie z innymi umiejętnościami, np. językami, jazdą na czymś, nie trzeba osiągnąć perfekcji, żeby czerpać przyjemność. Mi wystarczył tydzień na załapanie pierwszego bicia i zagranie pierwszej piosenki. Nie muszę grać jak Jacek Królik, gram na 2-, ale mam z tego niewymowną radość.
Bardzo Ci dziękuję za to, co napisałaś. Swoimi słowami (szczególnie tymi, które pozwoliłam sobie pogrubić) uchwyciłaś sedno tego, co w hobby, moim zdaniem, istotne. Aczkolwiek Twoja pasja jest na swój sposób przydatna (inni ludzie też czerpią z tego radość). A mi chodzi właśnie o zupełnie odjechane, dziwne rzeczy, przy których zapominasz o czasie, przestrzeni, możesz to robić non-stop, pozwala się rozluźnić (stan flow). I nie trzeba w tym mieć certyfikatów, ani tytułu mistrza. Sama mam kilka takich hobby, że ciężko mi znaleźć kogoś,kto w tych tematach byłby na moim, niewygórowanym, amatorskim poziomie. Lubię czytać fanfiction o HP, szczególnie takie, które zachowują wiele z kanonu, a mimo tego tworzą nową rzeczywistość, zupełnie odmienną od twórczości J.K.Rowling. Drugim takim konikiem jest poszukiwanie powiązań między różnymi utworami muzycznymi, plagiatów, zapożyczeń, powiązań (np. przez wspólnego producenta). Z bardziej przyziemnych: czytam Charaktery i książki psychologiczne, motywacyjne, o działaniu umysłu (i nie mam na myśli "Sekretu" lub "Potęgi podświadomości"), do czasu wypadku jeździłam na wycieczki rowerowe, ćwiczę amatorsko aerobik w domu przy głośnej, dynamicznej muzyce, lubię eksperymentować w kuchni. Nie mam gadżetów HP, nie uczestniczę w cosplayach (choć napisałam jeden tzw. one-shot), nie prowadzę programów, ani for muzycznych (za to śledzę "Gdzieś to już słyszałem" Jacka Tomkowicza na RMF FM), nie ćwiczę swojej wiedzy psychologicznej na innych (chyba, że ktoś poprosi mnie o zdanie), nie uczestniczyłam w wyścigach rowerowych, nie zrobiłam kursu instruktora fitness, a moje eksperymenty kulinarne czasem lądują w koszu,i w MasterChefie mnie raczej nie spotkacie, itp. Nie wykluczam oczywiście, że części z tych rzeczy nie zrobię, kto wie? Ale póki co, te aktywności nadal są moimi pasjami, niezależnie od poziomu moich umiejętności oraz tego, czy dzielę się nimi z innymi ludźmi, czy nie. Śpiewać też lubię, ale ze wględu na braki w głosie ograniczam się do iSing. Podejrzewam też, że mogłabym spędzać całe dnie na grze w bilard/snooker, ping-ponga, kanastę albo gry planszowe, ale tu potrzebny byłby partner do gry. I to jest OK
Ktoś chce ze mną się powymieniać uwagami, zaproponować swój współudział w hobby (teren Tarnowa/ew. Krakowa) - zapraszam. I nie ma się co wstydzić czy tłumaczyć ze swoich hobby - są jakie są, a póki nikogo nie krzywdzimy, przynajmniej nie jest nudno, bo każdy jest inny.
Pozdrawiam!
B.
Kto chce szuka sposobu, kto nie chce szuka powodu.
Tylko ty sam decydujesz, czy jesteś swoim największym przyjacielem, czy - wrogiem.