Czy to już koniec związku? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Czy to już koniec związku?

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 92 ]

Temat: Czy to już koniec związku?

Jestem mężatką od 15 lat, razem jesteśmy 16,5 roku. Mamy 13-letnią córkę. Mam 40 lat, mąż 37.
Mój mąż jest dla mnie najdroższą osobą na świecie, bardzo go kocham. Nie wyobrażam sobie życia bez niego. Jest dla mnie wszystkim co mam. Uwielbiam go.
Od jakiegoś czasu czuję się odepchnięta, nieważna, nie warta uwagi, wyśmiana za prośby o uwagę… Czuję się zbywana, bo jestem zbywana za każdym razem gdy zaczynam żebrać o uwagę, uczucie… Jest coraz gorzej.
Na przestrzeni 2 ostatnich lat dużo wydarzyło się w naszym związku, mieliśmy masę problemów z dogadaniem się na różnych płaszczyznach. Opornie, jednak z większymi i mniejszymi sukcesami, metodą małych kroków udało się nam osiągnąć porozumienie w wielu kwestiach. Mam wrażenie, że to dzięki mojej konsekwencji w działaniu dla dobra naszej rodziny, ale też dzięki zrozumieniu przez męża kwestii, o które się ścieraliśmy. Myślałam, że nasz związek jest silniejszy po tych przejściach. Zaczęłam wierzyć, że nic nie jest w stanie zabić wiążącej nas silnej więzi uczuciowej. Cokolwiek by nie było zawsze myślałam , że tyle już przeszliśmy, że dalsza droga będzie już łatwiejsza, bo większość problemów już za nami…
W ostatnim czasie jednak wydarzyło się dużo sytuacji, które całkowicie zaburzyły mój spokój o przyszłość. Mój mąż jest taksówkarzem od 2 lat. Ma etap zarabiania kasy, pracowania ponad siły z niekorzyścią dla naszej rodziny. Nie spędzamy już razem wolnego czasu. Mój mąż po pracy (pracuje od 2 w nocy do 18-tej) bierze prysznic, zjada obiad, beknie i idzie spać. Twierdzi, że i tak ja oglądam te swoje seriale, więc po co on ma za mną siedzieć jak musi wstać o 2 do pracy… Kiedyś chodziliśmy na spacery, mogliśmy wówczas porozmawiać o naszych sprawach, spędzaliśmy więcej czasu razem, skupiając się na naszej relacji. Teraz widzę i czuję, że mężowi na tym nie zależy. Od 2 mcy jest całkowicie obojętny na moje prośby, płacze, nawet groźby. Czuję się jak żebrak gdy proszę o uwagę, a on mnie wyśmiewa i przedrzeźnia że zaraz się rozpłaczę… A ja tylko proszę żeby poświęcił mi czas, żeby przytulił, dał troczę siebie, bo za nim bardzo tęsknię… On za to atakuje mnie głupstwami, że np. nie pojechałam z nim na grób jego brata to dlaczego on ma mi poświęcać uwagę… Ja na to, że nie pojechałam, bo zignorował moje prośby o wspólny czas, że mnie znowu wyśmiał i poniżył słownie, że nie czuję jego miłości i zaangażowania w naszą relację i dlatego nie pojechałam, bo było mi przykro i nie umiem nad takim zachowaniem przejść do porządku oraz udawać, że nic się nie stało. On odbija piłeczkę, że to mnie nie zależy, że gdyby mi zależało to bym pojechała z nim na ten grób… Ale to, że ze mną na groby nie pojechał nie jest ważne, bo on w tym czasie zarabiał kasę i że się czepiam i mam skończyć… Zupełny brak porozumienia. W dniu wolnym, gdy jestem w domu, woli wypić kawę na stacji paliw z kolegami taksiarzami niż ze mną w domu, mimo, że mówię, iż jest mi z tego powodu przykro. Codziennie pije z nimi tę kawę i raz nie może zrezygnować aby spędzić te 0,5 godziny ze mną. Nawet na to go nie stać. Oczywiści mówi, że wymyślam, wyolbrzymiam, czepiam się… Na moje płaczliwe prośby o czas dla mnie reaguje nerwami, każe się mi się odczepić i przestać znowu wymyślać. Za każdym razem mnie odrzuca, czuję, że go męczę za każdym razem gdy chcę porozmawiać o naszym związku. Nie dociera do niego powaga sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy. W nerwach rzucił mi, że co prawda obiecał swoim rodzicom że jeszcze ze mną wytrzyma, ale już nie daje rady. Później twierdził, że sobie to wymyśliłam, że tak nie mówił. Był agresywny gdy to mówił, kilka razy mnie odepchnął, popchnął na kanapę, pokazał swoją siłę, szarpnął za rękę. Kilka dni temu pojechałam za nim do pracy po 2 w nocy aby zobaczyć co robi i jak wygląda ta jego praca. Nie kryłam się z tym, powiedziałam mu, że będę patrzeć jak pracuje, ponieważ chcę zrozumieć dlaczego opuszcza mnie codziennie o 2 w nocy, dlaczego woli być w pracy niż na spotkaniu rodzinnym w dni świąteczne, dlaczego gdy tylko rozpoczynam rozmowę na nasze tematy to trzaska drzwiami i ucieka do pracy… Jeździłam za nim 3 godziny, większość czasu stał z innymi taksiarzami i rozmawiał… Woli to ode mnie w łóżku. Zrozumiałam, że już mu na mnie nie zależy, nie jest wstanie się poświęcić dla dobra naszej relacji. Nie chce tego zrobić. Zwala winę na mnie, że to ja jestem problemem. Nikt mi nie powie, że to normalne jak małżonek pracuje tyle godzin i zawala relacje w domu. Nie dam sobie powiedzieć, że kasa jest ważniejsza od spotkań rodzinnych, których mamy naprawdę niewiele. Wspomnę jeszcze, że mąż mój nie rekompensuje mi w żaden sposób tego, że non stop pracuje. Nigdy nie wykonał żądnego ruchu (mimo moich ogromnych próśb) by w jakiś sposób mnie „udobruchać”  po nieobecności, bo chce zarabiać kasę. Finansowo w ogóle nie mam korzyści z tego, nawet ich nie chcę. Ja chcę męża przy sobie, o 2 w nocy chcę go przytulić a nie załamywać się po raz kolejny, że znowu wychodzi z łóżka bo kasa ważniejsza. Zaczęłam sprawdzać jego bilingi telefoniczne, pobór Internetu z telefonu komórkowego i okazało się, że pomiędzy 2 a 3:30 lub 4 w nocy nic nie ma, nawet poboru Internetu.  Pojawia się pytanie jak to możliwe i co mój mąż faktycznie robi jeśli po sprawdzeniu paragonów z jego kasy fiskalnej nie ma kursów tych godzinach.., To po co wyjeżdża tak rano? Gdy zadaję mu to pytanie to reaguje agresywnie, atakuje, odwraca na inne tory, zarzucając mi cokolwiek aby odwrócić uwagę od problemu, który drążę. Tak jest ze wszystkim, z czym się do niego zwrócę. To tylko namiastka innych sytuacji. Zawsze kończy tym , że znowu się czepiam, wymyślam,  wyolbrzymiam itd., ale nie robi niczego żeby uspokoić moje podejrzenia, żeby  zniwelować moje problemy z jego zachowaniem wręcz przeciwnie atakuje i odrzuca chęć porozumienia bo jak twierdzi nie będę nim rządzić… Natomiast gdy proszę aby odwrócił sytuację i wyobraził sobie, że to ja się tak zachowuję jak on, że ja pracuję od 2 w nocy do 18tej, że ja odrzucam jego prośby o wspólnie spędzony czas, że ja pakuję się w plecak i wyjeżdżam nie informując go, że nie wrócę na noc… Oczywiście znowu atakuje i nie dochodzi do żadnego porozumienia, nie chce pojąć mojego stanu troski i załamania po tych wszystkich sytuacjach. Nie rozumie mojej potrzeby bliskości, mam wrażenie, że wręcz ucieka ode mnie. To postępuje, nie zmienia się, jest coraz gorzej.
Nie mam pojęcia co robić i czy w ogóle coś jeszcze robić. Uważam, że zrobiłam dużo ze swojej strony aby  zmienić taki stan rzeczy. Wielokrotnie mówiłam, że kocham i po prostu tęsknię za nim dlatego proszę o uwagę, o nic innego. Zasługuję na to. Jestem dobrą żoną i matką. Dbam o dom, o siebie, jestem atrakcyjną kobietą, szczupłą, zgrabną. Jestem operatywna, praktyczna, nie wydaję kasy na lewo i prawo. Pracuję, szanuję każdy zarobiony grosz, oszczędzam. Potrafię wszystko załatwić, nie ma dla mnie rzeczy, którym nie podołam. Potrafię zmierzyć się ze wszystkim. Jestem szczera, nie oszukuję, nawet gdybym miała z tego tytułu mieć problemy to zawsze jestem prawdomówna. Brzydzę się kłamstwem i oszustwem. Jestem lojalna i oddana.  Nidy nie flirtowałam z innym mężczyzną, nawet nie tańczę z innymi tylko z mężem. Przez  tyle  lat razem nigdy nie zawiodłam go jako żona, gospodyni, kochanka… Zawsze robię wszystko na 100%, staram się aby był zadowolony, a on nie chce mi dać trochę swojej uwagi i szydzi z moich potrzeb… On dla mnie jest najważniejszy i chciałabym czuć to samo: że też jestem dla niego najważniejsza, ale za każdym razem mam potwierdzenie, że tak nie jest. Nie wiem co robić. Odpuścić? Pozwolić na spłaszczenie naszego związku, na codzienną monotonię do wyrzygania? Bo chyba o to chodzi mojemu mężowi, jemu już się chyba nie chce. Czuję, że jego uczucie bardzo osłabło i nie chce dalej inwestować uczuciowo w naszą relację.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Czy to już koniec związku?

Nikt nie chce pomóc... moze za długi tekst, ale i tak skrocilam maksymalnie. Osamotniona w zwiazku, zyciu, na forum też... nikt mnie nie chce zrozumiec, nikt mi nie pomoże...

3

Odp: Czy to już koniec związku?

Przykro się czyta to co piszesz. Nikt nie powinien żebrać o uczucia ... Coś musiało się stać jeśli tak zmienił zachowanie wobec Ciebie ... Najważniejsze są rozmowy ...może warto zacisnąć zęby usiąść razem i spróbować porozmawiać na spokojnie zapytać po prostu " kochanie co się  z nami stało " ? Jestem tego zdania że o miłość trzeba dbać  ale nie może to być jednostronne , bo co jesli w końcu będziesz miała dość i wejdzie obojętność i będziecie żyć obok siebie a nie ze sobą ?

4

Odp: Czy to już koniec związku?
justam3 napisał/a:

Nikt nie chce pomóc... moze za długi tekst, ale i tak skrocilam maksymalnie. Osamotniona w zwiazku, zyciu, na forum też... nikt mnie nie chce zrozumiec, nikt mi nie pomoże...

Szczerze, to nie wiem jak ci pomóc sad
Po przeczytaniu twojego pierwszego posta wydajesz mi się świadomą, mądra kobietą. Z łatwością potrafisz zaobserwować i zwerbalizować swoje uczucia. Wiesz czego potrzebujesz w związku a czego tobie brakuje. Świetnie wyciągasz wnioski, widzisz ciąg przyczynowo-skutkowy. Jedno czego ci brakuje, to akceptacji stanu uczuć twojego męża do ciebie. A raczej ich braku. Zdaje się, że i szacunek uleciał z waszego małżeństwa.
Przykro mi. Widzę twoje zagubienie, co mnie nie dziwi, bo de facto stoisz przed niezłym shitem.
Moim zdaniem od jakiegoś czasu robisz, co możesz, żeby zwrócić uwagę męża na problemy, jakoś nim wstrząsnąć, ale odpowiedz sobie szczerze, co możesz zrobić SAMA w sytuacji, gdy problem dotyczy związku dwojga a to drugie stałe ucieka przed rozwiązaniem problemu. A może nawet nie jest to dla niego problem związku, ale TWÓJ problem.

5

Odp: Czy to już koniec związku?

Jeżeli jest, jak piszesz, to raczej trudno byłoby komukolwiek coś na to zaradzić. Jednak po tym:

justam3 napisał/a:

Nikt nie chce pomóc... moze za długi tekst, ale i tak skrocilam maksymalnie. Osamotniona w zwiazku, zyciu, na forum też... nikt mnie nie chce zrozumiec, nikt mi nie pomoże...

mam pytanie. Teraz chwilowo tak się zachowujesz w związku z dołem i trudną sytuacją czy raczej taka jesteś? Chodzi mi o lamentowanie i próby zdobycia uwagi poprzez zagranie na emocjach - "mnie tak ciężko, a nikt nie chce pomóc". Jeżeli już tak masz albo to ogólnie długo trwa, to może być jednym z powodów, dla których Twój mąż ucieka jeszcze bardziej. Sama pomyśl - on teraz wie, że jak wróci, to będzie stała pogadanka, żebranie i żona, która wydaje się nie potrafić funkcjonować dla swoich hobby czy przyjemności, tylko dla niego i obowiązku. Spekuluję, rzecz jasna, na podstawie tego, co nam tutaj napisałaś.

6

Odp: Czy to już koniec związku?
justam3 napisał/a:

On za to atakuje mnie głupstwami, że np. nie pojechałam z nim na grób jego brata to dlaczego on ma mi poświęcać uwagę… Ja na to, że nie pojechałam, bo zignorował moje prośby o wspólny czas, że mnie znowu wyśmiał i poniżył słownie, że nie czuję jego miłości i zaangażowania w naszą relację i dlatego nie pojechałam, bo było mi przykro i nie umiem nad takim zachowaniem przejść do porządku oraz udawać, że nic się nie stało. On odbija piłeczkę, że to mnie nie zależy, że gdyby mi zależało to bym pojechała z nim na ten grób… Ale to, że ze mną na groby nie pojechał nie jest ważne, bo on w tym czasie zarabiał kasę i że się czepiam i mam skończyć… Zupełny brak porozumienia.

Robienie sobie na złość niczego nie rozwiązuje, a jedynie pogłębia niechęć względem siebie.

Któreś z was powinno okazać się tym mądrzejszym i przerwać tę zgubną spiralę złośliwości.

7

Odp: Czy to już koniec związku?

Dziękuję za rady, wnioski. Uzalam sie na pewno, narzekam na pewno, wypominam rowniez, robie tez na złość. Robię to aby zwrocic uwage mojego męża na caloksztalt. Robie to zawsze bardzo obrazowo aby mnie zrozumial, natomiast zawsze moge liczyć jedynie na kontre a nie pomoc. A czy tak powinno byc w zwiazku? Ja zawsze go wspieram i pomagam, nigdy nie odrzucam zarzutow, zmieniam się dla niego, poprawiam mimo ze kosztuje to wiele moich nerwow i zszarganej ambicji. Dziękuję za info o tym, ze mąż nie chce wracac bo nie chce moich pogadanek i kolejnych zebrow o uczucia - mysle ze tak właśnie jest.... niestety. Wszystko rozumiem i widzę że się zagmatwalam w tej relacji. Uczucia juz chyba nie ma i muszę sie z tym zmierzyc. Psychicznie nie daję rady, rozsypalam sie totalnie, caly moj swiat runął.

8

Odp: Czy to już koniec związku?

Sama sobie zadaj pytanie czy jestes szczesliwa w tym zwiazku. Jezeli nie to czas pomyslec o zmianach a jak tak to powodzenia ci zycze.

9

Odp: Czy to już koniec związku?

No dobra, to do konkretów. Co lubisz robić? Tak dla siebie. I co robisz z tych rzeczy, które lubisz? Skoro córka ma 13 lat, to nie jest małym dzieckiem i nie wymaga ciągłej uwagi, wręcz to wiek, w którym szuka się już prywatności wink Dom nie musi być zrobiony na błysk, Pan Mąż też prawdopodobnie nie umrze z głodu, jeśli niekiedy mu nie nagotujesz. Czas więc masz, ale czy go używasz? wink
Musisz z góry założyć, że być może z tego związku faktycznie już nic nie będzie, bo jest taka ewentualność i to nawet niemała. Szansa też mimo wszystko istnieje, ale na pewno nie teraz, kiedy wszystko jest tak samo i kryzys tylko narasta.

10

Odp: Czy to już koniec związku?

Konkretnie to faktycznie nie robię niczego dla siebie. Skupiłam się tak bardzo na mężu, że zatraciłam siebie całkowicie. Kiedyś jeszcze coś tam robiłam, ale czy dużo? Bo chodzenie 2 razy w tygodniu na fitness to niewiele. Od półtora roku nie chodzę, bo mi się nie chce. W domu po pracy jestem ok. 18, zanim obiad, lekkie ogarnięcie chałupy to już jest 20, a ja padam na twarz. Moja praca nie należy do łatwych "psychicznie", często mnie frustruje. Napiszecie: zmień to, zmień tamto, zmień siebie, pracę itp. Próbowałam. Zanim coś wykonam, zawsze przemyślę, zważę i spekuluję na przyszłość. Pracuję z ludźmi i to z ich powodu (zachowania ludzkie) często mam nerwy, ale gdzie dzisiaj nie pracuje się z ludźmi? Wszędzie jest klient, którego trzeba obsłużyć, rozwiązać jego problemy. Źle znoszę duże zespoły, dlatego pracuję w firmie 3-osobowej. W dużej firmie nie dawałam rady ( z jednej strony persony w back office, często goniące szczury, podpieprzacze i czopki, a z drugiej klienci, różni, niezadowoleni, męczący...). Tak więc moja stagnacja po pracy jest wynikiem mojego zmęczenia pracą. Nie mam siły na ruch, zmianę, cokolwiek. Wiem, że powinnam zająć się sobą, wówczas inne moje problemy przestaną urastać do rangi najważniejszych. Muszę to zrobić.

11

Odp: Czy to już koniec związku?

Justa, twoj maz już nie jest w tym małżenstwie, jego serce i głowa są gdzie indziej. W zasadzie aż niemożliwe jest aby nie miał kogoś innego. Ja bym się odsunęła i zaczęła układać sprawy pod odejście. Jesteś jeszcze młoda i znajdziesz sobie kogoś, tkwiąc w takim małżenstwie odbierasz sobie szansę na fajny związek.

12

Odp: Czy to już koniec związku?

też tak czuję, że jego już nie ma ze mną. Ciężko się do tego przyznać, jeszcze ciężej to znieść. Mimo mojej wielkiej siły widocznej na zewnątrz przez innych, jestem bardzo krucha i słaba. Nie poradzę sobie ze świadomością utraty wszystkiego co miałam do tej pory. Strach przed nieuchronnym końcem wręcz mnie paraliżuje i nie dowierzam  ostatecznie. Próbuję się jeszcze oszukiwać, że coś wymyśliłam, przeinaczyłam, ale fakty mówią coś innego i rozsądek podpowiada, że nie ma już nas, już zostałam sama. Na razie emocjonalnie, za chwilę też fizycznie. Proza życia. Moja teściowa by powiedziała: Justynko, co to wobec wieczności? Kiedyś śmiałam się z tego jej powiedzenia, natomiast teraz zaczyna mieć dla mnie znaczenie.

13

Odp: Czy to już koniec związku?
justam3 napisał/a:

też tak czuję, że jego już nie ma ze mną. Ciężko się do tego przyznać, jeszcze ciężej to znieść. Mimo mojej wielkiej siły widocznej na zewnątrz przez innych, jestem bardzo krucha i słaba. Nie poradzę sobie ze świadomością utraty wszystkiego co miałam do tej pory. Strach przed nieuchronnym końcem wręcz mnie paraliżuje i nie dowierzam  ostatecznie. Próbuję się jeszcze oszukiwać, że coś wymyśliłam, przeinaczyłam, ale fakty mówią coś innego i rozsądek podpowiada, że nie ma już nas, już zostałam sama. Na razie emocjonalnie, za chwilę też fizycznie. Proza życia. Moja teściowa by powiedziała: Justynko, co to wobec wieczności? Kiedyś śmiałam się z tego jej powiedzenia, natomiast teraz zaczyna mieć dla mnie znaczenie.

Mądrą masz teściową smile.
To naturalne że się próbujesz oszukiwać, to po prostu naturalny odruch, probujesz ratować swoją psychikę. Pewnie jeszcze trochę ci zejdzie zanim się zdecydujesz odejść, poszarpiecie się jeszcze trochę psychicznie, tak to jest. Ale nie czekaj z rozstaniem do 50tki, masz juz duże dziecko.

14 Ostatnio edytowany przez Miłycham (2017-11-05 12:41:14)

Odp: Czy to już koniec związku?
justam3 napisał/a:

On za to atakuje mnie głupstwami, że np. nie pojechałam z nim na grób jego brata to dlaczego on ma mi poświęcać uwagę… Ja na to, że nie pojechałam, bo zignorował moje prośby o wspólny czas

Ja ci, ty mi. W taki sposób do niczego nie dojdziecie.

15

Odp: Czy to już koniec związku?
justam3 napisał/a:

Pracuję z ludźmi i to z ich powodu (zachowania ludzkie) często mam nerwy, ale gdzie dzisiaj nie pracuje się z ludźmi? Wszędzie jest klient, którego trzeba obsłużyć, rozwiązać jego problemy. Źle znoszę duże zespoły, dlatego pracuję w firmie 3-osobowej. W dużej firmie nie dawałam rady ( z jednej strony persony w back office, często goniące szczury, podpieprzacze i czopki, a z drugiej klienci, różni, niezadowoleni, męczący...). Tak więc moja stagnacja po pracy jest wynikiem mojego zmęczenia pracą. Nie mam siły na ruch, zmianę, cokolwiek. Wiem, że powinnam zająć się sobą, wówczas inne moje problemy przestaną urastać do rangi najważniejszych. Muszę to zrobić.

Nie zapominaj, że po psychicznym zmęczeniu - umiarkowane fizyczne jest jak relaks. Uwalnia negatywną energię, wyzwala hormony, wypycha z głowy nieprzyjemne myśli. Jeśli odwykłaś od czasu dla siebie, to zacznij choćby od jednej godziny, bo musisz ratować swoje zdrowie psychiczne. I spróbuj mężowi nie mówić na razie za wiele o emocjach - on od tego jest dodatkowo niechętny, ale przede wszystkim TY codziennie rozgrzebujesz w ten sposób to, co Cię boli i nie pozwalasz sobie nawet na chwilę o tym zapomnieć.
Jeżeli przerwiesz tę spiralę stresu, to będziesz mogła zainwestować więcej energii w samą siebie, dzięki czemu staniesz się silniejsza. Z jednej strony - jeśli rozstanie dojdzie do skutku, to mniej będzie Ci to odbierało oddech, z drugiej - może on zauważy, że mieszka z nim kobieta, nie tylko mama dziecka, kucharka, sprzątaczka i ktoś wyraźnie słabszy, kogo nie chce lub nie umie wesprzeć. Pamiętaj, że jesteś właśnie odrębnym bytem, kobietą. Masz imię, zainteresowania, pragnienia.

16

Odp: Czy to już koniec związku?

Co miało miejsce 2 lata temu ?

17

Odp: Czy to już koniec związku?

Nie moglismy sie porozumiec w kwestiach finansowych. Maz zarabial mniej ode mnie i prawie w ogole nie partcypowal w wydatkach domowych, ratalnych, tych dotyczacych naszego dziecka... poza tym ma dziecko z poprzedniego zwiazku i placi alimenty. Nie pomagal mi w udzwignieciu budzetu domowego, czerpal ze mnie, jak zaczelam sie buntowac, wymagac to zaczelo sie pieklo, klotnie, wymawianie wszystkiego. Teraz po czasie wiem, ze nie powinnnam byla pozwolic na jego rozpasanie finansowe. Ja za wszystko placilam, a on co pol roku zmienial auto, bo mogl odlozyc na taki cel.... masakra, nie chce do tego wracac. Teraz sie zmienil, udziela sie w wydatkach, nie moge mu zarzucic braku odpowiedzialnosci w tej kwestii. Udalo sie to osiagnac.

18

Odp: Czy to już koniec związku?

justam3 ze swojej strony zrobiłaś wiele i jak sama zauważyłaś, pewnych problemów nie rozwiążesz w pojedynkę. Dobijasz się do zamkniętych drzwi - przestań więc  to robić.
Głową muru nie przebijesz. Odpuść i zajmij się sobą a do niego zdystansuj się, tzn, zachowuj normalnie, ale przestań żebrać o uwagę i uczucia, które, obawiam się, wypaliły się z jego strony. Być może dlatego tak agresywnie reaguje. "Męczy się z Tobą", bo może nie ma jeszcze pomysłu, co zrobić ze swoim życiem, ma obiekcje ze względu na córką i swoich rodziców, bo stałaś się dla niego uciążliwym problemem?
Jeśli chodzi o Twoją inwigilację, popełniłaś błąd mówiąc mu o swoich zamiarach, a co za tym idzie cały Twój wysiłek był bez sensu.

justam3 napisał/a:

Zaczęłam sprawdzać jego bilingi telefoniczne, pobór Internetu z telefonu komórkowego i okazało się, że pomiędzy 2 a 3:30 lub 4 w nocy nic nie ma, nawet poboru Internetu.  Pojawia się pytanie jak to możliwe i co mój mąż faktycznie robi jeśli po sprawdzeniu paragonów z jego kasy fiskalnej nie ma kursów tych godzinach.., To po co wyjeżdża tak rano? .

Nie znam szczegółów, ale wiem, że taksówkarze jeżdżacy w korporacjech mają, najczęściej w telefonie aplikację, dzięki której łączą się z operatorami, otrzymuja zlecenia itd. Jesli taksówkarz wyjeżdża do pracy, loguje sie w konkretnym rejonie, na postoju na którym się ustawil i czeka na zlecenie. Jeśli nie ma zleceń tzn, że nie miał klientów, chyba, że ktoś wsiadł z postoju, to zgłasza, że przemieszcza sie po czym loguje w kolejnym rejonie.  Jeżeli Twój mąż wychodzi w nocy, to powinien za chwilę zalogować się w jakimś miejscu. Jeżeli w trakcie pracy chce gdzieś wyjść, zrobić przerwę, wylogowuje się. To chyba można sprawdzić, choć jeśli podejrzewasz go o brak lojalności, to w przypadku taksówkarza, trudno będzie Ci dowieść np. zdrady.
Istotny jest jego stosunek do Ciebie i z tego wyciągaj wnioski, daj sobie czas, odpuść żebraninę i pretensje i zastanów się czy jest sens czekać nadal na jego przemianę.

19

Odp: Czy to już koniec związku?
justam3 napisał/a:

też tak czuję, że jego już nie ma ze mną. Ciężko się do tego przyznać, jeszcze ciężej to znieść. Mimo mojej wielkiej siły widocznej na zewnątrz przez innych, jestem bardzo krucha i słaba. Nie poradzę sobie ze świadomością utraty wszystkiego co miałam do tej pory. Strach przed nieuchronnym końcem wręcz mnie paraliżuje i nie dowierzam  ostatecznie. Próbuję się jeszcze oszukiwać, że coś wymyśliłam, przeinaczyłam, ale fakty mówią coś innego i rozsądek podpowiada, że nie ma już nas, już zostałam sama. Na razie emocjonalnie, za chwilę też fizycznie. Proza życia. Moja teściowa by powiedziała: Justynko, co to wobec wieczności? Kiedyś śmiałam się z tego jej powiedzenia, natomiast teraz zaczyna mieć dla mnie znaczenie.

Wiem, wiem Justynko, że boli sad
Może nie wieczność (jak twierdzi twoja teściowa), ale przed tobą statystycznie jakieś 40 lat z plusem życia. Zastanów się, jak chcesz je przeżyć. W małżeństwie, w którym ty i twoje potrzeby będą "niewidzialne" dla twojego męża? Może lepiej zająć się sobą, rozwijaniem siebie, nową pasją, nową fascynacją, nowymi relacjami międzyludzkimi. Życie to zmiany.

20

Odp: Czy to już koniec związku?

Współczuje, lubię to powiedzenie Twojej teściowej, bardzo się z nim identyfikuję. Ludzie czasem zapominają, że nic nie jest nam dane na zawsze. Niektórzy mają więcej szczęscia i udaje im się przykładowo małżeństwo dociągnąć do starości, ale to coraz większa rzadkość. Trzeba się liczyć z tym, że zawsze się może rypnąć, nie tobie pierwszej, nie ostatniej, jeśli cię to pociesza smile jak już słusznie ktoś zauważył, teraz jestes nieszczęsliwa-zmień to- daj sobie szansę na bycie szczęsliwą, czasem życie singielki jest dużo lepsze od tkwienia u boku Ferdka Kiepskiego wink no i daje szanse na poznanie faceta który o ciebie zadba tak jak na to zasługujesz

21

Odp: Czy to już koniec związku?

Czyli przez 13 lat Ty utrzymywalas cały dom ?  Czy on w tym czasie był "kochający " ? Czy to skończyło się po kłótni o kasę ?

Dużo za mało informacji dajesz aby moc próbować ustalić co mogło się stać. Za bardzo skupiają się na tym jaka to jesteś oh  i ah  I że Ciebie trzeba kochać itp.

To teraz zobacz z tej strony. Żyjesz sobie 13 lat z kimś i wszystko jest ok. Nagle dowiadujemy się ze ta osoba myśl o ze jesteś nikim bo mało zarabiasz i nie dokladasz się do życia. Choć do tej pory przez tyle lat to nie przeszkadzało. To TY się zmieniłaś, Ty to do tego przyzwyczailas a potem nagle zaczęło Ci to przeszkadzać.
Uniósł się honorem i zaczął zarabiać, na pokaz jak widzimy. Dokłada się do domu ale robi Ci to niejako "na złość" . To jedna z możliwości. Za mało piszesz jak byli miedzy Wami. Za bardzo skupiają się na roszczeniach

22

Odp: Czy to już koniec związku?

Podsumowując: mąź za mało zarabiał, pani robiła z tego powodu aferę. Mąż znalazł pracę, w której zarabia lepiej, ale za to pracuje 16 godzin dziennie - po pracy zostaje czas na kolację, kąpiel i sen. Pani robi awantury, robi mu złośliwości, bo z kolei za dużo pracuje. Po prostu cudo nie kobieta, nic tylko wiać.

23 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-11-06 09:17:40)

Odp: Czy to już koniec związku?

Ech, jakie te kobiety są złe. Szcególnie, gdy czyta się tekst z takim nastawieniem i tezą, ale bez zrozumienia big_smile

Dla przypomnienia:

Finansowo w ogóle nie mam korzyści z tego, nawet ich nie chcę. Ja chcę męża przy sobie, o 2 w nocy chcę go przytulić a nie załamywać się po raz kolejny, że znowu wychodzi z łóżka bo kasa ważniejsza.

Pracuję, szanuję każdy zarobiony grosz, oszczędzam.

24

Odp: Czy to już koniec związku?

summerka88
Przeczytaj wszystkie posty, bo autora nie raz sama sobie przeczy.

25

Odp: Czy to już koniec związku?
EeeTam napisał/a:

summerka88
Przeczytaj wszystkie posty, bo autora nie raz sama sobie przeczy.

Przeczytałam. Nie widzę specjalnych sprzeczności, ale rozgoryczenie, żal oraz opis utraty poczucia bezpieczeństwa, co jest bagatelizowane i wręcz wyśmiewane przez męża autorki. Widzę także  podkopanie poczucie własnej wartości, przed czym autorka ratuje się przedstawiając swoje zalety i wkład w związek i tu moźe faktycznie trochę to kłuć w oczy, ale ludzie ratują się jak mogą przed spadkiem samooceny.

26

Odp: Czy to już koniec związku?

Summerka88 czasami warto pomyśleć nad własnymi radami.

justam3 napisał/a:

Nie moglismy sie porozumiec w kwestiach finansowych. Maz zarabial mniej ode mnie i prawie w ogole nie partcypowal w wydatkach domowych, ratalnych, tych dotyczacych naszego dziecka... poza tym ma dziecko z poprzedniego zwiazku i placi alimenty. Nie pomagal mi w udzwignieciu budzetu domowego, czerpal ze mnie, jak zaczelam sie buntowac, wymagac to zaczelo sie pieklo, klotnie, wymawianie wszystkiego. Teraz po czasie wiem, ze nie powinnnam byla pozwolic na jego rozpasanie finansowe. Ja za wszystko placilam, a on co pol roku zmienial auto, bo mogl odlozyc na taki cel.... masakra, nie chce do tego wracac. Teraz sie zmienil, udziela sie w wydatkach, nie moge mu zarzucic braku odpowiedzialnosci w tej kwestii. Udalo sie to osiagnac.


przeczytaj to z 5 razy.


Widać wyraźnie z jej wypowiedzi ze to był kluczowy moment z ich życiu.

Widać, ze jest trochę sprzeczności w jej historii. Za wszelką cenę próbuje się wybielic.


Możecie robić baby to co robicie na swoich spotkaniach plotkarskich, obgadywac wszystkich jacy to są źli i pocieszać się wzajemnie. Tylko co to zmienia w waszym życiu  ? NIC. daje to wam chwilę dobrego samopoczucia a potem jeszcze bardziej sfrustrowane wracacie do domów dalej nie rozumiejąc co jest nie tak. Bo zamiast zacząć logicznie myśleć najważniejsze sa dla was emocje. Kto jest zły a kto dobry itp. Pytanie brzmi jakie sytuacje doprowadziły do takiego a nie innego stanu rzeczy i dlaczego.

Dlaczego autorka tolerowala taki stan rzeczy z finansami (tłumaczenie dla kobiet, dlaczego taka dobra autorka tolerowala takiego złego mężczyznę) tyle lat.

Dlaczego nagle postanowiła to wypunktowac i jak mocno uderzyła (tłumaczenie dla kobiet, dlaczego ta nieskazitelna w końcu postanowiła się postawić szowiniscie i jak bardzo mu dojebala)

itp itd

Co z tego ze autorka rozstanie się z tym kimś skoro z drugim popełni te same błędy ?

27 Ostatnio edytowany przez EeeTam (2017-11-06 09:48:20)

Odp: Czy to już koniec związku?
summerka88 napisał/a:

Przeczytałam. Nie widzę specjalnych sprzeczności

Nie widzisz? Między tym:

Finansowo w ogóle nie mam korzyści z tego, nawet ich nie chcę. Ja chcę męża przy sobie, o 2 w nocy chcę go przytulić a nie załamywać się po raz kolejny, że znowu wychodzi z łóżka bo kasa ważniejsza

a tym, że jak mało zarabiał czepiała się i było w domu "piekło"? Nie widzisz, że nie ma korzyści z jego pracy, a jednocześnie udziela sie w wydatkach, nie moge mu zarzucic braku odpowiedzialnosci w tej kwestii?

Facet zrobił to, co chciała. W zamian dostał kolejne awantury. Na zasadzie: nie kijem go, to pałką. Są ludzie, którzy zawsze znajdą powód do awantur. I obawiam się, że autorka jest jednym z nich. Wcale mnie nie dziwi, że facet woli wypić kawę na stacji paliw, niż w domu z awanturująco-jojczącą żoną.


I jeszcze jedno, gdyby facet tu wszedł z takimi tekstami:
Zaczęłam sprawdzać jego bilingi telefoniczne, pobór Internetu z telefonu komórkowego
to byście go w łyżce wody utopiły.

28 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-11-06 09:52:36)

Odp: Czy to już koniec związku?

Ja86, EeeTam, rozumiem, że waszym zdaniem autorka powinna pozwolić na to, źeby mąż spełniał swoje kosztowne zachcianki (np. wspomniane częste zmiany aut), na rachunek żony, mimo, źe ona sprzeciwiała się temu?
Moźe i faceta szlag trafił, że żona nie pozwalała na to, żeby on swobodnie i bez jej akceptacji dysponował zarobionymi przez nią pieniędzmi i postanowił zadbać o swoje przychody, ale przy okazji depcząc swój związek.

EDIT:
EeeTam, nie pochwalam metod inwigilacji zastosowanych przez autorkę. Myślę, że ona sama traci swoją godność posuwając się do takich działań, dlatego radzę jej, żeby zajęła się sobą

29 Ostatnio edytowany przez EeeTam (2017-11-06 09:58:11)

Odp: Czy to już koniec związku?
summerka88 napisał/a:

Ja86, EeeTam, rozumiem, że waszym zdaniem autorka powinna pozwolić na to, źeby mąż spełniał swoje kosztowne zachcianki (np. wspomniane częste zmiany aut), na rachunek żony, mimo, źe ona sprzeciwiała się temu?
Moźe i faceta szlag trafił, że żona nie pozwalała na to, żeby on swobodnie i bez jej akceptacji dysponował zarobionymi przez nią pieniędzmi i postanowił zadbać o swoje przychody, ale przy okazji depcząc swój związek.

No to się do jasnej anielki zdecyduj - ma zarabiać mało i mieć dużo czasu, czy odwrotnie. Bo nie zawsze to można pogodzić. A niezależnie co wybierze, Jaśnie Wielmożnej Pani jest źle. Jeśli sama nie widzi, że swoim czepialstwem, awanturnictwem i jojczeniem sprawia, ze facet tym bardziej ucieka z domu, to problem jej i jej wady wzroku. W każdym razie, facet jedzie na oparach cierpliwości i jest już tylko kwestią czasu jego wymiksowanie się z tego chorego układu.

I warto zwrócić uwagę, że pani w ogóle jest jakaś rozhisteryzowana: Pracuję z ludźmi i to z ich powodu (zachowania ludzkie) często mam nerwy.

30 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2017-11-06 10:02:00)

Odp: Czy to już koniec związku?

Jak napisała JOSZ- nie przebijaj głową muru.
Bo tam jest Mur, Beton..
Terapia wstrząsowa jest Wam potrzebna, nie zagłaskiwanie kotka.
Tylko z mężem tańczysz, nigdy nie flirtujesz? - i co docenił to?
Prosisz, błagasz, żebrzeż wręcz o uwagę- nie dociera.
Więc przestań to robić.

Nie wiem jakie macie szanse, co siedzi w głowie Twojego męża- ale jedynie poczucie, że może Cię stracić, coś tu jeszcze zmieni.
I musi to najpierw powstać w Twojej głowie..I być wewnętrznym przekonaniem już na zawsze a nie strategią gry.
Nie wyobrażasz sobie życia bez niego?
On jest miłością Twojego życia?
To zacznij sobie wyobrażać wreszcie- bo powinnaś mieć taki plan B. To częsty błąd w zwiazku, skąd ja to znam..
Oszczędna jesteś, ekonomicznie zarządzasz?
Wiesz jak teraz będzie najlepsza inwestycja?
W siebie. Od rzeczy materialnych, do doszkolenia się, by się usamodzielnić.
Już wystarczająco wyśledziłaś.
Ten czas twój JM spędza z jakąś Panią.
Patrząc na porę, raczej profesjonalistką.
Adresy jako taksówkarz zna zapewne na pamięć.

Trzymam kciuki za Ciebie- jeśli to będzie znaczyło, że dza Was, tym lepiej.

31

Odp: Czy to już koniec związku?
Ela210 napisał/a:

Nie wiem jakie macie szanse, co siedzi w głowie Twojego męża- ale jedynie poczucie, że może Cię stracić, coś tu jeszcze zmieni.

Wielka mi strata. Zamienić piekło na święty spokój.

32

Odp: Czy to już koniec związku?
EeeTam napisał/a:
summerka88 napisał/a:

Ja86, EeeTam, rozumiem, że waszym zdaniem autorka powinna pozwolić na to, źeby mąż spełniał swoje kosztowne zachcianki (np. wspomniane częste zmiany aut), na rachunek żony, mimo, źe ona sprzeciwiała się temu?
Moźe i faceta szlag trafił, że żona nie pozwalała na to, żeby on swobodnie i bez jej akceptacji dysponował zarobionymi przez nią pieniędzmi i postanowił zadbać o swoje przychody, ale przy okazji depcząc swój związek.

No to się do jasnej anielki zdecyduj - ma zarabiać mało i mieć dużo czasu, czy odwrotnie. Bo nie zawsze to można pogodzić. A niezależnie co wybierze, Jaśnie Wielmożnej Pani jest źle. Jeśli sama nie widzi, że swoim czepialstwem, awanturnictwem i jojczeniem sprawia, ze facet tym bardziej ucieka z domu, to problem jej i jej wady wzroku. W każdym razie, facet jedzie na oparach cierpliwości i jest już tylko kwestią czasu jego wymiksowanie się z tego chorego układu.

Jestem zdecydowana big_smile
I nie kwestionuję ciągu przyczynowo-skutkowało zdarzeń. Z tym, że nie widzę awantur i czepialstwa w jej wypowiedziach, ale bunt i stawianie wymagań. Rozumiesz różnicę?

33

Odp: Czy to już koniec związku?
summerka88 napisał/a:

Z tym, że nie widzę awantur i czepialstwa w jej wypowiedziach, ale bunt i stawianie wymagań. Rozumiesz różnicę?

No to nie widzisz nawet tego, co widzi sama autorka. To tragedia, kompleksowe badanie wzroku niezbędne.

34 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2017-11-06 10:08:15)

Odp: Czy to już koniec związku?
EeeTam napisał/a:
Ela210 napisał/a:

Nie wiem jakie macie szanse, co siedzi w głowie Twojego męża- ale jedynie poczucie, że może Cię stracić, coś tu jeszcze zmieni.

Wielka mi strata. Zamienić piekło na święty spokój.

A to może juz Panu Mężowi zostawmy do oceny, gdzie ma piekło, a gdzie niebo...
A jeśli stanie na tym, że zostają razem, to wtedy będzie czas na rozważanie, co kto źle robi, bo zapewne ziarenka prawdy są w tym co piszesz.

35

Odp: Czy to już koniec związku?
Ela210 napisał/a:

[A to może juz Panu Mężowi zostawmy do oceny, gdzie ma piekło, a gdzie niebo...

Pan mąż już ocenił i to końcówka związku. A tu ocena:
W nerwach rzucił mi, że co prawda obiecał swoim rodzicom że jeszcze ze mną wytrzyma, ale już nie daje rady

36 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-11-06 10:16:03)

Odp: Czy to już koniec związku?
EeeTam napisał/a:
summerka88 napisał/a:

Z tym, że nie widzę awantur i czepialstwa w jej wypowiedziach, ale bunt i stawianie wymagań. Rozumiesz różnicę?

No to nie widzisz nawet tego, co widzi sama autorka. To tragedia, kompleksowe badanie wzroku niezbędne.


Po prostu nie podważam tego, co jest jasne dla samej autorki

Zupełny brak porozumienia.

A ponieważ tylko ona tego porozumienia szuka, uważam, że nie ma to sensu, bo związek z definicji to DWIE osoby. W tej sytuacji najlepsze, co ona moźe zrobić, to skupić się na sobie. I to jej radzę. Nie widzę sensu "dowalania" jej.


Edit:

EeeTam napisał/a:

W nerwach rzucił mi, że co prawda obiecał swoim rodzicom że jeszcze ze mną wytrzyma, ale już nie daje rady

On poddał ten związek. Pewnie faktycznie mógł subiektywnie traktować wszystko, co się działo w ich małżeństwie (głównie problemy) jako wina żony, a ona subiektywnie jako winę męża, a pewnie prawda leży gdzieś po środku. Ale co z tego, skoro ON nie chce znależć płaszczyzny do porozumienia. Ja to widzę tak, że autorka trochę jak małpka skacze wokół męża, prośbą i groźbą próbując na niego wpłynąć. Wciąż jednak trafia na mur. Niech przestanie walić głową w mur, ale zajmie się sobą. Mur albo zostanie murem, albo skruszeje, gdy zrozumie, źe droga, którą obrał wiedzie do NIKĄD.

37

Odp: Czy to już koniec związku?
summerka88 napisał/a:

A ponieważ tylko ona tego porozumienia szuka, uważam, że nie ma to sensu, bo związek z definicji to DWIE osoby. W tej sytuacji najlepsze, co ona moźe zrobić, to skupić się na sobie. I to jej radzę. Nie widzę sensu "dowalania" jej.

Ale po 1. jakiego porozumienia szuka, skoro niezależnie co mąż zrobi, jest źle?
Po 2,. Jak szuka porozumienia? Awanturami, czepianiem, jojczeniem, złośliwościami, zatruwaniem mu życia?

38

Odp: Czy to już koniec związku?
EeeTam napisał/a:
summerka88 napisał/a:

Przeczytałam. Nie widzę specjalnych sprzeczności

Nie widzisz? Między tym:

Finansowo w ogóle nie mam korzyści z tego, nawet ich nie chcę. Ja chcę męża przy sobie, o 2 w nocy chcę go przytulić a nie załamywać się po raz kolejny, że znowu wychodzi z łóżka bo kasa ważniejsza

a tym, że jak mało zarabiał czepiała się i było w domu "piekło"? Nie widzisz, że nie ma korzyści z jego pracy, a jednocześnie udziela sie w wydatkach, nie moge mu zarzucic braku odpowiedzialnosci w tej kwestii?

Facet zrobił to, co chciała. W zamian dostał kolejne awantury. Na zasadzie: nie kijem go, to pałką. Są ludzie, którzy zawsze znajdą powód do awantur. I obawiam się, że autorka jest jednym z nich. Wcale mnie nie dziwi, że facet woli wypić kawę na stacji paliw, niż w domu z awanturująco-jojczącą żoną.


I jeszcze jedno, gdyby facet tu wszedł z takimi tekstami:
Zaczęłam sprawdzać jego bilingi telefoniczne, pobór Internetu z telefonu komórkowego
to byście go w łyżce wody utopiły.

Nie rób z niego bezwolnego Misia, żle mu z mamusią, to będzie się mścił wojenką podjazdową, zamiast wprost i twardo po męsku wyłożyć swoje racje w małżeństwie. Na złość żonie odmrożę sobie uszy i ukaram ja tym, że ucieknę z łóżeczka..

39 Ostatnio edytowany przez EeeTam (2017-11-06 10:19:39)

Odp: Czy to już koniec związku?
Ela210 napisał/a:

Nie rób z niego bezwolnego Misia, żle mu z mamusią, to będzie się mścił wojenką podjazdową, zamiast wprost i twardo po męsku wyłożyć swoje racje w małżeństwie. Na złość żonie odmrożę sobie uszy i ukaram ja tym, że ucieknę z łóżeczka..

A to w Twoim wykonaniu jest nieodmienne - obojętnie co się nie dzieje, to wina faceta, więc dyskusja z Tobą sensu nie ma... Wyobraź sobie - jakby Cię to nie oburzało i nie dziwiło - że mężczyzna też ma prawo do spokojnego życia, bez chorych jazd.

40 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-11-06 10:20:22)

Odp: Czy to już koniec związku?
EeeTam napisał/a:
summerka88 napisał/a:

A ponieważ tylko ona tego porozumienia szuka, uważam, że nie ma to sensu, bo związek z definicji to DWIE osoby. W tej sytuacji najlepsze, co ona moźe zrobić, to skupić się na sobie. I to jej radzę. Nie widzę sensu "dowalania" jej.

Ale po 1. jakiego porozumienia szuka, skoro niezależnie co mąż zrobi, jest źle?
Po 2,. Jak szuka porozumienia? Awanturami, czepianiem, jojczeniem, złośliwościami, zatruwaniem mu życia?

Na różne sposoby, również tymi wymienione przez ciebie, ale i tak wszystko na nic, jak kulą w płot. Zatem najlepiej jak autorka odpuści, wg mnie.

41

Odp: Czy to już koniec związku?
summerka88 napisał/a:

Na różne sposoby, również tymi wymienione przez ciebie, ale i tak wszystko na nic, jak kulą w płot. Zatem najlepiej jak autorka odpuści, wg mnie.

Pewnie, najlepiej jak w ogóle sobie odpuści związki, zanim nie będzie gotowa żyć jak człowiek z człowiekiem, a nie jak treser ze zwierzątkiem.

42

Odp: Czy to już koniec związku?
EeeTam napisał/a:
summerka88 napisał/a:

Na różne sposoby, również tymi wymienione przez ciebie, ale i tak wszystko na nic, jak kulą w płot. Zatem najlepiej jak autorka odpuści, wg mnie.

Pewnie, najlepiej jak w ogóle sobie odpuści związki, zanim nie będzie gotowa żyć jak człowiek z człowiekiem, a nie jak treser ze zwierzątkiem.

Daj spokój EeeTam big_smile
Ona treser, on Piotruś Pan. To nie ma szans dopóty, dopóki oni oboje nie zaczną nad związkiem pracować. A zaczną wówczas, gdy stanie się on dla nich obojga wartością, obok JA i TY. Na razie to było przeciąganie liny. Wydaje mi się, że autorka zrozumiała swoje błędy, pragnie coś zmienić, chociaż może i pokracznie, ale brakuje współpracy że strony jej męża. Działając w pojedynkę, skazuje się na porażkę. Szkoda tracić energię na obrażonego Piotrusia Pana, lepiej zająć się sobą.

43 Ostatnio edytowany przez EeeTam (2017-11-06 10:38:04)

Odp: Czy to już koniec związku?
summerka88 napisał/a:

Ona treser, on Piotruś Pan.

A jego bycie Pioitrusiem Panem polega na tym, że po awanturach żony zaczął ciężko pracować.

summerka88 napisał/a:

To nie ma szans dopóty, dopóki oni oboje nie zaczną nad związkiem pracować. A zaczną wówczas, gdy stanie się on dla nich obojga wartością, obok JA i TY. Na razie to było przeciąganie liny. Wydaje mi się, że autorka zrozumiała swoje błędy, pragnie coś zmienić, chociaż może i pokracznie, ale brakuje współpracy że strony jej męża. Działając w pojedynkę, skazuje się na porażkę.

Facet pracuje tak od 2 miesięcy, więc to nie jest jakieś nie wiadomo jak długie zaniedbywanie, a awantury toczą się już od jakiegoś czasu. To ile Jaśnie Pani zajęło zanim zaczęła się awanturować - tydzień?
I przypomnę jeszcze raz - podjął tę pracę na jej żądanie, bo były awantury, że za mało zarabia.

Pracę ma, jaką ma - najwyżej może się zwolnić, ale to znowu będzie powrót do awantur, że za mało zarabia. Cóż, pani musi sobie znaleźć bezrobotnego milionera, wtedy będzie (może) wreszcie zadowolona.

Natomiast to, że facet między 2 a 4 w nocy nie ma kursów i jest wylogowany z neta, to ma proste wyjaśnienie - żadna kochanka, bo chyba trudno znaleźć (i to w kilka tygodni) taką, co chciałaby co noc spotykać się o takich godzinach. Najzwyczajniej facet wali kimono w samochodzie, bo woli tak, niż z żoną - żony ma najzwyczajniej powyżej uszu.

44 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-11-06 10:40:53)

Odp: Czy to już koniec związku?
EeeTam napisał/a:
summerka88 napisał/a:

Ona treser, on Piotruś Pan.

A jego bycie Pioitrusiem Panem polega na tym, że po awanturach żony zaczął ciężko pracować.

Piotrusiowanie polegało i polega na tym, że mąż uważał i uważa, że żona powinna dostosować się do jego potrzeb i podporządkować temu, jak on wyobraża sobie wspólne życie. Podobnie jak tresura żony zmierza do tego samego celu, tylko innymi środkami. Z tym, że żona przejrzała na oczy, a mąż nie.

EeeTam napisał/a:

summerka88 napisał/a:

To nie ma szans dopóty, dopóki oni oboje nie zaczną nad związkiem pracować. A zaczną wówczas, gdy stanie się on dla nich obojga wartością, obok JA i TY. Na razie to było przeciąganie liny. Wydaje mi się, że autorka zrozumiała swoje błędy, pragnie coś zmienić, chociaż może i pokracznie, ale brakuje współpracy że strony jej męża. Działając w pojedynkę, skazuje się na porażkę.

Facet pracuje tak od 2 miesięcy, więc to nie jest jakieś nie wiadomo jak długie zaniedbywanie, a awantury toczą się już od jakiegoś czasu. To ile Jaśnie Pani zajęło zanim zaczęła się awanturować - tydzień?
I przypomnę jeszcze raz - podjął tę pracę na jej żądanie, bo były awantury, że za mało zarabia.

Pracę ma, jaką ma - najwyżej może się zwolnić, ale to znowu będzie powrót do awantur, że za mało zarabia. Cóż, pani musi sobie znaleźć bezrobotnego milionera, wtedy będzie (może) wreszcie zadowolona.

Nie 2 m-ce, ale 2 lata.

45

Odp: Czy to już koniec związku?
summerka88 napisał/a:

[Nie 2 m-ce, ale 2 lata.

A faktycznie, pracuje od dwóch lat, a od 2 miesięcy ma dosyć wysłuchiwania awantur i jojczenia. Twardy facet, powinien dostać medal za cierpliwość.

46

Odp: Czy to już koniec związku?
EeeTam napisał/a:
summerka88 napisał/a:

[Nie 2 m-ce, ale 2 lata.

A faktycznie, pracuje od dwóch lat, a od 2 miesięcy ma dosyć wysłuchiwania awantur i jojczenia. Twardy facet, powinien dostać medal za cierpliwość.

On ma dosyć, nie przeczę. Teraz czas, aby ona odpuściła sobie przekonywanie Piotrusia Pana, że ona zasługuje na to, aby liczyć się z nią i jej potrzebami.

47

Odp: Czy to już koniec związku?
summerka88 napisał/a:

On ma dosyć, nie przeczę. Teraz czas, aby ona odpuściła sobie przekonywanie Piotrusia Pana, że ona zasługuje na to, aby liczyć się z nią i jej potrzebami.

Cóż, Piotruś Pan - jak go nazywasz - powinien już dawno wyrzucić histeryczkę i awanturnicę ze swojego życia. Pewnie powstrzymuje go dziecko, bo już ma jedno, z którym nie jest na co dzień.

48

Odp: Czy to już koniec związku?
EeeTam napisał/a:
summerka88 napisał/a:

On ma dosyć, nie przeczę. Teraz czas, aby ona odpuściła sobie przekonywanie Piotrusia Pana, że ona zasługuje na to, aby liczyć się z nią i jej potrzebami.

Cóż, Piotruś Pan - jak go nazywasz - powinien już dawno wyrzucić histeryczkę i awanturnicę ze swojego życia. Pewnie powstrzymuje go dziecko, bo już ma jedno, z którym nie jest na co dzień.

Skoro tak twierdzisz, to masz pewnie ku temu podstawy wink
Myślę, że warto spróbować się dogadać dla dobra dzieci, bo dzieci "lubią", jak rodzice są razem. Ale nie za wszelką cenę. Skoro oboje się męczą, ...
Autorka zadała pytanie: czy to już koniec związku? Wygląda na to, że TAK, bo związku nie ma, jest tylko JA i TY. To zawsze jest smutne i tragiczne sad

49 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2017-11-06 11:06:16)

Odp: Czy to już koniec związku?
EeeTam napisał/a:
Ela210 napisał/a:

Nie rób z niego bezwolnego Misia, żle mu z mamusią, to będzie się mścił wojenką podjazdową, zamiast wprost i twardo po męsku wyłożyć swoje racje w małżeństwie. Na złość żonie odmrożę sobie uszy i ukaram ja tym, że ucieknę z łóżeczka..

A to w Twoim wykonaniu jest nieodmienne - obojętnie co się nie dzieje, to wina faceta, więc dyskusja z Tobą sensu nie ma... Wyobraź sobie - jakby Cię to nie oburzało i nie dziwiło - że mężczyzna też ma prawo do spokojnego życia, bez chorych jazd.

Ma prawo. niech złoży wniosek o rozwód więc.. Bo chore jazdy taxi to On właśnie teraz urządza.
Co ciekawe, jesteś na tym forum chyba jedynym facetem uważającym mnie za osobę z definicji nienawidzącą mężczyzn i obarczającą ich zawsze winą

50

Odp: Czy to już koniec związku?

Summerka86 pomijasz ciagle parę bardzo istotnych kwestii

1. Utrzymywanie męża trwało rzekomo 13 lat ... Dlaczego od początku sie na to godzila ? Dlaczego nagle jej to przestało odpowiadać ? Niezależnie już od tego, ze to był chory system.
Proste pytanie do Ciebie. Jesteś 13 lat po ślubie z kims, wydaje się że wszystko jest w porzadku a nagle mąż robi Ci potężną awanturę, wypomina parę rzeczy i nagle dowiadujemy sie ze on długo był niezadowolony z tego jak postepujesz. Co TY wtedy o takim zachowaniu myślisz ? A może wtedy on zaczął myśleć że autorka ma kochanka ?

2. Wszystko rozpatrujemy przez pryzmat słów autorki. TYLKO I WYŁĄCZNIE. Ty nie stosujesz żadnego sita. Dla Ciebie to co ona mówi to prawda objawiona mimo iż ewidentnie widać na kazdym kroku próby  wybielania się.

3. Pomimo punktu 2 widzimy, ze niezła  z niej zolza. Złośliwa, klotliwa, krzykliwa, wiecznie niezadowolona.

4. Jakie próby rozwiązania sytuacji od niej Ty widzisz poza kolejnymi żądaniami "okazji mi czułość bo ja tego potrzebuję " ja, ja, ja, ja. To widzimy z tekstu autorki. Czy cokolwiek napisała dlaczego autor miał niższe zarobki, próbowała ustalić dlaczego tak sie zachowuje, co mu nie pasuje ? Nie. Ona skupia się tylko na sobie i swoich potrzebach.

51

Odp: Czy to już koniec związku?
ja86 napisał/a:

Summerka86 pomijasz ciagle parę bardzo istotnych kwestii

1. Utrzymywanie męża trwało rzekomo 13 lat ... Dlaczego od początku sie na to godzila ? Dlaczego nagle jej to przestało odpowiadać ? Niezależnie już od tego, ze to był chory system.
Proste pytanie do Ciebie. Jesteś 13 lat po ślubie z kims, wydaje się że wszystko jest w porzadku a nagle mąż robi Ci potężną awanturę, wypomina parę rzeczy i nagle dowiadujemy sie ze on długo był niezadowolony z tego jak postepujesz. Co TY wtedy o takim zachowaniu myślisz ? A może wtedy on zaczął myśleć że autorka ma kochanka ?

2. Wszystko rozpatrujemy przez pryzmat słów autorki. TYLKO I WYŁĄCZNIE. Ty nie stosujesz żadnego sita. Dla Ciebie to co ona mówi to prawda objawiona mimo iż ewidentnie widać na kazdym kroku próby  wybielania się.

3. Pomimo punktu 2 widzimy, ze niezła  z niej zolza. Złośliwa, klotliwa, krzykliwa, wiecznie niezadowolona.

4. Jakie próby rozwiązania sytuacji od niej Ty widzisz poza kolejnymi żądaniami "okazji mi czułość bo ja tego potrzebuję " ja, ja, ja, ja. To widzimy z tekstu autorki. Czy cokolwiek napisała dlaczego autor miał niższe zarobki, próbowała ustalić dlaczego tak sie zachowuje, co mu nie pasuje ? Nie. Ona skupia się tylko na sobie i swoich potrzebach.

Ad 1) Nie utrzymywanie męża, bo on pracował, ale partycypowanie w jego kosztownych "pasjach", trwało ileś tam lat. Może autorka myślała, że chłopiec wreszcie dorośnie. Ale fakt, że związała się z "dzieckiem" i przez jakiś czas, zanim zaczęła się cyt. "buntować i wymagać", to akceptowała jego styl życia na jej rachunek.
Co myślę? Może oboje byli trochę mentalnymi dziećmi, gdy się związali. Ona dojrzała, on pozostał Piotrusiem Panem. Jej zaczęło przeszkadzać jego zachowanie, on poczuł się urażony, że ona brutalnie przerywa mu zabawę.
Ad 2) No ale na podstawie czego mamy rozpatrywać ten wątek, jak nie słów autorki. Ona przyszła z problemem, więc jej próbujemy pokazać jak my to widzimy. A widzimy i interpretujemy różnie, np. ty widzisz wybielanie się autorki, ja widzę paniczne ratowanie swojej samooceny.
Ad 3) Nie widzę zołzy, ale zagubioną kobietę, która zorientowała się dzięki także swoim wyborom i zachowaniom jest dzisiaj w czarnej d...upie. Jednak szuka jakichś rozwiązań.
Ad 4) Już napisałam co jej radzę. Odpuścić sobie wychowywanie męża i przekonywanie go, że zasługuje na to, aby być przez niego zauważaną oraz uwzględnianą. Niech zajmie się sobą. Niech nie walczy o związek SAMA, bo SAMA to może zająć się co najwyżej SOBĄ.

52

Odp: Czy to już koniec związku?

Ad 1. Jak dla mnie sytuacja w ktorej on nie kozy na rachunki a cala wyplate wydaje na swoje przyjemności to właśnie utrzymywanie kogoś.
Dlaczego miał sie zmienic ? Miał obok "mamusie " która to akceptowala. Popełniła ten sam blad co większość kobiet.z myślała ze sobie wychowują / wytresuje. Dlaczego on ma tutaj być tym złym ? Nie zmienil sie nagle. Taki był cały czas. To autorka isię zmieniła. I skoro zobaczyła nagle ze jej to tak bardzo nie odpowiada a on nie chce się zmienić to trzeba się rozstać. Może nastepnym razem myśleć zacznie szybciej.

Ad 2. Rozpatrując szczegółów i czytać miedzy wersami  a nie bezkrytycznie wszystko lykac . W ten sposób nikomu nie pomożesz. Im więcej pytamy im wiecej ona pisze tym widzimy wyraźniej, ze ten problem jest zupełnie inny. Dlatego lekarz przeprowadza z pacjentem wywiad a nie ocenia jego stan na podstawie pierwsYch 2,3 zdań.

Ad 3 piękne podsumowanie. Dzięki swoim wyborom i zachowaniom. Od czego wiec zaczyna  naprawę  ? Od zmiany swoich wyborów i zachowan ? Nie ... Ona je ciągle powiela tym razem na innych płaszczyznach.

Ad 4. Pełna zgoda. Tylko ze po Twoich radach ona w przyszlosci  kolejnych związkach będzie popełniać ten sam błąd. "Przecież robiła wszystko dobrze tylko trafiła na złego czlowieka ..."

53 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-11-06 12:03:42)

Odp: Czy to już koniec związku?
ja86 napisał/a:

Ad 1. Jak dla mnie sytuacja w ktorej on nie kozy na rachunki a cala wyplate wydaje na swoje przyjemności to właśnie utrzymywanie kogoś.
Dlaczego miał sie zmienic ? Miał obok "mamusie " która to akceptowala. Popełniła ten sam blad co większość kobiet.z myślała ze sobie wychowują / wytresuje. Dlaczego on ma tutaj być tym złym ? Nie zmienil sie nagle. Taki był cały czas. To autorka isię zmieniła. I skoro zobaczyła nagle ze jej to tak bardzo nie odpowiada a on nie chce się zmienić to trzeba się rozstać. Może nastepnym razem myśleć zacznie szybciej.

Ad 2. Rozpatrując szczegółów i czytać miedzy wersami  a nie bezkrytycznie wszystko lykac . W ten sposób nikomu nie pomożesz. Im więcej pytamy im wiecej ona pisze tym widzimy wyraźniej, ze ten problem jest zupełnie inny. Dlatego lekarz przeprowadza z pacjentem wywiad a nie ocenia jego stan na podstawie pierwsYch 2,3 zdań.

Ad 3 piękne podsumowanie. Dzięki swoim wyborom i zachowaniom. Od czego wiec zaczyna  naprawę  ? Od zmiany swoich wyborów i zachowan ? Nie ... Ona je ciągle powiela tym razem na innych płaszczyznach.

Ad 4. Pełna zgoda. Tylko ze po Twoich radach ona w przyszlosci  kolejnych związkach będzie popełniać ten sam błąd. "Przecież robiła wszystko dobrze tylko trafiła na złego czlowieka ..."

Ad 1) pełna zgoda

Ad 2) to, co robisz nie ma nic wspólnego z czytaniem między wierszami, ale dośpiewywanie sobie, wymyślanie, wyolbrzymianie. Masz doświadczenia, jakie masz, ale nie przekładaj tego 1do1 na cudze życie

Ad 3) TAKŻE dzięki swoim wyborom i zachowaniom. Nie przeredagowywuj moich wypowiedzi wink Tak to już jest, że w związkach 2 osoby pracują na to, co mają.

Ad 4) pełna zgoda, ALE ... co to ma niby być? big_smile
przeczytaj jeszcze raz wypowiedzi autorki a znajdziesz jej refleksję.

54

Odp: Czy to już koniec związku?

Ad 2 w których to miejscach wyolbrzymiam i sobie cos dodaje ?
Moje doswiadczenie to coś wiecej jak popieranie sie tylko o to co sam mam. Mam taka prace ze z tego typu sytuacjami spotykam się na codzien. Gdybym dokładnie nie słuchał tego co mówią, gdybym opierał sie tylko na relacjach jednej strony to bym źle skończył.

Ad3 ale jedna strona potrafi wszystko zniszczyć
Ad 4 ponownie pytanie w ktorym miejscu widzisz Ty refleksje2 autorki ? Ja widzę tylko "jestem osoba doskonała i robiłam wszystko a on i tak się nie zmienil"

55 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-11-06 12:45:28)

Odp: Czy to już koniec związku?
ja86 napisał/a:

Ad 2 w których to miejscach wyolbrzymiam i sobie cos dodaje ?
Moje doswiadczenie to coś wiecej jak popieranie sie tylko o to co sam mam. Mam taka prace ze z tego typu sytuacjami spotykam się na codzien. Gdybym dokładnie nie słuchał tego co mówią, gdybym opierał sie tylko na relacjach jednej strony to bym źle skończył.

Ad3 ale jedna strona potrafi wszystko zniszczyć
Ad 4 ponownie pytanie w ktorym miejscu widzisz Ty refleksje2 autorki ? Ja widzę tylko "jestem osoba doskonała i robiłam wszystko a on i tak się nie zmienil"

Robi się nie dość, że niekonstruktywne, to dodatkowo nieprzyjemnie. Skierowałaś do mnie kilka pytań, więc odpowiedziałam, jak coś przekręciłaś w mojej wypowiedzi to poprawiłam. Nie mam ochoty być rozliczana z każdego słowa, bo zawsze można się do czegoś przypiąć.
Ostatni raz wejdę z tobą w polemikę, ale tak szczerze, to robię to bardzo niechętnie.

Wyolbrzymiasz i dodajesz, gdy przypisujesz CAŁĄ winę za zaistniałą sytuację autorce, robiąc z jej męża biedną ofiarę.
Każdy ma jakąś pracę. Ja również. Też pracuję z ludźmi. Jak coś jest dla mnie niejednoznaczne to dopytuję, często parafrazuję, żeby mieć pewność, że drugą osobę dobrze zrozumiałam. Nie zakładam z góry, że każdy coś tam próbuje ukryć z premedytacją.
Nie sądzę, że jedna strona potrafi wszystko zniszczyć. ZAWSZE odbywa się to przy aktywnym lub biernym współudziale drugiej strony.

Na koniec jakaś refleksja autorki:

justam3 napisał/a:

Uzalam sie na pewno, narzekam na pewno, wypominam rowniez, robie tez na złość. Robię to aby zwrocic uwage mojego męża na caloksztalt.

56 Ostatnio edytowany przez gagatka0075 (2017-11-06 12:52:03)

Odp: Czy to już koniec związku?

Spieracie się popadając w skrajności, a po co tu robić wojnę żeńsko -męską. Wszyscy macie po trochę racji : pasożytowanie na kimś,  nawet za zgodą tej osoby, nie jest postawą chwalebną , świadczy o niedojrzałości i egoizmie, ale i Autorka mnie nie przekonuje tu autorefleksją i zrozumieniem wlasnych błędów.  Przyznaje,  ale nie bez usprawiedliwiania się,  a prawda jest taka, że gorzkie żale,  jojczenie,  płacz są żałosne i odpychające,  a chyba nie takie uczucia chce się wzbudzić w partnerze. Na pewno zajęcie się sobą i olanie go będzie lepszym bodźcem do powrotu/ wzbudzenia jego cieplejszych uczuć.  Tu już Autorki sprawa, czy warto.
Swoją drogą,  ciekawe czyja jest chata? Bo moze to jest klucz do tego, ze ten związek jeszcze trwa?

57 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-11-06 12:49:51)

Odp: Czy to już koniec związku?
gagatka0075 napisał/a:

Spieracie się popadając w skrajności, po co tu robić wojnę żeńsko -męską.

Ciekawi mnie BTW gdzie widzisz wojnę męsko-żeńską w twierdzeniu, że stan związku to wkład obu jego stron, co usilnie staram się tu przedstawić?

58

Odp: Czy to już koniec związku?
summerka88 napisał/a:
gagatka0075 napisał/a:

Spieracie się popadając w skrajności, po co tu robić wojnę żeńsko -męską.

Ciekawi mnie BTW gdzie widzisz wojnę męsko-żeńską w twierdzeniu, że stan związku to wkład obu jego stron, co usilnie staram się tu przedstawić?

Chodzi mi o płci komentujących:  Ty kontra Ja86 i EeeTam smile

59 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-11-06 12:59:07)

Odp: Czy to już koniec związku?
gagatka0075 napisał/a:
summerka88 napisał/a:
gagatka0075 napisał/a:

Spieracie się popadając w skrajności, po co tu robić wojnę żeńsko -męską.

Ciekawi mnie BTW gdzie widzisz wojnę męsko-żeńską w twierdzeniu, że stan związku to wkład obu jego stron, co usilnie staram się tu przedstawić?

Chodzi mi o płci komentujących:  Ty kontra Ja86 i EeeTam smile

Dopiero sprawdziłam, że Ja86 to facet big_smile

Co nie zmienia faktu, że irytuje mnie twierdzenie, że wina za rozkład związku jest jednostronna. Niezależnie, czy po stronie kobiet, czy mężczyzn.

60

Odp: Czy to już koniec związku?
summerka88 napisał/a:
gagatka0075 napisał/a:
summerka88 napisał/a:

Ciekawi mnie BTW gdzie widzisz wojnę męsko-żeńską w twierdzeniu, że stan związku to wkład obu jego stron, co usilnie staram się tu przedstawić?

Chodzi mi o płci komentujących:  Ty kontra Ja86 i EeeTam smile

Dopiero sprawdziłam, że Ja86 to facet big_smile

Co nie zmienia faktu, że irytuje mnie twierdzenie, że wina za rozkład związku jest jednostronna. Niezależnie, czy po stronie kobiet, czy mężczyzn.

Jak to sprawdziłaś? wink
tez tak podejrzewam, ale nie wiem czy telefon nie zmienia końcówek..

61

Odp: Czy to już koniec związku?

Summerka88  zacznijmy od tego że ja w żadnym miejscu nawet nie próbuje ustalić czyja to wina i tym się różnimy. Aby moc lepiej ocenić jej męża potrzeba dużo więcej informacji o które autorkę poprosiłem a nie otrzymałem jeszcze odpowiedzi (tobie jak widzimy to zwisa, ci wystarczy tkliwa historia jednej strony i już wiesz wszystko i możesz przedstawić diagnozę). Za to z jej wypowiedzi można przedstawić parę błędów które zrobiła.

Dla Ciebie refleksją autorki jest stwierdzenie ze świadomie była zołza aby pokazać mężowi że coś jest nie tak ? Ona nawet tutaj nie jest w stanie przyznać się do błędu i do faktu ze to mogli mieć wpływ na jego zachowanie a ty to w pełni popierasz. Gfzie ty masz tu refleksję?


I właśnie... Kolejny błąd popelniany przez was kobietki. Dla was każda krytyka kobiety to oznaka wojny damsko męskiej. To automatycznie zesłanie winy na kobietę za wszystko. Dlatego nigdy się niczego sensownego nie nauczycie i dlatego tyle tutaj mamy identycznych tematów

62 Ostatnio edytowany przez gagatka0075 (2017-11-06 13:06:32)

Odp: Czy to już koniec związku?

Dobrze się maskuje,  łobuz big_smile
Prawda jest taka, że jak ktoś daje robic z siebie jelenia,  mało tego, nadal twierdzi, że zamiast kasy woli bliskość i ciepło,  to ma problemy, z którymi warto jak najszybciej powalczyć. I z histerycznymi wybuchami również.  A czy ten Pan rokuje na materiał, który doceni zmianę nie wiem. Może być już za późno,  a moze nigdy nie było warto.
Ja86, no z całym szacunkiem, przyganiał kocioł...;)

63 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-11-06 13:17:58)

Odp: Czy to już koniec związku?
ja86 napisał/a:

Summerka88  zacznijmy od tego że ja w żadnym miejscu nawet nie próbuje ustalić czyja to wina i tym się różnimy. Aby moc lepiej ocenić jej męża potrzeba dużo więcej informacji o które autorkę poprosiłem a nie otrzymałem jeszcze odpowiedzi (tobie jak widzimy to zwisa, ci wystarczy tkliwa historia jednej strony i już wiesz wszystko i możesz przedstawić diagnozę). Za to z jej wypowiedzi można przedstawić parę błędów które zrobiła.

Dla Ciebie refleksją autorki jest stwierdzenie ze świadomie była zołza aby pokazać mężowi że coś jest nie tak ? Ona nawet tutaj nie jest w stanie przyznać się do błędu i do faktu ze to mogli mieć wpływ na jego zachowanie a ty to w pełni popierasz. Gfzie ty masz tu refleksję?


I właśnie... Kolejny błąd popelniany przez was kobietki. Dla was każda krytyka kobiety to oznaka wojny damsko męskiej. To automatycznie zesłanie winy na kobietę za wszystko. Dlatego nigdy się niczego sensownego nie nauczycie i dlatego tyle tutaj mamy identycznych tematów

Jak ja nie lubię czuć, że ludzie mnie nie rozumieją. Ale trudno, muszę się z tym pogodzić. Pozdrawiam ja86 smile


gagatka0075 napisał/a:

Dobrze się maskuje,  łobuz big_smile
Prawda jest taka, że jak ktoś daje robic z siebie jelenia,  mało tego, nadal twierdzi, że zamiast kasy woli bliskość i ciepło,  to ma problemy, z którymi warto jak najszybciej powalczyć. I z histerycznymi wybuchami również.  A czy ten Pan rokuje na materiał, który doceni zmianę nie wiem. Może być już za późno,  a moze nigdy nie było warto.

Coś w tym stylu. Może nie chodzi o wartościowanie, ale o nabycie świadomości, że związek to MY i o tego drugiego trzeba się troszczyć, jak o siebie samego smile
Dobra, muszę popracować. Na razie Gagatko smile


Ela210 napisał/a:

Jak to sprawdziłaś? wink
tez tak podejrzewam, ale nie wiem czy telefon nie zmienia końcówek..

Luknęłam do JEGO wątku, ZAMIAST opierać się na kryptonimie "tajemnicza lady". Myślałam, że ta tajemnicza lady to jedna z tych, co wini kobiety za niemal wszystko i uważa, że np. zasłużyły sobie na gwałt przykrótką spódniczką lub dekoltem wink , czym nawet na współczucie nie zasługują
Dlaczego zdezerterowałaś z własnego wątku?

64

Odp: Czy to już koniec związku?

Nigdy nie twierdziłem ze wina za rozpad związku jest jednostronna lecz "jedna strona potrafi zniszczyć wszystko"

Tłumaczenie bo widzę ze czytanie ze zrozumieniem jest ciężkie, nie jest to regułą ale tak też się zdarza

65 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2017-11-06 13:17:56)

Odp: Czy to już koniec związku?
ja86 napisał/a:

Summerka88  zacznijmy od tego że ja w żadnym miejscu nawet nie próbuje ustalić czyja to wina i tym się różnimy. Aby moc lepiej ocenić jej męża potrzeba dużo więcej informacji o które autorkę poprosiłem a nie otrzymałem jeszcze odpowiedzi (tobie jak widzimy to zwisa, ci wystarczy tkliwa historia jednej strony i już wiesz wszystko i możesz przedstawić diagnozę). Za to z jej wypowiedzi można przedstawić parę błędów które zrobiła.

Dla Ciebie refleksją autorki jest stwierdzenie ze świadomie była zołza aby pokazać mężowi że coś jest nie tak ? Ona nawet tutaj nie jest w stanie przyznać się do błędu i do faktu ze to mogli mieć wpływ na jego zachowanie a ty to w pełni popierasz. Gfzie ty masz tu refleksję?


I właśnie... Kolejny błąd popelniany przez was kobietki. Dla was każda krytyka kobiety to oznaka wojny damsko męskiej. To automatycznie zesłanie winy na kobietę za wszystko. Dlatego nigdy się niczego sensownego nie nauczycie i dlatego tyle tutaj mamy identycznych tematów

A dlaczego Ty chcesz to rozsądzać, czyja wina? ( ABY MÓC OCENIĆ JEJ MĘŻA   big_smile , jedna strona potrafi zniszczyć wszystko - to Twoje sformułowania i więcej mówą niż Twoje deklaracje, tak samo jak hasło WY KOBIETKI NICZEGO SENSOWNEGO SIĘ NIE NAUCZYCIE)   Zgadzam się z Summerką, że wina jest zawsze obustronna.
Ktoś przychodzi na forum z pytaniem co robić, a nie prosba o wyrokowanie czyja wina, tak mi sie wydaje.
Ja wprawdzie nie widzę na razie jakiejś specjalnej refleksji u autorki, ale przynajmniej niezgodę na taki stan, który Pan Mąż uważa za ok z niewiadomych względów.

Posty [ 1 do 65 z 92 ]

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Czy to już koniec związku?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024