Witam, potrzebuję bezstronne podejście do tematu i opinie, co myślicie co byście Wybrali zrobiły na moim miejscu, każda odpowiedzi na wagę złota.
Poznałam kilka lat temu chłopaka całkiem przypadkiem, zakochaliśmy się od pierwszego wejrzenia ale utrzymywaliśmy koleżeński układ, zero czułości ani nic, nie spaliśmy że sobą, poprostu zwykła przyjaźń. Trwało to 3 lata. Od początku byłam z nim szczera i zawsze o wszystkim sobie pisaliśmy żartowaliśmy. Po tych 3 latach on wyjechał za granicę, ja też ale do innego kraju, ciągle otrzymywaliśmy kontakt przez internet, dzwoniliśmy do siebie i wspierali nawzajem.
Któregoś dnia napisał do mnie że się zakochał i ma dziewczynę że jest pewien że na taką miłość całe życie czekał itd euforia. Byłam w szoku ale wkoncu byłam na drugim planie jako koleżanka.
Nie zostało mi nic innego jak pogratulować mu i życzyć szczęścia.
Utrzymywaliśmy jeszcze kontakt ale już słabszy.
Po kilku latach za granicą wrócił do Polski dalej będąc z nią w związku. I ja wróciłam z powodów rodzinnych.
Po jakimś czasie dowiedziałam się że oni ze sobą zerwali, no cóż już jakoś za bardzo nie cieszył mnie on sam może dystans złapałam aby znowu się nie zawieść w pewnym sensie.
Znowu zaczęliśmy że sobą więcej rozmawiać, często się spotykaliśmy, poznalam jego rodzinę jego przyjaciół znajomych,trwało to około roku.
Pewnego dnia powiedział że dostał zaproszenie na wesele i wybiera się na nie z byłą . . . Extra pomyślałam, było mi znowu tak przykro ale no nic dalej jestem jego koleżanką
Poszedł z nią na te wesele, wszyscy goście weselni bardzo się zdziwili widząc Ją a nie mnie. Niektórzy nawet nieco zdenerwowani pytali gdzie ja jestem ?
Później już bardzo zdystansowalam się do niego, czułam się zawsze w cieniu na drugim planie.
Ale chyba moje uczucie było silniejsze, po jakimś czasie dowiedziałam się że on jest chory, siedzi sam w domu, załamany itd,
Pojechałam do niego aby go chociaż trochę pocieszyć. znowu zaczęłam częściej z nim pisać spotykać się itd.
Zostałam jego dziewczyną potem narzeczoną,
Gdy zostałam narzeczoną zobaczyłam jego drugie oblicze...... jego ciągła nieuzasadniona niczym zazdrość, ciągle docinki w każdym możliwym momencie.
Ciągle chce abym mu mówiła jaki on przystojny jak super extra miód malinka a ja schodzę w cień. Nie wiem co robić dalej ale męczy mnie to strasznie.....teraz dopiero zobaczyłam na oczy. Gdy mu mówię o rozstaniu to wini mnie o wszystko i że ja kogoś mam a jego biednego samego zostawię.
Przepraszam że się rozpisałam, jeżeli ktoś będzie w stanie poświęcić czas na przeczytanie i skomentowanie to z góry dziękuję