Witam, chce się podpiąć na jakiś temat bo jestem tu nowa i narazie stawiam tu swoje pierwsze kroki. Mój problem polega na tym, że jestem z moim chłopakiem 4 lata. Przez te 4 lata nie było jakiś rozstan, fakt były kłótnie, raz często raz mniej często. Muszę przyznać, że jestem dość ciężka z charakteru, czasami się czepiam o wszystko i o nic. Ale mój chłopak też nigdy nie był święty do koniec, nie raz złapałam go na jakimś kłamstwie. Mimo wszystko kochałam go bardzo. Myślałam, że on też mnie kocham. Byłam tego pewna, choć miałam problem z zaufaniem. Oststnio w sobotę poklocilismy się on studiuje i miał wrócić do domu, ale powiedział mi że jednak zostanie u brata. Z nim mam w miarę kontakt gorzej z jego dziewczyna. Boję się że będzie gdzieś tam chodził na imprezy. Obraziłam się więc i nie pisałam do niego w niedzieli wieczora. Później napisałam, żeby napisał jak już dojedzie do domu. Odpisał, że jest bardzo zły i że nie idzie spać. Napisałam mu długiego smsa z przeprosinami, ostatnio też mam zły czas bo miałam problemy zdrowotne i to troche się na mnie odbiło. Następnego dnia rano napisał mi, że czuję się jakby wszystko robił źle. Przeprosilam i napisałam żeby się odezwał jak będzie miał ochotę, że nie będę się narzucać. Po pracy napisał że idzie na siłownię i nie będzie pisał, a wieczorem napisał, że nie ma ochoty gadać. Napisałam że nie chce się rozstawać. Że go Kocham. Zapytałam czy mnie kocha. Napisał że nie wie. W 1 chwili myślałam że może poznał kogoś, powiedział że chce przerwy, zaproponowalam że przyjadę napisał że nie chce, że chce tyg przerwy żeby sobie wszystko poukładać w głowie. Zapytałam jak to ma wyglądać powiedział mi że chodzi o to żebyśmy za sobą zatesknili, że może znowu wróci ta iskra. Mimo wszystko my i tak widzimy się mało, bo ja jeszcze 3 miesiące studiuje w innym mieście, on skończył te studia, pomogłam załatwić mu pracę i teraz pracuje w wojsku w naszym mieście rodzinnym. Ale wracając do tematu, ta przerwa trwa od wtorku, nie pisze, skoro tego chciał, ale ciągle o nim myślę, boję się że odejdzie. Boję się, że po prostu powie mi że nawet nie chce się spotkać, tylko napisze ze go koniec. Koniec za te fochy i wszystko. Myślę o nim ciągle. Próbuję robić jakieś różne rzeczy żeby zająć sobie czymś głowę. Miałam przyjechać do domu teraz, ale nie chce bo przecież i tak będę myślała tylko o nim. We wtorek minie przerwa, rozmawiałam z siostrą ona mówi, że może on czeka żebym napisała do niego, myślałam czy za jakieś parę dni nie napisać, że brakuje mi go, niech wie że myślę o nim, że dla mnie to ciężka sytuacja i że liczę na pozytywne tego rozwiązanie. Myślę, że teraz na studiach ma zjazd więc pójdzie gdzieś na piwo lub na imprezę z bratem w Poznaniu ja w innym mieście, teraz wyjdzie e gdzieś z koleżankami. Boję się że on już mnie nie chce, że ma mnie dośc. Czuje, że on nawet do mnie nie napisze jak minie czas przerwy, że ja będę miała to zrobić. A on i tak będzie to odwlekal. Dla mnie nigdy nie było czegoś takiego jak przerwa w związku, nie wiem czy rozumieć to jako koniec czy jako odpoczynek. Myślicie, że powinnam napisać mu po prostu co czuje? Tak będzie odpowiedzi nawet na to z jego strony? Pokazać mu, że myślę? Że tęsknię? Czy ugryźć się w język i zaczekać np do czwartu i napisać wtedy z prośbą i spotkanie? Myślicie że to już koniec mojego związku? PS. Największa ironia losu jest to, że dokładnie 4 lata temu tego samego dnia i w tych samych okolicznościach (też kończyłam wtedy szkole - liceum) rozstała się z moim poprzednim chłopakiem, po 2 latach. Jednak z mojej winy. Myślicie, że to karma?