Jesteśmy razem prawie 4 lata. W ciągu 2-3 miesięcy mamy kupić wymarzoną działkę i podążamy w kierunku jej zakupu. W tym momencie liczy się każdy grosz. Mój luby wciąż mówi , że musi oszczędzać. Nie wydaje pieniędzy na pierdoły i ja również oszczędzam ile mogę, jednak ja zarabiam o połowę mniej niż mój facet. Wiem, że co miesiąc na koncie dochodzi mu okrągła sumka oszczędności w granicach 3-4 tysięcy. Non stop słyszę jak musi sobie czegoś odmawiać bo tak liczy się każdy grosz. Dziś dowiedziałam się nie od niego, przypadkowo, że pożyczył koledze (nie przyjacielowi) 20 tysięcy złotych. Nie jestem zła tylko rozczarowana. Tak bardzo oszczędza nawet na nas, na przyjemnościach itp. A pożyczył koledze 20 tysięcy. Nie wiem kiedy kolega odda ale znając go to pewnie nie za szybko. A co z naszą działką? Powinnam zapytać i sprzedać się skąd wiem czy przemilczeć sprawę? Miałyście podobne sytuacje?
Chcesz go krytykować za to, że pożyczył swoje pieniądze swojemu koledze?
3 2017-10-16 17:41:03 Ostatnio edytowany przez lichoniespi (2017-10-16 17:44:39)
O patrz jak faceci reagują jak się tyka ich kumpli
Wiesz, on te 20 tysięcy pożyczył, a nie dał w prezencie. Chyba wszystko jedno, czy ma tę kasę na koncie oszczędnościowym, czy u kolegi? Dla niego w każdym razie widocznie to tak samo.
Też byłam raz z facetem, co strasznie na wszystkim oszczędzał, mimo że dużo zarabiał. Miał można nawet powiedzieć obsesję na tym punkcie: tłumaczył mi, że bardzo się boi, że z jakichś powodów nie będzie mógł pracować i zostanie bez grosza. Dążył do tego, by sobie kupić na tyle nieruchomości, żeby mieć pełne zabezpieczenie finansowe i nie być uzależnionym od zarobków. Musiałam przeboleć, że jak chcę iść do kina, to muszę nam kupić bilety, bo on to uważa za stratę kasy
Różni ludzie mają różne fobie Pytanie, na ile to przeszkadza Tobie. I być może denerwuje Cię to, że choć Wasze zarobki są różne, to musicie składać się po równo na działkę... Być może da się z Twoim facetem to jakoś przegadać i wynegocjować, a być może musisz się z tym pogodzić. Z drugiej strony z pewnością nic nie tracisz, zapłacisz połowę i będzie połowa Twoja. A czy on oszczędza, czy nie, czy chce się tym z Tobą dzielić, czy nie, to już może jego sprawa? Musisz się zastanowić, na ile to dla Ciebie istotne, niestety takie sprawy prowadzą do konfliktów. Lepiej sobie wszystko wyjaśnić zanim robi się wspólne interesy.
Skąd to przekonanie, że masz prawo wpływać na to, jak on gospodaruje swoimi pieniędzmi?
Skąd to przekonanie, że masz prawo wpływać na to, jak on gospodaruje swoimi pieniędzmi?
Jak skad to przekonanie? Jezeli Autorka planuje ze swoim partnerem tak powazny krok jak kupno dzialki i docelowo budowa domu, to rozmowy o finansach sa zupelnie normalne. I od tego bym zaczela. Zasiadacie przy stole, i przykladowo mowisz ze Ty wykladasz 50tys na dzialke, a on z racji tego ze zarabia dwa razy wiecej 100 tys. I dalej tak samo. Jezeli sie na to zgodzi to ok, jezeli nie (jego prawo), to wkladacie po rowno i zamiast dzialki i domu kupujecie tansze mieszkanie na ktore stac zarowno jego, jak i Ciebie.
Dlaczego miałby wspominać o SWOICH finansach ?
Skoro macie je oddzielne to znaczy oddzielne, każdy decyduje o swoim. Z tego co piszesz nie wynika jakby kupno działki Było zagrożone. Oczywistym wydaje się, ze w takiej sytuacji koszta jej kupna dzielone sa po połowie a z tego co piszesz zarabia on dużo więcej.
Dla mnie pomysł oddzielnych finansów w długoletnich związkach w sytuacji wspólnej działki/domu/mieszkania to w ogóle poroniony pomysł.
Dlaczego miałby wspominać o SWOICH finansach ?
Wlasnie dlatego:
Dla mnie pomysł oddzielnych finansów w długoletnich związkach w sytuacji wspólnej działki/domu/mieszkania to w ogóle poroniony pomysł.
Z tym zdaniem sie zgadzam w 100%
8 2017-10-16 19:15:19 Ostatnio edytowany przez Averyl (2017-10-16 19:17:29)
Non stop słyszę jak musi sobie czegoś odmawiać bo tak liczy się każdy grosz.
... na pewno jego celem jest działka/budowa domu z tobą? może to charakter, potrzeba oszczędzania, dla idei, nie dla potrzeby, czy przyjemności?
Chcecie kupić działkę - współwłasność (nie jesteście małżeństwem, prawda?) i nie umiecie rozmawiać o kasie? Nie wiem, jaką umowę podpiszecie, ale zazwyczaj jest tak, że nawet jeśli jesteś właścicielką w 50%, to za wspólne zobowiązania odpowiadasz wspólnie (np. bank ściągnie z ciebie całe zadłużenie, a nie 50%, jeśli drugi współwłaściciel jest niewypłacalny), jeśli później będziecie chcieli sprzedać to będziecie musieli dojść do porozumienia - komu i za ile sprzedajecie. Rozumiem, że na tym etapie, to są problemy abstrakcyjne, ale jeżeli faceta za jakiś czas stwierdzi, że już mu się znudziłaś - to jak się podzielicie wspólną własnością? nożem podzielicie na pół, czy proporcjonalnie do zarobków, do zaangażowania?
Kwestię finansów dobrze jest mieć dogadaną, a co do kolegi - chyba nie dzieje się między wami za dobrze, skoro dowiadujesz się z jakiś szemranych źródeł o pożyczce, skoro twój facet nie uważa za istotne porozmawiać z tobą o tym.
Pamiętam jak mój M. kiedyś pożyczył swojemu kuzynowi lekkoduchowi 200 zł - śmieszne pieniądze, ale powiedział mi o tym. Trochę dlatego, bo w jakiś sposób było wiadome, że kasa nie wróci do nas, ale on potrzebował na leczenie swojego dziecka. Powiedział mi o tym, nie dlatego, że się rozliczamy z każdego grosza, ale właśnie dlatego, że trochę to była taka trefna sytuacja, dla jasności sytuacji.
Jak dla mnie dziwne są wspólne finanse. Ty wkładasz ile możesz i ile chcesz, on wkłada ile może i ile chce, możecie się umówić 50/50 albo w dowolny sposób, ale to, co on robi z resztą swoich pieniędzy, dopóki nie musisz go utrzymywać, to nie twoja sprawa i nikt nie musi partnerowi się spowiadać z tego, co robi ze swoimi zarobkami.
Muszę się zgodzić z postami powyżej.
To jest jego prywatna sprawa jak gospodaruje swoimi pieniędzmi, nie możesz za bardzo na to wpływać. Jeżeli chodzi o działkę i przyszły dom musicie wypracować jakis kompromis i tyle...
Ja autorka:
Oczywiście zgadzam się z wami, że nie powinnam ingerować w jego pożyczki i w ogóle finanse i nigdy do tej pory tego nie robiłam. Nigdy się nie wcinałam. Teraz kiedy w niedalekim czasie czyli 2-3 miesiące mamy kupić działkę i chyba nie muszę tłumaczyć, że po prostu musimy na nią uzbierać to on pożycza taką kwotę koledze na samochód. Pieniądze na NASZE wspólne życie , czyli działka, pozwolenia, projekty itp. lądują w jednym miejscu w formie gotówki, krytykujcie mnie czy nie, było nam tak wygodnie. Ile ja mogłam włożyć to włożyłam, a ile on mógł tyle wkładał. Jednak czas kupna się zbliża my wystarczającej sumy jeszcze nie mamy. Przyznam, że nie wiedziałam , że ma chociażby 20 tysięcy na koncie, nigdy o tym nawet nie pomyślałam. Po powrocie do domu tego dnia, które zamieściłam posta. Usłyszałam od niego, wyliczankę typu- ile mamy, ile jeszcze damy rade odłożyć, ile dostanie za drugi samochód który zamierza sprzedać..na końcu usłyszałam- no a na resztę brakujących wezmie się kredyt albo pożyczy od kogos. To mnie wmurowało, słowem nie wspomniało 20 tys pożyczonych koledze (a właśnie tyle brakuje) Nie jesteśmy małżeństwem , ale ustaliliśmy ze jak razem się staramy to tyle ile możemy bez rozdzielania 50/50. A co będzie potem to nie wiem.
Ja sobie nie potrafię wyobrazić takiej sytuacji, że miałabym kupować WSPÓLNIE nieruchomość z kimś, z kim nie mam wspólnych finansów i pełnej jasności w tym temacie.
Jesteś pewna tej pożyczki? Może to jakaś fałszywa informacja?
To co powinnam zrobić? Spisać jaką umowę ile daje kasy? Zdaję sobie sprawę, że przyszłość różnie może się potoczyć, ale daliście mi do myślenia. I nie wiem co teraz. Może całkiem się wycofam z tego.
Dowiedz się jak to tam z tymi działkami, umowami i aspektami prawnymi to wszystko funkcjonuje aby się nie okazało, że on na przykład chce Cię w jakiś sposób wyrolować na kase i na tym skorzystać, albo coś w tym stylu. Słyszałem kiedyś o facetach którzy tak robili.
A co do tej pożyczki koledze rzeczywiście podejrzana sprawa, skoro nic Ci o niej nie powiedział, a o innych finansach zaczął mówić. Może on to traktuje jako inwestycje, w sensie pożyczył mu na jakiś biznes czy coś, a kolega będzie musiał spłacić z odsetkami i Twój facet będzie miał z tego zysk. A nie powiedział może dlatego, że musiałby się za dużo tłumaczyć z tego na co koledze te pieniądze, czy na pewno jego pomysł wypali i czy na pewno pieniądze zostaną zwrócone.
Zresztą kto go tam wie.
To co powinnam zrobić? Spisać jaką umowę ile daje kasy? Zdaję sobie sprawę, że przyszłość różnie może się potoczyć, ale daliście mi do myślenia. I nie wiem co teraz. Może całkiem się wycofam z tego.
Trafiłam tu na forum kiedyś na wątek, w którym kobieta chciała odzyskać wartość pracy swojego taty włożonej w budowę wspólnego domu, bo o włożonych pieniądzach mogła zapomnieć (nic nie było spisane umowami, nie mieli wspólnego konta). Została z niczym - ani kasy, ani rekompensaty za pracę ojca. Z prawnego punktu widzenia była w beznadziejnej sytuacji.
Ja miałam od początku wspólne konto, ale pewno inne modele także się sprawdzają, trudno mi powiedzieć. Sama bym w coś takiego nie weszła, a przede wszystkim nie kupowałabym działki, gdyby to było związane z takimi wyrzeczeniami, bo ziemia to tylko ułamek wartości inwestycji, największe koszty to budowa, a przede wszystkim wykończeniówka, instalacje. Uważam, że trzeba mierzyć siły na zamiary, a w swoim otoczeniu znam wiele par, które budowa rozłożyła, nie udźwignęli stresów i kosztów z tym związanych.
16 2017-10-18 16:22:15 Ostatnio edytowany przez ja86 (2017-10-18 16:22:45)
Jeszcze raz ponieważ najwyraźniej nie zrozumiałaś czegoś.
TO SA JEGO PIENIĄDZE I CI NIC DO TEGO
Na razie cały czas to on ryzykuje więcej. Nawet sprzedaje coś swojego. Ty byłaś gotowa na taki krok ? A może wzięłaś drugi etat aby podgonić z kasa ?
Przestań go doic i skup się na swoim.
Jego pieniądze i może robić z nimi co chce.
A to, że obiecał wspólny zakup działki to nie jest niczym wiążącym. Jak chcesz mieć wgląd do jego pieniędzy to wyjdź za niego. A póki jest twoim partnerem to nie musi ci się spowiadać komu pożycza, na co wydaje, ile odkłada.