Kto mi odpowie na pytanie:
"Jak długo można być ślepym, głupim, głuchym, naiwnym i lizać dupę z potłuczeń, po czym po raz kolejny narażać się na ten sam uraz?"
#głupia_baba
beznadziejnie zapatrzona w mężczyznę, który ją mami do swoich celów, kiedy to mu tylko odpowiada - wykorzystał jej uczucia, po czym z wyrachowaniem odrzucił
#socjopata
omamił głupią babę chcąc nawiązać z nią romans - w ówczesnym czasie żonaty i romansujący z trzecią głupią babą (finał zakończył się wpadką ciążową tej trzeciej, rozwodem i potrzaskaną dupą głupiej baby nr. 1)
#upadły sześcian
głupia baba + socjopata + były mąż głupiej baby + była żona socjopaty + nowa baba socjopaty + dziecko socjopaty i nowej baby (długi rachunek...)
Generalnie działo się dużo. Każdy mój rok składa się z faz fascynacji psychopatą, potem nienawidzeniem go, chwilą normalności i znowu zapadam się w fascynacji... a wtedy umieram. Niejednokrotnie jest to połączone z jego stosunkiem wobec mnie - jednego dnia potrafi być miły, dowcipny, flirtujący wręcz - innego się do siebie nie odzywamy i jest totalny chłód.
Nigdy nie przestało mi na nim zależeć. Mam tego świadomość. I wiem jak mnie skrzywdził, wiem na ile się sama na to pisałam.
Macie jakiś przepis nastawienia samej siebie na to, by zwalczyć beznadziejną TOKSYCZNĄ miłość?
Czy to w ogóle jest miłość? Może to wszystko jest kwestia tego, że nigdy z nim nie byłam i nie będę, i mam tego świadomość. Dlatego to trwa tyle lat i ciągle powraca? Można KOCHAĆ kogoś, z kim by się być nie potrafiło?
#Ręce opadają... nie mam już sił wzdychać do niego, a to znowu wraca...