Mam 35 lat. jestem samotną kobietą. nie potrafię stworzyć związku z żadnym mężczyzną, choć bardzo bym chciała. podświadomie odrzucam mężczyzn, którzy się mną interesowali (najwytrwalszy starał się dwa lata). Pakuję się natomiast w paszczę lwa, czyli plątam się w fascynacje/relacje, które nie mają szans na powodzenie, bo najczęściej facet jest żonaty/niezainteresowany lub jedno i drugie.
jak się zauroczę mężczyzną to potrafi to trwać latami, moje zauroczenia dotyczą mężczyzn, którzy mi imponują, najczęściej wiedzą/zainteresowaniami, wówczas robię wszystko, żeby im dorównać wiedzą, żeby być godną partnerką do rozmowy, powielać ich hobby. sytuacja taka może się ciągnąć rok lub dłużej, gdy osiągnę mistrzostwo w danej dziedzinie wiedzy, taki nieświadomy facet ma we mnie partnerkę do tematycznych rozmów o pracy/hobby itp. mija czas, rok np i ja za takim facetem coraz bardziej tęsknię, rozmowy przestają mi wystarczać. wówczas w odruchu desperacji, bo zaczynam się męczyć w czymś takim, wyjawiam facetowi prawdę, że jestem nim zafascynowana np. że go cenię, często temu towarzyszy zazdrość np o inną kobietę i wówczas nastepuje odrzucenie i to takie na amen - facet nie chce mieć ze mną nic wspólnego więcej, mam mnie za nienormalną. zbieram się wtedy z podłogi długo, boli mnie i kłuje. tak zakończył się jeden z takich schematów dziś, po półtora roku. powiedziałam otwarcie facetowi co myślę, bo już nie chciałąm się dłużej męczyć i tkwić w takiej beznadziejnej sytuacji emocjonalnej z własnymi marzeniami o facecie.
tak nie chcę więcej powielać tego schematu a to się dzieje samo. czas leci a ja jestem beznadziejnie sama, i ciągle odrzucana. iciagle mnie to boli i męczy. a historia się powtarza i nie wyciągam wniosków.