Cześć
Jestem nowa na forum, więc na początek przyszłam się przedstawić i napisać troszkę o sobie
Mam na imię Ewa, mieszkam w Sosnowcu, gdzie się urodziłam i mieszkam przez całe życie.
Mam 23 lata.
Aktualnie mieszkam z ojcem, który alkoholizmem doszczętnie zniszczył swoje zdrowie, podobnie jak mi kiedyś dzieciństwo, a teraz wymaga opieki z mojej strony.
Matka zmarła zanim skończyłam 5. rok życia.
Mieszka z nami również mój brat oraz mój partner.
Brat cierpi na schizofrenię i nie chce się leczyć.
Partner ma na imię Mateusz i podobnie jak ojciec ma stwierdzone zaburzenia psychiczne spowodowane nadużywaniem alkoholu, tyle że partner również z powodu narkotyków, których już nie bierze.
Poznaliśmy się na oddziale psychiatrycznym, gdy był na odwyku.
Natomiast ja trafiłam tam z powodu zaburzeń obsesyjno-kompulsyjnych oraz zaburzeń osobowości, na które cierpię od wczesnego dzieciństwa.
Leczenie podjęłam dopiero po ukończeniu 20. roku życia, gdy zrozumiałam, że moja odwieczna chęć popełnienia samobójstwa jest bez sensu i odważyłam się na rozmowę z lekarzem.
Na oddziale wylądowałam po tym, jak ojciec bardziej niż zwykle zaczął znęcać się nade mną i nad bratem, a ja przeprowadziłam się do Ośrodka Interwencji Kryzysowej.
Tam zdana na samą siebie nie dawałam sobie z niczym rady, więc trafiłam na oddział gdzie dostałam leki psychotropowe, po których nie byłam w stanie normalnie funkcjonować, dlatego po tygodniu od daty wyjścia z oddziału wróciłam tam ponownie, a później musiałam opuścić ośrodek, bo nie potrafiłam sprostać wymaganiom tam panującym, a za zasiłek ciężko było przeżyć, szczególnie, że od ojca uciekłam tylko z tym, w co byłam ubrana.
Z ośrodka przeprowadziłam się do Mateusza, który tam znęcał się nade mną psychicznie, a raz nawet uderzył.
Wtedy go zostawiłam i wróciłam do ośrodka, gdzie sytuacja się powtórzyła, więc wróciłam do ojca.
Po jakimś czasie wybaczyłam, ale przemoc psychiczna z jego strony wróciła, co skończyło się tym, że próbowałam się powiesić, gdy był w pracy, ale na szczęście moje zaburzenia lękowe na to nie pozwoliły.
Wtedy po raz 3. trafiłam na oddział, z którego po wyjściu zaczęłam dochodzić do siebie, a wtedy ojciec dostał drugiego udaru (pierwszy miał miejsce pół roku wcześniej).
Jakimś cudem przeżył. a ja podjęłam się opieki nad nim.
Po kilku miesiącach, gdy sama nie dawałam rady wprowadził się do nas Mateusz, aby mi pomóc. Tak, wróciłam do niego po tym wszystkim.
Aktualnie staram się w miarę normalnie żyć.
W miarę regularnie przyjmuję leki, a tylko w miarę dlatego, że co jakiś czas ktoś w domu kradnie mi je.
Powinnam pójść na terapię grupową, najlepiej do szpitala, ale nie mogę zostawić ojca samego.
Wtedy zabrali by go do ośrodka, a ja nie miałabym z czego żyć.
Dopiero staram się o orzeczenie o stopniu niepełnosprawności. a jestem tylko po gimnazjum i miałabym spory problem ze znalezieniem pracy.
Pracuję dorywczo na zlecenie, a Mateusz opornie, ale szuka pracy.
Na co dzień zajmuję się domem, lekarzami ojca oraz moimi i męczę się z bratem oraz z zespołem derealizacji-depersonalizacji, który męczy mnie przez jakieś 10 godzin na dobę.
Z Mateuszem prawie nigdzie nie wychodzimy (oprócz takiego w celu załatwiania spraw), bo nie nadążam z obowiązkami.
Na co dzień czas umilam sobie książkami, serialami i grami przeglądarkowymi, jestem typem domatorki.
Brakuje mi kontaktu oraz rozmowy z kimś z zewnątrz.
Domyślam się, że moje powitanie z Wami może być męczące, ale niestety właśnie tak wygląda moje życie, które każdego dnia staram się naprawiać.
Chętnie porozmawiam z każdą z Was
Pozdrawiam