Witam,
mam problem z chłopakiem z którym jestem już 7lat. Otóż nie będę się rozdrabniać co u nas wiecznie nie grało (był nałóg u niego) dużo złego się działo, od kilku miesięcy skończyć "powiedzmy" z nałogiem i stara się stanąć na nogi. Jednak 2dni temu odwiedziłam go i wyszło ogólnie o pierdołę, na zasadzie, zrobiłam jakąś minę patrząc w oddal, którą on dostrzegł, więc zadał pytanie co jest nie tak i czemu taką minę zrobiłam, powiedziałam z początku, że nie wiem o co mu chodzi i mina jak mina, ale on jednak nalegał,a że zawsze jest tak, że jak w końcu powiem o co mi chodzi to nigdy nie stara się mnie zrozumieć tylko rzuca lekceważącymi mnie stwierdzeniami. Ostatecznie powiedziałam o co mi chodzi, a chodziło mi o to, że dzień w dzień siedzimy w domu, że już od tylu lat go proszę, żebyśmy coś porobili, gdzieś pojechali, głupie ruiny zamków zobaczyć, cokolwiek, żeby człowiek odetchnął, to najpierw obiecuje, a potem mówi cytuje " dzisiaj mam migrenę, a jutro na bank nie będę mógł się ruszyć z łózka bo będą bolały mnie mięśnie":| super... no to mu powiedziałam, że mam dosyć takiego życia itp. a on mi na to odpowiedział coś kompletnie nieistotnego, więc mu na odczepnego odpowiedziałam " dobra jedź pracować zarobić pieniądze, a potem niech każdy robi to co musi co sobie założył w życiu" . No i się zaczęło, że wczoraj mu odpowiedziałam na jego pytanie czy go kocham twierdząco, a dzisiaj już mówię o tym, żebysmy zarobili pieniądze i się rozstali (czego nie powiedziałam, ale faktem jest ze tak to zabrzmiało i miało tak zabrzmieć bo ile ja go mogę prosić o takie przyziemne rzeczy". To on mi zadaje pytania typu " co jeszcze ostatnio coś mówiłaś, że trzeba się ogarniać, dorosnąć, ślub a ty teraz z czymś takim wyskakujesz" zwróciłam mu uwagę , żeby przestał się na mnie wydzierać bo jak ja zaczne podnosić głos to ogłuchnie to raz, a dwa powiedziałam, że nie chce zadnego ślubu, że nie interesują mnie takie rzeczy w tym momencie skoro nie potrafimy innych spraw rozwiązać" to on mi na to, " czyli co? nie przyjęłabyś oświadczyn" odpowiedziałam, że nie .. i się już naobrażał, chcialam rozluźnić atmosferę może w głupi sposób, ale jednak i w momencie jak on coś jadł to siorpał, więc go naśladowałam to sie zaczął wydzierać, że jestem nienormalna, żebym się poszła leczyć, wkurzyłam się i wyszłam od niego z domu, do dziś jest cisza i teraz nie wiem czy traktować to jako koniec i zacząć myśleć o swojej przyszłości, a nie liczyć tylko na to, że on coś w końcu zmieni . Cała sytuacja jest mega dziecinna a mam juz 26lat on 29, ale jego pytania o te oświadczyny też mnie wyprowadzają z równowagi, bo proszę go o inne rzeczy a on tego nie potrafi mi dac choć są to tak banalne i przyziemne sprawy, a on mnie zaczepia o jakieś śluby? !