Witam Drogie Panie
Jestem tutaj, ponieważ jak pewnie się domyślacie chciałabym Was prosić o poradę.
Mam dwa problemy. Jeden z zaufaniem, a drugi z jego poważnymi deklaracjami.
Mam 22 lata, a mój chłopaka 27. Poznaliśmy się pod koniec października 2016 na aplikacji randkowej. Przez kilka dni pisaliśmy, następnie rozmawialiśmy przez telefon, a po ponad tygodniu na początku listopada 2016 spotykaliśmy się. Spotkania i rozmowy z nim były bardzo miłe i przyjemne. Po dwóch tygodniach wyznał mi że się we mnie zakochał... I to był dla mnie szok, ponieważ mój poprzedni (2,5 letni) związek zakończył się miesiąc wcześniej, a ja nie byłam jeszcze gotowa na nowy (z czego zdałam sobie sprawę dopiero po tym wyznaniu). Dlatego na początku grudnia 2016 musiałam zerwać z nim kontakt. Nie byłam w stanie odwzajemnić jego uczuć. Przez 2,5 miesiąca nie mieliśmy kontaktu. Odezwał się do mnie w lutym 2017 z pytaniem "co słychać?" i propozycją spotkania. Odmówiłam ponieważ nie chciałam robić mu nadziei i dalej nie była gotowa na nową miłość. Więcej nie rozmawialiśmy aż do końcówki lipca 2017. Odezwał się do mnie i zaproponował spotkanie. Parę dni popisaliśmy i się zgodziłam. Spotkaliśmy się w sierpniu 2017 (trzy razy), jednak ja nie chciałam związku bo miałam świadomość że wyjeżdżam na 6 miesięcy za granice. Po prostu nie chciałam związku na odległość. Jednak on nalegał, a że byłam w nim zauroczona to się zgodziłam. Teraz budujemy związek na odległość i po upływie ponad miesiąca wyszło, że mnie okłamał żeby mi zaimponować. Opowiadał, że pracuje w wojsku a tak naprawdę od maja już tam nie pracuje. Kłamał, że kupił mieszkanie w tym mieście gdzie miał jednostkę a tak naprawdę to było mieszkanie wujka. Opowiadał mi o psie, którego kupił za moją namową w grudniu, a tak naprawdę uśpił go na wiosnę 2017... mówił, że jedzie na wakacje do Dubaju, a tak naprawdę nie pojechał. Ogromie się namęczyłam, żeby namówić go do powiedzenia prawdy.
Czułam, że ściemnia bo nagle zaczął prostować te wszystkie rzeczy i mówić np.
- że musi zrezygnować z wojska, bo chcą go przenieść na drugi koniec Polski,
- że mieszkanie wynajmie bo chce wrócić do rodzinnego domu,
- że pies zaczyna chorować i musi go uśpić,
- że do Dubaju nie pojedzie bo tata miał zawał i jest w szpitalu.
Powiedziałam, że jeśli mi opowie całą prawdę to mu wybaczę i będziemy budować te związek od początku. Jednak trochę się przeliczyłam... może mu wybaczyłam, ale nie mam zaufania. Kiedy coś mi opowiada to w mojej głowie pojawiają się wątpliwości czy to co mówi jest prawdą... czy znów mnie nie okłamie.
Druga sprawa to te jego poważne deklaracje o małżeństwie... o nasze wspólne poważne życie.
Jesteśmy razem dopiero miesiąc a już mnie pyta o rozmiar pierścionka... padają sugestie że to się wydarzy w 2018... opowiada że widział fajne oświadczyny na lotnisku i pyta co o tym myślę. Wspominał o tym jakby chciał żeby wyglądało jego wesele. Rozmowy o wspólnym domu, wychowywaniu piątki dzieci, o tym że ja będę się nimi zajmować a on będzie zarabiał na dom.
Oczywiście po moim proteście zostania kurą domową zapewnia że będziemy mieć nianie a ja będę mogła studiować lub spełniać się zawodowo...
Rozmawiałam z nim o tym, że jeszcze się dobrze nie znamy żeby rozmawiać i planować budowanie rodziny. Uspokaja się na chwilę a potem znów wracają te same gadki.
Nie wiem co o tym wszystkim myśleć ale wiem że coś tu jest nie tak. Bardzo proszę o obiektywne spojrzenie na sytuacje i może uświadomienie mi czegoś czego ja nie dostrzegam. Jego zachowanie chyba nie jest normalne.