5 lat związku i koniec - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » 5 lat związku i koniec

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 46 ]

Temat: 5 lat związku i koniec

Witajcie. Zakładam ten temat, bo to chyba jedyne co może mi pomóc.

Ja 25 lat - w czerwcu skończyłem studia dzienne, obecnie szukam pracy.
Ona 23 lata - uparta jedynaczka, w przyszłości chcąca mieszkać z rodzicami (piętrowy dom). W październiku rozpoczyna ostatni rok studiów.
Staż związku - 5 lat. Nie byliśmy zaręczeni. Planowałem to tuż po znalezieniu przeze mnie pracy. Myślę, że to zdrowe podejście.

W naszym związku było sporo kłótni, jednak w mojej opinii o rożne bzdety. Były jakieś tam przerwy, ale to raczej z jej winy, gdyż w mojej opinii lubiła dramatyzować.

Generalnie klasyk. Byłem dobry, dostałem kopa w tyłek. Przeszukałem pół internetu. Większość radziła milczeć. Nie jesteśmy od 3 miesięcy. Najdłużej milczałem 25 dni. Nie pomogło. Czego ja nie robiłem... Tłumaczenia, prośby. Boi się dać kolejną szansę. Typowe babskie gadanie. Dodam, że byłem jej pierwszym partnerem.

Jest szansa żeby jakoś to jeszcze odkręcić?

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: 5 lat związku i koniec

A myślisz, że warto?
Warto mieć kobietę, która dramatyzuje i robi przerwy? Która sama nie wie czego chce? Która wykłóca się o bzdety?
Brzmi jak bardzo niedojrzała osoba.

3

Odp: 5 lat związku i koniec
hamaczo napisał/a:

Witajcie. Zakładam ten temat, bo to chyba jedyne co może mi pomóc.

Ja 25 lat - w czerwcu skończyłem studia dzienne, obecnie szukam pracy.
Ona 23 lata - uparta jedynaczka, w przyszłości chcąca mieszkać z rodzicami (piętrowy dom). W październiku rozpoczyna ostatni rok studiów.
Staż związku - 5 lat. Nie byliśmy zaręczeni. Planowałem to tuż po znalezieniu przeze mnie pracy. Myślę, że to zdrowe podejście.

W naszym związku było sporo kłótni, jednak w mojej opinii o rożne bzdety. Były jakieś tam przerwy, ale to raczej z jej winy, gdyż w mojej opinii lubiła dramatyzować.

Generalnie klasyk. Byłem dobry, dostałem kopa w tyłek. Przeszukałem pół internetu. Większość radziła milczeć. Nie jesteśmy od 3 miesięcy. Najdłużej milczałem 25 dni. Nie pomogło. Czego ja nie robiłem... Tłumaczenia, prośby. Boi się dać kolejną szansę. Typowe babskie gadanie. Dodam, że byłem jej pierwszym partnerem.

Jest szansa żeby jakoś to jeszcze odkręcić?

Nie ma, bo nadal nic nie kapujesz.

4 Ostatnio edytowany przez hamaczo (2017-09-27 23:19:24)

Odp: 5 lat związku i koniec
Lady Loka napisał/a:

A myślisz, że warto?
Warto mieć kobietę, która dramatyzuje i robi przerwy? Która sama nie wie czego chce? Która wykłóca się o bzdety?
Brzmi jak bardzo niedojrzała osoba.

Myślę, że nie. Nie chce się wybielać, ale czy można komuś mówić, że się go kocha i zostawiać go tuż przed obroną pracy magisterskiej, po czym nie spytać nawet jak owa obrona poszła?

Czy ja jako facet nie mam prawa do tego, że być może w przyszłości nie chcę mieszkać z jej rodzicami, gdyż to mnie zwyczajnie krępuje?

W końcu ostatnie pytanie czy miłość, może być szczera skoro wszelkie prośby o rozmowę są olewane?

Swanen napisał/a:
hamaczo napisał/a:

Witajcie. Zakładam ten temat, bo to chyba jedyne co może mi pomóc.

Ja 25 lat - w czerwcu skończyłem studia dzienne, obecnie szukam pracy.
Ona 23 lata - uparta jedynaczka, w przyszłości chcąca mieszkać z rodzicami (piętrowy dom). W październiku rozpoczyna ostatni rok studiów.
Staż związku - 5 lat. Nie byliśmy zaręczeni. Planowałem to tuż po znalezieniu przeze mnie pracy. Myślę, że to zdrowe podejście.

W naszym związku było sporo kłótni, jednak w mojej opinii o rożne bzdety. Były jakieś tam przerwy, ale to raczej z jej winy, gdyż w mojej opinii lubiła dramatyzować.

Generalnie klasyk. Byłem dobry, dostałem kopa w tyłek. Przeszukałem pół internetu. Większość radziła milczeć. Nie jesteśmy od 3 miesięcy. Najdłużej milczałem 25 dni. Nie pomogło. Czego ja nie robiłem... Tłumaczenia, prośby. Boi się dać kolejną szansę. Typowe babskie gadanie. Dodam, że byłem jej pierwszym partnerem.

Jest szansa żeby jakoś to jeszcze odkręcić?

Nie ma, bo nadal nic nie kapujesz.

Rozwiniesz? Wstrząśnij mną, bo tkwię w tym błocie od trzech miesięcy.

5 Ostatnio edytowany przez zmartwiony86 (2017-09-27 23:19:19)

Odp: 5 lat związku i koniec

Szczerze wątpię. Skoro nie doszło do jakichś dramatycznych wydarzeń (typu zdrada) i nie ma nikogo trzeciego to Twoja eks najprawdopodobniej po prostu Cię już nie kocha. Po prostu zaczęło wszystko wygasać u niej, Ty przegapiłeś, ona nic nie zrobiła i się wzięło i rozpadło. Myślę, że Twoja taktyka z milczeniem była słuszna, sam taką stosowałem. I tak prawdopodobnie nic już nie mogłeś zrobić, a przynajmniej zachowałeś poczucie godności, a nie nadskakiwałeś jej błagając o szansę.
Mi po bardzo podobnym rozpadzie wieloletniego związku wiele osób mówi, że ludzie po takim stażu, gdzie nie stało się nic poza zmęczeniem materiału często się schodzą. No ja się nie zszedłem z eks, ale znam taką historię z autopsji, że się zeszli. Ale nie ma co się nastawiać. To loteria. Może do siebie wrócicie, a może nie. A nawet jeśli tak to może np za rok. Musisz żyć własnym życiem i pozwolić sprawom płynąć samoistnie. Nic Ci nie da odliczanie dni bez odzywania się albo wieczne analizowanie czy wróci czy nie. To trudne, ale musisz się czymś innym zająć. Dla własnego zdrowia psychicznego.

6

Odp: 5 lat związku i koniec
zmartwiony86 napisał/a:

Szczerze wątpię. Skoro nie doszło do jakichś dramatycznych wydarzeń (typu zdrada) i nie ma nikogo trzeciego to Twoja eks najprawdopodobniej po prostu Cię już nie kocha. Po prostu zaczęło wszystko wygasać u niej, Ty przegapiłeś, ona nic nie zrobiła i się wzięło i rozpadło. Myślę, że Twoja taktyka z milczeniem była słuszna, sam taką stosowałem. I tak prawdopodobnie nic już nie mogłeś zrobić, a przynajmniej zachowałeś poczucie godności, a nie nadskakiwałeś jej błagając o szansę.
Mi po bardzo podobnym rozpadzie wieloletniego związku wiele osób mówi, że ludzie po takim stażu, gdzie nie stało się nic poza zmęczeniem materiału często się schodzą. No ja się nie zszedłem z eks, ale znam taką historię z autopsji, że się zeszli. Ale nie ma co się nastawiać. To loteria. Może do siebie wrócicie, a może nie. A nawet jeśli tak to może np za rok. Musisz żyć własnym życiem i pozwolić sprawom płynąć samoistnie. Nic Ci nie da odliczanie dni bez odzywania się albo wieczne analizowanie czy wróci czy nie. To trudne, ale musisz się czymś innym zająć. Dla własnego zdrowia psychicznego.

Z mojej strony o zdradzie nie ma mowy. Jej również jestem w 99% pewien. Po prostu w niej coś chyba pękło. Fakt, od jakiegoś czasu ciężko było się dogadać, ale takie rzeczy się wspólnie pokonuje, a nie odchodzi. Miesiąc przed rozstaniem twierdziła, że kocha, w dniu rozstania mówi, że zawsze część jej serca będzie należała do mnie... Jak tu zrozumieć kobietę?

7

Odp: 5 lat związku i koniec

Takie rzeczy pokonuje się wspólnie jak obie strony chcą. A ona nie chciała widać skoro jest tak jak jest. Nie da się wykluczyć, że z czasem może jej się zachcieć bo stwierdzi, że jednak może warto powalczyć. Ale równie dobrze może szybko kogoś poznać i pójdziesz całkowicie w zapomnienie. Nie zrozumiesz kobiety w takiej kwestii (innych zresztą też) bo one często same siebie nie rozumieją i nie wiedzą czego chcą. Pogódź się z tym, przyda to Ci się w życiu big_smile

8 Ostatnio edytowany przez Swanen (2017-09-27 23:28:18)

Odp: 5 lat związku i koniec
hamaczo napisał/a:
Swanen napisał/a:

Nie ma, bo nadal nic nie kapujesz.

Rozwiniesz? Wstrząśnij mną, bo tkwię w tym błocie od trzech miesięcy.

Masz kompletnie jednostronna narrację: twoje podejście jest zdrowe, ona uparta jedynaczka, kłotnie z jej winy, bo przecież lubi dramatyzować, generalnie to jesteś za dobry i właśnie z tego powodu dostałeś kopa.

Czy ty siebie słyszysz? Nawet z tych paru zdań wyziera bardzo lekceważący stosunek do niej. Jakim ty niby miałbyś być dla niej partnerem skoro tak ją traktujesz?

9 Ostatnio edytowany przez hamaczo (2017-09-27 23:32:59)

Odp: 5 lat związku i koniec
zmartwiony86 napisał/a:

Takie rzeczy pokonuje się wspólnie jak obie strony chcą. A ona nie chciała widać skoro jest tak jak jest. Nie da się wykluczyć, że z czasem może jej się zachcieć bo stwierdzi, że jednak może warto powalczyć. Ale równie dobrze może szybko kogoś poznać i pójdziesz całkowicie w zapomnienie. Nie zrozumiesz kobiety w takiej kwestii (innych zresztą też) bo one często same siebie nie rozumieją i nie wiedzą czego chcą. Pogódź się z tym, przyda to Ci się w życiu big_smile

Wniosek dla mnie, że ona już po prostu nie chciała tego pokonywać...

Swanen napisał/a:
hamaczo napisał/a:
Swanen napisał/a:

Nie ma, bo nadal nic nie kapujesz.

Rozwiniesz? Wstrząśnij mną, bo tkwię w tym błocie od trzech miesięcy.

Masz kompletnie jednostronna narrację: twoje podejście jest zdrowe, ona uparta jedynaczka, kłotnie z jej winy, bo przecież lubi dramatyzować, generalnie to jesteś za dobry i właśnie z tego powodu dostałeś kopa.

Czy ty siebie słyszysz? Nawet z tych paru zdań wyziera bardzo lekceważący stosunek do niej. Jakim ty niby miałbyś być dla niej partnerem skoro tak ją traktujesz?

Starałem się generalizować. Jednak chcę być obiektywny i przyznaję, że w tym związku również nie byłem do końca ok. Jednak jak już napisałem wcześniej:
1) czy można komuś mówić, że się go kocha i zostawiać go tuż przed obroną pracy magisterskiej, po czym nie spytać nawet jak owa obrona poszła?
2) czy ja jako facet nie mam prawa do tego, że być może w przyszłości nie chcę mieszkać z jej rodzicami, gdyż to mnie zwyczajnie krępuje?
3) czy miłość, może być szczera skoro wszelkie prośby o rozmowę są olewane?

10

Odp: 5 lat związku i koniec
hamaczo napisał/a:

Starałem się generalizować. Jednak chcę być obiektywny i przyznaję, że w tym związku również nie byłem do końca ok. Jednak jak już napisałem wcześniej:
1) czy można komuś mówić, że się go kocha i zostawiać go tuż przed obroną pracy magisterskiej, po czym nie spytać nawet jak owa obrona poszła?
2) czy ja jako facet nie mam prawa do tego, że być może w przyszłości nie chcę mieszkać z jej rodzicami, gdyż to mnie zwyczajnie krępuje?
3) czy miłość, może być szczera skoro wszelkie prośby o rozmowę są olewane?

OdpowiadamŁ

Ad1. Można. Jeśli wtedy podjęła decyzję, to widocznie był to dla niej odpowiedni czas a skoro tak, to jasne jest dla mnie, że nie podtrzymuje kontaktu, by nie robić wrażenia, ze jej decyzja nie jest ostateczna.
Ad2. Masz prawo nie chcieć mieszkać z jej rodzicami, ja bym nie chciała, ale nie odniosłam wrażenia z twojego postu, że to był powód rozstania.
Ad3. Jaka miłość? Jesteście po rozstaniu, ty chcesz ją przekonywać, co ona dobrze rozumie i dlatego unika z tobą kontaktu. Może potrzebuje czasu, dystansu.

11 Ostatnio edytowany przez hamaczo (2017-09-27 23:45:55)

Odp: 5 lat związku i koniec
Swanen napisał/a:
hamaczo napisał/a:

Starałem się generalizować. Jednak chcę być obiektywny i przyznaję, że w tym związku również nie byłem do końca ok. Jednak jak już napisałem wcześniej:
1) czy można komuś mówić, że się go kocha i zostawiać go tuż przed obroną pracy magisterskiej, po czym nie spytać nawet jak owa obrona poszła?
2) czy ja jako facet nie mam prawa do tego, że być może w przyszłości nie chcę mieszkać z jej rodzicami, gdyż to mnie zwyczajnie krępuje?
3) czy miłość, może być szczera skoro wszelkie prośby o rozmowę są olewane?

OdpowiadamŁ

Ad1. Można. Jeśli wtedy podjęła decyzję, to widocznie był to dla niej odpowiedni czas a skoro tak, to jasne jest dla mnie, że nie podtrzymuje kontaktu, by nie robić wrażenia, ze jej decyzja nie jest ostateczna.
Ad2. Masz prawo nie chcieć mieszkać z jej rodzicami, ja bym nie chciała, ale nie odniosłam wrażenia z twojego postu, że to był powód rozstania.
Ad3. Jaka miłość? Jesteście po rozstaniu, ty chcesz ją przekonywać, co ona dobrze rozumie i dlatego unika z tobą kontaktu. Może potrzebuje czasu, dystansu.

1) Pełna zgoda, jednak sama przyznasz, że 5 lat, to sporo i było mi po prostu przykro, że nie dostałem nawet głupiego smsa z pytaniem jak mi poszło...
2) Myślę, że to był jeden z elementów składowych jej decyzji...
3) Rozumiem, że można potrzebować dystansu, jednak ja też chciałbym wiedzieć na czym stoję, a nie żyć nadzieją, że może pewnego dnia jej się odwidzi i jednak zechce ze mną spróbować.

Co byś zrobiła na moim miejscu? Dała sobie zupełnie spokój i układała sobie życie od nowa bez niej?

12 Ostatnio edytowany przez Swanen (2017-09-27 23:56:06)

Odp: 5 lat związku i koniec

Nie wiem, znam sytuację tylko z twojej strony i tylko z krótkiego opisu. Może zrób krótką przerwę i spróbuj na spokojnie z nią porozmawiać. Albo może napisz list - dobrze go przemyśl i postaraj się, nie oskarżaj jej ani nie rób jej wyrzutów. Zawsze łatwiej odnieść się do sprawy  w liście. Jeśli zareaguje,  może będziecie mogli kontynuować rozmowę twarzą w twarz.

13

Odp: 5 lat związku i koniec
Swanen napisał/a:

Nie wiem, znam sytuację tylko z twojej strony i tylko z krótkiego opisu. Może zrób krótką przerwę i spróbuj na spokojnie z nią porozmawiać. Albo może napisz list - dobrze go przemyśl i postaraj się, nie oskarżaj jej ani nie rób jej wyrzutów. Zawsze łatwiej odnieść się do sprawy  w liście. Jeśli zareaguje,  może będziecie mogli kontynuować rozmowę twarzą w twarz.

Tak naprawdę, to krótka przerwa chyba nic nie da... Skoro 25 dni przerwy nic nie zmieniło.
Przyznam, że o liście też myślałem, ale jak mam jej go dać? Mogę co prawda jechać pod jej uczelnię i wręczyć jej go osobiście, ale nie wiem czy to dobry pomysł. Jeszcze pomyśli, że ją szpieguje albo nie daj Boże nękam.

14

Odp: 5 lat związku i koniec

A nie możesz po prostu wysłać? Albo przekazać przez koleżankę/kolegę?

15

Odp: 5 lat związku i koniec
Swanen napisał/a:

A nie możesz po prostu wysłać? Albo przekazać przez koleżankę/kolegę?

Nie bardzo, gdyż nie znam jej znajomych z uczelni. Może mailem?

16

Odp: 5 lat związku i koniec

Mailem albo jeszcze lepiej pocztą. Wiesz, że pocztą wysyła się papierowe listy? Bosh, czuję się stara jak węgiel. Papier ma swoją 'wagę', inaczej się czyta taki list.

17

Odp: 5 lat związku i koniec
Swanen napisał/a:

Mailem albo jeszcze lepiej pocztą. Wiesz, że pocztą wysyła się papierowe listy? Bosh, czuję się stara jak węgiel. Papier ma swoją 'wagę', inaczej się czyta taki list.

Wiem. W takim razie przejadę się pod tą uczelnię i jej go dam.

18

Odp: 5 lat związku i koniec

Powodzenia

19

Odp: 5 lat związku i koniec
Swanen napisał/a:

Powodzenia

To i tak dopiero w przyszłym tygodniu wink

20

Odp: 5 lat związku i koniec

Hamaczo, ale o co tak naprawdę poszło? Powiedziała Ci? A jak nie, to domyślasz się co zaczęło zgrzytać? Pisz.

21

Odp: 5 lat związku i koniec

W mojej opinii coś się w niej wypaliło. Być może z moich ust padło zbyt wiele przykrych słów. Z tym, że to bardzo wrażliwa dziewczyna, zatem ją to raniło, zaś inna kobieta mogłaby nad tym przejść do porządku dziennego.

Ponadto różniliśmy się w kilku kwestiach. Np. przyszłości. Ciężko wyobrazić mi sobie np. mieszkanie z teściami (my na piętrze, oni na dole). Nie ma więcej powodów. Nie zdradziłem jej, starałem się być najlepszą wersją siebie.

Może po pięciu latach stwierdziła, że chce zobaczyć jak to będzie z kimś innym. Nie mam pojęcia.

22

Odp: 5 lat związku i koniec
hamaczo napisał/a:

W mojej opinii coś się w niej wypaliło. Być może z moich ust padło zbyt wiele przykrych słów.

Czego te słowa dotyczyły? W jakich okolicznościach zostały wypowiedziane - pod wpływem emocji, podczas kłótni?

23

Odp: 5 lat związku i koniec

To ja ci krótko napiszę, że 5 najpiękniejszych lat w tej relacji EVER, już za tobą.

Jakie wnioski wyciągniesz z powyższego komentarza?

24 Ostatnio edytowany przez hamaczo (2017-09-28 01:38:51)

Odp: 5 lat związku i koniec
Olinka napisał/a:
hamaczo napisał/a:

W mojej opinii coś się w niej wypaliło. Być może z moich ust padło zbyt wiele przykrych słów.

Czego te słowa dotyczyły? W jakich okolicznościach zostały wypowiedziane - pod wpływem emocji, podczas kłótni?

Jej osoby, jej rodziny. Nie odpowiadały mi pewne zachowania. Pod wpływem emocji.

I_see_beyond napisał/a:

To ja ci krótko napiszę, że 5 najpiękniejszych lat w tej relacji EVER, już za tobą.

Jakie wnioski wyciągniesz z powyższego komentarza?

Trudno odpowiedzieć. Myślę, że to jednak cenna lekcja na przyszłość.

Spróbuję jeszcze z tym listem, napiszę wszystko co czuję i tyle.

25

Odp: 5 lat związku i koniec
hamaczo napisał/a:

Jej osoby, jej rodziny. Nie odpowiadały mi pewne zachowania. Pod wpływem emocji.

A możesz konkretniej? Nie sądzę, że była to konstruktywna krytyka, ale były to słowa wypowiedziane głównie po to, aby zabolały czy jednak miały jakieś racjonalne uzasadnienie, a tylko (i aż) forma była niewłaściwa?
Napisałeś, że Twoim zdaniem coś się w niej wypaliło, potem dodałeś, że być może z Twoich ust padło zbyt wiele przykrych słów - usiłuję znaleźć związek pomiędzy jednym a drugim.

26 Ostatnio edytowany przez hamaczo (2017-09-28 02:37:49)

Odp: 5 lat związku i koniec

A możesz konkretniej? Nie sądzę, że była to konstruktywna krytyka, ale były to słowa wypowiedziane głównie po to, aby zabolały czy jednak miały jakieś racjonalne uzasadnienie, a tylko (i aż) forma była niewłaściwa?


Nie nazwałbym tego konstruktywną krytyką. To była raczej forma protestu z mojej strony na pewne zachowania, które mi nie odpowiadały np. wchodzenie do pokoju przez jej matkę bez pukania.

Napisałeś, że Twoim zdaniem coś się w niej wypaliło, potem dodałeś, że być może z Twoich ust padło zbyt wiele przykrych słów - usiłuję znaleźć związek pomiędzy jednym a drugim.

Być może ma to związek. Przykre słowa dotyczyły np. jej wyglądu. Nie było to broń Boże jej obrażanie. Jednak czy ja jako facet będący w pięcioletnim związku nie mam prawa do własnej opinii, która nie zawsze będzie pomyślna z opinią dziewczyny?

Cały problem polega na tym, że czuje się wpędzony w poczucie winy, chociaż tak naprawdę wydaje mi się, że nic złego nie zrobiłem. Fakt, że ze mną zerwała po pięciu latach i potraktowała w taki, a nie inny sposób pozwala mi stwierdzić, że jednak nie byłem dla niej aż tak ważny.

Napisałem list na dwie strony a4 i wysłałem go jednak mailem. Stwierdziłem, że skoro nie chce się nawet ze mną spotkać, to nie będę na siłę jechał pod jej uczelnię. Uważam, że normalna, spokojna rozmowa w cztery oczy mi się po prostu należała.

Chyba trzeba sobie odpuścić, co z kolei będzie cholernie ciężkie...

27

Odp: 5 lat związku i koniec

Może ona nauczona poprzednimi rozmowami stwierdziła, że kolejnej nie chce?
Jestem ciekawa jak wyglądały przykre słowa na temat wyglądu nie będące obrażaniem. Co innego powiedzieć w sklepie, że bluzka brzydko leży, a co innego powiedzieć, że nie wiem, ma brzydkie włosy albo coś.
Pisząc pierwszy komentarz w tym temacie miałam obraz Ciebie i dziewczyny, która sama nie wie co chce, prowadzi Cię na granice cierpliwości, a teraz się odkochała. Czytając teraz resztę dyskusji widzę dziewczynę, która po prostu już miała dość Ciebie, Twoich uwag, Twoich pretensji. Niezbyt do siebie pasowaliście.

28 Ostatnio edytowany przez hamaczo (2017-09-28 11:38:18)

Odp: 5 lat związku i koniec
Lady Loka napisał/a:

Może ona nauczona poprzednimi rozmowami stwierdziła, że kolejnej nie chce?
Jestem ciekawa jak wyglądały przykre słowa na temat wyglądu nie będące obrażaniem. Co innego powiedzieć w sklepie, że bluzka brzydko leży, a co innego powiedzieć, że nie wiem, ma brzydkie włosy albo coś.
Pisząc pierwszy komentarz w tym temacie miałam obraz Ciebie i dziewczyny, która sama nie wie co chce, prowadzi Cię na granice cierpliwości, a teraz się odkochała.

Być może faktycznie stwierdziła, że nie chce kolejnej rozmowy. Odnośnie wyglądu, to chodziło np. o to, że w czymś mi się nie podobała, a ona zaraz miała o to pretensje.

Odpisała mi na list, który jej wysłałem w nocy. Stwierdza, że jej uczucie się do mnie nie zmieniło, że jest mi wdzięczna, że zrozumiałem błędy jakie popełniłem, jednak ona nie chce już po raz kolejny próbować. Prosi żebym dał jej spokój i ułożył sobie życie z kimś innym. Życzy mi powodzenia i ma nadzieję, że będę szczęśliwy.

Czytając teraz resztę dyskusji widzę dziewczynę, która po prostu już miała dość Ciebie, Twoich uwag, Twoich pretensji.

Muszę się tutaj z Tobą zgodzić.

29

Odp: 5 lat związku i koniec

No to nie zostaje Ci nic jak tylko wyciągnąć z tego wnioski na przyszłe zwiążki.

30

Odp: 5 lat związku i koniec
Lady Loka napisał/a:

No to nie zostaje Ci nic jak tylko wyciągnąć z tego wnioski na przyszłe zwiążki.

Niestety to prawda. Skoro nie pomagają już żadne prośby, żadne słowa, a dziewczyna ma na mnie wyraźną "alergię", to chyba nie ma już sensu walczyć. Z drugiej strony sam nie wiem czy chciałbym tkwić w takim związku, w którym nie mam od dziewczyny wsparcia, zważywszy na fakt, że byliśmy 5 lat razem. Czuję, że nawet taniec na rzęsach nic by nie zmienił, bo w niej coś wyraźnie pękło i zwyczajnie ma mnie gdzieś. Drogie Panie, gdyby któraś z was kochała, to ile wytrzymałaby bez wieści od swojego faceta?

Nie widziałem się z nią około 2,5 miesiąca. Nie mogę zatem wykluczyć, że kogoś poznała, pomimo, że twierdzi, że tak nie jest. Może nie chce o tym powiedzieć, a może obawia się mojej reakcji. Można gdybać bez końca. Należy po prostu odpuścić, życzyć jej szczęścia i układać swoje życie na nowo, bogatszym o doświadczenia.

Zgadzacie się ze mną?

31

Odp: 5 lat związku i koniec

Tu nie ma z czym się zgadzać. Ona powiedziała, że nie chce mieć z Tobą nic wspólnego, więc najlepiej teraz zrobisz szanując jej prośbę i dając jej spokój od siebie. Nie pisz, nie dzwoń, nie kontaktuj się, wywal z fejsa. Odetnij się całkowicie i żyj dalej.

32

Odp: 5 lat związku i koniec
Lady Loka napisał/a:

Ona powiedziała, że nie chce mieć z Tobą nic wspólnego, więc najlepiej teraz zrobisz szanując jej prośbę i dając jej spokój od siebie. Nie pisz, nie dzwoń, nie kontaktuj się, wywal z fejsa. Odetnij się całkowicie i żyj dalej.

Szkoda tych pięciu lat, bo miałem jeszcze tyle planów z nią związanych...

Nie mam już innego wyjścia, przecież nie zmuszę nikogo do miłości. Muszę uszanować jej decyzję i dać spokój. Fejsa całkiem usunąłem, bo pomimo, że nie miałem jej w znajomych, to potrafiłem zerkać na jej profil.

Ciężkie to wszystko, ale dzięki za pomoc.

33

Odp: 5 lat związku i koniec
hamaczo napisał/a:

Szkoda tych pięciu lat, bo miałem jeszcze tyle planów z nią związanych...


Nie żałuj wg Ciebie "straconych" lat, bo z biegiem czasu dzięki tej życiowej lekcji będziesz silniejszy. Uczymy się na własnych błędach bo mamy w dupie co bardziej doświadczeni ludzie nam doradzają. Planuj własne życie ale nie uzależniaj swoich planów od związku z kimś. Kazda następna będzie ta jedyna....

34

Odp: 5 lat związku i koniec
hamaczo napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

No to nie zostaje Ci nic jak tylko wyciągnąć z tego wnioski na przyszłe zwiążki.

Niestety to prawda. Skoro nie pomagają już żadne prośby, żadne słowa, a dziewczyna ma na mnie wyraźną "alergię", to chyba nie ma już sensu walczyć. Z drugiej strony sam nie wiem czy chciałbym tkwić w takim związku, w którym nie mam od dziewczyny wsparcia, zważywszy na fakt, że byliśmy 5 lat razem. Czuję, że nawet taniec na rzęsach nic by nie zmienił, bo w niej coś wyraźnie pękło i zwyczajnie ma mnie gdzieś. Drogie Panie, gdyby któraś z was kochała, to ile wytrzymałaby bez wieści od swojego faceta?

Nie widziałem się z nią około 2,5 miesiąca. Nie mogę zatem wykluczyć, że kogoś poznała, pomimo, że twierdzi, że tak nie jest. Może nie chce o tym powiedzieć, a może obawia się mojej reakcji. Można gdybać bez końca. Należy po prostu odpuścić, życzyć jej szczęścia i układać swoje życie na nowo, bogatszym o doświadczenia.

Zgadzacie się ze mną?

Ja bez wieści od ex wytrzymałam ostatnio nie cały miesiąc po czym go zostawiłam tak w skrócie smile

35

Odp: 5 lat związku i koniec

Jest takie, w sumie nieładne, powiedzenie, że nie ma sensu reanimować trupa. W nowy związek wejdziesz z czystą kartą, za to z pewnym doświadczeniem. Pamiętaj jednak, aby się nie spieszyć - najpierw wylecz się z poprzedniego uczucia, w przeciwnym razie w nową relację już na starcie wejdziesz z balastem.

36 Ostatnio edytowany przez hamaczo (2017-09-29 17:30:05)

Odp: 5 lat związku i koniec

Ja bez wieści od ex wytrzymałam ostatnio nie cały miesiąc po czym go zostawiłam tak w skrócie

Rozwiń jak masz chęć i czas

Olinka napisał/a:

Jest takie, w sumie nieładne, powiedzenie, że nie ma sensu reanimować trupa. W nowy związek wejdziesz z czystą kartą, za to z pewnym doświadczeniem. Pamiętaj jednak, aby się nie spieszyć - najpierw wylecz się z poprzedniego uczucia, w przeciwnym razie w nową relację już na starcie wejdziesz z balastem.

Mądre słowa. Wytłumaczcie mi jednak co myśli taka dziewczyna? Nie jestem w stanie tego zrozumieć. Twierdzi, że jej uczucia do mnie się nie zmieniły, czyli nadal kocha. Nie chce jednak ze mną być, co więcej, nie chce nawet spróbować. Nie trafiają do niej zupełnie żadne argumenty. Nie chce dać sobie nic powiedzieć, nawet w kwestiach, w których każdy obiektywny człowiek stwierdziłby, że mam rację...

Dodam, że w tym ostatnim okresie kiedy było "dobrze", miałem wrażenie, że jest nieobecna, że ją drażnię, że myśli o czymś innym. Wydawało mi się także, że szukała pretekstu do jakiejś kłótni. Jeszcze na tydzień przed tym jak powiedziała, że chce być sama, robiliśmy wszystko jak dawniej, wspólne zbliżenia, rozmowy...

Ja przez ten cały okres (nie widziałem się z nią około 2,5 miesiąca) sporo schudłem. Każdy dzień, to była udręka. Teraz jest ciut lepiej, bo zaczynam sobie zdawać sprawę, że to faktycznie koniec. Żyję jednak nadzieją, że może coś ją tknie i się zreflektuje za to wszystko. Jej jednak zupełnie nie interesuje fakt, jak ja to znoszę, jak się czuję, jak sobie radzę. Można tak po prostu zrezygnować z tylu wspólnych chwil? Twierdzi, że każda kolejna próba z mojej strony rani ją na nowo i nie chce żebym jej osaczał. Nie życzy sobie żadnego kontaktu, zaś na pytanie jak wyobraża sobie naszą relację w przyszłości (i czy w ogóle sobie wyobraża) twierdzi, że o tym nie myśli, gdyż żyje dniem dzisiejszym.

Ok nie zawsze byłem w porządku, ale czemu ona zachowuje się w taki zimny sposób? Wygląda to tak, jakby jej kompletnie nie zależało. Czy jest możliwe, że ona kogoś poznała i zwyczajnie nie chce mi o tym powiedzieć? Choć twierdzi, że tak nie jest...

37 Ostatnio edytowany przez Klapouchy (2017-09-29 17:42:55)

Odp: 5 lat związku i koniec
Olinka napisał/a:

Ok nie zawsze byłem w porządku, ale czemu ona zachowuje się w taki zimny sposób? Wygląda to tak, jakby jej kompletnie nie zależało. Czy jest możliwe, że ona kogoś poznała i zwyczajnie nie chce mi o tym powiedzieć? Choć twierdzi, że tak nie jest...

Przystawałbym na tym, że kogoś poznała. Moja ex też tak gadała i teraz jest z innym. Te same teksty szły.

38 Ostatnio edytowany przez hamaczo (2017-09-29 18:02:55)

Odp: 5 lat związku i koniec
Klapouchy napisał/a:
Olinka napisał/a:

Ok nie zawsze byłem w porządku, ale czemu ona zachowuje się w taki zimny sposób? Wygląda to tak, jakby jej kompletnie nie zależało. Czy jest możliwe, że ona kogoś poznała i zwyczajnie nie chce mi o tym powiedzieć? Choć twierdzi, że tak nie jest...

Przystawałbym na tym, że kogoś poznała. Moja ex też tak gadała i teraz jest z innym. Te same teksty szły.

Kurcze wiele osób mi tak mówi. Być może byłem ślepy, ale być może faktycznie jest sama. Jednak czytając całą masę komentarzy osób, u których okazywało się, że jednak był ktoś trzeci, to u mnie się jednak bardzo dużo rzeczy pokrywa...

Pytałem ją o to kilka razy, ale zawsze powtarzała, że nikogo nie ma i z nikim się nie spotyka.

Jednak w końcowej fazie związku zauważyłem, że stosunkowo często otrzymywała smsy od niby koleżanek, ale może to faktycznie jakiś chłopak do niej pisał. Jakoś tak pod koniec nawet chciałem zerknąć jej przez ręce, co ta koleżanka napisała, ale schowała ten telefon. Kryła się z smsem od koleżanki? Wiadomości z facebooka też oczywiście przy mnie nie czytała, na dodatek zwiększyła ilość swoich wizyt na tym portalu. Twierdziła, że nie mówię jej komplementów, a inni tak. Co więcej 3-4 tygodnie po naszym rozstaniu zwyczajnie do niej pojechałem, bo nie wytrzymywałem już takiego momentu zawieszenia. Chciałem wiedzieć na czym stoję. Powiedziałem jej wszystko co do niej czuje, płakałem nawet przy niej. Nic to nie dało. Ograniczyła się jedynie do stwierdzenia, że powinienem wyjść do ludzi, sama jednak też zaczęła płakać. Próbowałem ją wtedy pocałować, jednak nie dała się... W jej pokoju były już pochowane wszystkie nasze wspólne rzeczy, pamiątki, albumy ze zdjęciami, nawet fotki w ramkach zmieniła. Podejmowałem nawet próbę, żebyśmy się jakoś tymi naszymi rzeczami podzielili (chciałem też coś zachować dla siebie), ale ona nie podejmuje w ogóle takiej inicjatywy, więc sobie to odpuściłem... Może nie tyle nie podejmuje inicjatywy, ale zwyczajnie olewa moje prośby o to.

Nie wiem może jestem naiwny, ale wierzę, że z nikim nie kręci/nie kręciła będąc ze mną. Jednak z drugiej strony te wszystkie teksty, że chce być sama, zróbmy sobie przerwę, tyle razy już próbowaliśmy, itp. Sam już nie wiem...

39

Odp: 5 lat związku i koniec

Mogę się oczywiście mylić, ale czytając Twoje ostatnie posty nabieram niemal pewności, że pojawił się ktoś trzeci. Takie rozdrażenie, szukanie pretekstu do kłótni, obojętność, brak jakiegokolwiek zaangażowania i wreszcie to niespodziewane oznajmienie, że potrzebuje samotności - to wszystko nader często pojawia się u osób, które tkwią w jednym związku, ale na horyzoncie mają kolejny. Nie jest jednak powiedziane, że za jakiś czas, na tę chwilę bliżej nieokreślony, coś się nie zmieni. Minie pierwsze zauroczenie, motylki zdechną i ocknie się przerażona tym, co się stało. Być może nawet wróci z podkulonym ogonem. Niemniej w tej chwili nie jesteś w stanie nic zrobić, bo jesteś na z góry przegnej pozycji.
Na koniec dla pewności raz jeszcze podkreślam - mogę się mylić i mam nadzieję, że tak jest.

Klapouchy, przypisałeś mi słowa Autora wink.

40

Odp: 5 lat związku i koniec
Olinka napisał/a:

Mogę się oczywiście mylić, ale czytając Twoje ostatnie posty nabieram niemal pewności, że pojawił się ktoś trzeci. Takie rozdrażenie, szukanie pretekstu do kłótni, obojętność, brak jakiegokolwiek zaangażowania i wreszcie to niespodziewane oznajmienie, że potrzebuje samotności - to wszystko nader często pojawia się u osób, które tkwią w jednym związku, ale na horyzoncie mają kolejny. Nie jest jednak powiedziane, że za jakiś czas, na tę chwilę bliżej nieokreślony, coś się nie zmieni. Minie pierwsze zauroczenie, motylki zdechną i ocknie się przerażona tym, co się stało. Być może nawet wróci z podkulonym ogonem. Niemniej w tej chwili nie jesteś w stanie nic zrobić, bo jesteś na z góry przegnej pozycji.
Na koniec dla pewności raz jeszcze podkreślam - mogę się mylić i mam nadzieję, że tak jest.

Klapouchy, przypisałeś mi słowa Autora wink.

Dodam jeszcze, że już w grudniu ubiegłego roku miałem podobną sytuację, z tym, że przerwa trwała tylko około dwóch tygodni, po czym wróciła jak to się mówi "z podkulonym ogonem". Wybaczyłem jej, choć po raz kolejny się na niej przejechałem... Być może już wtedy pojawiły się jakieś pierwsze oznaki tego, że ktoś, gdzieś wokół niej krąży. Jak ze mną w czerwcu zrywała, to powiedziała mi wprost, że żałuje tego, iż wtedy chciała powrotu.

Jakoś pod koniec związku z ciekawości zapytałem czy zdarza się jej, że ktoś do niej pisze na facebooku, zaczepia ją, etc. Stwierdziła, że czasem się zdarzy i UWAGA odpisuje takim facetom, bo jest jej ich szkoda. Czy to normalne? Wydaje mi się, że nie.

Wybaczcie, że tak wszystko rozkładam na czynniki pierwsze, ale w wyniku tego pięcioletniego związku zostałem praktycznie sam jak palec. Nie mam za bardzo z kim się spotkać i pogadać. Całe swoje życie podporządkowałem jej, gdyż nie ukrywam, że widziałem w niej matkę swoich dzieci. Zbierałem nawet pieniądze na pierścionek zaręczynowy i pewnie w święta bym się jej oświadczył.

Paradoksalnie znając całą prawdę, nawet tą najgorszą byłoby mi łatwiej. Może to głupie, ale chyba wolałbym się dowiedzieć, że z kimś kręci. Wtedy mógłbym pójść dalej. W chwili obecnej tkwię w takim rozbiciu. Ciągle (na szczęście już mniej) analizuję co zrobiłem nie tak i dlaczego najbliższa mi osoba ma mnie w całkowitym poważaniu... To pisanie to taka forma terapii dla mnie.

41

Odp: 5 lat związku i koniec

Widzisz, to teraz ja się pod Twoim postem podpiszę. Im więcej piszesz tym bardziej przypomina mi to moją sytuację. Może faktycznie nam wszystkim wydaje się, że związek był wyjątkowy i rozstanie też z jakiegoś dziwnego powodu. A tu się okazuje że wcale nie.
I wiesz co, nic nie mogliśmy zrobić, tak źle i tak niedobrze. Nie wiem co jest z tymi kobietami..

42

Odp: 5 lat związku i koniec
darek123 napisał/a:

Widzisz, to teraz ja się pod Twoim postem podpiszę. Im więcej piszesz tym bardziej przypomina mi to moją sytuację. Może faktycznie nam wszystkim wydaje się, że związek był wyjątkowy i rozstanie też z jakiegoś dziwnego powodu. A tu się okazuje że wcale nie.
I wiesz co, nic nie mogliśmy zrobić, tak źle i tak niedobrze. Nie wiem co jest z tymi kobietami..

Też uważasz, że moja była ma kogoś i nie chce o tym powiedzieć, tym samym kłamiąc?

43

Odp: 5 lat związku i koniec

Szczerze? Możemy tylko się domyślać, takie gadanie z innymi chłopakami - mówiąc o liczbie mnogiej, prawdopodobnie mówi że czegoś szukała już u innych, trudno powiedzieć.
U mnie było wszystko jawnie, nie kryła się z niczym. Tylko w cholerę sprzecznych sygnałów, np. nie wiem, w sierpniu jeszcze była rozmowa o tym za co się wzajemnie kochamy (o ironio), ale jeździć sobie po nocach z nim to jej nie przeszkadzało. Z resztą dużo takich rzeczy już wspomniałem. Nasze historie mają to do siebie wspólnego - one po prostu się zachowywało irracjonalnie i nie wiedzieliśmy co robić, może to jest typowe jak dziewczyna ma kogoś na boku.

Ja dalej nie wierzę, moim zdaniem jeśli mnie emocjonalnie zdradzała to z tym, który ją miał głęboko gdzieś, a jeśli cokolwiek zaczęło jej się podobać w typie z którym jest to pewnie gdzieś pod sam koniec rozstania, jeśli nawet nie po. Bo nie widzę po co miałaby już nawet po wszystkim kłamać, że długo jeszcze nie będzie w żadnym związku. Z resztą widziałem jej rozmowy na face z koleżanką (czego teraz żałuję, może gdybym nie wiedział czułbym się lepiej, zwłaszcza tych długo po rozstaniu).

Sądzę, że może być taka opcja, tylko Tobie mówi że Cię kocha dalej, u mnie słowo kocham Cię tak od siebie słyszałem pewnie z 2 lata temu jak nie dawniej. Zawsze jakieś wymuszone w odpowiedzi albo wcale. O ironio gdzieś po 3 latach związku zarzuciła mi że za mało razy wypowiadam te słowa. A dla mnie one miały wielką wartość i nie chciałem ich nadużywać żeby nie stały się mechanicznym sposobem na pożegnanie czy tam powiedzenie sobie dobranoc. Za mało, czyli około raz na kilka dni. Aha. Nie wiem co by jej szkodziło wyznać Ci prawdę, skoro kocha. Ja do dzisiaj nie wiem praktycznie nic, ona bardzo umyślnie dobierała słowa, albo zatajała szczegóły żebym nie zarzucił jej kłamstwa.

Ale swoją drogą, czy ma to dla Ciebie sens? Ma tylko i wyłącznie jeśli rozważasz scenariusz, że do Ciebie wróci.

44

Odp: 5 lat związku i koniec
hamaczo napisał/a:

Wybaczcie, że tak wszystko rozkładam na czynniki pierwsze, ale w wyniku tego pięcioletniego związku zostałem praktycznie sam jak palec. Nie mam za bardzo z kim się spotkać i pogadać.

No coś Ty smile, po to są fora, żeby pisać, a taka analiza na zimno połączona z czyimś spojrzeniem z boku bywa bardzo konstruktywna. 

hamaczo napisał/a:

Paradoksalnie znając całą prawdę, nawet tą najgorszą byłoby mi łatwiej. Może to głupie, ale chyba wolałbym się dowiedzieć, że z kimś kręci. Wtedy mógłbym pójść dalej. W chwili obecnej tkwię w takim rozbiciu. Ciągle (na szczęście już mniej) analizuję co zrobiłem nie tak i dlaczego najbliższa mi osoba ma mnie w całkowitym poważaniu... To pisanie to taka forma terapii dla mnie.

Zupełnie mnie to nie dziwi. Tkwiąc w niepewności i licząc na zmianę trudno jest iść do przodu bez poczucia, że coś się po drodze 'zgubiło'. Jeśli jednak ma się pewność, że związek należy za sobą zamknąć, bo nie widzi się już wspólnej przyszłości, można przeżyć po nim żałobę i ostatecznie otworzyć na coś nowego. Jednym słowem im szybciej wszystko się wyklaruje, tym łatwiej będzie Ci się z tym zmierzyć i podjąć jakąś decyzję na przyszłość.

Z drugiej strony jeśli ona rzeczywiście kogoś ma, to taka szczerość po prostu Ci się należy, tym bardziej, że byliście ze sobą pięć długich lat i miałeś związane z jej osobą bardzo poważne plany.

45 Ostatnio edytowany przez hamaczo (2017-09-29 22:13:47)

Odp: 5 lat związku i koniec

Sądzę, że może być taka opcja, tylko Tobie mówi że Cię kocha dalej, u mnie słowo kocham Cię tak od siebie słyszałem pewnie z 2 lata temu jak nie dawniej. Zawsze jakieś wymuszone w odpowiedzi albo wcale.


W końcowej fazie związku nie mówiła sama z siebie. To raczej ja próbowałem się jej zapytać jak to jest, że jeszcze jakiś czas temu wyznawała mi miłość, mówiła, że kocha, a teraz już tylko twierdzi, że zawsze będę miał jakieś miejsce w jej sercu. Nie będę jej obojętny. Jednak dziwnym trafem od trzech miesięcy jestem.

O ironio gdzieś po 3 latach związku zarzuciła mi że za mało razy wypowiadam te słowa. A dla mnie one miały wielką wartość i nie chciałem ich nadużywać żeby nie stały się mechanicznym sposobem na pożegnanie czy tam powiedzenie sobie dobranoc.

Mam identycznie. Widzisz kiedyś przeczytałem bardzo mądrą rzecz, że nie warto nadużywać słowa kocham, a raczej pozostawić je dla osoby, z którą staniesz na ślubnym kobiercu. Wtedy te słowo będzie miało ogromną wartość. Tego się trzymałem. Jednak jak ona mi pierwsza to powiedziała, to potem się już to potoczyło i straciłem zupełnie ramę. Widzisz jak zacząłem już całkowity festiwal uniżenia i upokorzenia, to też jej mówiłem, że ją kocham. Myślisz, że zrobiło to na niej wrażenie? Byłem na każde jej wezwanie. Kiedyś miała jakiś gorszy humor i mi o tym napisała, a że akurat miałem wolne, to porzuciłem swoje domowe obowiązki i do niej pojechałem. Myślisz, że to doceniła? Miała jeszcze pretensje, bo coś tam mi niby nie pasowało. Jak ze mną zerwała i schudłem około 10kg (już jest na szczęście lepiej), to na moje słowa o tym fakcie stwierdziła, że staram się wzbudzić w niej poczucie winy i biorę ją na litość.

No powiesz sam ile jest warta miłość takiej osoby? Już się nie chce powtarzać, ale o jakiej my miłości mówimy, jak proszę ją o pomoc, a ona mnie całkowicie olewa? Mam oczywiście na myśli okres końcówki związku.

Ale swoją drogą, czy ma to dla Ciebie sens? Ma tylko i wyłącznie jeśli rozważasz scenariusz, że do Ciebie wróci.

Nie ma sensu, bo nawet gdyby wróciła z podkulonym ogonem, zakładając, że faktycznie nikogo nie ma/nie miała w tym okresie, to ja już to przerabiałem. Wybaczyłem i dostałem znów kopa w tyłek. Ile jeszcze mam się razy sparzyć? Szanuję ją jako człowieka, ale zaczynam zauważać, że niestety była bardzo egoistyczną osobą i wszelkie krytyczne uwagi pod jej adresem czy też jej rodziny (często poparte solidnymi argumentami) były punktem zapalnym wszelkich nieporozumień. Po co mi taki związek?

Boli mnie natomiast fakt, że ja na jej rzecz potraciłem kontakty ze znajomymi. Może inaczej. Moimi znajomymi byli jej znajomi. Aktualnie zostałem sam i co gorsze w czerwcu skończyłem studia. Obecnie jestem na etapie szukania pracy i wierz mi, nie mam do tego za grosz motywacji. Straciłem pięć studenckich lat (nie chodziłem na imprezy, bo spędzałem czas z nią) i nikt mi już tego nie wróci. Ona natomiast ma przed sobą jeszcze rok studiów, także myślę, że pewne rzeczy sobie zwyczajnie "odbije". Nóż mi się w kieszeni otwiera, ale nic nie poradzę. Zrobiłem już wszystko co mogłem.

Co będzie jeśli jeszcze kiedyś się odezwie? Szczerze mówiąc nie wiem. Wiele osób radzi ją olać, gdyż to będzie po prostu z korzyścią dla mnie i prędzej czy później wyjdę z tego bagienka i poznam kogoś innego.

Z drugiej strony jeśli ona rzeczywiście kogoś ma, to taka szczerość po prostu Ci się należy, tym bardziej, że byliście ze sobą pięć długich lat i miałeś związane z jej osobą bardzo poważne plany.

Nie mam powodów by jej nie wierzyć. Zakładając, że jej zachowanie nie jest podyktowane kimś trzecim, tylko faktycznie przemyślaną decyzją, to niestety nie pozostaje nic innego, jak tylko sobie odpuścić i wyciągnąć wnioski na przyszłość.

Próbowałem naprawdę wszystkiego. Prośby, milczenie (może zatęskni) - nic nie nie przyniosło efektu. Ona się po prostu nie chce już spotykać i nie chce mieć ze mną nic wspólnego, gdyż po prostu się odcina. Sama zresztą pisze, żeby jej nie osaczać.

46

Odp: 5 lat związku i koniec

Widzisz, oboje jesteśmy w polu. Ja pierwszy rok spędziłem z nią, 5 dni zapieprzania na uczelni, a weekendy spędzane nocując zazwyczaj u niej. Że ona mi wystarczała to nie skłaniało mnie to do nawiązywania bliższych relacji z innymi. Z liceum mam paru zaufanych przyjaciół, chyba mogę ich tak nazwać, ale widzimy się raz na parę miesięcy bo rozjechaliśmy się po całej Polsce. W ogóle nie tyle jestem mało towarzyski co ciężko mi się odsłonić, nie wiem, boję się akceptacji czy co.
Nie wiem czy czytałeś moje posty, ale chyba mieliśmy podobne dziewczyny, niby wydaje mi się, że było gorzej odkąd zaczęliśmy się kłócić, ale pewne cechy miała zawsze tylko nie było kiedy ich ujawnić, a jak zaczęło się życie to wszystko wyszło. I mówię to z perspektywy czasu, bo przecież kocha się pomimo, to że jak zacząłem trochę oszczędzać i po prostu nie chciałem żeby ode mnie chciała więcej niż sam jej daję, to nie, z resztą wspomniałem już o tym.
I tak pierwszy rok zleciał, na początku drugiego się rozstaliśmy i cały praktycznie spędziłem na opłakiwaniu roztrząsaniu i analizowaniu. Jakby to coś dało. Gorzej że całkiem nie urwałem kontaktu tylko nawet jakiś miesiąc byłem podnóżkiem licząc że może wróci. A w lutym się dowiedziałem o nich, coś mnie podkusiło. Po tym z żalu usunąłem ją zewsząd. Niby coś tam zacząłem z sobą robić od tego roku, wróciłem do siatkówki, na wakacjach wracając do domu zacząłem ostro grać na klawiszach skoro mam do nich dostęp, ogólnie takie rozstanie chyba daje kopa.
Teraz trzeci rok mam nadzieję, że coś się zmieni. Miałem takie wahania emocjonalne, ale najgorsze jest to że mija rok a ja dalej nawet sobie nie wyobrażam życia z inną. Tak po prostu, nawet nie patrząc na byłą. Tego się boję, tak samo jak Ty.

Posty [ 46 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » 5 lat związku i koniec

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024