@Samu3l, powiem Ci tak, chcesz się poużalać pocierpieć na siłę, to jest ok. Nie ma w tym nic złego, powiem nawet, porozkoszuj się tym trochę, celebruj, to i tak przejdzie samo, z czasem, co byś nie rozkminiał, jak byś nie cierpiał, to minie a będzie brakować, wiem trochę po sobie, ale i po rozmowach z przyjaciółmi, że pierwszy poważny zawód miłosny jest tak samo jedyny taki, jak jedyna taka była twoja ex. Późniejsze nie wypały to będzie ledwie odbicie, słabe echo tego co przeżywasz teraz.
Ja kiedyś miałem bardzo podobnie, mniej więcej, też jak się zakochałem pierwszy raz na poważnie, to tego stopnia że zakładałem że będziemy razem nawet mieszkać i spać w jednym wyrze, a byłem już mocno dorosły.
Panna mnie też w kiblu spuściła, i decyzja o rozstaniu też spadła na mnie, tez mniej więcej, generalnie laska tak tryskała gównem, że sam podjąłem decyzje, nawet jej nie mówiłem, z dnia na dzień zerwałem kontakt. Żal i ból dupy do tego stopnia że srałem bobkami, ale w dzień kiedy powiedziałem dosyć to i tak poczułem zajebistą ulgę.
Też analizowałem, rozkminiałem, aż w końcu doszedłem do jednego słusznego wniosku, ze to qpia sucz była i tyle, w głowie taki głos B. Lindy słyszałem, to qpia suuuuucz była i tyleeee.
Nie powiem że to forum bardzo pomogło, jak analizowałem o co kaman a później cierpiałem, to trafiłem tutaj. Nie zakładałem tematu, nawet wtedy jeszcze się nie rejestrowałem, wystarczyło mi czytanie, jako że lubię czytać.
Bardzo mi to forum pomogło.
W wielu wątkach widziałem sporo podobieństw, szybko zauważyłem że moja tragedia nie jest inna od innych.
Jak mówiłem, forum pomogło.
Ilość żenady o mocy 1.9tdi która przetoczyła się przez mój mózg jak czytałem to wszystko, sprawiła że nawet głupio mi było choć ciupkę się umartwiać, wstydziłem się za siebie.
Ale u mnie inaczej, nie dość ze specjalnie wrażliwy ani kochliwy nie jestem, to trwało to bardzo krótko. Ale i tak była moc.
W krótkim czasie tyle emocji.
Na początku krótką chwilę było tak zajebiście że latałem wystrzelony jak na fecie, później dramat i tragedia.
W krótkiej chwili miałem cały przekrój emocji, dawno, albo nie pamiętam czy kiedykolwiek tak się czułem.
Nawet to cierpienie, ahh jakie to było zajebiste.
Pamiętam, myślałem że moja krzywda na zawsze odbije się na mojej facjacie, która już na zawsze będzie zdradzać mroczną tajemnicę z przeszłości.
Qrwa całe dwa tygodnie trwało, kiedy zaczęło mi zwisać. Trochę nawet na siłę próbowałem se wkręcać że to ma być na zawsze, a nie już, ale wrócił apetyt.
Pamiętam jak siedziałem sobie skrzywdzony w pracy, i myślę sobie ahh co będę robić, jak wrócę do domu, a poleżę sobie odpocznę, posłucham muzyki, i już miałem bekę, bo to w planie miało być umartwianie się, ale opanowałem się, krzywda, krzywda, i jakoś nastrój wrócił.
Wiedziałem że coś jest nie tak, jak przejeżdżałem obok sklepu i zaczęło w brzuchu burczeć, ale nie, jestem skrzywdzony to nie jem i ch*j.
Wpadłem na chatę, bajzel, no bo krzywda przeszkadza w sprzątaniu, coś tam się pokręciłem, odpalam muzę, a tam playlista samobójcy, znowu beka, że brakuje tylko Anielskiego Orszaku, hyhe, dobra ch*j, krzywda mówię, idę leżeć w pozycji embrionalnej.
Ale coś nie trafia, znalazłem kawałek starego jointa, mówię zajaram, na pewno się krzywda wkręci.
Od okna jaż szedłem w stronę sofy, to już się poobijałem o jakieś przedmioty, no bo musi być ciemno, krzywda=półmrok.
Leżę na wyrze, w tle leci z głośników jakieś wycie, brechtam się, głodny jak nigdy.
I tyle z mojej krzywdy, zakończyła się na mieście symbolicznym kebabem z sosem czosnkowym którym się cały upierdoliłem.
Przeszło, brakowało.
Jeszcze w pracy próbowałem ściemniać że cierpię, ale szybko się połapali i luzy też się skończyły.
I tak se myślę, jak by mi tamta wtedy powiedziała, że odwidziało jej się bo brakuje mi jakiś cech. To obsmarkał bym ją ze śmiechu, taki frazes, z drugim dnem. Nie dość że to jakiś banał, to jeszcze dobitnie obrazuje brak uznania dla inteligencji odbiorcy, było nie było, kogoś kogo się kochało czy coś.
Gdyby mi tak powiedziała, to pewnie życzył bym jej kredytu na mieszkanie w Providencie, zawinął się i tyleee- Linda :].
Ominęła by mnie kupa frajdy :]
Także serio, swoje musisz odleżeć, samo przejdzie, choć byś się ciął i kastrował. Później będziesz się trochę wstydził, ale nikt nie musi wiedzieć.
Takie tam moje wspominki ku pokrzepieniu.
Głowa do góry będzie dobrze.
Pozdrawiam